Jerzy Owsiak opowiada nam, jak to się zaczęło. Pieniądze zbierali do worków na śmieci

Kinga Czernichowska
Kiedy Orkiestra zagrała po raz pierwszy, nikt nie spodziewał się, że po kilku latach pierwsza niedziela stycznia stanie się narodowym świętem pomagania. - Chcieliśmy tylko głośno grać i pomagać - mówi o początkach Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy Jurek Owsiak. I dodaje: - Nie przejmujemy się fochem osób, które nie lubią Orkiestry. Gramy dla ludzi i ludzie grają z nami.

Historię Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy trudno opisać w jednym tekście. Trudno było ją nawet zmieścić na kartach książki "Róbta, co chceta, czyli z sercem jak na dłoni. Historia WOŚP", liczącej ponad 300 stron. Trwa właśnie 28. Finał Wielkiej Orkiestry.

- Wszystko zaczęło się zupełnie przypadkiem. Chodziło o zakup sprzętu dla Warszawskiego Centrum Zdrowia Dziecka. W szpitalu zepsuło się jedno z urządzeń. W telewizji o całej sprawie mówili Bohdan Maruszewski i Piotr Burczyński. Prowadziłem wtedy audycję w radiowej Trójce, na antenie rzuciłem hasło, że dobrze byłoby, gdyby udało się pomóc - opowiada o początkach akcji Jerzy Owsiak. - Nikt nie przypuszczał, że ludzie zaczną wysyłać do radia pieniądze w kopertach. Tak ruszyła lawina ofiarności. Potem zaprosiliśmy do radia lekarzy. W sumie udało się wtedy zebrać, w przeliczeniu na pieniądze przed denominacją, kilkadziesiąt milionów złotych.

Nieżyjący już dziś Yach Paszkiewicz, autor projektu graficznego liter na słynnym WOŚP-owym serduszku i twórca teledysku do hymnu Orkiestry w wykonaniu Voo Voo, zdradził nam przed laty, że wcześniej w warszawskim Centrum Zdrowia Dziecka leczyła się córka Owsiaka, która miała problemy ze wzrokiem. To właśnie wtedy Jerzy miał po raz pierwszy spotkać lekarzy, którzy skarżyli się na ograniczone możliwości polskiej służby zdrowia. Paszkiewicz poznał Owsiaka przy okazji pracy nad programem festiwalu w Jarocinie.

- Pamiętam, że z Jurkiem i Walterem Chełstowskim spotykaliśmy się wtedy w takiej klitce, a Owsiak miał tam całą ścianę z kasetami zespołów, które zgłosiły się na festiwal w Jarocinie - opowiadał Yach Paszkiewicz. - Jerzy już wtedy miał w sercu rock'n'rolla, ale chyba nie spodziewał się, że Orkiestra zmieni całe jego życie. On był przecież kiedyś artystą, który chciał się dostać na ASP i robić witraże - dodawał.

Pieniądze zbierali do worków na śmieci

Pierwsza oficjalna zbiórka, nazywana przez niektórych półfinałem Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, została zorganizowana właśnie podczas wspomnianego festiwalu w Jarocinie w 1992 roku.

- Pieniądze zbieraliśmy do czarnych worków na śmieci. Banknoty trzeba było potem prostować, a nawet prasować. To było nie lada wyzwanie przekonać ludzi do udziału w takiej zbiórce, ale się udało - wspomina Jacek Wroński, dziennikarz, który "gra" z Wielką Orkiestrą Świątecznej Pomocy od samego początku. - Pierwsze spotkanie z Jurkiem? Wydawał mi się nieco ekscentrycznym gościem z duszą rock'n'rollowca, który wygłaszał hasła typu "Uwolnić słonia". Dzisiaj, kiedy patrzę na to wszystko z perspektywy czasu, mogę stwierdzić, że to prawdziwy wizjoner.

Sam Owsiak broni się przed takimi stwierdzeniami.

- Uwierzcie mi, pomysł na orkiestrowe granie powstał spontanicznie, nie potrzeba było impulsu, nie było żadnej prywaty. Gdzieś w głębi serca siedzi we mnie rock'n'roll. Chcieliśmy głośno grać i pomagać - przekonuje Jerzy.

Podczas półfinału w Jarocinie udało się zebrać 40 tys. złotych (w przeliczeniu na dzisiejsze pieniądze). Tamten pamiętny festiwal był symbolicznym początkiem orkiestrowego grania.

- Jarocin dał nam impuls do tego, by zrobić coś na większą skalę w lecie 1993 roku. To miała być jednorazowa akcja, zorganizowana przy współpracy z telewizją - opowiada Jerzy Owsiak. - W telewizji powiedziano nam, że lato nie wchodzi w grę, wszystkie wozy transmisyjne są zajęte, ale zimą będą wolne. To był czysty przypadek, ale los nad nami czuwał, bo okazało się, że zorganizowanie akcji pomagania w zimie było strzałem w dziesiątkę. Rozgrzaliśmy ludzkie serca.

Tamtą zimę dobrze pamięta dziennikarz Jacek Wroński. - Łączyliśmy się z placu Defilad w Warszawie. Tam było wtedy wesołe miasteczko. Jerzy śmiał się potem, że musiałem chyba przymarznąć do karuzeli, bo było kilkanaście stopni na minusie - wspomina. - Polacy pokazali swoją ofiarność. Pamiętam, że podeszła do mnie pewna starsza kobieta z niepełnosprawnym dzieckiem i przekazała na rzecz Orkiestry złoty pierścionek. Naprawdę miałem łzy w oczach.

Tak wzruszające momenty zapadły w pamięć również Yachowi Paszkiewiczowi. - Ludzie przynosili pamiątki rodzinne, czasami złotą biżuterię, z której potem powstawały pierwsze złote serduszka - opowiadał za życia Paszkiewicz. - Jakaś pani podarowała np. na rzecz Orkiestry obrączki po zmarłym mężu. To było niesamowite.

Fundacja WOŚP powstała po pierwszym finale, 3 stycznia 1993 roku, ale przez pierwsze trzy lata działała spontanicznie.

- Nie wiedzieliśmy, że taką działalność trzeba gdzieś zarejestrować, że trzeba coś z tym zrobić. Dopiero kiedy jesienią 1997 r. przyszli do nas przedstawiciele Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, dowiedzieliśmy się, że musimy to u nich zgłosić, bo wszystko podlegało przepisom z lat 30. Ale nawet wtedy mogliśmy liczyć na ogromne wsparcie urzędników - podkreśla Owsiak. - To byli mili ludzie, którzy po prostu wykonywali swoje obowiązki. Mówili: "chcemy, żebyście grali dalej, ale trzeba to sformalizować". Uczyliśmy się na własnych błędach. Nigdy wcześniej w Polsce nie było przecież żadnego wolontariatu, działającego na taką skalę. Byliśmy pierwsi - dodaje.

Już pierwsze finały Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy wygenerowały tradycję, która trwa do dziś. Czerwone spodnie, żółta koszula i czerwone okulary Jurka Owsiaka to prawie jak mundurek jednej niedzieli w roku.Na zdjęciu jeden z pierwszych finałów WOŚP. Jurek Owsiak i Agata Młynarska w czasie prowadzenia telewizyjnej relacji na żywo.

WOŚP kiedyś i dziś. Zdjęcia z finałów WOŚP pokazują jak zmie...

Dla Orkiestry rzucił pracę w korpo

Z roku na rok przybywało nie tylko darczyńców, ale coraz więcej młodych osób zgłaszało się do WOŚP. W 1995 roku swoją przygodę z Orkiestrą rozpoczął Krzysztof Dobies, obecnie rzecznik prasowy Orkiestry. - Do fundacji trafiłem trochę przez przypadek. Swoją przygodę z WOŚP zaczynałem w liceum, jako wolontariusz - opowiada. - To był trzeci Finał WOŚP, 1995 rok. Pamiętam nawet, że pierwszą skarbonkę zrobiłem sobie z pudełka po butach. To były czasy, kiedy nie mieliśmy jeszcze jednakowych skarbonek. Wprowadzono je dopiero w 1999 r. A dzisiaj? Wiele się zmieniło. Dziś WOŚP można już wesprzeć nawet zbliżeniowo, kartą płatniczą. W całej Polsce w terminale wyposażonych zostanie 300 wolontariuszy. Kto wie, może za parę lat pojawią się skarbonki z wbudowanym czytnikiem kart - dodaje.

Krzysztof Dobies w wieku 17 lat był szefem sztabu WOŚP w Ostródzie. W 1999 roku przeprowadził się do Warszawy. Przyjechał tu "za pracą", ale dość szybko, bo już w 2001 roku, pracę w korporacji zamienił na Fundację WOŚP.

- Dzisiaj łączę pracę z pasją - mówi. - Robię na co dzień to, co najbardziej lubię. W fundacji szczególnie ujął mnie rock'n'rollowy klimat. Wcześniej tak przyjazną atmosferę dało się odczuć w Pokojowym Patrolu, w którym działałem od 1997 roku. Dzięki temu poznałem moją obecną żonę - dodaje. - Pokojowy Patrol to niezwykłe środowisko, w którym bardzo ważny jest duch zespołowy. W Patrolu było nas 200, a potrafiliśmy szybko i sprawnie się zorganizować. I ten duch zespołowy jest równie ważny podczas pracy w fundacji.

Jerzy Owsiak powtarza nam, że zespół jest najwyższą wartością, bardzo często zresztą używa słowa "my". Łączą nas przyjacielskie relacje, często spędzamy razem czas. Jesteśmy jak rodzina.
Jacek Wroński podkreśla, że Jerzy Owsiak jest po prostu impulsywnym optymistą. Te dwie cechy to mieszanka wybuchowa, ale możliwe, że właśnie dzięki temu Orkiestra gra dalej, a Jerzy Owsiak, mimo pojawiających się raz po raz głosów krytyki, wciąż robi swoje.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Jerzy Owsiak opowiada nam, jak to się zaczęło. Pieniądze zbierali do worków na śmieci - Gazeta Wrocławska

Wróć na i.pl Portal i.pl