Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jan Lisewski: Przeć do przodu, dopóki w latawcu jest wiatr

Ryszarda Wojciechowska
Dla jednych to prawdziwy bohater. Człowiek, który się rekinom nie kłaniał. Dla innych ktoś, kto się wykazał niepotrzebną brawurą, żeby nie powiedzieć zwykłą głupotą. On sam, na razie, wszystko kwituje krótko: - Nie pokonałem Morza Czerwonego. Ale też Morze Czerwone nie pokonało mnie.

Kitesurfer Jan Lisewski opowiadał o ostatnim nieudanym przepłynięciu Morza Czerwonego i zakończonym sukcesem rejsie przez Morze Bałtyckie

Jeszcze żaden polski kitesurfer nie wywołał tyle zainteresowania i zamieszania, co Jan Lisewski. Przed tygodniem podjął nieudaną próbę przepłynięcia Morza Czerwonego na desce. Podczas tego crossu pojawiły się jednak kłopoty. Musiał przerwać samotną podróż bez asekuracji. Przez dwa dni go szukano. Po odnalezieniu kitesurfer mediom opowiadał, jak musiał walczyć na morzu z rekinami.

Kitesurfer z Gdańska odnaleziony! (ROZMOWA Z JANEM LISEWSKIM)

Wczoraj rano Jan Lisewski przyleciał z Arabii Saudyjskiej do Gdańska, a po południu był już gościem 14. Ogólnopolskich Spotkań Podróżników, Żeglarzy i Alpinistów "Kolosy" w Gdyni. Nikt nie miał wątpliwości, że to on pozostałym uczestnikom "Kolosów" ukradł show. Wszystkie światła kamer i fleszy były na niego skierowane. Oblegał go niemal bez przerwy tłum fanów.
Ale w kuluarach kłębiły się różne emocje, od zachwytu poprzez pytania i wątpliwości aż po złośliwości w stylu, że tylko my umiemy tak fetować porażki. Ktoś kąśliwe zapytał, czy już panienki na jego widok piszczą.

Kitesurfer Jan Lisewski przyleciał do Gdańska!

Lisewski chętnie rozdawał autografy, ale bardzo niechętnie wracał do ostatniej przygody. Tłumaczył, że na opowieści o Morzu Czerwonym przyjdzie jeszcze czas, będzie gotowy dopiero w przyszłym tygodniu, kiedy już zbierze wszystkie potrzebne informacje. Na razie tylko dziękował rządowi Arabii Saudyjskiej, polskiemu MSZ, konsulom i przyjaciołom, wszystkim zaangażowanym w jego poszukiwania i wspierającym go. Co prawda zgodził się rozmawiać z dziennikarzami, ale mówił niezwykle oszczędnie.

Jakie ma plany na przyszłość?

- Trzeba się podnieść, wylizać rany. I jeżeli się miało jakiś plan długoletni jak ja, to trzeba go kontynuować.

Wróci jeszcze na Morze Czerwone?

- Chciałbym, a czy to będzie możliwe, zobaczymy.

Czy bez asekuracji popłynie jeszcze raz?

- Za każdym razem trzeba wyciągać wnioski z błędów, jakie się popełniło lub ktoś inny popełnił. Trzeba się zabezpieczać maksymalnie.

Czy to znaczy, że już więcej bez asekuracji nie popłynie?

- Tego nie powiedziałem. Asekuracja może być różna. Nie musi to być łódź.

Czy ktoś z kitesurferów idzie w jego ślady?

- Nie słyszałem. Z tego co wiem, jestem jedynym człowiekiem na świecie, który to robi i który ma długofalowy plan czyli pokonanie "korony mórz".

Dużo chętniej opowiadał o swoim pierwszym i udanym wyczynie, czyli o przepłynięciu Bałtyku na desce, samotnie i bez wsparcia łodzi asekuracyjnej. Zebranym w gdyńskiej hali widzom pokazywał zdjęcia i filmy z tamtej podróży. Szczegółowo opowiadał o tej 100-milowej trasie morskiej, jaką pokonał z Polski do Szwecji. Tamta przeprawa zajęła mu 11 godzin i wymagała świetnej sprawności technicznej. Po pierwszych 100 kilometrach zaczęły go łapać skurcze, miał gorszą koncentrację. Gubił deskę kilkanaście razy pod falami. Ale - jak mówił - tak naprawdę miał jeden cel, przeć do przodu, dopóki jest wiatr. A wiatr wiał momentami 60 kilometrów na godzinę i fale osiągały 6 metrów wysokości. Udało się jednak. I tamten bałtycki rejs skończył się sukcesem.

Lisewski żartował podczas swojej prelekcji, że nie obyło się bez strat na Bałtyku. Na morzu zgubił bowiem klapki. Gdyby ktoś je znalazł, proszony jest o kontakt z właścicielem. Przy okazji opowiedział anegdotę z powrotu ze Szwecji.

- Kiedy mnie znajomy szwedzki kitesurfer podwiózł na bazę promową, tam już siedzieli motocykliści w skórach, bardzo mocno zmęczeni. Patrzą, a tu wchodzi jakiś chłopak w krótkich spodenkach, na bosaka, z deską pod pachą i torbą z Ikei. Jeden z nich głośno powiedział do pozostałych kolegów: - Panowie, zobaczcie, chyba go okradli.

- Nie okradli, tylko poprosiłbym o telefon, bo mój wodoodporny się zalał - powiedziałem im. I tak mogłem zadzwonić do domu, mówiąc, że u mnie wszystko OK, że przepłynąłem Bałtyk i wracam. To Kolosy mnie kiedyś natchnęły, żeby robić to, co robię. Pamiętajcie więc o swoich marzeniach - zakończył.

Sprawdź to: Kontrowersje wokół nagrody od miasta za promocję

Kolosy w Gdyni

Spotkania w ramach 14. Ogólnopolskich Spotkań Podróżników, Żeglarzy i Alpinistów "Kolosy" odbywają się w Hali Sportowo-Widowiskowej "Gdynia" przy ulicy Kazimierza Górskiego 8. Wstęp wolny.

W sobotę i niedzielę spotkania rozpoczną się już o godz. 10.00 i skończą około 23.00.

Prestiżowe statuetki za podróżnicze dokonania roku 2011 w kategoriach "Podróże", "Żeglarstwo", "Alpinizm", "Eksploracja jaskiń" oraz "Wyczyn roku" zostaną wręczone w niedzielę wieczorem. Kapituła Kolosów tradycyjnie przyzna również Super Kolosa za całokształt osiągnięć.

Relacje z tegorocznych spotkań w Gdyni można znaleźć w naszym serwisie internetowym na stronie gdynia.naszemiasto.pl

Tam też znajduje się szczegółowy program gdyńskich "Kolosów", a także zdjęcia, filmy i rozmowy z podróżnikami.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki