Język i psychologia. Kocham cię, dlatego mogę powiedzieć „nie”

Katarzyna Kachel
Dr Małgorzata Majewska: Agresja, która jest pozorowaniem dowcipu, ironii, czegoś śmiesznego, jest najgorszą formą przemocy
Dr Małgorzata Majewska: Agresja, która jest pozorowaniem dowcipu, ironii, czegoś śmiesznego, jest najgorszą formą przemocy Michał Gąciarz
Jeśli się nas wrzuci w rywalizację, to się nas osłabia. Łatwiej wtedy kobietami rządzić i manipulować - mówi dr Małgorzata Majewska, językoznawczyni z Uniwersytetu Jagiellońskiego

Agresja ma płeć?

Paradoks polega na tym, że i tak, i nie. Nie, bo jest naturalną emocją, którą czujemy, kiedy ktoś przekracza nasze granice. Tak, bo kultura pozwala kobietom i mężczyznom na wyrażanie agresji na różne sposoby.

Kobietom pozwala na mniej?

Przez bardzo długi czas blokowano nam wyrażanie agresji; to mężczyźni szli na wojnę, mogli się bić i nikt nie bronił im przeklinać. W związku moich znajomych on konsekwentnie tępi wulgaryzmy u swojej partnerki, sam przeklinając jak szewc. Twierdzi, że używanie brzydkich słów jest niekobiece.

Próbuje ją ograniczyć?

Nie ograniczyć, po prostu w jego świecie nie ma zgody na takie zachowanie. Nie przyjmuje, że kobieta może wulgaryzmami manifestować agresję. To właśnie kultura dyktuje nam sposób, w jaki powinniśmy się złościć, tak by wspólnota nas nie wykluczyła. A przecież wg dr. Stephensa wulgaryzmy zmniejszają poziom odczuwanego bólu, zarówno psychicznego, jak i fizycznego, a więc mogą być bezpiecznym wentylem na naszą złość. Ludzie, którzy ich używają, mają mniejszy poziom napięcia psychologicznego.

Czyli mamy gorzej.

Nie ma gorzej czy lepiej, to byłaby już ocena. Powiedziałabym, że ta pozycja jest inna. Kultura wyprofilowała to, co w danym momencie wydawało się jej korzystne. I jeśli przez wiele lat kobieta była w strukturze społecznej tą, która zajmuje się ogniskiem domowym, trzeba było jej tę agresję jakoś przyhamować, bo przeklinająca, stosująca przemoc matka nie jest przecież dobra.

Natomiast facet, który miał za zadanie tego ogniska bronić, stać na straży bezpieczeństwa kraju, dostał przyzwolenie na zachowania przemocowe. To służyło wspólnocie. Człowiek ma dwie podstawowe powinności: przetrwać i rozmnażać się. Żeby przetrwać, trzeba się chronić, zabezpieczać granicę. I tu ta rola przypisana jest niemalże w całości mężczyznom. Inaczej przy rozmnażaniu, a więc tworzeniu bezpiecznego ogniska domowego. Bezpośrednio wyrażana agresja byłaby zagrażająca. Stąd też różnorakie strategie, by sobie z nią radzić.

Strategia czyli zgoda?

Czyli jak facet idzie na mecz, strategią jest głośne, nieraz agresywne kibicowanie. Na to się umawiamy, tak robimy, jest super. Nie wyobrażamy sobie natomiast, że siedzimy razem z gromadką małych dzieci i przeklinamy. Same źle byśmy się z tym czuły. Problem w tym, czy to, w jaki sposób nasze otoczenie pozwala nam realizować agresję, jest dla nas wystarczające i dobre? Czy brak akceptowalnej zgody na głośną manifestacje nie wywołuje biernej agresji? Nie wyzwala zaspokajania tej potrzeby poprzez wywoływanie agresji u innych?

Matka u córki?

Na przykład. To przeniesienie fantastycznie obrazują dwie bajki. Obie mówią o strategiach, w jaki sposób matka radzi sobie z dorastającą córką, z jej seksualnością. Pierwsza to Czerwony Kapturek, kiedy dziewczynka z dziecka staje się kobietą i zakłada symboliczny czerwony kapturek. Kto ją w ten etap wprowadza? Babcia i mama, kobiety, które już zrezygnowały z własnej seksualności, szyją go dziewczynce jeszcze niegotowej na spotkanie z wilkiem.

I druga opowieść o Królewnie Śnieżce, gdzie starsza królowa, czująca nadal władzę, jaką daje jej seksualność, nagle musi zmierzyć się z rywalką, czyli dorastającą pasierbicą. Odnaleźć się w relacji z młodą, atrakcyjną kobietą. I, jak wiemy, nie jest to dla niej proste.

Zaczyna z nią rywalizować.

Nie stać jej na to, by powiedzieć: Córko, dorastasz, jest mi z tym trudno, ale daję ci zielone światło, dogadajmy się. Rozumiem, jest to trudne, bo współczesny świat wyraźnie nam pokazuje, że to jest bardziej wartościowe, co młode, czyli to, co reprezentuje Śnieżka. Bajka więc mówi o tym, że starość i dojrzałość musi przegrać. I w naszej kulturze faktycznie ta dojrzała seksualność jest praktycznie niewidoczna. Brak zgody na własną seksualność skutkuje agresją w stosunku do młodszych, która przejawia się w postaci krytykowania, oceniania, piętnowania. „Ubierasz się, jakbyś się prosiła o gwałt” - rzadko to słyszymy?

„Gdybym tak się zachowywała przy swojej matce jak ty, już dawno dostałabym w twarz”. To już przemoc?

Przemoc werbalna to każda forma agresji, w której ja naruszam w jakiś sposób twoje prawo do godności, tożsamości i samostanowienie. Może wydarzać się wprost, kiedy ci powiem: Ty głupia krowo. Gorzej i trudniej, gdy dzieje się po cichu, pośrednio, z tak zwanego drugiego poziomu. Wtedy, kiedy z ciebie szydzę, zawstydzam cię, czy obrażam i umniejszam z poziomu żartu. Trudniej z nią walczyć. Bo kiedy ty zapytasz: Dlaczego śmiejesz się, że jestem gruba? Ja ci powiem: Kasia, no co ty, przecież ja tylko żartuję. I ta agresja, która jest pozorowaniem dowcipu, ironii, czegoś śmiesznego, jest najgorszą formą przemocy i najbardziej nas dotyka. Zwróć uwagę na sytuację, kiedy matka publicznie, podczas kolacji mówi do córki: Nie jedz tyle, bo będziesz miała brzuch do kolan. To komunikat, który oznacza: jeśli teraz zjesz, będziesz gruba, przestaniesz istnieć jako kobieta, i wtedy my cię wykluczymy. Takie wykluczenie ze wspólnoty kilkadziesiąt tysięcy lat temu dla tej dziewczyny wiązałoby się z biologiczną śmiercią. Dzisiaj, pomimo rozwiniętej cywilizacji, lęk, jaki budzi się w naszym umyśle, jest tak samo silny.

Możesz się przecież zbuntować?

Pewnie, że tak, ale dziecku bardzo trudno się w takiej sytuacji bronić, stanąć przeciw matce. Kiedy w rodzinie na świat przychodzi dziecko, wstępuje ono do wspólnoty. Bez niej nie przetrwa. W tej wspólnocie powinno oczywiście usłyszeć: chcemy cię takim, jakie jesteś, czyli przeżyjesz niezależnie od tego, jaki będziesz, co będziesz lubił, jakie podejmiesz wybory. W praktyce słyszy: jak ty się zachowujesz, jedz normalnie, nie sepleń, wstydziłbyś się. Czyli komunikat jest jasny: nie możesz tak robić, nie akceptujemy tego, jeśli nadal tak będziesz postępował, to cię wykluczymy.

Brzmi pierwotnie.

Bo to jest mechanizm pierwotny, ale nadal świetnie funkcjonuje. Dla mnie takim elementem przemocy, cały czas stosowanym, jest zmuszanie dziecka do całowania niemal obcej cioci. Ciotki, której nie zna, na widok której płacze, szuka schronienia u matki. I co wtedy słyszy?: Przytul ciocię Krysię, bo będzie jej przykro. Jaki to jest komunikat dla tego małego człowieka? Taki, że jego ciało nie należy do niego. Każde naruszanie granic, z którym ty źle się czujesz, jest przemocą. Kiedy ktoś śmieje się z ciebie, a ty mówisz: przestań, to dla mnie przykre, często słyszysz: wyluzuj, przecież to żart, nie masz dystansu do siebie? To wyklucza cię podwójnie.

I zaczynasz udawać?

Na początku przed innymi, a kiedy nie dostajesz jasnego sygnału, że można inaczej, że masz prawo powiedzieć „dość” przed samą sobą. Tak, by nie wypaść ze wspólnoty. W ten sposób rodzi się mechanizm wyparcia. Wypieram to, co czuję, bo to jest ewolucyjnie bezpieczne, gwarantuje mi przetrwanie. I w takim stanie mogę trwać całe życie.

Między matkami a córkami napięcia są silniejsze?

Zobaczmy, co o tym mówi Deborah Tannen, psycholingwistka. Pokazując kulturowość w oparciu o płeć, zauważa, że wartość mężczyzn definiowana jest poprzez wymierne wytyczne: wydolność finansową, fizyczną i seksualną. Tak więc jeśli dużo zarabia, jest wysportowany, a do tego to świetny kochanek, bardzo trudno go unicestwić. Definicja kobiecości w społeczeństwie jest zaś kompletnie niewymierna, bo wyznaczona przez rolę matki, żony i kochanki, w których to zwykle nie jesteśmy wystarczająco dobre. Zobacz, w jaki sposób atakuje się teraz choćby posłankę Pawłowicz. Mówią: co to za kobieta?! Nieurodziwa, bez rodziny, głupia, uważając, że to wystarczy zamiast merytorycznej dyskusji. To prosty mechanizm przejęcia nad tobą władzy, bo wystarczy, że przyjdziesz do mnie do domu i powiesz: prawdziwej kobiety tu nie widać, bo... coś tam.

Myślisz, że to chodzi o przejęcie władzy?

Na pewno o osłabienie pozycji drugiego względem mojej. Prosty mechanizm, bo jeśli powiem: jesteś wspaniała, kobieca, radzisz sobie doskonale ze wszystkim, muszę się z tobą, tą idealną, zmierzyć. A w świecie, w którym wartościuje się poprzez porównanie, ja przy tobie od razu gorzej wypadam.

Nie możemy się wartościować bez porównywania?

Możemy, ale zobacz, jak nam to utrudniają. Szampon do włosów reklamuje piękna młoda kobieta ze zdrowymi gęstymi włosami, choć jest to produkt na te szare i zniszczone. Co byś pod tym prysznicem robiła i tak przegrywasz. Jeśli się nas wrzuci w rywalizację, to się nas osłabia. Łatwiej wtedy nami rządzić i manipulować. Silna i świadoma kobieta to ta, która nie da się w to wkręcić, która w tym, że jej koleżanka jest mocna, nie zobaczy tego, że ona jest słaba.

Mamy walczyć z przypisanymi rolami?

Mamy mieć ich świadomość. Tak, by nie przenosić swych frustracji i agresji na koleżanki, na córki, by nie wpychać ich w role, w których same nie czułyśmy się komfortowo, by nie kierować na nie całego światła reflektora. W związku z tym, że kultura formatuje nas, kobiety, w sposób mniej wymierny, stwarza nam większy obszar do przemocy. Wystarczy, że ktoś ci powie: ty, stara, dlaczego się tak fatalnie ubrałaś, by cię rozłożyć na łopatki. O ile oczywiście nie należysz do tej niewielkiej grupy pań, które są ze sobą samą spójne i tej spójności bardzo świadome.

Jak przerwać taką destrukcję?

Przytoczę historię córki znajomej, która spadła z konia i trafiła do szpitala ze wstrząsem mózgu. To był straszny wypadek, który nakładał się na trudną rodzinną sytuację. W szpitalu odebrała SMS od babci: Muszę cię srogo skarcić, obiecaj mi, że nigdy więcej nie wsiądziesz na konia. I co zrobiła mądra matka? To była krótka piłka - dziecko usłyszało: Nikt, ani kochająca babcia, ani rodzice nie mogą cię zmusić do rezygnacji z marzeń. Ten SMS był przemocą, bo ktoś oczekiwał od dziecka czegoś, co było wbrew jego woli i chęci i to w imię miłości. Dzięki matce dostała komunikat: masz prawo kochać babcię i równocześnie masz prawo jej odmówić. I to jest okej.

Częściej dostaje się komunikat: „kocham to nie odmawiam”.

Trzeba o tym rozmawiać, rozgryzać te mechanizmy i nie godzić się na nie. Często, podczas rozmów z dziećmi próbujemy je zawstydzać: Taki duży, a nosi smoczek, wstydziłbyś się, że jeszcze sikasz w majtki, itp. Nie wynika to ze złej woli rodziców, ale z tego, że oni byli wychowywani tak samo. To powtarzalne scenariusze. Dlatego potrzebujemy o tym mówić, nazywać, nadawać ramy językowe, a przez to oswajać i eliminować. Jeśli czujemy sprzeciw, powiedzmy to, zaprotestujmy, nie gódźmy się na coś, co jest wbrew nam samym.

Nawet dla świętego spokoju?

To jest święty spokój z odroczonym terminem księgowości. Bo nawet jeśli ubiorę się tak, jak chciała mama czy babcia, to cały czas czuję dyskomfort i złość na siebie. I tu pojawia się kluczowe pytanie o tożsamość, o to, co mnie dookreśla. Bo jeśli w danym momencie mojego życia wyrażają mnie akurat różowe włosy i tatuaże, to dlaczego mam robić sobie krzywdę, zaprzeczać sobie, kryjąc je pod czapką i długim rękawem. Jeśli strój nie stanowi o mojej tożsamości i te długie rękawy nie robią mi nic złego, to w porządku. Sporo przeklinam, ale jeśli mnie ktoś poprosi, bym przestała, nie mam z tym problemu.

Dr Małgorzata Majewska: Agresja, która jest pozorowaniem dowcipu, ironii, czegoś śmiesznego, jest najgorszą formą przemocy
Dr Małgorzata Majewska: Agresja, która jest pozorowaniem dowcipu, ironii, czegoś śmiesznego, jest najgorszą formą przemocy Michał Gąciarz

Bo to przeklinanie nie jest częścią, która stanowi o mojej tożsamości. Ale kiedy w tamtym roku robiłam wywiad z Andrzejem Sewerynem i założyłam do eleganckiej sukienki i szpilek, sportowy zegarek nie zgodziłam się, gdy poproszono bym go zdjęła. Bo wtedy ten duży zegarek był bardzo ważną częścią mnie. Dziś postąpiłabym inaczej, ale wówczas czułabym się tym ustępstwem przegrana. Zatroszczyłam się o siebie, bo wiem, że w relacji z drugim muszę czuć się ważna. I im jestem bliżej siebie, tym mniej potrzebuję mieć zewnętrznych wskaźników swojej ważności. Dlatego dziś, gdybym szła do babci, mogłabym ukryć coś, co zrobiłoby jej przykrość, bez szkody dla samej siebie. Dziś też już widzę, że im bardziej ktoś coś manifestuje na zewnątrz, tym bardziej jest w sobie niepoukładany.

Kobietom trudniej być poukładaną, bo ocenia się je przez pryzmat wyglądu.

Dorota Masłowska powiedziała kiedyś w wywiadzie, że możesz mieć Nobla, doktoraty, wszystko, ale wystarczy zdanie „Ale jesteś brzydka”, by cię unieważnić. Świat wmawia nam, że możemy robić wszystko, co chcemy, ale musimy spełniać wymogi co do swojej atrakcyjności. Ten terror jest tak duży, że w pewnym momencie łatwiej jest się do tego dostosować i mieć względny spokój, niż powiedzieć: ej, to mnie nie wyraża. Kapitalnie to widać na przykładzie mojej koleżanki, która jest lesbijką i kobietą trochę przy kości. W środowisku homofobicznym, gdy kiedyś komentowano jej osobę, usłyszałam: gdyby ona schudła, toby sobie normalnego chłopa znalazła.

To głupie i prymitywne, ale pokazuje schemat myślenia. Jeśli Ania Lewandowska po porodzie schudła, to inne kobiety, które właśnie urodziły, myślą sobie, że to z nimi jest coś nie tak. Nie zdziwiłabym się, że w niejednym domu padło: Lewandowska mogła, dlaczego nie ty? I o ile informacja: Anna Lewandowska po porodzie jest szczupła, jest neutralna, to mogę ją wziąć i zastosować w formie przemocy do mojej koleżanki, która ciągle nosi ubrania o rozmiar większe. Powiedzieć jej np.: Słuchaj, ona mogła schudnąć, brzuch ma płaski, to dlaczego nie ty?

Rywalizacja zamiast wsparcia?

Dlatego tak bardzo podkreślam wagę kobiecej energii i wartość wspólnot matriarchalnych, w których dostawałyśmy wsparcie. Bo kiedy je będziemy miały, wtedy o wiele łatwiej przyjdzie nam zachować swoją tożsamość. Także w związkach. Bo kiedy partner poważnie naruszy nasz kontrakt, jakieś jego zasady, monogamii, uczciwości czy jeszcze inne, będziemy potrafiły powiedzieć: Cześć, twoja strata chłopie, ja idę dalej. Przy wsparciu innych kobiet może to okazać się łatwiejsze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Język i psychologia. Kocham cię, dlatego mogę powiedzieć „nie” - Plus Dziennik Polski

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl