Jest nas na Legii coraz mniej

Paweł Zarzeczny
Znam się na matmie dobrze. Wiem, że dwa plus dwa razy dwa to nie jest osiem, tylko sześć. Wiem, że gazeta złożona 50 razy nie ma grubości jednego metra, tylko jest to więcej niż dzieli nas od Księżyca, miliony kilometrów (policzcie sobie kiedyś, niedowiarki).

No więc z tej znajomości matmy mam problem. Oto po ostatnim meczu Legii z Lechem podano, że nowy obiekt zaszczyciło 22 tys. widzów. A teraz, po Lechii (czyli teoretycznie po ograniu mistrza Polski, a z rywalem słabszym, łatwiejszym do nastrzelania brameczek) czytam raport: było nas 17 tys. Czyli jak znam matmę (a znam biegle) - w ciągu tygodnia ubyło nas 5 tys.! Czyli - trzymając się reguł matmy - stadion Legii będzie stał pusty jakoś tak przed 1 grudnia.

Zauważcie, ludzie nie chodzą, chociaż poprzedni mecz był wygrany. Nie chodzą, chociaż pijacy odsunięci. Nie chodzą - bo nie! Czemu? Ano dochodzę do wniosku, że szwankuje organizacja. Nie chcą nas!
W piątek dzwoni kolega z Gdańska. Sponsor Lechii. Żeby załatwić mu dobry bilet. Skromny facet, utrzymuje w firmie dwóch gości z pierwszego składu na etatach, w tym tego najlepszego, ale chciałby zobaczyć ich w akcji w Warszawie. Prosi o drobną pomoc. Ja, oczywiście, ślę mejla do Legii, z istotnym dopiskiem - zapłacę! Jakoś tak wkalkulowałem stówkę w ten interes. No i dostaję odpowiedź (jak Boga kocham, do wglądu), że… kibic Lechii nie może siedzieć na trybunach Legii czy coś takiego… I żebym spadał na drzewo…

No więc tak. Legia straciła w tydzień 5 tys. kibiców (znów popisywać się zacznę znajomością matematyki), a ode mnie nie chciała stówy. Kolega z Gdańska, nie mając szansy obejrzenia meczu, zrezygnował z podróży samolotem - linie lotnicze straciły ze trzy stówki, a dwie knajpy w Warszawie drugie tyle. To już 700. Pewnie kupiłby coś w klubowym sklepie, no i dwa razy przejechał się taksówką - to już tysiąc.

Otóż ja mam generalnie w nosie, które miejsce zajmie Legia, nie jestem statystykiem. Ale drażni mnie, jak podchodzi do swoich sponsorów, czyli kibiców. Daje marny futbolowo produkt (nie mieć sytuacji, strzału, dryblingu przez 90 minut - to faktycznie lepsze są "Szpilki na Giewoncie", tam chociaż jest nadzieja na gole!), odpycha potencjalnych widzów, pomijając brak parkingów, taksówek, wszystkiego. Ja czasu nie straciłem, w pubie spotkałem kucharza Sowę, który zdradził mi sekret robienia zasmażki (najpierw bułkę tartą na suchą patelnię rzucić, sprawdzę), pogadałem z kibicami, ale myślicie, że kiedyś wrócę?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl