Jaki rower wybrać? I gdzie wybrać się na wycieczkę rowerową w okolicach Warszawy? [PORADNIK]

Wiktor Porembski
Jak wybrać odpowiedni rower, czego szukać, czego unikać? I jak dobrze zacząć sezon po zimowej (albo i dłuższej) przerwie w aktywnościach fizycznych? Oto nasz poradnik

Chyba najważniejsze jest to, żeby nie zepsuć sobie całej przyjemności już na etapie zakupu roweru. A właśnie tak będzie, jeśli kupimy tandetę, damy sobie wcisnąć rower za mały lub za duży lub też wreszcie wybierzemy model, który nie będzie odpowiadał naszym docelowym oczekiwaniom i zamiarom.

Tak zwany rower marketowy to niestety niemal zawsze pieniądze wywalone w błoto. Na ogół będzie on upiornie ciężki i niedorzecznie skonstruowany oraz złożony na osprzęcie wyjątkowo kiepskiej jakości. Co gorsza jednak, przy jakiejkolwiek banalnej usterce, w wypadku której w normalnym rowerze po prostu wymienia się zniszczoną lub zużytą część, może się okazać, że naprawa jest niemożliwa - bo np. hamulec, piasta czy zębatka typu no-name nie pasuje do niczego, co jest w powszechnym użyciu na rynku. Aha, takiego roweru z pewnością też nie sprzedamy - chyba że za cenę złomu.

Jak uniknąć czegoś podobnego? To bardzo proste, kupujmy rowery wyprodukowane przez firmy zajmujące się produkcją rowerów. Czy kupilibyśmy samochód wyprodukowany w azjatyckiej fabryce zabawek? Albo skręcony w polskim garażu z części kupionych na AliExpress? No właśnie. To dokładnie tak samo jest z rowerami.

Jednym tchem wymieniamy zatem firmy rowerowe, które są zauważalnie obecne na polskim rynku i jednocześnie produkują wystarczająco szeroką paletę modeli. Oto one: Accent, Author, BMC, Cannondale, Canyon, Cube, Giant, GT, KTM, Kross, Lapierre, Mbike, NS Bike, Romet, Rose, Orbea, Poison, Scott, Specialized, Trek, Unibike. Naprawdę niezłą relację ceny do jakości mają też rowery B’twin i Rockrider, czyli marek własnych Decathlonu.

Oczywiście te wszystkie firmy mają swoje określone specjalności i specjalizacje oraz bardzo różne polityki cenowe. By pozostać przy porównaniach z rynkiem samochodów, właśnie wymieniliśmy jednym tchem Dacię, Skodę, BMW i Jaguara.

Pamiętajmy, że rower raczej nie ma „narodowości” - to może w najlepszym razie dotyczyć ramy, ewentualnie pewnych konkretnych części, które stały się wyróżnikiem danej marki. Cannondale ma na przykład swój nietypowy (ale świetny) jednogoleniowy amortyzator przedni Lefty, Canyon niedawno zaproponował zupełnie niezwykły kokpit do rowerów gravelowych, z kolei Specialized chwali się autorskim zawieszeniem tylnym w rowerach z pełną amortyzacją. W rzeczywistości niemal cały osprzęt (a już z pewnością tyczy się to napędu i przerzutek) każdego markowego roweru pochodzi od jednego z dwóch rynkowych potentatów w tej dziedzinie - to japońskie Shimano i amerykański SRAM. Jest też tylko kilku globalnych producentów sensownych hamulców i również tylko kilka firm zajmujących się produkcją jakościowych amortyzatorów.

Jeśli kierujemy się kluczem wyspecjalizowanych producentów, bardzo opłacalny może się również okazać zakup roweru używanego. Do takiej transakcji musimy jednak podejść w sposób analogiczny do tego, który byłby stosowny w wypadku kupowania używanego auta. Po pierwsze - musimy się upewnić, czy rower nie pochodzi z kradzieży. Po drugie - powinniśmy możliwie starannie sprawdzić jego stan techniczny i przyjąć oczywiste ryzyko, że potrzeba regulacji, napraw i innych czynności serwisowych może wystąpić szybciej niż w wypadku roweru prosto ze sklepu.

Niezależnie od tego, czy chodzi o rower nowy czy używany, stanowczo odradzamy zakup wyłącznie przez internet, bez możliwości dokonania „przymiarki”. Nawet najlepsza tabela rozmiarów nie zastąpi własnoręcznego czy raczej własnonożnego sprawdzenia danego modelu. Nie bierzmy się również za samodzielne składanie własnego roweru marzeń, jeśli nie mamy już sporego doświadczenia w roli domorosłego mechanika rowerowego.

Rower do miasta
Jeśli naszym żywiołem jest miasto, za sobotnią wycieczkę uważamy wizytę na Bulwarach Wiślanych, a na weekendowy wypad najchętniej wybieramy się do jakiegoś innego miasta, to najbardziej odpowiedni będzie dla nas oczywiście rower miejski. Rzecz jasna rower miejski to także idealny wybór, jeśli chodzi o codzienne dojazdy do pracy.

Jego stateczna konstrukcja zapewni nam dość komfortowe przemieszczanie się w raczej wyprostowanej pozycji. Większość modeli będzie seryjnie wyposażona w szerokie błotniki i osłonę na łańcuch - pozwoli to uchronić ubranie przed zabrudzeniem. Z kolei przerzutki znajdą się we wnętrzu piast - to również czystsze rozwiązanie. W standardzie bywa też bagażnik i zamocowane na stałe oświetlenie zasilane przez dynamo, nie mówiąc o praktycznej przy miejskim „parkowaniu” nóżce.

Ale uwaga- tego typu rower będzie się znacznie gorzej sprawdzał poza miastem. Nie jest szczególnie odpowiedni na dłuższe wycieczki, kiepsko też będziemy sobie na nim radzić w bardziej urozmaiconym terenie. Jeśli myślimy więc o krótszych lub dłuższych wypadach rowerowych, szukajmy czegoś nieco bardziej uniwersalnego. A zatem roweru, który sprawdzi się i na mieście, i pod miastem.
Rower pod miasto
Zacznijmy od podstawowych parametrów wyjściowych. Okolice Warszawy - a przynajmniej ich stricte wycieczkowe kierunki - dają nam całkiem urozmaiconą paletę krajobrazów. Jeśli wybieramy się na dłuższą przejażdżkę po Puszczy Kampinoskiej czy Mazowieckim Parku Krajobrazowym, czeka nas miks piaszczystych (i niekiedy całkiem wymagających kondycyjnie) leśnych wydm i terenów o charakterze mniej lub bardziej podmokłym czy wręcz bagiennym. Jeśli ruszymy na południe wzdłuż Wisły, będziemy jechać albo równiutkim asfaltem, albo różnymi rodzajami nawierzchni na wale przeciwpowodziowym - od szutru, przez kostkę aż po wąską ścieżkę. Większość podwarszawskich lasów - w tym nawet Las Kabacki czy Lasek Bielański - zaoferuje nam też okazje do jazdy krętymi leśnymi ścieżkami - w rowerowym slangu zwanymi singletrackami lub, krócej, singlami.

Jaki rower wybrać? I gdzie wybrać się na wycieczkę rowerową w okolicach Warszawy? [PORADNIK]

Dlatego w okolicach Warszawy najlepiej sprawdzają się rowery możliwie uniwersalne - mające dodatkowo tę oto zaletę, że znakomicie nadają się również do jazdy po mieście.

Najprostsze rozwiązanie to rower XC - zwany popularnie „górskim”. Wprawdzie „górski” to on już od dawna nie jest (tam o wiele lepiej sprawdza się cięższa kawaleria - rowery trailowe, enduro i stricte zjazdowe) - choć wywodzi się od pierwszych rowerów MT - ale nazwa pozostała. Taki rower niemal zawsze będzie miał amortyzację - co najmniej przednią, choć droższe modele bardzo często mają również tylne zawieszenie amortyzowane. Jego osprzęt będzie zaliczał się do kategorii „górskich” - większa moc sprężyny i odporność kosztem wagi, efektywny w pedałowaniu w zróżnicowanym terenie. To chyba najczęściej kupowany typ roweru w Polsce - producenci mają całe palety modeli od zupełnie rekreacyjnych po wyczynowe. Jeśli nie myślimy o stricte sportowej jeździe, nie wybierajmy tych ostatnich - będą wymuszały bardzo sportową pozycję, trudno je nazwać rekreacyjnymi.

Kolejna kategoria to rower trekkingowy vel crossowy. W jakimś sensie krewniak roweru XC - ale przeznaczony bardziej do turystyki niż sportu. Rozmiar koła - zwykle 28 lub 29 cali, relatywnie wąskie (choć często nadal uterenowione) opony. Amortyzator wyłącznie przedni i o dość niskim skoku (60-80 mm). Rower trekkingowy często już na etapie zakupu wyposażony jest w bagażnik, ma też możliwie liczne punkty mocowania sakw, czasem również bagażnika przedniego. Taki rower woli ubitą drogę od krętej leśnej ścieżki, ale spokojnie sprawdzi się w okolicach Warszawy nawet w „cięższym” terenie.

Jest jeszcze jedna możliwość, czyli rower gravelowy. To względnie nowa kategoria roweru, która bardzo szybko się przyjęła i obecnie robi furorę. Gravel (od angielskiego słowa oznaczającego „żwir” i „szuter”) to rower zbudowany z myślą o drogach szutrowych i gruntowych.

Konstrukcyjnie dość mocno nawiązuje do roweru szosowego, można nawet powiedzieć, że jest nieodległym krewnym jego przełajowej odmiany. Najczęściej wyposażony jest w kierownicę typu „baranek” - jednak o zauważalnie mniej agresywnym wygięciu niż w wypadku „szosówki”. Jego osprzęt najczęściej również bywa szosowy - w niektórych wypadkach mamy jednak do czynienia z miksem szosowych przerzutek i „górskiego” napędu.

Na tym jednak zaczynają się kończyć podobieństwa do roweru szosowego. Rama gravela jest zauważalnie mocniejsza (kosztem oszczędności na wadze oczywiście) - i lepiej amortyzuje nierówności. Dlatego też bardzo często gravelowe ramy wykonuje się z różnych odmian stali - o wiele lepiej pochłaniającej wstrząsy niż supersztywne aluminium.

Ogromnie różnią się też koła. Są zdecydowanie bardziej „pancerne” niż w szosówce, a różnicę jeszcze bardziej podkreślają opony - w gravelach szerokie nawet na 2 cale, a więc zbliżone do tych stosowanych w rowerach XC.

Uniwersalnego charakteru nie będzie miał natomiast rower szosowy - ten na początku pozostawmy pasjonatom kolarstwa, którzy naprawdę wiedzą, czego chcą. Podobnie rzecz ma się z rowerami typowo górskimi - trailowymi, i enduro, nie mówiąc już o rowerach freeride czy downhillowych.
Rozmiar ma znaczenie
Za mały lub za duży rower będzie dla nas oznaczał mękę. Po pierwsze czeka nas niewygoda, po drugie pedałowanie nie będzie odpowiednio efektywne, po trzecie wreszcie - to niebezpieczne dla naszego kręgosłupa i stawów. Nie ufajmy tu w stu procentach sprzedawcom (jakaś połowa z nich w ogóle średnio zna się na rowerach, za to bardzo chce je sprzedać) - chyba, że doskonale wiemy, że trafiliśmy do sklepu, w którym doraźny zysk nie jest jedynym priorytetem. Dobierając rower koniecznie powinniśmy zajrzeć do tabeli rozmiarów na stronie internetowej producenta oraz - bardzo często - wykonać zalecane tam pomiary (np. długość nogi, długość ramion itp.). Powinniśmy też przymierzyć się do roweru i sprawdzić, czy siedząc na na nim, jesteśmy w stanie lekko podeprzeć się o ziemię przednią częścią stopy (nie, nie całą stopą, i nie, nie czubkami palców). Przy tym pomiarze siodełko powinno być ustawione tak, żeby mieć zauważalny zapas możliwej regulacji zarówno w górę, jak i w dół. Sprawdzamy, jak w takiej pozycji układają się nasze ręce - czy odległość od kierownicy jest odpowiednia i nie wymusza na nas zbytniego usztywniania się lub „kładzenia się na ramie”. Tu niestety brak uniwersalnej zasady - im bardziej sportowy rower, tym bardziej aerodynamiczna (czyli pochylona do przodu jest nasza pozycja) i na odwrót.

Jeśli chodzi o dopasowanie roweru, jazda próbna - gdy tylko jest taka możliwość - oczywiście nigdy nie zaszkodzi a może bardzo, bardzo pomóc.

Kluczowy jest oczywiście rozmiar ramy. Jeśli tutaj nie trafimy, to nic nam już nie pomoże. Podniesienie siodełka czy wymiana mostka kierownicy (np. na dłuższy czy wyżej podniesiony) mogą dopasować rower tylko w bardzo niewielkim zakresie.

Jak się rozjeździć?
Jeśli to nasz pierwszy sezon po dłuższej przerwie, nie rzucajmy się na głęboką wodę. Na sam początek początek starczy nam przejażdżka bardzo umiarkowanym tempem trwająca nie dłużej niż dwie godziny. Możemy sobie w tym czasie objechać Las Kabacki dookoła, albo dojechać do niego z centrum miasta, zrobić kilka rundek w środku lasu, a potem wrócić metrem.

Potem najprawdopodobniej przydadzą nam się ze dwa, trzy, cztery dni przerwy. Jeśli zimę spędziliśmy mało aktywnie, to niemal nieuniknione są zakwasy - do pedałowania używamy również mięśni, które podczas chodzenia są wykorzystywane tylko w niewielkim stopniu. Mogą nas także pobolewać okolice pośladków, krocza i kości ogonowej - jeśli przez dłuższy czas nie siedzieliśmy w siodełku, to mamy to nawet gwarantowane. Nie ma się czym martwić - taki ból ustępuje już w okolicy drugiej, trzeciej jazdy (a powraca dopiero, jeśli znów zrobiliśmy sobie dłuższą przerwę od roweru) - jeśli nie, to trzeba przyjrzeć się temu, czy aby na pewno mamy odpowiednio ustawioną wysokość siodełka, a jeśli i to nie pomoże - przemyśleć ewentualną wymianę siodełka na lepiej dopasowane.

Bardzo prawdopodobny jest także ból okolic karku - to również normalne, bo im bardziej aerodynamiczna jest nasza pozycja na rowerze, tym bardziej musimy wysilać mięśnie karku, by utrzymać głowę w odpowiednim położeniu. Ten rodzaj bólu będzie ustępował powoli, może też zawsze powrócić, jeśli spędzimy w siodełku niestandardowo długi czas.

Po raczej nieuniknionej przerwie przydadzą się jeszcze ze dwie niedługie przejażdżki. Potem możemy stopniowo zwiększać dystanse i czas jazdy. Szybko okaże się, że kolejne „skoki” pod względem długości jazdy mogą być całkiem spore - o ile tylko nie forsujemy się zbyt ostrym tempem.

Co możemy osiągnąć w tym pierwszym sezonie? Otóż 100 km w ciągu całodziennej wycieczki rowerowej - taki dystans jest całkowicie osiągalny dla każdej dorosłej, zdrowej i przeciętnie sprawnej osoby. Warunek jest jeden - eskapadę na takim dystansie musimy poprzedzić minimum kilkunastoma krótszymi jazdami.

MMonline/x-news

POLECAMY:






















od 7 lat
Wideo

Uwaga na Instagram - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl