Jak ukraińska kontrofensywa utknęła w stepie. A miał być przełom w wojnie z Rosją

Grzegorz Kuczyński
Grzegorz Kuczyński
Ukraińska armia była zmuszona atakować na zaporoskim froncie niewielkimi grupami piechoty
Ukraińska armia była zmuszona atakować na zaporoskim froncie niewielkimi grupami piechoty Sztab Generalny Sił Zbrojnych Ukrainy/Facebook
Najważniejszym wydarzeniem w wojnie rosyjsko-ukraińskiej w 2023 roku była kontrofensywa Ukrainy. W razie sukcesu zmieniłaby los konfliktu. Ale się nie udało. Fiasko operacji kończy okres wojny manewrowej i przesądza o pozycyjnym charakterze konfliktu.

Spis treści

Zmasowane uderzenie mające na celu zmianę biegu wojny zapowiadano już pod koniec 2022 roku. Po udanej kontrofensywie w obwodzie charkowskim i Donbasie, po odwrocie Rosjan z prawobrzeżnej części obwodu chersońskiego, mówiło się już tylko o kolejnych atakach ukraińskich, słabości Rosjan i znaczeniu dostaw broni zachodniej dla Ukrainy.

Wstęp do kontrofensywy

Moskwa doskonale zdawała sobie sprawę z nieuchronności ukraińskiej operacji. Co więcej, od początku było oczywiste, gdzie musi pójść główne uderzenie, jeśli Kijów marzy o przełomie w biegu wojny. Rosja cierpliwie przygotowywała się do obrony. Elementem przygotowań do ukraińskiej kontrofensywy było faktyczne skrócenie linii frontu, a więc linii obronnej.

Wybuch na tamie w Nowej Kachowce nastąpił 6 czerwca 2023 r. Tama pękła we wczesnych godzinach rannych, powodując rozległą powódź wzdłuż dolnego biegu Dniepru, zatapiając w ciągu kilku godzin całe miejscowości na prawym brzegu kontrolowanym przez Ukrainę i lewym brzegu okupowanym przez Rosję. Oficjalnie poinformowano o 59 ofiarach śmiertelnych, w rzeczywistości mogły ich być setki. Tylko w Oleszkach utonęło od 200 do 300 osób. Powódź zmieniła ukształtowanie terenu wokół Dniepru, komplikując plany ukraińskich dowódców. Do dziś nie wiadomo jak bardzo. Czy Ukraina planowała uderzenie przez Dniepr w kierunku Krymu? Istotniejszy jest chyba jednak moment rozpoczęcia kontrofensywy.

Linia Surowikina

Zdaniem zachodnich krytyków, Ukraina, nie słuchając rad sojuszników, opóźniła rozpoczęcie kontrofensywy do początku czerwca, dając tym samym Rosji czas na zbudowanie „linii Surowikina”, potężnego pasa umocnień: okopów, bunkrów, zapór przeciwczołgowych, pól minowych, ufortyfikowanych i zamaskowanych dobrze stanowisk artylerii. Strona rosyjska zyskała cenne pół roku na zbudowanie trzech ufortyfikowanych linii obrony.

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski argumentował jednak później, że to opóźnienia w dostawach zachodniego sprzętu wojskowego pozwoliły Rosjanom na przygotowanie obrony. Faktycznie, powolne tempo zachodnich dostaw nie nadążało za harmonogramami ukraińskiej armii. Ograniczenia ilościowe dotyczyły większości rodzajów dostarczanego sprzętu i stały się bardziej rygorystyczne, zanim kontrofensywa mogła nabrać rozpędu. Systemy artyleryjskie i czołgi dostarczone Ukrainie nie były najbardziej zaawansowanymi wersjami dostępnymi w zachodnich magazynach. Co więcej, siły ukraińskie miały osiągnąć znaczący przełom bez własnego lotnictwa i pomimo rosyjskiej przewagi powietrznej.

Co zawiodło?

Ukraińcy i ich sojusznicy nie docenili przeciwnika. Jednym z największych błędów ukraińskich i zachodnich planistów było zlekceważenie znaczenia potężnych pól minowych. Okazało się, że ukraińskie wojsko nie ma wystarczająco dużo sprzętu do oczyszczenia przez te pola minowe dróg do ataku dla ciężkiego sprzętu i piechoty. Do tego doszło niedostateczne przygotowanie taktyczne wojsk do skomplikowanych operacji oraz miażdżąca przewaga Rosjan w powietrzu, zabójcza dla nacierających głównie w szczerym polu (w tej części Ukrainy dominują stepy): taktyczne lotnictwo, śmigłowce, drony. Powszechne użycie przez Rosjan dronów uniemożliwiło nawet taktyczne zaskoczenie, więc koncentracja grup pancernych armii ukraińskiej na określonych kierunkach nie była zaskoczeniem. Rosjanie dostosowali swoje praktyki logistyczne i poprawili swoje zdolności w zakresie wojny elektronicznej.

Zamiast skoncentrować maksymalne siły na najważniejszym kierunku zaporoskim Robotyne-Tokmak-Melitopol, armia ukraińska rozproszyła siły, atakując też „występ wremiwski” i flanki Bachmutu. W rezultacie, po pierwszych kilku dniach prób przełamania frontu, by wyjść na tyły wroga i zyskać przestrzeń operacyjną do szybkich manewrowych działań, Ukraińcy musieli przestawić się na taktykę mozolnego zdobywania kolejnych punktów oporu, głównie siłami piechoty, z nikłą możliwością wykorzystania na większą skalę sił pancernych. Dowództwo nie chciało znów widzieć w mediach zdjęć spalonych Leopardów i amerykańskich transporterów z pierwszych dni operacji. Zamiast zaczynać od przełamywania linii wroga, siły ukraińskie musiały polegać na operacjach na mniejszą skalę, by tworzyć luki i rozciągać rosyjskie rezerwy. W przeciwieństwie do tego, siły NATO podjęłyby taką operację tylko przy przewadze sił powietrznych, a Ukraina prawie w ogóle nie dysponowała siłami powietrznymi.

Fiasko operacji

Ścisła koordynacja złożonych operacji w trudnych warunkach przekraczała możliwości świeżo wyszkolonych jednostek. Ukraińcy mieli mnóstwo nowego sprzętu, ale był on różnego rodzaju. Do dziś wraca pytanie, czy ukraińska kontrofensywa nie byłaby skuteczniejsza, gdyby walczyły w niej setki doświadczonych żołnierzy, podoficerów i oficerów, którzy zginęli w wielomiesięcznej – i na koniec przegranej – batalii o Bachmut? Czy warto było wykrwawiać się w obronie tego miasta? Ukraińcy byli zachęcani do przyjęcia zachodniej koncepcji manewrów, ale bez zdolności do jej realizacji. Ukraińcy powrócili do operacji na mniejszą skalę, które lepiej rozumieli. Oznaczało to jednak, że postępy były powolne, dając Rosjanom czas na wzmocnienie zagrożonych obszarów.

Pod koniec lipca nie było już sensu udawać, że wszystko idzie dobrze. Wkrótce pojawiły się nieuniknione przecieki od anonimowych urzędników amerykańskich, obwiniających Ukraińców o to, że nie skoncentrowali swoich sił bardziej na froncie południowym i zbytnio rozproszyli się na froncie wschodnim, nie przyznając się do braków w wyposażeniu. Tak naprawdę już we wrześniu z frontu zaporoskiego przestały napływać doniesienia o jakichś zmianach w przebiegu linii frontu. Zaś 1 listopada głównodowodzący sił ukraińskich gen. Walerij Załużny przyznał, że to koniec. Że operacja nie przyniosła zakładanych skutków. Zełenski i politycy, początkowo krytykujący generała, po krótkim czasie de facto przyznali mu rację. Zaś w grudniu zachodnie media zaczęły pisać o przejęciu inicjatywy przez Rosję. Ale ta inicjatywa jest na poziomie taktycznym i to dość niskim. W rzeczywistości można mówić o impasie.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl