Jak tureckie służby poskromiły polskich obywateli. Kontrowersje wokół wizyty Erdogana w Warszawie

Anita Czupryn
Dla prezydenta Andrzeja Dudy wizyta prezydenta Recepa Erdoğana przyniosła radość i satysfakcję
Dla prezydenta Andrzeja Dudy wizyta prezydenta Recepa Erdoğana przyniosła radość i satysfakcję Adam Guz
Podczas wizyty prezydenta Turcji Erdoğana w Polsce tureckie służby wyrwały demonstrantkom transparent z niewygodną treścią: „Korepetycje z dyktatury?”

Do czego to podobne, żeby tureckie służby w Polsce, wolnym kraju zabierały mi cokolwiek, co do mnie należy, a policja była bierna? - pyta Barbara Sińczuk.

Barbara Sińczuk jest emerytowaną lekarką pediatrii, prezesem Stowarzyszenia Ożarowska, które wspiera osoby z porażeniem mózgowym i niepełnosprawne ruchowo. Lekarka na emeryturze zajęła się działalnością charytatywną i społeczną. We wtorek po południu razem z koleżanką Danutą Hoffman, pojawiły się na placu Piłsudskiego w Warszawie, gdzie wieńce przy Grobie Nieznanego Żołnierza miał składać Recep Erdoğan prezydent Turcji, który przyjechał do Polski z wizytą. - Poszłyśmy tam, bo nie zgadzamy się z tym, co dzieje się w Turcji, oraz z tym, że polskie władze przyjmują Erdoğana, który w swoim kraju zachowuje się jak dyktator. Uwięził kilkadziesiąt tysięcy ludzi, wolne media nie mają tam możliwości działania, dziennikarze siedzą w więzieniach - mówi w rozmowie z „Polską” Barbara Sińczuk.

Anita Czupryn: Erdogan wyjechał, niesmak pozostał

Transparent o treści „Korepetycje z dyktatury?”, w trzech językach: po turecku, po polsku i po angielsku przygotowała Danuta Hoffman. - Teren był otoczony przez policję, ponieważ Erdoğan miał składać wieńce przed Grobem Nieznanego Żołnierza. W momencie, kiedy Erdoğan podjechał samochodem, rozłożyłyśmy ten transparent. Policja stała może półtora, może dwa metry od nas. Minutę, może dwie później od strony Grobu Nieznanego Żołnierza oderwało się dwóch mężczyzn, zostali przepuszczeni przez kordon policji, podbiegli do nas, wyglądali na obywateli tureckich. W brutalny sposób zaczęli nam transparent wyrywać nasz transparent. Opierałyśmy się, krzyczałyśmy : „Policja!”, „Pomocy”, ale udało im się wyrwać. Zabrali też naszą flagę europejską, którą złożyłyśmy obok i torbę z plakatem, jaki przygotowałyśmy dla trzeciej naszej koleżanki, która miała do nas dołączyć. Zabrali nam naszą własność i na powrót pobiegli w stronę Grobu Nieznanego Żołnierza. Dopiero wtedy zainteresowała się nami policja - relacjonuje Barbara Sińczuk. Nie ukrywa, ze kiedy podeszło do nich kilku policjantów, kobiety były zdenerwowane. - Byłyśmy wściekłe, że nie obronili nas wcześniej, a teraz jesteśmy obiektem zainteresowania policji. Powiedzieli, że wykonują swoje obowiązki, muszą nas spisać. Nalegali na to, żebyśmy się wylegitymowały, podawali podstawę prawną. W końcu wylegitymowałyśmy się, a ja spisałam dane policjanta, który nas legitymował. Funkcjonariusze poinformowali nas, że sprawę będzie prowadzić komenda policji przy ul. Wilczej. Wybieramy się tam właśnie z koleżanką, aby wnieść skargę na to, że policja nie zachowała się tak, jak uważamy, że powinna w tamtym momencie.

Kobiety dołączyły potem do wydarzenia, jakie organizowała Partia Razem przed Pałacem Prezydenckim przeciw dyktaturze Erdoğana. - Tam poproszono nas, abyśmy opowiedziały, co się stało i jak wygląda praworządność, jak się zachowują służby tureckie na terenie obcego państwa. To, co się stało, jest oburzające. Nie zgadzam się na to, aby tak zachowywały się służby innego kraju wobec obywateli z kraju, do którego przyjeżdżają, bo my chyba jeszcze żyjemy w wolnym kraju i na terenie mojego kraju mamy prawo protestować i nikt nie może mi zabierać mojej własności. Z pewnością zgłosimy tę sprawę do prokuratury, do Rzecznika Praw Obywatelskich, mamy nadzieję, że wzbudzimy też na ten temat dyskusję - mówi Barbara Sińczuk.
Incydent z tureckimi służbami, które polskim demonstrantom w Warszawie wyrywają i zabierają transparenty, szybko nagłośniła Partia Razem, informując o tym co się stało, w mediach społecznościowych. Zdaniem Macieja Koniecznego z Partii Razem, to było skandaliczne wydarzenie.

- Kobiety przyszły na demonstrację z własnym transparentem i ten transparent im odebrano. I zrobili to tureccy funkcjonariusze w Polsce, w Warszawie, w środku miasta, na oczach polskiej policji. Nie ma wątpliwości, że coś nie zadziałało. Skandalem jest, że turecka bezpieka siłowo odbiera transparenty demonstrantom w Polsce. Ale równie skandaliczna jest reakcja policji, której rolą, jak mówił oficer prasowy, była ochrona VIP-ów, a nie protestujących. Nie mam powodu, żeby nie wierzyć paniom, które zwracały się do policji z prośbą o pomoc i policja nie reagowała. To mówi o tym, jakie są w praktyce priorytety polskiej policji. Pokazuje, że polska władza w tym momencie poświęciła prawa obywateli na rzecz dobrych stosunków z tureckim dyktatorem. Na demonstracji mówiliśmy, że prawa człowieka nie są na sprzedaż, ale jak widać, nasze władze i policja uważają inaczej: można przymykać oko na to, że turecka bezpieka zabiera transparenty w Polsce, w imię dobrych relacji z tureckim dyktatorem - twierdzi Maciej Konieczny, dodając, że oczekują od policji przeprosin, wyjaśnień i wyciągnięcia konsekwencji wobec tych, którzy zawinili.

Całą sprawę inaczej widzi aspirant sztabowy Robert Koniusza, oficer prasowy komendanta rejonowego policji z Komendy Rejonowej Warszawa 1. - Policjanci są wyznaczeni do ochrony bezpieczeństwa wszystkich osób. Oczywiście tego dnia wizyta VIP-ów była jednym z priorytetów, ale cała sytuacja, jaka się działa dookoła również jest pod naszą uwagę i dbamy o troskę i bezpieczeństwo innych obywateli - mówi „Polsce”. Jego zdaniem, panie demonstrantki, przez irytację, która towarzyszyła temu wydarzeniu, pewne rzeczy mogły inaczej postrzegać. - Policjanci natychmiast zainterweniowali po tym incydencie, zapytali kobiety, co się wydarzyło, co się stało, czy potrzebują pomocy, spisali dane tych pań, po to, żeby mieć dane osób pokrzywdzonych w tej sprawie. Powołali się na artykuł 15 ustawy o policji, który mówi o legitymowaniu. Legitymowanie nie wiąże się z tym, że ktoś jest winny. Panie od początku mówiły, że nie będą składać zawiadomienia. We własnym zakresie wszczęliśmy czynności sprawdzające, żeby zbadać i wyjaśnić okoliczności całego tego incydentu, w sposób wielowątkowy. Również pod kątem tego, czy słuszna była interwencja policji - to również jest przedmiotem czynności sprawdzających.

Oficer prasowy Robert Koniusza informuje, że sprawa w tej chwili prowadzona jest pod nadzorem prokuratury. - Zapraszaliśmy panie do tego, aby złożyły zawiadomienie, nie zgłosiły się. Wczoraj więc skierowaliśmy do nich wezwania, z prośba, by stawiły się w komendzie przy ulicy Wilczej w celu przedstawienia swojej wersji. Czynności trwają - dodaje aspirant Koniusza.

W zależności od wyników tego postępowania, Ministerstwo Spraw Zagranicznych zadeklarowało, że podejmie decyzję o ewentualnych dalszych krokach wobec strony tureckiej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na i.pl Portal i.pl