Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jedna brygada to gest polityczny, bez znaczenia dla obronności Polski [ROZMOWA]

Tomasz Modzelewski
Tomasz Modzelewski
Piotr Makarewicz z rezerwą podchodzi także do zorganizowanych niedawno w Polsce ćwiczeń wojskowych Anakonda-16, które miały pokazać zgranie się dowództw oraz pododdziałów
Piotr Makarewicz z rezerwą podchodzi także do zorganizowanych niedawno w Polsce ćwiczeń wojskowych Anakonda-16, które miały pokazać zgranie się dowództw oraz pododdziałów Jacek Smarz
Z generałem dywizji w stanie spoczynku Piotrem Makarewiczem o zorganizowanym w Warszawie szczycie Paktu Północnoatlantyckiego oraz Rosji rozmawia Tomasz Modzelewski.

Jakie są zdolności bojowe czterech batalionów? Pytanie wynika oczywiście stąd, że właśnie tyle wojsk paktu, według ustaleń z piątkowo-sobotniego szczytu NATO w Warszawie, ma być rozmieszczone w Polsce i krajach bałtyckich.
Nie podzielam ogólnego zachwytu nad wynikami spotkania, które odbyło się w Warszawie, a szczególnie zachwytu nad ustaleniami dotyczącymi Polski, w tym i tych czterech grup batalionowych. W sumie jest to łącznie jedna brygada, a więc około 4 tysięcy ludzi. Jeśli chodzi konkretnie o bezpieczeństwo Polski, to ta jedna batalionowa grupa nie ma z punktu widzenia militarnego żadnego znaczenia dla obronności naszego kraju.

A jakieś inne ma?

Traktuję to głównie jako gest polityczny, który, tak w zasadzie, uspokaja tylko polityków podsycających rosyjskie zagrożenie. Mam swoje zdanie na ten temat.

Jakie?

Nie widzę w tej chwili żadnych konkretnych wrogich kroków Rosji wobec Polski, które usprawiedliwiałyby tak wielką kampanię, jaka się u nas rozwinęła i jest aktualnie prowadzona. Nawet w czasie szczytu zauważyłem moment, gdy telewizja TVN najpierw transmituje konferencję prasową sekretarza generalnego NATO, deklarującego, że szczyt nie przekreśla szans na dialog z Rosją, który NATO chce kontynuować, a za chwilę ta sama stacja dokonuje obliczenia stosunku sił, jakby planowano operację wojenną. To zupełnie niepotrzebne. Zastanówmy się nad tym spokojnie. Rosja nie miała wobec Polski pretensji terytorialnych, na terenie Polski nie ma rosyjskiej mniejszości narodowej, która mogłaby być bazą dla „zielonych ludzików” czy wojny hybrydowej, a dalej - Polska nie dysponuje żadnym bogactwem naturalnym, które byłoby łakomym kąskiem dla potencjalnego agresora. Dla Rosji Polska nie ma więc znaczenia. Jak jeszcze spojrzeć na mapę, to aż dziw bierze, że chciałaby atakować akurat Polskę, ryzykując wojnę z NATO; światową, termonuklearną wojnę. Uważam więc, że są to przesadzone i niesłużące Polsce kroki propagandowe, które do niczego dobrego nie prowadzą. A grupę batalionową traktuję bardziej jako chwyt polityczny niż jako realne wzmocnienie potencjału obronnego naszego kraju.

NATO jest też sojuszem politycznym, a nie tylko wojskowym, więc takie posunięcia mają znaczenie.
Być może, ale ja nie jestem politykiem, tylko żołnierzem, i oceniam to z punktu widzenia możliwości wojskowych. Militarnie Polska niewiele zyskała w wyniku tego szczytu.

To porównanie sił NATO oraz Rosji, na które zwrócił Pan uwagę, wypada na korzyść Sojuszu Północnoatlantyckiego. Ale jeśli kiedyś doszłoby do konfrontacji, czy nie jest nakręcaniem spirali strachu opierającym się na tym, co oczywiste? Chodzi mi o podnoszenie argumentu, że Rosja, zanim globalnie przegra, początkowo zwycięży w krajach bałtyckich w takim starciu.
Oczywiście. To, że państwa nadbałtyckie funkcjonują, nie mając praktycznie sił zbrojnych, a mając takiego silnego sąsiada, też świadczy o innych zamiarach Rosji niż te, które się obecnie przewiduje. Tego typu wróżenie i mówienie o tym, że się nie zdąży udzielić pomocy, to podkręcanie atmosfery wojennej, która nie służy pokojowi. Podobnie jest z tak zwanym przesmykiem suwalskim, wymysłem amerykańskich generałów. Nie bardzo rozumiem, dlaczego Rosja miałaby rozwijać natarcie w kierunku obwodu kaliningradzkiego z terytorium Białorusi? Przecież żeby dokonać takiego manewru, Rosja musiałaby dopiero utworzyć określone zgrupowanie uderzeniowe na terenie Białorusi, ponieważ aktualnie wojsk rosyjskich na terenie tego kraju, oprócz kilku baz lotniczych, nie ma. Trzeba byłoby więc stworzyć lądowo-powietrzne zgrupowanie uderzeniowe, co nie uszłoby uwadze ani wywiadu NATO, ani wywiadu polskiego. Poza tym - być może amerykańscy generałowie o tym nie wiedzą - na tych terenach, z których wyszłoby to hipotetyczne uderzenie, mieszka olbrzymia mniejszość polska. Jakiekolwiek rozmieszczanie wojsk nie uszłoby uwadze ludności i musiałoby dotrzeć do naszej wiadomości. Jest to więc mało realne i pozbawione podstaw. Ale teraz jest to modny temat i kolejny sposób na podgrzewanie atmosfery zagrożenia rosyjskiego. Uważam, że powinniśmy pójść w innym kierunku.

W jakim?
Łagodzenia sytuacji. Chyba nikomu nie zależy na wojnie, więc rozmawiajmy z sąsiadem, a nie wymyślajmy zagrożeń, których nie ma. Polsce w tej chwili Rosja nie zagraża i nie widzę takiego zagrożenia także w przewidywalnej przyszłości.

W takim razie po co Rosji siły w obwodzie kaliningradzkim, w których zasięgu jest większość Polski?
Gdy istniał Układ Warszawski, w obwodzie kaliningradzkim było znacznie więcej wojsk niż obecnie. To był zawsze obszar bardzo zmilitaryzowany, enklawa oddzielona od macierzy. Rosjanie zawsze utrzymywali tam określone siły zbrojne. Jest to wyjście na Bałtyk, niezamarzający port w Bałtyjsku, baza Floty Bałtyckiej. W okresie istnienia Układu Warszawskiego była tam cała 11 Armia, której już nie ma, a dywizje ograniczono do brygad. Patrząc na budowę tarczy antyrakietowej w Re-dzikowie i ustalenia NATO, Rosjanie grożą krokami odwetowymi, ponieważ obawiają się przybliżania się Sojuszu Północnoatlantyckiego do ich granic.

I jest to polityczny komunikat pokazujący wolę obrony swojego terenu przed NATO, wydany zresztą niedługo po innym sygnale: ćwiczeń Anakonda, uwzględniających przerzut sił i obronę po ataku z tego kierunku...
W sumie były to pokazy dla oficjeli na prawie wszystkich poligonach.

To właśnie był pewien pokaz siły, jaką się dysponuje...

Więc nie nazywajmy tego ćwiczeniem, tylko pokazem siły. Inaczej się podchodzi do realnych ćwiczeń, inaczej do pokazu siły. Prawdziwe ćwiczenie, kiedy wiemy, że nie przyjedzie żaden VIP, jest inaczej prowadzone; w czasie rzeczywistym, przy symulowaniu warunków zbliżonych do realnego pola walki.


Wróćmy do samego szczytu w Warszawie. Krytyka krytyką, ale po to są takie spotkania, żeby przyjąć pewne założenia i postawić nowe cele. Został wykonany krok w przód, który będzie mieć długofalowe efekty.

Na pewno, chociaż przypomnę, że na poprzednim szczycie podejmowano decyzje na temat „szpicy” i teraz okazuje się, że NATO nie jest w stanie podnieść kilku tysięcy ludzi w ciągu kilkunastu, kilkudziesięciu godzin, tylko potrzebuje na to kilku dni. A w tym czasie to na współczesnym polu walki już jest po wojnie. I nawet ten warszawski szczyt tego nie zmieni, ponieważ „szpica” nadal osiąga gotowość bojową w ciągu kilku dni.

Ale w wymiarze politycznym szczyt odegrał ważną rolę.
Jeżeli założymy, jak oficjalnie się mówi, że Rosja jest wrogiem, to owszem, szczyt w Warszawie jest elementem budowy bezpieczeństwa, z tym że to błędne założenie. Nie uważam, że Rosja zagraża Polsce. Nie jest, pomimo swojego obszaru i siły, państwem najbogatszym, i nie sądzę, żeby Rosjanie chcieli ginąć dla skrawka terytorium, które im nic nie da.

Fakty o szczycie NATO w Warszawie

Decyzje istotne dla polskich polityków były ważnymi, ale niejedynymi tematami poruszanymi podczas zorganizowanego w Warszawie szczytu Paktu Północnoatlantyckiego.

Rozmowy trwały przez dwa dni, a ich efektem jest m.in. decyzja dotycząca wschodnich granic NATO i rozmieszczenia w tym rejonie czterech batalionów. Kilka tysięcy żołnierzy zostanie ulokowanych na Litwie, Łotwie, Estonii oraz w Polsce, gdzie znajdzie się również ich dowództwo. Ze strony prezydenta Stanów Zjednoczonych padła też zapowiedź dotycząca przysłania do Europy komponentów bądź wręcz całej brygady, której dowództwo będzie ulokowane na terenie Polski.

Ukraina

Otrzymała status partnera, a sekretarz generalny NATO zwrócił uwagę na „destabilizowanie” sytuacji w tym kraju przez Rosję.

Gruzja

Potwierdzone zostały działania zmierzające do przyjęcia tego państwa do NATO.

Czarnogóra

Kraj uczestniczył w obradach jako obserwator (w maju wstąpił do NATO, teraz dokumenty czekają na ratyfikację przez poszczególnych członków sojuszu).

Migranci

Na Morzu Śródziemnym będzie prowadzona misja Sea Guardian.

Współpraca z Unią Europejską

Podpisana została deklaracja wzmocnienia współpracy, m.in. w walce z zagrożeniami hybrydowymi.

Afganistan

Misja zostanie przedłużona do co najmniej 2020 roku.

Bliski Wschód

Nowa misja związana ze zwalczaniem Państwa Islamskiego.

Cyberprzestrzeń

Ostatnie, ale nie najmniej ważne ustalenie. Cyberprzestrzeń została uznana za teren działań w ramach walki hybrydowej.

(opr. TM)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki