James Bond made in Stare Kiejkuty

Sławomir Skomra
PZL-Świdnik w BondzieW filmowej serii o brytyjskim agencie można się dopatrzeć wielu polskich akcentów. Jednym z najbardziej dostrzegalnych, a przy tym bardzo lubelskim, jest finałowa scena w „Tylko dla Twoich oczu” z 1981 r.  Generał Gogol odla-tuje śmigłowcem. To maszyna Mi-2 produkowana w PZL- -Świdnik. Widać nawet logo firmy na boku śmigłowca. W tej scenie helikopter pilotował Czesław Dyzma. Maszyna na plan filmowy została sprowadzona z Warszawy.
PZL-Świdnik w BondzieW filmowej serii o brytyjskim agencie można się dopatrzeć wielu polskich akcentów. Jednym z najbardziej dostrzegalnych, a przy tym bardzo lubelskim, jest finałowa scena w „Tylko dla Twoich oczu” z 1981 r. Generał Gogol odla-tuje śmigłowcem. To maszyna Mi-2 produkowana w PZL- -Świdnik. Widać nawet logo firmy na boku śmigłowca. W tej scenie helikopter pilotował Czesław Dyzma. Maszyna na plan filmowy została sprowadzona z Warszawy. kadr z filmu
Zamiast jazdy szybkimi, drogimi samochodami - tysiące spotkań i ślęczenie przed komputerem. Bywanie w najlepszych kasynach świata zastępuje pensja rzędu 3 tys. zł. Na tym polega różnica między Bondem a prawdziwymi agentami.

Najnowsza część przygód Jamesa Bonda święci triumfy w kinach. Według najnowszych danych „Spectre” tylko w pierwszy weekend wyświetlania obejrzało pół miliona osób. To jeden z najlepszych wyników tzw. kinowego otwarcia od 1989 roku.

Ale do rzeczy. Bond (w każdym ze swych wcieleń) skacze po dachach, ściga się ekskluzywnymi samochodami czy motorówkami, bez skrupułów spuszcza łomot przeciwnikom i uwodzi piękne kobiety.

Niejeden z widzów, wychodząc z kina, zaczyna marzyć o życiu agenta wywiadu. Jak to wygląda w polskich realiach?

Tylko dla Twoich oczu
W Polsce szpiegów przygotowują do pracy dwie służby. To Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Agencja Wywiadu. Ta pierwsza ma agentów pracujących w kraju. Ta druga wysyła swoich ludzi za granicę.

O szczegółach pracy służb oficjalnie wiadomo niewiele. Jeśli jednak ktoś myśli o pracy w ABW, to po pierwsze powinien mieć obywatelstwo wyłącznie polskie, nie być karanym oraz musi to być osoba „posiadająca co najmniej średnie wykształcenie i określone kwalifikacje zawodowe oraz zdolność fizyczną i psychiczną do służby w formacjach uzbrojonych, wymagających szczególnej dyscypliny służbowej, której gotowa jest się podporządkować” - czytamy na stronie agencji.

Są też inne wymagania, jak np. umiejętność dochowania tajemnicy, ale to już zostanie dokładnie sprawdzone, o ile ABW zainteresuje się kandydatem.

Licencja na zabijanie
- Jeśli podczas przyjęcia do służby w policji przeprowadza się wywiad środowiskowy i na wskroś prześwietla się kandydata, to w przypadku służb jest to kilkakrotnie dokładniejsze - zdradza nam policjant, który starał się o przyjęcie do ABW. Nie dostał się i nigdy nie dowiedział się dlaczego.

Żeby zweryfikować kandydaturę, ABW w pierwszej kolejności wysyła na rozmowę swojego agenta. To on ma ocenić, czy agencja ma kontynuować procedurę, czy raczej zerwać kontakt.

- Ponoć skreślani są wszyscy, którzy zaczynają mówić, że chcą do agencji z miłości do Polski - mówi policjant. - Chyba im mniej ideologii w służbie, tym lepiej. Wydaje mi się, że uczciwiej będzie powiedzieć o pieniądzach, wyzwaniach, adrenalinie - radzi.

Powołanie to pożądana cecha w służbach, ale jeśli kandydat zacznie mówić, że chce służyć Polsce i nienawidzi islamistów, to drugiego spotkania nie będzie.

Tak samo jak wówczas, gdy na rozmowach i testach będzie się kłamać. Agencja wymaga szczerości.

Jeśli ktoś zastanawia się nad pracą dla służb specjalnych, to aktualnie ABW poszukuje chętnych na stanowiska: inżyniera elektronika, fotografa, informatyka programisty i informatyka administratora danych.
Szpieg, który mnie kochał
O rekrutacji do Agencji Wywiadu wiadomo jeszcze mniej. Właściwie tyle, że AW ma bardzo oszczędną stronę internetową, na której jest możliwość wysłania swojego zgłoszenia. I tyle.

Do Pauliny (imię zmienione) Agencja Wywiadu zgłosiła się sama.

- To było kilka lat temu. Studiowałam na UMCS politologię. Nie byłam wybitna, ale stypendium naukowe miałam - wspomina. To jednak nie wyniki w nauce przyciągnęły uwagę służb, ale wyjazdy Pauli-ny.

- Na studiach dużo podróżowałam, uczyłam się języków. To były normalne wypady zagraniczne, a nie wymiany studenckie. W Grecji poznałam Polaka. Wziął ode mnie numer telefonu. Już w Polsce umówiliśmy się w bibliotece UMCS. Mówił, że chodzi o pracę - opowiada Paulina.

Mężczyzna powiedział, że jest z AW. Zaproponował pracę. Nie powiedział gdzie, ale chodziło o jedną z ambasad.

- Na kolejnym spotkaniu wyjaśnił, że jak odejdę ze służby, to w CV będę miała wpisaną pracę w placówce dyplomatycznej lub zagranicznym oddziale jakiejś firmy. Jeśli zostanę wyrzucona, to nikt się do mnie nie przyzna. Będę miała lukę w życiorysie. Nie zdecydowałam się - mówi.

Świat to za mało
Szastający milionami dolarów Bond przy stoliku w kasynie to wymysł Iana Fleminga i filmowych scenarzystów. Praca polskich agentów nie jest tak bardzo opłacalna, jak się może wydawać.

Zarobki w służbach to tajemnica, ale wiadomo, że szef ABW ma ok. 23 tys. złotych pensji. Nowo przyjęty agent może liczyć na ok. 2,5 tys. złotych. Po kilku latach służby zarobki rosną do 4 - 5 tys. złotych. Zanim jednak rozpocznie się służbę, trzeba się wyszkolić.

- Przygotowanie na oficera wywiadu trwa kilka lat. W zależności od zdolności danego kandydata, jest to pięć, nawet osiem lat. Konstrukcja takiego człowieka trwa cały czas. Najpierw poprzez selekcję tych, którzy mają predyspozycje intelektualne i fizyczne. Drugi etap to szkoła, gdzie uczy się elementarnych rzeczy związanych z zawodem, wykonywania pewnych czynności, techniki, tam też taki człowiek jest nie-ustannie obserwowany, sprawdza się, czy się nadaje. Nie wszyscy kończą szkołę. Wielu odpada na kolejnych etapach, podczas wielomiesięcznych testów. Potem młody oficer idzie do pracy, a następnie jeszcze przez kilka lat jest w tzw. przygotowawczej służbie. Wtedy też szefowie mu się przyglądają, sprawdzają, czy rzeczywiście potrafi sobie radzić w terenie. I dopiero potem wyrasta z tego całego kisz-miszu oficer wywiadu - mówił w jednym z wywiadów Vincent V. Severski (Włodzimierz Sokołowski), pisarz i były oficer wywiadu PRL i RP.
Szkolenie szpiega w Polsce zaczyna się w Ośrodku Kształcenia Kadr Wywiadu w Starych Kiejkutach. Nauka trwa rok. Przez ten czas trzeba się nauczyć technik operacyjnych - gubienia ogona czy rozpoznawania, że jest się śledzonym. Nie każdemu udaje się ukończyć tę szkołę.

Żyj i pozwól umrzeć
Strzelaniny i pościgi to też raczej wymysł twórcy postaci Jamesa Bonda niż realia pracy agentów. Agent raczej nie sięga po broń. Rozpracowuje sytuację, analizuje, przy-gotowuje grunt do akcji. Od strzelania są „chłopcy z GROM-u”.

W rzeczywistości żaden z agentów nie jest też otoczony wianuszkiem pięknych kobiet. Ich praca polega na zdobywaniu i analizowaniu informacji, sporządzaniu raportów, licznych spotkaniach z informatorami i werbowaniu agentów, którzy będą przekazywać informacje.

Wyłapuje się też agentów obcego wywiadu, śledzi się ich, monitoruje działania i jeśli jest taka możliwość - werbuje się ich.

- Werbunek to z reguły bardzo ciężkie zadanie, wyczerpujące psychicznie i emocjonalnie. Bywa, że ludzie płaczą, łamią się. To nie jest miła sytuacja dla nikogo - wspominał Severski.

To praca wymagająca ciągłego skupienia i działania w nieustającym stresie. Sukcesy w pracy na pewno się zdarzają, ale żadnym z nich nie można się podzielić z bliskimi. Żadnego nie opije się z kumplami spoza „branży”. Samotność jest wpisana w szpiegostwo. - Nie mamy psychologa, kapelana też nie mamy. Jeżeli jest potrzeba profesjonalnej pomocy, to oczywiście są szpitale. Takiej codziennej pomocy w zawodzie pełnym stresów nie ma. Trudno rozmawiać z psychologiem, kiedy nie można ujawnić, z jakiego kraju się właśnie wróciło - tłumaczył Severski.

Zabójczy widok

Inną rolą szpiega jest wręcz ślęczenie przed komputerem. Chodzi o wyłapywanie w internecie treści, które mogą naprowadzić na ślad zagrożenia. To tzw. SIGINT, czyli wywiad elektroniczny, często balansujący na granicy hakerstwa.

Takie sygnały wyłapuje się też „w realu”. Przykładowo, w 2011 roku ABW zainteresowało się Brunonem K., wykładowcą, który na jednej z uczelni mówił o „potrzebie wymiany władzy”. Informacja o tym ponoć przyszła do agencji właśnie od jednego ze słuchaczy. Brunon K. był obserwowany, zbierane były materiały i w końcu, w listopadzie 2012 roku, zatrzymano 45-latka. Okazało się, że gromadził materiały wybuchowe i zamierzał wysadzić Sejm.

Jutro nie umiera nigdy
Filmowemu Bondowi zdarzało się złożyć rezygnację ze służby. Mimo to agent Jej Królewskiej Mości walczy ze światowym zagrożeniem już po raz 24. I będzie walczył nadal.

Jest zatem jeden element, który łączy bondowski świat z tym realnym. Agentem się pozostaje na zawsze. Ze służb się nie odchodzi - mówią ci, którzy chcieli porzucić ten sposób życia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: James Bond made in Stare Kiejkuty - Kurier Lubelski

Wróć na i.pl Portal i.pl