Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Joanna Fiodorow: Podniosłam się z kolan, pokazałam, że umiem rzucać

Krzysztof Lekowski
Joanna Fiodorow na treningu
Joanna Fiodorow na treningu Grzegorz Dembiński
Nieoczekiwaną polską bohaterką mistrzostw Europy w lekkiej atletyce w Zurychu została Joanna Fiodorow. Zawodniczka AZS Poznań ku zaskoczeniu wielu ekspertów zdobyła brązowy medal w rzucie młotem. - Jestem najszczęśliwsza na świecie - powtarza.

Joanna Fiodorow to silna kobieta. I to nie dlatego, że potrafi cisnąć młotem ważącym cztery kilogramy na odległość kilkudziesięciu metrów. Cechuje ją wielka odporność psychiczna, co już nieraz udowodniła.

Zobacz: Anita Włodarczyk ze złotym medalem! Joanna Fiodorow z brązem!

Joanna Fiodorow urodziła się 4 marca 1989 w Augustowie w województwie podlaskim. Karierę sportową rozpoczęła w 2003 roku w UKS Techniku Augustów. Po pięciu latach przeniosła się do LŁKS Prefbet Śniadowo Łomża. Tam spędziła kolejne cztery lata. Do pewnego momentu kariera Fiodorow rozwijała się bardzo systematycznie. W 2009 roku w Kownie zajęła czwarte miejsce na młodzieżowych mistrzostwach Europy. Dwa lata później w czeskiej Ostrawie była już srebrną medalistką MME. To spowodowało, że w 2012 roku tuż przed letnimi Igrzyskami Olimpijskimi w Londynie trafiła do AZS Poznań, gdzie rozpoczęła treningi pod okiem sławnego trenera Czesława Cybulskiego. Na Wyspach pokazała, że niestraszna jej jest rywalizacja z seniorkami. Awansowała do finału, zajmując w nim wysokie 10. miejsce.

Potem przyszedł kryzys. Wydawało się nawet, że lekkoatletka może zakończyć karierę. Pojawiła się choroba. Lekarze wykryli zakrzepicę żylną. W 2009 roku zmarła na nią mistrzyni olimpijska z Sydney - Kamila Skolimowska.

Sprawdź też:

- Nagle zaczęła mi puchnąć łydka. Nie zbagatelizowałam tego. Poddałam się badaniom. Okazało się, że nabawiłam się urazu łydki i ścięgna Achillesa - wspomina Joanna. - Rozpoczęto leczenie. Po czterech tygodniach wróciłam do treningów, ale ból nie ustąpił. Pojechałam na rehabilitację do Poznania. Tam Marcin Łebski zwrócił uwagę, że łydka wciąż nie wygląda dobrze. Puchła i zaczęły się pojawiać przebarwienia. To właśnie on wpadł na pomysł, żeby wysłać mnie na badanie żył - mówi J. Fiodorow. - Diagnoza pojawiła się dość szybko. To zakrzepica. Od razu byłam jednak dobrej myśli. Przecież Serena Williams zmagała się z podobnym schorzeniem. Ona miała nawet zator i cudem ją odratowali. Wróciła do wielkiego tenisa, wygrywa teraz turnieje. Ja również nie zamierzam się poddawać - podkreśla lekkoatletka.

Joanna musi regularnie brać leki i być pod stałą kontrolą lekarzy. Czuje się dobrze i nic nie stoi na przeszkodzie, by trenowała. Na szczęście nad wszystkim czuwa trener Cybulski, który pomógł swojej podopiecznej wyjść na prostą. Joanna podczas zimowego Pucharu Europy w rzutach, który odbył się w marcu tego roku w portugalskiej Leirii, zdeklasowała swoje rywalki. Następnie w maju na zawodach w Halle Fiodorow rzuciła młotem na odległość 74 metrów i 39 centymetrów, poprawiając o 21 centymetrów swój rekord życiowy. Wtedy już była pewna, że nadrobiła stracony czas i doszła do wysokiej formy. Rozpoczęła przygotowania do mistrzostw Europy w Zurychu, który miały się odbyć w połowie sierpnia. Jednak, żeby tam pojechać, trzeba było wypełnić minimum Polskiego Związku Lekkiej Atletyki, które wyznaczono na odległość 68 metrów. Ten cel Fiodorow wypełniła kilkakrotnie. Ale kiedy ogłoszono skład reprezentacji na ME, jej w nim nie było. Wszystko przez start w lipcowych mistrzostwach Polski w Szczecinie. O nim "Fiedzia" (taki ma pseudonim wśród znajomych i przyjaciół) chciałaby jak najszybciej zapomnieć. Miała wówczas problemy z kręgosłupem i zaprezentowała się słabo.

- Joanna oddała wręcz kompromitujące rzuty. Odradzałem jej start w tej imprezie. Miała dolegliwości związane z kręgosłupem. Ale postawiła na swoim. Powiedziała, że wytrzyma i że nie jest tak źle - opowiada trener Czesław Cybulski.

- W regulaminie było napisane, że przed mistrzostwami Europy należy potwierdzić formę podczas mistrzostw Polski, a ten start mi kompletnie nie wyszedł. Byłam rozwalona technicznie, młot nie latał jak powinien - wspomina młociarka AZS Poznań.

Wydawało się więc, że prestiżową imprezę w Szwajcarii Joanna obejrzy jedynie w telewizji. Zawodniczka mówi wprost, że była... zdołowana. Później okazało się, że o nieuwzględnianie Joanny w składzie reprezentacji Polski zaapelował... jej trener Czesław Cybulski. Dziennikarze rozpisywali się o konflikcie między trenerem a zawodniczką. Ostatecznie jednak dzień później Fiodorow została do kadry dopisana. Trener Cybulski tak komentuje to wydarzenie: - Dziennikarze żyją działaniami wojennymi na Wschodzie i od razu wszędzie widzą konflikty. Między nami nie ma żadnego konfliktu- uważa Cybulski i dodaje: - Wiadomo, że między nami nie będzie zawsze idealnie. Raz na wozie, a raz pod wozem. Posprzeczamy się czasem, ale to przecież nie jest nic złego. Każdy ma prawo do własnego zdania i musimy to uszanować - podsumowuje szkoleniowiec.

- Może tak miało być, bo ta sytuacja dodała mi kopniaka do jeszcze cięższej pracy, chociaż ja nie opalałam się nad morzem czy w górach. Przez ostatnie dziesięć miesięcy ciężko trenowałam. Dziwię się, że rozpowszechniano wiadomość, jakoby byłam skłócona z trenerem. Nie odczuwałam czegoś takiego. Razem pracowaliśmy solidnie przez cały okres przygotowań. Rzeczywiście zgubiłam gdzieś technikę, ale rozmawialiśmy o tym. Nie byłam skłócona z trenerem - podkreśla młociarka.

Do startu w tej imprezie pozostało już niewiele czasu. W związku z tym Fiodorow z Cybulskim rozpoczęli pogoń za straconym czasem i formą.

- Pracujemy, wyłapujemy błędy i chcemy, aby ta technika na mistrzostwach była już bardzo dobra. Jeżeli będę dobrze rzucała technicznie, to wszystko jest możliwe - mówiła Fiodorow w Spale na tydzień przed wylotem do Zurychu.

Prawdziwy test dla 25-latki przyszedł już w eliminacjach. Fiodorow awansowała do finału już pierwszym rzutem na odległość 71 metrów i 33 centymetrów.

Zobacz:

- Jestem bardzo zadowolona, choć rzut nie był zupełnie dobry technicznie. Jestem przygotowana, żeby rzucać w granicach mojego rekordu życiowego, ale musi się wszystko zgrać. Celuję w pierwszą szóstkę - zapowiadała wtedy.

Zaufanie, jakim ją obdarzono, odwzajemniła świetnym występem w finałowym konkursie rzutu młotem. Anita Włodarczyk wywalczyła złoto, ona brąz. Znowu przezwyciężyła przeciwności.

- Jestem najszczęśliwszą kobietą na Ziemi, w całej galaktyce - krzyczała zaraz po tym, jak się okazało, że stanie na najniższym stopniu podium.

- Rok temu miałam ciężką kontuzję i powikłania, podniosłam się z kolan, pokazałam, że umiem rzucać. Byłam w czubie na listach europejskich, a teraz okazało się, że jestem trzecia - mówiła w poniedziałek w hali przylotów na poznańskiej Ławicy, gdzie witali ją najbliżsi oraz dziennikarze.

Fiodorow brązowy medal zapewniła sobie dopiero w ostatniej serii rzutów.

- Przed wejściem do koła postawiłam wszystko na jedną kartę. Jak widać, wyszło i mam brąz - opowiada 25-letnia młociarka. - Pokazałam, że do ostatniej kolejki potrafię walczyć. Wstałam z kolan, bo rok wcześniej miałam przecież kontuzję. Zakrzepica była moją zmorą przez cały sezon. Cały czas w okresie przygotowawczym miałam świadomość, że nie jestem chciana na tej imprezie - dodaje. Brązowy medal w Zurychu Joanna Fiodorow zdobyła na przekór działaczom Polskiego Związku Lekkiej Atletyki, którzy skreślili ją z kadry na dwa tygodnie przed mistrzostwami Europy. - Do tej pory nikt mnie za to nie przeprosił i myślę, że tego nie zrobi - powiedziała na antenie Eurosportu rozżalona młociarka.

Joanna cieszy się jednak medalem, jest z siebie dumna i chce nieco odpocząć. Ale sezon się jeszcze nie skończył.

- Zaraz po konkursie odbyła się konferencja prasowa. Potem było sporo rozmów z dziennikarzami. W hotelu czekało na mnie wiele osób, które złożyły mi gratulacje. Odebrałam mnóstwo telefonów. Noc była krótka i wielkiego świętowania tuż po sukcesie nie było. Mamy jeszcze kilka startów, więc czas na prawdziwą zabawę przyjdzie po sezonie - zapowiada Joanna Fiodorow, która swój medal dedykuje mamie. - To dla niej Walentyny Fiodorow, która siedzi teraz w Holandii, gdzie pracuje i na pewno cały czas trzymała za mnie kciuki - mówi młociarka.

- Joanna zdobyciem tego brązowego medalu uratowała honor poznańskiego młota. Liczyłem na złoto dla Pawła Fajdka, ale niestety nie udało się. Sukces Joanny cieszy mnie podwójnie - przyznaje zadowolony Cybulski.

Na co dzień Joanna jest bardzo pracowita i ambitna. W tym roku będzie bronić pracę magisterską na poznańskim AWF-ie. Jednak nie zamierza na tym poprzestać. Wybiera się na studia podyplomowe na poznański Uniwersytet Ekonomiczny. Ponadto niedawno zdała egzamin na trenera drugiej klasy. Prywatnie Joanna jest wesoła i pogodna, z każdym łatwo nawiązuje kontakt.

Na treningach nigdy nie odpuszcza. Czesław Cybulski potwierdza i dodaje:

- Tu nie ma zabawy. Nasze treningi są bardzo intensywne, na pograniczu ludzkich możliwości. Tylko w taki sposób jesteśmy w stanie dojść do wysokiego poziomu. Ale Joanna ma bardzo silny charakter. Czasem nawet za bardzo. Jak się na coś uprze, to trudno ją do czegoś przekonać. Na szczęście nie z takimi miałem już do czynienia i wiem, jak do niej trafić. Ma w sobie ogromny potencjał i jeżeli dalej będzie tak pracowita, to w przyszłości wróżę jej wielkie sukcesy. Musi jeszcze popracować trochę nad techniką - zauważa szkoleniowiec.

Joanna ma cel. Jest nim medal na mistrzostwach świata w Pekinie. To one mogą być przepustką do dobrego występu w następnych igrzyskach olimpijskich, które odbędą się w 2016 roku w Rio de Janeiro.
- Myślę, że wszystko, co złe, jest już za nią. W ostatnim czasie los ją ciężko doświadczył, jednak wydaje mi się, że to tylko zrobi z niej lepszą zawodniczkę - uważa Cybulski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski