Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jaki Al Capone, taki Eliot Ness. Krzywda mechanika wywołuje poczucie niesprawiedliwości niszczące autorytet urzędu

Liliana Sonik
Król Słońce miał powody do twierdzenia „państwo to ja”, a i tak jego dobroduszny prawnuk Ludwik XVI zapłacił za tę logikę głową. Jeśli ktoś myśli, że tylko królom wydawało się, że mogą wszystko, bo stanowią państwo, ten jest w błędzie.

W małym mieście Bartoszyce pracownice Urzędu Skarbowego wybrały się wieczorową porą na misję tropienia przekrętu. Pojechały do zakładu samochodowego i ubłagały mechanika, by wymienił im żarówkę w aucie. Ulitował się, bo tłumaczyły, że są w trasie. Żarówkę wymienił na swoją, za co dostał 10 złotych.

Bez paragonu, bo było już po godzinach, właściciel zamknął kasę i odjechał, a zakład żarówek nie sprzedaje. Mechanik o tkliwym sercu został zdemaskowany jako oszust skarbowy. Bo to, proszę Państwa, była prowokacja. Agentki, które chwilę wcześniej błagały o pomoc, wypisały mandat w wysokości 500 złotych i zgłosiły sprawę do sądu.

Mądry sędzia, choć musiał uznać mechanika winnym wykroczenia, żadnej kary jednak nie nałożył. I wiecie Państwo co? Urząd chciał się sądzić dalej. W odwołaniu napisano, że pomoc jest działaniem bezinteresownym, a mechanik za żarówkę i robotę 10 złotych wziął. Choć pod naciskiem mediów wycofano się z tego, to niesmak pozostał.

Można byłoby skwitować tę historię stwierdzeniem, że jaki Al Capone, taki Eliot Ness, ale przyjrzyjmy się sprawie wnikliwiej. Jak się tu układa bilans strat i korzyści? Po stronie strat widnieje brak podatku od zysku w wysokości 10 zł. Natomiast po stronie drugiej są koszty przeprowadzenia prowokacji, czyli kilka godzin pracy dwu urzędniczek a także koszty sądowe. W sumie setki, a może i tysiące złotych. Jak to się bilansuje? Państwo poniosło wydatki, których nikt nie zwróci.

Poważniejsze od rachunkowych są szkody społeczne. Krzywda nieszczęsnego mechanika wywołuje poczucie niesprawiedliwości niszczące autorytet urzędu, który takie akcje produkuje. Ale to nie wszystko. Kiedyś znalazłam się w podobnej sytuacji. Była noc, jechałam z Warszawy, gdy pod Kielcami spaliły mi się światła. Wybłagałam wymianę na stacji benzynowej. Sądzę, że po akcji z Bartoszyc nikt - ani mnie, ani innym zdesperowanym w podobnej sytuacji - już nie pomoże. No bo po co komu kłopoty.

„Państwo to ja” uznały mistrzynie prowokacji z Bartoszyc z sianem w głowach. „Państwo to ja” uznał też pewien burmistrz. Kiedy w szkole pojawiły się wizytatorki z rutynową kontrolą stwierdził, że to zamach na jego żonę - nauczycielkę. Wezwał policję i z gronem podwładnych ruszył na odsiecz, żeby wizytatorki odesłać, skąd przyszły. A co tam? Kto mu będzie pracę w „jego” w szkole kontrolował. Problem w tym, że choć osobista jest bez wątpienia małżonka, to już szkoła nie jest jego osobistą szkołą. Wieść o brawurowej akcji rozeszła się szeroko, ponieważ uczniowie rozmawiali tylko o tym.

Czasem arogancja zdaje się nie mieć granic. Cytowany tu Król Słońce mawiał też: „Czyżby Bóg zapomniał, com dla Niego uczynił?” No właśnie. Między tym, co się komu odnośnie własnej pozycji wydaje, a rzeczywistością widnieje często przepaść.

KONIECZNIE SPRAWDŹ:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski