Jeden z "cudów świata" na wyciągnięcie ręki, czyli lot nad Wielkim Kanionem

Kazimierz Sikorski
Niewiele jest takich miejsc nas świecie, które powinno się obowiązkowo zobaczyć. Na pewno zalicza się do nich Wielki Kanion Kolorado w Arizonie.

Wielki Kanion Kolorado obrósł taką legendą, że będąc w Las Vegas byłoby grzechem nie odbyć lotu nad przełomem rzeki Kolorado przez przez Płaskowyż Kolorado w Arizonie.

Zanim z gośćmi z Australii, Niemiec i Wielkej Brttanii usiedliśmy w helikoperze pracownicy firmy Maveric Helicopters w Las Vegas zaprosili nas w hali odlotowej do wejścia na … wagę. Okazało się, że jest to ważne przy wyznaczaniu miejsc pasażerom, którzy ruszają nad Grand Canyon, dwie osoby obok pilota z przodu i cztery z tyłu. Te na przodzie, nie ma co ukrywać, były w lepszej sytuacji, by podziwiać widoki, ale podczas powrotu zamieniliśmy się miejscami. I kolejna ważna rzecz, przed startem, radzą pasażerom skorzystać koniecznie z toalety, maszyna wyląduje na pustkowiu, na skraju kanionu, a tam toalety nie będzie.

Młody mężczyzna prowadząc naszą szóstkę do maszyny typu Airbus wyjaśniał zasady lotu. Pokazał jak założyć słuchawki
( uprzedził, że hałas z silnika jest tak duży, że zepsułby atmosferę podziwiania krajobrazów). Potem pomógł w zapięciu pasów, co jest bardziej skomplikowane niż w samochodzie, zasiadł za sterami śmigłowca i w drogę…

Maszyna przelatuje najpierw kilkadziesiąt metrów niziutko nad pasem, potem wystrzeliła w górę i po chwili byliśmy nad kasynami i hotelami Las Vegas, które do tej pory podziwiałem tylko z ziemi. Dopiero z wysokości widać, że „jaskinia hazardu”, jak nazywają Las Vegas jest tak naprawdę niewielkim miastem, w „centrum” naszpikowanym budowlami, które najlepiej podziwiać nocą ( są bajecznie oświetlone), reszta to niewielkie domki rozrzucone po terenie, który im bardziej oddala się od centrum, tym mniej na nim zieleni.

- To, co widzicie po lewej, to jezioro Las Vegas, (sztuczny zbiornik w hrabstwie Henderson w Nevadzie, gdzie nie brakuje domków wypoczynkowych, w których można wypoczywać cały rok – informuje pilot.

Potem przelatujemy nad jeziorem Mead, następnie słynną na całym świecie zaporą Hoovera i Fortification Hill, czyli dawno wygasłym wulkanem. Pogoda dopisuje, widoki jak marzenie, a kiedy pilot dolatuje do kolejnej krawędzi kanionu przez chwilę wydaje się, że zbliża się do niej zbyt blisko. Pasażerowie wstrzymują oddech, wtedy maszyna delikatnie wzbija się w górę i znów suniemy nad skalistym terenem. Zmieniają się tylko kolory skał, od całkiem brunatnych po czerwonawe, a wszystko majestatycznie lśni w porannym słońcu.

Czekamy jednak na największą atrakcję wycieczki, słynny Wielki Kanion Kolorado. Dowiadujemy się od pilota Jareda Morrisa, który okazuje się również świetnym przewodnikiem, że ma on swój początek w Lees’ Ferry, gdzie znajduje się malutka położona 12 km od miejscowości Paghe stacja z motelem i przystanią dla łodzi. Kończy się zaś w Grand Walsh Cliff, leżącym 20 km od początku jeziora Mead. Gdybyśmy połączyli te dwa punkty nurtem rzeki wyszłoby 446 km.

Jared dorzuca jeszcze, że najgłębszym rejonem Wielkiego Kanionu jest Wąwóz Granitowy (Granite Gorge), w którym najgłębsze miejsce leży poniżej krawędzi o 1857 m. Jego szerokość waha się od 800 m (pod punktem widokowym Toroweap na North Rim – Północnej Krawędzi) do 29 km w najszerszym miejscu. Jest to największy przełom rzeki na świecie (jednak nie najgłębszy).

Gdzieś po godzinie lotu ( a lecieliśmy od 260 do 280 km na godzinę), może trochę więcej, pojawia się zarys kanionu, o czym mówi Jared. Przelot nad ogromną rozpadliną może budzić emocje, nawet strach, maszyna nie zniża się w środek kanionu, sunie powoli nad jego krawędzią, zatacza w pewnej chwili szerokie koło i zniża się do .. lądowania.

Morris sadza Airbusa kilkanaście metrów od krawędzi kanionu, miejsce jest ogrodzone palikami, jest tam również stół i ławeczki. Kiedy silnik przestaje pracować wychodzimy z maszyny... Najpierw powoli, potem coraz śmielej podchodzimy jak najbliżej krawędzi kanionu, by spojrzeć w dół. W tym czasie Jared rozkłada na stoliku słodycze, otwiera szampana i zaprasza na poczęstunek. Wznosimy toast za piękne widoki, szczęśliwy lot i równie pomyślny powrót do Las Vegas. Dookoła księżycowe krajobrazy, surowy, majestateczne, piękne.

- Pracuję trzy lata dla Maverick Helicopters, ale wciąż mnie te tereny zachwycają - mówi Jared i dodaje, że Wielki Kanion powinien zobaczyć każdy. Pozna się wtedy siłę i piękno przyrody, widoki są niezapomniane, starczą na lata– dodaje.

Po mniej więcej pół godzinie Jared zaprasza do śmigłowca, pomaga zapiąć pasy, prosi o założenie słuchawek, ruszamy w drogę powrotną. Lecimy trochę inna trasą, przelatujemy nad jednym z jezion, które ma zachwycającym, turkosowy kolor. Nagle maszyna zniąża lot i ląduje na terenie niemal pustynnym. To nie awaria, śmieje się Jared, będziemy … tankowali. Na tym odludziu postawiono zbiorniki z paliwem. Teren jest ogrodzony, Jaredt otwiera bramkę, podłącza specjalny przewód do śmigłowca, uruchamia silnik, który pomaga tłoczyć paliwo do zbiornika Airnusa. Wszystko trwa kilkanaście minut, w tym czasie przechadzam się po terenie, na którym są tyko kamyki, piasek, żadnej rośliny.

Kolejny start i za kwadrans jesteśmy nad Las Vegas, Śmigłowiec zniża lot i jesteśmy dokładnie w tym miejscu, z którego ruszaliśmy nad Wielki Kanion.

- Warto było - pyta się Jared.
- No pewnie- odpowiadam. Będzie co wspominać, odpowiadam Jaredowi i wracam do miasta, do Las Vegas.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na i.pl Portal i.pl