Jedyny polski wywiad z Adolfem Hitlerem. Dziennikarski sukces?

Witold Głowacki
Kazimierz Smogorzewski
Kazimierz Smogorzewski isppan.waw.pl
Hitler udzielił łącznie tylko 23 wywiadów prasie zagranicznej. Kazimierz Smogorzewski był jedynym Polakiem, który miał wątpliwą przyjemność opublikowania rozmowy z Führerem.

Udało się nam przeprowadzić we właściwym czasie jedną z najbardziej ważkich poprawek historycznych. Skorygowaliśmy mianowicie błędną opinię, jakoby między obu narodami stale i na zawsze istniał stan wrogi, jako pewien rodzaj dziedziczności. Sądzę, że jest wprost przeciwnie: mimo wszelkich trudności istniejących pomiędzy obu narodami są one w interesie utrzymania kultury europejskiej zobowiązane do szerszej współpracy. Ustrój narodowo-socjalistyczny w Niemczech nie zaniecha niczego, co może się przyczynić do rozwoju tej współpracy, do przemienienia jej w trwałą przyjaźń - takie słowa Adolfa Hitlera o Polsce i Niemczech znalazły się w jego jedynym wywiadzie dla polskiej prasy. Rozmowa ukazała się na czołówce "Gazety Polskiej" 26 stycznia 1935 r. Nie była dziennikarskim sukcesem, lecz rozczarowaniem. Za jej publikacją stali politycy - i polscy, i niemieccy - a Hitler całkowicie zlekceważył jakiekolwiek reguły dotyczące autoryzacji.

Wywiad przeprowadził, a może raczej był pod nim podpisany, Kazimierz Smogorzewski, berliński korespondent "Gazety Polskiej", z okazji pierwszej rocznicy podpisania paktu o niestosowaniu przemocy między Polską a Niemcami. Od samego początku było to przedsięwzięcie o charakterze tyleż dziennikarskim, ileż propagandowym - zarówno ze strony III Rzeszy, jak i II Rzeczypospolitej.

Oba kraje miały wtedy - o czym dziś rzadko pamiętamy - dobre stosunki. Choć po dojściu Hitlera do władzy dwa lata wcześniej marszałek Piłsudski zarządził przygotowywanie planu prewencyjnego uderzenia na Niemcy, a przez pierwsze kilka miesięcy urzędowania w fotelu kanclerza Führer codziennie drżał na myśl, że takie uderzenie może rzeczywiście nastąpić i zmieść nazistowskie porządki, na początku 1935 r. po tej atmosferze nie było już ani śladu. Już pod koniec 1933 r. dyplomacja obu stron intensywnie pracowała nad odprężeniem - jego początkiem było podpisanie w styczniu 1934 r. deklaracji o nieagresji. Rok później, gdy Smogorzewski szykował się do swego wywiadu, odwilż była już faktem, a relacje między Polską a hitlerowskimi Niemcami - wręcz przyjazne. Nazistowska prasa nie szczędziła komplementów Piłsudskiemu, z kolei w polskich gazetach można było niemal codziennie dostrzec treści zdradzające fascynację nowym niemieckim ustrojem.

Pomysł wywiadu z Hitlerem wyszedł prawdopodobnie z polskiego MSZ. Z kolei w Berlinie pośredniczył między polskim dziennikarzem a Kancelarią Rzeszy sam Joachim von Ribbentrop - wówczas jeszcze nie minister, lecz doradca Hitlera ds. polityki zagranicznej. - Ten plan powstał w Warszawie, na Wierzbowej, każde pytanie miałem uzgodnić z polską ambasadą w Berlinie. W MSZ wiedziano, że jestem jedynym polskim dziennikarzem, któremu Hitler może nie odmówić tej rozmowy - tak wspominał te okoliczności sam Smogorzewski. Na wywiadzie zależało samemu ministrowi - Józef Beck chciał widocznego potwierdzenia odwilży na linii Polska - Niemcy.

Wszystkie te zakulisowe zabiegi odniosły skutek. Hitler zgodził się na wywiad pod jednym warunkiem - że najpierw szef biura prasowego NSDAP Otton Dietrich dostanie pytania. Choć dziś taką praktykę niektórzy polscy politycy stosują stosunkowo często, w latach 30. takie żądanie nie było normą. Niemniej Smogorzewski je przyjął. Dopiero pod koniec rozmowy dowiedział się, że Hitlerowi nie chodziło bynajmniej o samo przygotowanie się do rozmowy. Przez kilka dni biuro prasowe NSDAP pracowało nad czym innym - nad gotowcem.

Smogorzewski rzeczywiście rozmawiał w cztery oczy z Hitlerem. Ale nie był to bynajmniej wywiad, raczej stosunkowo luźna rozmowa z kanclerzem. Hitler częstował dziennikarza szampanem, był szarmancki i uroczy, unikał natomiast wchodzenia w jakiekolwiek wątki dotyczące relacji polsko--niemieckich i generalnie polityki. Smogorzewski cały czas łudził się, że to rodzaj przydługiego wstępu do realnej rozmowy. Rzeczywistość była jednak jeszcze bardziej brutalna. Smogorzewski dostał od Hitlera w trakcie rozmowy plik kartek z odpowiedziami przygotowanymi przez ludzi Goebbelsa na przesłane im przez samego Smogorzewskiego pytania. Usłyszał, że nie wolno mu opublikować niczego więcej - ani jednego słowa wypowiedzianego podczas spotkania przez Hitlera.
Dziennikarz przeczytał "swój" "wywiad" dopiero po wyjściu od Hitlera. Składał się z samych dość oględnych formuł - jak te przytoczone przez nas na początku. Oraz z wywodów tego rodzaju: "Zasada wodzostwa jest już dzisiaj niemal całkowicie wprowadzona do konstytucji Rzeszy. »Zakon« już istnieje; jest nim przed 16 laty utworzona i w ciągu 16-letniej pracy wzrosła partia narodowosocjalistyczna. Ona zajęła miejsce uprzedniego partyjnego rozbicia, ona jest dziś przedstawicielem niemieckiej woli narodowej, przedstawicielką woli życia narodu niemieckiego, przedstawicielką całej Rzeszy Niemieckiej".

Smogorzewski zdecydowanie bez entuzjazmu i nie kryjąc, co się stało, przedyktował treść "rozmowy" do redakcji. Tam też nikt nie wpadł w szczególny zachwyt. "Gazeta Polska" była właściwie dziennikiem rządowym, wywiad został więc wydrukowany w uzgodnionym terminie. Opatrzono go jednak takim to dopiskiem pochodzącym od Smogorzewskiego:
"W obawie, abym czegoś nie zapomniał, uważnie słuchałem odpowiedzi kanclerza na moje pytania. Z doświadczenia wiem, że pamięć wierniejsza jest w takich wypadkach niż pośpiesznie robione, a potem z trudem dające się odczytać notatki. Słuchając, obserwowałem przez cały czas mego wybitnego rozmówcę. Z niezwykłą uprzejmością i całkiem swobodnie odpowiadał na wszystkie moje pytania.

Powiem nawet, że gdybym mógł ogłosić stenogram mojej z Kanclerzem Rzeszy rozmowy - czytelnicy »Gazety Polskiej« mieliby przed oczami dokument o wiele bardziej żywy, miejscami dla Polaka bardziej wymowny niż tekst, który oddaję poniżej. Ale każdy dialog jest własnością obu rozmawiających, a jeśli ma się zaszczyt rozmawiać z odpowiedzialnym mężem stanu - rozumie się samo przez się, że można podać do wiadomości publicznej tylko to, co on sam aprobuje". Smogorzewski elegancko, ale dość jednoznacznie zaznaczył, że czytelnik ma do czynienia z czymś innym niż zapis rozmowy - tym samym zaś pokazał, że dobry dziennikarz znajdzie sposób nawet na Hitlera.

***

Zajrzyj do nowej NASZEJ HISTORII. Miesięcznik znajdą Państwo w kioskach i salonikach prasowych.

Nowa NASZA HISTORIA na GRUDZIEŃ

TUTAJ - w serwisie prasa24.pl mogą Państwo już teraz, nie ruszając się z domu, kupić e-wydanie Naszej Historii lub zamówić prenumeratę: PRASA24.PL

Zapraszamy także na profil Naszej Historii na FACEBOOKU i do obserwowania naszego konta na TWITTERZE.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na i.pl Portal i.pl