Julia Kamińska: Chce być silną kobietą, która nie pozwala sobie na żadną dyskryminację

Paweł Gzyl
Paweł Gzyl
Główna rola w komedii romantycznej „Narzeczony na niby” sprawiła, że aktorka mogła zaprezentować swój nowy image - zdecydowanie bardziej kobiecy, zmysłowy i elegancki niż kiedyś
Główna rola w komedii romantycznej „Narzeczony na niby” sprawiła, że aktorka mogła zaprezentować swój nowy image - zdecydowanie bardziej kobiecy, zmysłowy i elegancki niż kiedyś Szymon Starnawski /Polska Press
Od dziecka wyrywała się do publicznych występów. Zabrakło jej jednak odwagi, aby zdawać na aktorskie studia. Ta decyzja ma swoje konsekwencje do dzisiaj. Nie mając teatralnego wykształcenia, musi kolejnymi rolami udowadniać, że jest utalentowana.

Gdy życie zaczyna coraz bardziej doskwierać Karinie, młoda kobieta postanawia wziąć sprawy w swoje ręce i trochę „podkolorować” rzeczywistość. Uruchomiony przez nią festiwal małych i dużych kłamstw wymyka się jej jednak spod kontroli, co sprawia, że będzie musiała zrobić porządek w swych sprawach sercowych.

Tak zawiązuje się akcja nowej komedii romantycznej, która właśnie trafiła na nasze ekrany. W roli Kariny oglądamy uroczą Julię Kamińską. „Narzeczony na niby” to dla niej wyjątkowo ważna premiera. Młoda aktorka wraca dzięki niej na okładki kolorowych pism i strony główne internetowych serwisów. A to wszystko niemal na jej trzydzieste urodziny, które obchodziła pod koniec zeszłego roku. Jest więc szansa, że niebawem będziemy ją kojarzyć już nie tylko z telewizyjnym serialem.

- Rola w „Brzyduli” była dla mnie wielką niespodzianką, nie spodziewałam się tego. Kto by pomyślał, że dziewczyna z II roku germanistyki zagra główną rolę w telenoweli - totalna abstrakcja! Teraz, po kilku latach pracy w zawodzie, ta abstrakcyjność zniknęła: pracuję na różnych planach, w teatrach, nie ekscytuję się tym faktem tak, jak kiedyś. Nie mówię tutaj, że nie lubię już swojej pracy, uwielbiam ją i jestem bardzo szczęśliwa, że mogę pracować jako aktorka, po prostu podchodzę do tego już z dużą dozą spokoju - wyjaśnia w „Telemagazynie”.

W długiej spódnicy

Rodzice Julii to ścisłe umysły - oboje skończyli politechnikę. Dlatego zaskoczeniem było dla nich, kiedy ich córka ledwo rozpoczęła naukę w podstawówce, a już zaczęła się garnąć do wystąpień na szkolnych akademiach i w konkursach recytatorskich. Jeden z nauczycieli dostrzegł w niej potencjał i zachęcił, aby zapisała się na zajęcia do Teatru Edukacyjnego Wybrzeżak. Tak też się stało - i dziewczynka złapała aktorskiego bakcyla.

- Nie mam na koncie żadnych ucieczek z domu, kolczyków w języku, golenia się na łyso ani dopalaczy. Miałam dobry kontakt z rodzicami, ale za to nie najlepszy z rówieśnikami. Czułam się niedopasowana do środowiska, bo co innego mnie interesowało - stale przesiadywałam w teatrze. Więc przekornie tę inność podkreślałam strojem. Koleżanki chodziły w dżinsachi T-shirtach odsłaniających pępek. A ja lubiłam długie spódnice i nietypowo dobierałam kolory - wspomina w „Gali”.

Najlepszą terapią na problemy z poczuciem własnej wartości okazały się dla Julii właśnie zajęcia w teatrze. Prowadzono je metodą „dramy”. Wcielanie się w różne role i przyswajanie sobie różnych cech pozwoliło dziewczynie na więcej odwagi w życiu prywatnym. Niestety - ponieważ bała się, że sobie nie poradzi, zrezygnowała ze zdawania do szkoły teatralnej, wybierając w zamian... germanistykę.

Nieatrakcyjna Ula

Julia nie zrezygnowała jednak z marzeń o aktorskiej karierze. Kiedy tylko dowiedziała się o castingu do serialu „BrzydUla”, rzuciła wszystko na jedną szalę. I wygrała - pokonując tym samym takie konkurentki, jak Małgorzata Socha, Joanna Jabłczyńska czy Weronika Książkiewicz. To oznaczało jedno: rezygnację ze studiów i przeprowadzkę do Warszawy.

- To, czy ktoś jest ładny, czy brzydki, nie zależy od tego, jak wygląda, tylko kim się czuje. Kiedyś czułam się brzydka i tak też postrzegało mnie otoczenie. Teraz rozumiem, że w życiu każdej dziewczyny jest „brzydulowy” moment, kiedy ma się 14-15 lat. Mnie uważano za nieatrakcyjną. Chłopcy nie zwracali na mnie uwagi, dziewczyny nie zabiegały o przyjaźń. Przeżywałam to odtrącenie - wyznaje Julia w „Gali”.

„BrzydUla” okazała się strzałem w dziesiątkę. Serial podbił polską widownię i z nikomu nieznanej studentki germanistyki uczynił gwiazdę sezonu. Jakby tego było mało, to właśnie na planie „BrzydUli” młoda studentka poznała swojego przyszłego partnera. Jej wybrankiem okazał się starszy od niej o 21 lat scenarzysta serialu - Piotr Jasek. Dla niego wyprowadziła się z rodzinnego Gdańska i zamieszkała z nim w stolicy.

- Chłopaki w moim wieku są często mniej interesujący niż mężczyźni trochę starsi. A ja zakochałam się i tyle. A jeśli się zakochujesz, to po prostu przestaje być ważne, ile ktoś ma lat - tłumaczy w „Super Expressie”.

Partner zadbał o to, by kariera Julii nie skończyła się na „BrzydUli”. Napisał dla swej wybranki sztukę „Selfie”, która pokazała, że dziewczyna sprawdza się również w teatrze. Mimo iż Julia i Piotr są już ze sobą dziewięć lat, o ślubie jednak nie ma mowy. Dopiero z czasem okazało się, że sytuacja ta ma drugie dno.

- Chętniej zawarłabym związek partnerski, polegający na tym, że dwoje ludzi chce być razem, ale nie jako mąż i żona. Niekoniecznie odmiennej płci. W Polsce jest to, niestety, nadal niemożliwe. Ale czekam aż prawo się zmieni, bo bardzo mocno kibicuję moim przyjaciołom o orientacji homoseksualnej. Uważam za niesprawiedliwość, że ja mogę zawrzeć związek małżeński z ukochaną osobą, a wielu moich przyjaciół nie ma takiego prawa. Nie biorąc ślubu, solidaryzuję się z nimi!- deklaruje w „Twoim Imperium”.

Bez stereotypów

Sukces w „BrzydUli” sprawił, że Julia została zaproszona do „Tańca z gwiazdami”. Przyznanie jej za partnera na parkiecie Rafała Maseraka okazało się świetną decyzją. Para wygrała talent-show, wszystko wskazywało więc na to, że młoda aktorka zostanie zasypana propozycjami. Tymczasem niespodziewanie Julia spakowała walizki i... wróciła do Gdańska, znikając tym samym z show-biznesu.

- Zdecydowałam, że muszę to przerwać, bo tracę kontakt z rzeczywistością. Nie byłam w stanie wziąć na siebie kolejnych zobowiązań. Zdałam sobie sprawę, że nie chcę, żeby moje życie nadal wyglądało tak, że cały czas spędzam w pracy i nie mam nawet chwili na spotkanie się z rodziną. Odmówiłam zagrania głównej roli w serialu. Rozsądek podpowiadał mi, że takich propozycji się nie odrzuca, ale ja za wszelką cenę nie chciałam już tak pędzić, chciałam znowu być studentką germanistyki - tłumaczy w serwisie Plejada.

Julia dokończyła studia - a jedynym jej kontaktem z aktorstwem były wtedy występy na deskach stołecznego Teatru Komedia. Kiedy postanowiła wrócić do Warszawy i od nowa budować karierę aktorską, okazało się, że wcale nie jest to takie łatwe. Problemem okazał się jej brak odpowiedniego przygotowania do zawodu.

- Od czasu do czasu ktoś zarzuca mi brak wykształcenia aktorskiego. To dość popularne przekonanie, że bez ukończenia szkoły nie powinno się pracować w tym zawodzie. Większość aktorek i aktorów, z którymi pracowałam, nie miało z tym żadnego problemu. Ale kiedyś zdarzyło się na przykład, że ktoś odmówił zagrania w sztuce teatralnej ze względu na obecność w obsadzie amatorki, czyli mnie. No cóż, trudno - przyznaje w Interii.

W tej sytuacji Julia zwróciła się w stronę telewizji - nie tylko grając w kolejnych serialach, ale również pisząc do nich scenariusze. Mogliśmy ją więc oglądać w „Na dobre i na złe”, „Pierwszej miłości” i „Singielce”. Więcej rozgłosu niż te role przyniosło jej jednak polityczne zaangażowanie. W zeszłym roku to właśnie ona była jedną z twarzy „czarnego protestu”.

- Bycie feministką oznacza dla mnie przekonanie i chęć uświadamiania innych, że wszyscy są sobie równi. To w dużej mierze walka o prawa kobiet, ale nie tylko. To również walka o to, by mężczyźni nie wstydzili się okazywać swoich uczuć. Wydaje mi się, że to ważne, bo na każdym kroku spotykamy się z krzywdzącymi stereotypami - deklaruje w Plejadzie.

Być może dlatego kino zwróciło wreszcie uwagę na młodą aktorkę. Efektem tego jej pierwsza główna rola - właśnie w „Narzeczonym na niby”. Co dalej?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Julia Kamińska: Chce być silną kobietą, która nie pozwala sobie na żadną dyskryminację - Plus Gazeta Krakowska

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl