Jaromir Nohavica w Filharmonia Lubelskie. Takich koncertów się nie zapomina

Michał Dybaczewski
Jaromir Nohavica może w Lublinie liczyć na komplet publiczności. Bilety na jego piątkowy koncert sprzedały się pół roku wcześniej. Ci, którzy na nim byli zapamiętają go na długo
Jaromir Nohavica może w Lublinie liczyć na komplet publiczności. Bilety na jego piątkowy koncert sprzedały się pół roku wcześniej. Ci, którzy na nim byli zapamiętają go na długo Michał Dybaczewski
Ta relacja jest troszkę inna niż zazwyczaj. To pewna forma zadośćuczynienia dla tych, co nie byli na koncercie, bo bilety na Nohavicę rozeszły się w przysłowiowym mgnieniu oka, a mury Filharmonii Lubelskiej z gumy nie są.

Kilka razy dostawałem telefony z kasy filharmonii czy na pewno wykupię zarezerwowane bilety bo w razie czego są na nie chętni. A było to w czerwcu, czyli prawie pół roku przed wydarzeniem.

Niewątpliwie Nohavica ma w Polsce ugruntowaną markę i jest uznawany za „swojaka”. Po części dlatego, że jego piosenki trafiają w gusta słowiańskiego słuchacza, a nie bez znaczenie jest również to, iż Czech czuje się u nas jak u siebie w domu - co sam wielokrotnie podkreśla i w tym przypadku nie jest to jedynie retoryka grzecznościowa: Nohavica naszym ojczystym językiem posługuje się lepiej niż niejeden krajan.

Bard z Ostrawy cieszy się popularnością także w środowisku artystycznym. Przykładem muzyczny hołd jaki został mu złożony w 2008 r. - chodzi o płytę „Świat według Nohavicy”, na której m.in. Zamachowski, Andrus, Sikorowski, Geppert wzięli na warsztat dorobek Jaromira Nohavicy.

Na jego koncertach byłem dwa razy - w 2008 w Chatce Żaka i dwa lata później, w Centrum Kongresowym AR. Występ w Chatce miał aurę szczególną, bo z racji ograniczonej ilości miejsc wytworzyła się mocno interakcyjna atmosfera z Noha-vicą. Przed sceną pojawili się wówczas jego wierni fani z transparentem „Banik Banik Ostrava - Barcelona 6:0”, co było jasnym nawiązaniem do skocznej piosenki „Fotbal”, którą bard zadedykował właśnie Banikowi.

Teraz przyszedł czas na trzecie spotkanie z mistrzem Jaromirem, spotkanie „oko w oko”. Tak, byłem tym szczęśliwcem, który miał go niemalże na wyciągnięcie ręki (moc pierwszego rzędu!).

Wyszedł na scenę punktualnie, o g. 20, sam, zaczynając setem tylko na gitarę. Usłyszeliśmy m.in. utrzymane w klimacie piosenki turystycznej „Dokąd się śpiewa”. Kilka minut później do Nohavicy dołączyli: Robert Kuśmierski (akordeon, piano) i Pavel Plánka (instrumenty perkusyjne) i zrobiło się dynamicznej, choć nie od razu. Delikatnie marszowy takt perkusji wieścił „Sarajevo”. Utwór szczególnie mi bliski, bo właśnie on rzucił mnie w nurt fascynacji Nohavicą.

Lubelski koncert Czecha był swoistą zabawą konwencji: utwory sentymentalne kontrowane były dynamicznymi. Czasem zahaczało to nawet o bałkański dynamit niczym u Bregovica. - Lublin to piękne miasto, „Sztukmistrz z Lublina” to jedna z moich ulubionych książek, każdy z nas jest w swoim życiu kuglarzem - mówił Nohavica zapowiadając „Wędrownych kuglarzy”.

Nohavica przedstawił swoją wersję utworu „Tu te laisses aller” zmarłego kilka dni temu Charles’a Aznavour’a. - „Bibliotekarza” napisałem w 1981 roku jako młody chłopak, który pracował w przez kilka lat w bibliotece - wyjaśniał Nohavica. Liryczny charakter miał też „Psalm 41”. W pewnym momencie Nohavica, Kuśmierski i Plánka stali się klasycznym jazzowym trio, przybierając nazwę „Trio de Janeiro”. I to nie był koniec zabawy gatunkami: usłyszeliśmy też bossnovę („Cukrářská bossanova”) i blues („Plebs Blues”).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Jaromir Nohavica w Filharmonia Lubelskie. Takich koncertów się nie zapomina - Kurier Lubelski

Wróć na i.pl Portal i.pl