Jan Frycz lubi w aktorstwie przede wszystkim nieprzewidywalność

Paweł Gzyl
Paweł Gzyl
Jan Frycz w spektaklu pt. "Kwartet" w reżyserii Mikołaja Grabowskiego.
Jan Frycz w spektaklu pt. "Kwartet" w reżyserii Mikołaja Grabowskiego. Grzegorz Olkowski
Od zawsze podobał się kobietom. Nic dziwnego, że udało mu się dopiero trzecie małżeństwo. Dziś sam dziwi się sobie, że najbardziej ceni czas spędzony z rodziną. Choćby w swym krakowskim mieszkaniu na Kazimierzu.

Można powiedzieć, że jest aktorem-kameleonem. Z powodzeniem grywa w ambitnych sztukach teatralnych, ale możemy go również obejrzeć w kinie i w telewizji. Do tego tworzy bardzo różnorodne role. Nie tak dawno był przerażającym gangsterem w „Ślepnąc od świateł”, a dopiero co oglądaliśmy go jako wiarołomnego męża w serialu poświęconym Agnieszce Osieckiej. I chyba właśnie ta zmienność najbardziej pociąga aktora w wykonywanej profesji.

- Ktoś powiedział: „Jesteś takim trenerem, jak twój ostatni mecz”. Myślę, że w moim zawodzie jest podobnie. Zawsze są wątpliwości. Zaczynając pracę nad kolejnym spektaklem, filmem czy serialem, budujemy wszystko od początku. Za każdym razem - nowy świat i ludzie, inni partnerzy, nowe sytuacje, miejsca. I ta nieprzewidywalność w zawodzie aktora jest wspaniała – podkreśla w Interii.

*
Niewiele wiadomo o jego dzieciństwie. Choć ojciec miał stabilną pracę inżyniera górnictwa, był humanistą i wielkim wielbicielem literatury. Nic dziwnego, że małego Janka od dziecka ciągnęło w te rejony. W podstawówce dał się poznać z udanych rysunków. Wykorzystywał jednak swój talent praktycznie: rysował akty i sprzedawał je kolegom.

Ojciec zabierał go często do teatru, stąd szybko zafascynował się sceną. Oglądając inscenizacje polskiej klasyki w krakowskim Starym Teatrze, sam zapragnął zostać aktorem. Ojciec był jednak z tego niezadowolony. Uważał, że syn powinien zdobyć praktyczny zawód, a miłość do dramatu zostawić w sferze hobby. Tak się jednak nie stało.

- Pomyślałem: To co? Mam tak jak ojciec wstawać o czwartej, wracać zmęczony o piątej, zupa, telewizor i może jakaś miłość? I to ma być całe moje życie? Mimo że ojciec tego nie pochwalał, złożyłem papiery – wspomina w Plejadzie.

Świetnie się odnalazł w krakowskiej szkole teatralnej. Profesorowie szybko zorientowali się, że ma wielki talent. Dlatego już na trzecim roku dostał pierwszą propozycję występu w teatrze.

- Wychowałem się przede wszystkim w Teatrze Starym w Krakowie. Do szkoły teatralnej zdawałem właśnie po to, by występować na scenie. Takie były plany, ale pod koniec lat 70. wszystko się zmieniło, świat się zmienił. Pojawiało się coraz więcej produkcji filmowych, za nimi szły propozycje. Trzeba się było do tego przystosować. Ale nie zostawiłem teatru – podkreśla w „Dzienniku”.

*
Tuż po skończeniu studiów wyjechał do Warszawy. Zaprosił go tam sam Adam Hanuszkiewicz. Młody aktor dopiero się rozkręcał. Jak sam o sobie mówi, był „ładnym chłopcem z... grubym głosem”. „Musisz trochę poczekać, swoje przeżyć, trochę dopić, by to wszystko zestroiło się w jedną całość” – uspokajał go jego mentor. Na nieszczęście Frycza, początki jego kariery przypadły na stan wojenny.

- W kawiarni hotelu Forum dosiadł się do mnie znany powszechnie w branży filmowej ubek z propozycją nie do odrzucenia. Mówię mu, że nie, nie będę grał w filmie o tym, jak rodziła się przyjaźń polsko-radziecka. A on na to: „No wie pan, możemy tak załatwić, że pan już w żadnym filmie nie zagra”. Zamknęły się wrota kariery. Przez trzy lata po kościołach mówiło się wiersze – opowiada w „Playboyu”.

Na dużym ekranie tak naprawdę zaczęliśmy go oglądać dopiero po 1989 roku. Najpierw dał się poznać w rolach skomplikowanych wrażliwców w filmach Mariusza Trelińskiego – „Egoiści” i „Pożegnanie jesieni”. Z kolei u Jerzego Antczaka w „Damie Kameliowej” zagrał ujmującego amanta. Nagrody przyniosły mu występy w „Pornografii” Jana Jakuba Kolskiego i „Pręgach” Magdaleny Piekorz.
Sam z największą atencją wspomina współpracę z Andrzejem Barańskim przy „Dwu księżycach”.

Nie ukrywa, że często przyjmuje propozycje tylko dla pieniędzy. Czasem to źle się jednak kończy. Tak stało się w przypadku „Wyjazdu integracyjnego”, za rolę w którym dostał Węża za „występ poniżej godności”.

- Jestem członkiem zespołu Teatru Narodowego i żeby pozwolić sobie na kilka miesięcy pracy w teatrze z Jerzym Jarockim, muszę mieć oszczędności, bo sama pensja w mojej sytuacji nie wystarczy na życie. Wtedy trzeba podejmować trudne decyzje – tłumaczy w Interii.

*
Od młodych lat cieszył się powodzeniem wśród płci przeciwnej. Sam też był kochliwy. Dlatego już na drugim roku studiów ożenił się z koleżanką z uczelni – Grażyną Laszczyk. „Zdarzyło się” – podsumował potem. Nic dziwnego, że małżeństwo nie przetrwało długo. Owocem tego związku jest Gabriela Frycz, która poszła w ślady rodziców. Dziś jest związana z poznańskim Teatrem Nowym, ale występuje też w telenowelach, choćby w „Na Wspólnej” czy „M jak miłość”.

Druga żona Agata dała mu aż pięcioro dzieci. Frycz nie był jednak ani dobrym mężem, ani dobrym ojcem. Poświęcił się karierze i kursował nieustannie między Krakowem i Warszawą. W końcu zostawił małżonkę z małymi dziećmi dla innej kobiety. Mało tego – procesował się z żoną i Agata musiała udowadniać w sądzie, że jest w stanie sama wychować piątkę pociech.

- Trudno powiedzieć dlaczego. Dziś myślę już o tym spokojnie. W obu przypadkach rozwód był bez orzeczenia o winie, jednak zawsze to życiowa porażka. Po prostu nie dobraliśmy się. Byliśmy niedojrzali, obowiązki nas przerosły – tłumaczy w „Twoim Stylu”.
Dzieci aktora od małego grywały w krakowskich teatrach. Sam do tego nie przykładał ręki – wielokrotnie powtarza w wywiadach, że aktorstwo to niewdzięczny zawód. Dlatego nie chciał, aby potomstwo poszło w jego ślady. Plotka głosi, że kiedy córka Olga zdawała do krakowskiej szkoły teatralnej, poprosił koleżankę po fachu, aby ją oblała. Dziewczyna dowiedziała się o tym i długo miała do niego żal. Postawiła jednak na swoim i dziś jest też aktorką jak ojciec.

- Nie wiem, czy jest ze mnie zadowolony, bo nie chwali. Śmieszne, gdy ktoś czasem mówi, że tata załatwia mi role. On nie jest typem ojca zakochanego w córce, który robi wszystko, by ułatwić jej życie. Nie przeżywa moich premier, ogląda film po jakimś czasie – mówi Olga w Wirtualnej Polsce.

Dopiero trzecie małżeństwo uspokoiło Frycza. Być może dlatego, że żona Małgorzata, która została jego menedżerką, jest ponoć obdarzana anielską cierpliwością. To dzięki niej odbudował ostatecznie dobre relacje z dziećmi.

- Kiedyś śmiałem się, gdy ktoś mówił, że najcenniejszy dla niego jest czas spędzony z rodziną. A teraz widzę, że to właśnie ma sens – podsumowuje.

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Jan Frycz lubi w aktorstwie przede wszystkim nieprzewidywalność - Plus Gazeta Krakowska

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl