Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Janusz Śniadek: Polski Ład w końcu się rozpędzi. Także w odbiorze społecznym

Tomasz Chudzyński
Tomasz Chudzyński
Janusz Śniadek
Janusz Śniadek fot. Karolina Misztal
Wstawianie dwóch foteli i regału z książkami, by otworzyć w niedzielę supermarket to zwykłe oszustwo. Być może kary nałożone przez UOKiK ostudzą takie zapędy - tłumaczy Janusz Śniadek, poseł Prawa i Sprawiedliwości, z którym rozmawiamy także m.in. o błędach w Polskim Ładzie, sytuacji w Zjednoczonej Prawicy i Pegasusie.

Markety nie mogą być już otwarte na zasadzie punktów pocztowych. Jest pan zadowolony z nowelizacji ustawy ograniczającej handel w niedziele?

Z całą pewnością tak. Pierwszą nowelizację przygotowywaliśmy zresztą w 2019 r. Ona nie weszła w życie wcześniej, m.in. z powodu pandemii. W ubiegłym roku trzeba było do niej wrócić, z uwagi na skandaliczne, wręcz patologiczne nadużywanie przez sieci handlowe wyjątku mówiącego o działalności pocztowej. Na tej podstawie wielkopowierzchniowe markety rzeczywiście funkcjonowały w niedziele i stało się to zjawiskiem masowym. Trzeba było zareagować.

Skąd, pana zdaniem, wziął się opór przeciwko zapisom ustawy ze strony sieci handlowych? Może to była odpowiedź na zapotrzebowanie społeczne, może Polacy lubią jeździć na zakupy w niedziele?

To zupełnie dwie różne sprawy. W przypadku sieci handlowych najzwyczajniej nazwałbym to chciwością, pogonią za zyskiem wszelkimi możliwymi sposobami, nawet nieuczciwą konkurencją i omijaniem prawa. Co innego ludzkie przyzwyczajenia.

No bo ktoś do tych „placówek pocztowych” w niedziele przychodził przecież…

Do sklepów tak, ale działalność pocztowa była zupełną fikcją. Zdaję sobie sprawę, że nie całe, polskie społeczeństwo popiera ograniczenie handlu w niedziele. Dla wielu zakupy tego dnia są czymś obojętnym, dla wielu wygodnym. Jeśli była możliwość zrobienia zakupów, to z niej korzystano. Chciałbym przypomnieć jednak, że za przyjęciem tej ustawy stała pewna filozofia.

Piotr Duda, pana następca w NSZZ Solidarność mówił, że to ustawa „dla Boga i rodziny”...

To oczywista prawda, ale nie cała. Przeciwnicy tej ustawy i środowiska wrogie Kościołowi wypaczają intencje autorów. Ustawa nie służy utrudnianiu życia osobom niewierzącym. Odwołam się też do krajów starej Unii, gdzie ograniczenia niedzielnego handlu są normą - wielkie markety są nieczynne w Niemczech i Francji, w Belgii. Tam nawet w sobotę wieczorem są już problemy ze zrobieniem zakupów. W tych krajach jest to swego rodzaju społeczny zwyczaj. I trudno go umotywować w tych zlaicyzowanych mocno krajach względami religijnymi. Chodziło o budowanie pewnego modelu spędzania wolnego czasu. Zamiast zakupów - korzystanie z kultury masowej, kin, teatrów, turystyki, także lokalnej, rozrywki, rekreacji sportowej. To niosło wiele plusów, choćby w postaci rozwoju komunikacji zbiorowej, gastronomii i wielu innych branż. Sklep czy wycieczka do lasu? Sklep czy wyjazd z dziećmi do zoo? Dzięki likwidacji takiej alternatywy sprzyjamy pobudzaniu różnego rodzaju innych aktywności. Polityka państwa stymulująca rozwój pewnych branż, służy gospodarce. W 2019 roku w Polsce, według raportu ówczesnego ministerstwa rozwoju, branże, o których mówiłem, notowały rzeczywisty rozwój. Moim zdaniem związek między tym zjawiskiem a ograniczeniem handlu wielkopowierzchniowego w niedziele jest oczywisty.

Były apele, żeby zrezygnować z ograniczeń niedzielnego handlu w dobie pandemii.

Ale w pandemii to nie handel stracił najbardziej. Jest wprost przeciwnie. Znacznie bardziej ucierpiały usługi: hotelarstwo, komunikacja, gastronomia itp. i one bardziej potrzebują wsparcia. Wystarczy sięgnąć po dane statystyczne GUS-u. Zatem oprócz konieczności zwalczenia narastającej patologii w postaci nadużywania przez sieci ustawowego wyjątku pocztowego, prowadzącego do nieuczciwej konkurencji, dla polityki państwa istotne było uszczelnienie obowiązujących przepisów w celu wsparcia innych branż. I na koniec dodatkowy argument - ustawa o ograniczeniu w niedziele wspiera handel drobniejszy, rodzinny. Niewielkie placówki, mniejsze polskie sklepy w miastach, osiedlowe, wiejskie, mają prawo funkcjonować w niedziele. Naczelna Rada Zrzeszeń Polskiego Handlu i Usług, swoisty konwent tych mniejszych placówek handlowych, bardzo pozytywnie oceniła skutki zmian wprowadzonych przez ustawę ograniczającą handel w niedziele dla małych polskich sklepów.

Tyle że mamy już zapowiedzi otwarcia marketów na zasadach punktów bibliotecznych czy dworców autobusowych. Znów będzie potrzebna nowelizacja...

To przykład, że chciwość, pogoń za zyskiem prowadzą wręcz do absurdów. Wstawianie dwóch foteli i regału z książkami, by otworzyć w niedzielę supermarket? To zwykłe oszustwo. Ale spokojnie. Będziemy obserwować rozwój sytuacji. Państwowa Inspekcja Pracy ma pełne możliwości działania w tej sprawie, łącznie z nakładaniem kar. Sądzę też, a tą ścieżką jeszcze nie podążaliśmy, że trzeba będzie w tym przypadku zaangażować Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Być może kara w wysokości 100 tys. zł nałożona przez UOKiK na daną sieć ostudzi oszustów i wrócimy do normalności.

W tym kontekście, o którym mówił pan wyżej, wyposażenie sklepów w automatyczne kasy, co pozwoliłoby na otwarcie w niedziele bez udziału pracowników handlu, o czym także się słyszy, również nie będzie stało w zgodzie z polityką państwa…

Powiedzmy jasno - automatyczna kasa nie pozwoli na otwarcie marketów. Ustawa wyraźnie precyzuje warunki, które pozwolą na handel w niedziele.

Polski Ład jest naprawialny? Trzeba było się tak spieszyć z wprowadzeniem nowego systemu podatkowego?

Kwestie podatkowe, choć bardzo istotne, to tylko część Polskiego Ładu. Okazało się jednak, że niesłychanie wrażliwe, bo dotyczące bezpośrednio i natychmiast kieszeni każdego z nas. Korzyści z rozwoju gospodarczego kraju i wzrostu zamożności całego społeczeństwa to dopiero przyszłość. Dzisiaj, o ile dla ogromnej większości emerytów i pracowników o dochodach poniżej średniej krajowej korzyści są bezsporne, to dla pozostałych grup, w tym mających więcej niż jedno źródło dochodu, sprawy się mocno skomplikowały. Jeśli premier deklaruje, że poniżej progu 12 tys. zł dochodu na miesiąc zmiana będzie korzystna lub neutralna, a okazuje się, że tak nie jest, to ludzie się denerwują, nawet gdy chodzi o nieduże kwoty. Okazuje się, że argumenty o rewolucyjnej i sprawiedliwej społecznie zmianie systemu podatkowego oraz o miliardach na funkcjonowanie służby zdrowia nie wystarczają. W końcu musieliśmy odwrócić sytuację, w której najmniej zarabiający płacili procentowo wyższe daniny od tych, którzy zarabiali znacznie więcej od nich. Jako kraj byliśmy w tej sytuacji ewenementem w skali europejskiej. Trzeba jak najszybciej uprościć wyliczenia i poprawić pomyłki. A Polski Ład to ogromny front inwestycji, przede wszystkim infrastrukturalnych, w tzw. Polsce B. Koleje, kanalizacja, gazyfikacja… Nadrobimy zaległości cywilizacyjne, różnice w rozwoju kraju, w jego części wiejskiej, powiatowej, które narastały od lat.

Niemniej minister Tadeusz Kościński stracił stanowisko. Jego dymisję przyjęło kierownictwo PiS. Ktoś jeszcze opuści rząd?

Zwrócę uwagę, że całościowa ocena pracy i dokonań ministra Kościńskiego generalnie jest pozytywna. W tej jednak konkretnej sprawie, brzemiennej w skutki polityczne, odpowiadał jako szef resortu. W rządzie PiS taką odpowiedzialność się egzekwuje. Tadeusz Kościński w tę formułę się wpisał, składając rezygnację.

Zastanawiam się, jak pan głosował przy projekcie tzw. lex Kaczyński. Dobrze, że ten projekt został odrzucony?

Ten projekt bezwzględnie wymagał zasadniczych poprawek. Zagłosowałem za, mając przypuszczenia graniczące z pewnością, że projekt nie zostanie przyjęty w tym kształcie. Chciałem w ten sposób zamanifestować swoje poparcie dla idei szczepień. Uważam, że przy decyzji o szczepieniu powinniśmy się kierować nie tylko osobistymi przekonaniami, ale przede wszystkim poczuciem społecznego solidaryzmu. Bezdyskusyjne jest, że powikłania poszczepienne są marginalne, a zaszczepieni przechodzą covid z reguły łagodnie. Zatem szczepienia przyczyniają się do zmniejszenia obciążenia systemu opieki zdrowotnej i zmniejszenia kosztów pandemii. Swoją drogą, znam sporo historii osób, które trafiły w wyniku zakażenia pod respirator, a które dopiero wtedy wyrażały żal, że dały się uwieść antyszczepionkowym teoriom.

Można jeszcze coś zrobić na poziomie legislacyjnym, by zwiększyć poziom społecznego zaszczepienia Polek i Polaków? Lub pobudzić choć…

Uważam, że nawet jeśli taki sposób by był, to przy braku akceptacji społecznej nie mielibyśmy skutecznych narzędzi do egzekwowania takich przepisów czy ich kontrolowania. Przykładem są maseczki. Wielu Polaków nie stosowało się do obowiązku zakrywania nosa i ust w przestrzeni publicznej. Porównuję to z dyscypliną społeczną mieszkańców Krety, którą miałem okazję odwiedzić. Tam respektowanie maseczek jest powszechne, bo oni żyją z turystyki. Ubolewam, że ta dyscyplina w Polsce jest dużo mniejsza.

Lex Kaczyński to nieco inna kwestia, ale zapytać należy, czy Zjednoczona Prawica ma jeszcze większość w Sejmie. Albo inaczej, czy utrzyma większość do końca kadencji i nie będzie musiała ogłaszać przedterminowych wyborów...

Prezes Jarosław Kaczyński mówił już o tym wielokrotnie. Intencją obozu Zjednoczonej Prawicy jest doprowadzenie tej kadencji do regulaminowego końca. Potrzebujemy bezpieczeństwa i stabilności. Poza tym proszę spojrzeć - mechanizm przedterminowych wyborów sprawia, że ugrupowania rządzące są w nich w znacznie trudniejszej sytuacji. Samo rozpisanie przyspieszonych wyborów powoduje utratę poparcia. Przykładem jest choćby rok 2007. Przyspieszone wybory nie byłyby zatem politycznie dobrym rozwiązaniem. Dziś wiemy, że we wprowadzonym przez nas Polskim Ładzie pojawiły się tymczasowe trudności. Jednak do wyborów jest jeszcze sporo czasu i ten mechanizm w końcu zafunkcjonuje. On musi się rozpędzić, także w odbiorze społecznym. Choćby dlatego prawdopodobieństwo przyspieszonych wyborów jest znikome. Po to robiliśmy rewolucję Solidarności, transformację społeczną, by dziś Polski Ład wszedł w życie. Chcemy dokończyć naprawę wszystkich patologii, które były obecne przez lata w naszym kraju, być może płacąc wielką cenę za reformy. Nasz program realizujemy przy wściekłym oporze totalnej opozycji, nierzadko prezentującej postawę antypolską. Wspomnę choćby angażowanie zagranicznych ośrodków, niezainteresowanych tym, by Polska się rozwijała. Taki skutek przynoszą sankcje Komisji Europejskiej za np. reformę systemu sądownictwa, w postaci blokady Funduszu Odbudowy. A dyspozycje płyną z Berlina.

Berlin nie jest sojusznikiem Polski w ramach UE i NATO?

KE to w pierwszej kolejności Berlin, potem Paryż. Jest też nieszczęsna Europejska Partia Ludowa, której przewodniczy Donald Tusk z naszej totalnej opozycji. Robią wszystko, by rozwój gospodarczy Polski zahamować. Niemcy nie są zainteresowane tym, żeby Polska uzyskała status silnego gospodarczo państwa zapewniający równorzędne z nimi partnerstwo. Im zależy wyłącznie na korzyściach dla ich gospodarki. Nie o to chodzi w naszej obecności w rodzinie państw europejskich. Zaczynamy powoli doganiać średnią europejską pod względem PKB per capita, choć wciąż pod względem zarobków jesteśmy poniżej naszych aspiracji. To się również zmieni, ale opozycja, jeśli nie chce pomagać, to choć niech przestanie sypać piach w tryby. Po co wnioskują w Parlamencie Europejskim o rezolucje i kary dla Polski?

Komisja Europejska zwraca rządowi uwagę na praworządność...

I broni sędziowskiej „kasty”. A ja przypomnę, że uzdrowienie polskiego systemu sprawiedliwości jest jedną z najbardziej oczekiwanych w polskim społeczeństwie reform.

Prezydent Andrzej Duda projekt tej reformy zawetował…

Tak. Przedstawił swój projekt, który nie budzi mojego entuzjazmu. Czekam na nowy projekt rządowy. Chciałbym rozwiązań lepszych, dalej idących od tego, co proponuje Andrzej Duda.

Nie chce pan likwidacji Izby Dyscyplinarnej SN, o którą pretensje ma KE?

Nie o to chodzi. W projekcie rządowym też możemy przyjąć likwidację Izby Dyscyplinarnej. Ale nie na skutek presji, czy wręcz szantażu KE. To skandaliczna sytuacja. Pokazuje, że za nic urzędnicy brukselscy mają prawo, traktaty, narzucając nam motywowane politycznie intencje.

Adam Bielan mówił niedawno, że na stole jest opcja rezygnacji przez Polskę ze środków w ramach Funduszu Odbudowy...

Fundusz Odbudowy jest oparty na pożyczkach zaciągniętych przez KE, które Polska żyruje, podobnie jak i inne państwa Wspólnoty. Dajemy wszyscy kredytowe gwarancje temu projektowi. I trudno, żebyśmy je utrzymywali, skoro nie dostajemy środków. Adam Bielan ma rację i chyba każdy myślący człowiek dojdzie do podobnych wniosków. Albo dostaniemy środki z Funduszu, albo z nich rezygnujemy i nie gwarantujemy spłaty.

Sprawa Pegasusa zaszkodzi Zjednoczonej Prawicy?

Raczej pokazuje całkowitą impotencję programową Platformy Obywatelskiej. Pusty śmiech mnie ogarnia, gdy słyszę, że przez Pegasusa wybory w 2019 r. trzeba uznać za sfałszowane. Chwytają się wszystkiego, by atakować Prawo i Sprawiedliwość. A to, co robią w Senacie, to wręcz osłabianie polskiego wymiaru sprawiedliwości. Pegasus to jeden z instrumentów, jakimi muszą dysponować państwa do ścigania przestępców, którzy bardzo często posługują się najnowszą technologią. Nie jest nic zaskakującego w tym, że Polska takie narzędzie ma. Jedyne, co jest do sprawdzenia to, czy jego użycie jest zgodne z prawem, za zgodą sądu. Oświadczenia przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości pozwalają na wniosek następujący: w czasie rządów PiS nie mieliśmy w Polsce nielegalnych podsłuchów. Wskażę, że wobec pana Giertycha, który najgłośniej krzyczy w sprawie Pegasusa, toczy się poważne śledztwo. I czy my wiemy na pewno, czy był podsłuchiwany, wraz z innymi? I co to za tajny system, który byli w stanie rozpracować pracownicy kanadyjskiej uczelni? Jaka jest wiarygodność tych osób i zastanówmy się, czy nie mamy do czynienia z konfabulacjami? Ja mam ten sam numer telefonu od lat, nie mam nic do ukrycia. Ludzie, którzy nie robią nic nieprzyzwoitego, nie mają się czego obawiać i wstydzić. A komu zależy na tym, by takiego instrumentu jak Pegasus polskie służby nie miały? Może pan Grodzki z zarzutami prokuratury o to, że był „koperciarzem”? Osłabiając służby, pan Grodzki działa we własnej sprawie.

W Polsce lądują dodatkowe amerykańskie siły. To wyraźny sygnał dla Rosji ze strony NATO i USA?

To język, który rozumie Putin. Eskalowanie zagrożeniem ataku na Ukrainę, wcześniej stosowanie szantażu gazowego wobec Europy czy stawianie żądań ograniczania NATO było szczytem bezczelności i jawnym przejawem imperialnych ambicji Rosji. Reakcja USA i Bidena, osłabiona wizerunkowo po kompromitacji w Afganistanie, jest zdecydowana. To twarde stanowisko Stanów Zjednoczonych jest poniekąd zaskakujące, choć słuszne i celowe. Swoją drogą pamiętam, jak PO redukowało liczebność polskiej armii, jakby historia miała się skończyć. My podwoiliśmy jej liczbę, chcemy, by Wojsko Polskie liczyło 300 tys. żołnierzy plus 50 tys. ludzi Wojsk Obrony Terytorialnej. Inwestujemy w polską obronność.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki