Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak papież Franciszek pobłogosławił Nadię z Nawcza

Joanna Kielas
Emocje były tak wielkie, że państwo Wrońscy nie pamiętają, co się działo od momentu, gdy papieski ochroniarz wziął ich córkę na ręce. Na szczęście pani Jagoda nakręciła telefonem filmik z tego zdarzenia.

Państwo Wrońscy z Nawcza wraz z dwuletnią Nadią i czteroletnim Marcelem uczestniczyli w parafialnym wyjeździe na Światowe Dni Młodzieży do Krakowa. Spotkało ich niebywałe szczęście: Nadię z tłumu wypatrzył ochroniarz i podał papieżowi Franciszkowi, który ucałował i pobłogosławił małą mieszkankę naszego powiatu.

Chyba drugi raz w życiu to się nie zdarzy

Wyjazd był spontaniczny, nawet bardzo mocno spontaniczny. W niedzielę, 24 lipca, podczas mszy w kościele w Nawczu (gm. Łęczyce, w powiecie wejherowskim) proboszcz, ks. Sławomir Kozioł, mówił o wyjeździe na ŚDM.

- Ksiądz powiedział, że to wielkie wydarzenie i chyba już w naszym życiu drugi raz się nie zdarzy, by Światowe Dni Młodzieży z papieżem odbywały się właśnie w Polsce - opowiada Jagoda Wrońska. - Siedziałam w ławce i myślałam: faktycznie, może by się zdecydować.

Po mszy ten temat podjął Krzysztof Wroński. Pili wtedy kawę z rodziną i znajomymi. Jak wspominają, reakcja otoczenia była zgodna: gdzie z takimi małymi dziećmi chcą jechać, w taki tłum... A nie wiadomo, co jeszcze tam może się stać...

A jednak pan Krzysztof zadzwonił do proboszcza z pytaniem o miejsca. Potwierdzenie, że zostały wolne wejściówki, otrzymał po godzinie dwudziestej. Był tylko jeden drobiazg: wyjazd był następnego dnia, i to już o siódmej rano.

- Stwierdziliśmy, że chcemy tam jechać. Nie mieliśmy wielu obaw. Ja zabrałem się za organizowanie spraw zawodowych, a żona do drugiej w nocy nas pakowała - opowiada pan Krzysztof. - Zdecydowaliśmy się na podróż do Krakowa własnym autem ze względu na dzieci. Są przyzwyczajone do pokonywania długich tras we własnych fotelikach, autem można zabrać więcej.

- Mamy doświadczenie. Wiemy, co zabrać dla dzieci, by się nie nudziły. Tak więc do auta trafiły także książeczki, malowanki, kredki, wycinanki, nożyczki, ulubione poduszki i wiele innych rzeczy - opowiada pani Jagoda.

W poniedziałek rano w ramach pielgrzymki parafialnej z Rozłazina i okolic wyjechały dwa autokary - ponad setka wiernych. I Wrońscy, swoim samochodem.

Na miejscu, w Krakowie, okazało się, że - dzięki staraniom proboszcza - będą nocować w oddzielnym mieszkaniu w Nowej Hucie, tylko dla ich rodziny.

Pamiętam tylko, że ochroniarz się uśmiechał

Uczestniczyli we wszystkich głównych wydarzeniach ŚDM: wtorkowym rozpoczęciu, katechezach dla pielgrzymów, sobotnim czuwaniu na Błoniach i niedzielnej eucharystii kończącej dni. Starczyło nawet czasu na zwiedzanie Krakowa. Ale najważniejszym dla nich dniem okazał się czwartek, 28 lipca. Wtedy odbyło się przywitanie papieża na Błoniach.

Wrońscy udali się do sektora, który został im przydzielony.

- Nie mieliśmy pojęcia, że tamtędy będzie przejeżdżał papież w papamobile. Stało się to jasne, dopiero kiedy drogą koło naszego sektora przeszło dziesiątki policjantów z psami i ochroniarzy - relacjonuje Krzysztof Wroński. - Potem, po krzykach ludzi, orientowaliśmy się, gdzie jedzie papież.

Jak opowiadają państwo Wrońscy, najpierw przejechały auta ochrony, potem obsługi prasowej i znów ochrony. Aż w końcu ukazał się papamobile. Pan Krzysztof trzymał na rękach Nadię, pani Jagoda telefonem komórkowym nagrywała całe wydarzenie. I gdy auto z papieżem było już całkiem blisko, stała się rzecz niezwykła. Jeden z ochroniarzy, idący z zupełnie innej strony papieskiego pojazdu, niespodziewanie podszedł wprost do Wrońskich i wyciągnął ręce, by podali mu małą.

- Pamiętam tylko wyraz twarzy tego pana. Uśmiechał się do Nadii. Emocje były tak wielkie, że dalszy bieg wydarzeń znamy z filmu, który żonie udało się nakręcić. My tego najzwyczajniej nie pamiętamy - wyjaśnia wciąż wzruszony Krzysztof Wroński.

Na filmiku widać, że ochroniarz z dzieckiem na rękach idzie do papamobile i podaje małą papieżowi. Franciszek najpierw całuje dziewczynkę w czoło, potem błogosławi. A następnie uśmiecha się do rodziców i do nich macha. Papież oddaje dziecko ochroniarzowi, a ten podaje je rodzicom. Papamobile rusza w dalszą drogę.

Szczęście mamy na co dzień

Wrońscy z dumą pokazują zdjęcia z wyjazdu: jak idą piechotą siedem kilometrów na czuwanie na Błoniach. Wózek dziecięcy obładowany jest kocami, piciem, namiotem, karimatami, na rączce wisi walizka z ubraniami. Pokonanie tej trasy wraz z tysiącami pielgrzymów zajęło im cztery godziny, szli w samo południe. W wózku na przemian jechali to Nadia, to Marcel.

- Dzieci lubią chodzić, organizowaliśmy dla nich po drodze konkursy, nie nudziły się. Owszem, łatwo nie było. Ale po drodze mijaliśmy wiele osób niepełnosprawnych. Przy ich sytuacji nasz marsz z dziećmi to nie był żaden trud - uważa pani Jagoda.

Po czuwaniu rozłożyli namiot i zostali na noc na Błoniach. Maluchy w namiocie, rodzice na karimatach na zewnątrz. Kolejne zdjęcie - jak pan Krzysztof w namiocie wśród tłumu czyta maluchom bajkę.

Są też filmiki z wyjazdu. Oprócz tego najważniejszego, z papieżem, wiele pokazuje, jak ich dzieci uczestniczą w ŚDM. Na jednym Nadia klaszcze w dłonie i tańczy podczas śpiewu. Na kolejnym Marcel śpiewa.

- Nawet nie wiedzieliśmy, że tak szybko się nauczył słów - mówią rodzice.

Od powrotu minęło kilkanaście dni. Emocje opadły.

- Dla mnie był to ogrom przeżyć. Ten trud nas wzmocnił jako rodzinę. Razem jako wspólnota podróżowaliśmy tramwajami, pokonywaliśmy kolejne kilometry piechotą - podsumowuje pani Jagoda. - Owszem, można było zostawić dzieci w domu, tak byłoby łatwiej. Ale w życiu nie chodzi o to, żeby było łatwiej, o tym też mówił papież. Żeby nie przesiedzieć życia na kanapie - te słowa mocno utkwiły mi w pamięci. Dzieci bardzo dobrze zniosły wyjazd, na miarę swoich możliwości włączały się w śpiew. Nie mam poczucia, że skazaliśmy je na nudy czy niewygody.

- Pojechaliśmy między innymi w intencji umocnienia małżeństw, także tych znajomych, które przeżywały trudności - dodaje pan Krzysztof. - Udział w Dniach Młodzieży, wspólne przeżywanie tych wszystkich wyzwań umocniło naszą rodzinę. Nasze życiowe motto brzmi „każda chwila jest pełnią życia”. Bo szczęście mamy na co dzień, nie trzeba czekać na coś, na jutro. Trzeba zaufać Bogu i nie bać się.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki