Jacek Santorski: Aby być autorytetem dla innych, trzeba najpierw „być kimś” [WYWIAD]

Dorota Kowalska
Jacek Santorski: W tym roku postanowiłem napisać książkę, która będzie takim dziełem życia
Jacek Santorski: W tym roku postanowiłem napisać książkę, która będzie takim dziełem życia Bartek Syta
Jak wytrwać w swoich noworocznych obietnicach i dlaczego w sztuce zarządzania potrzebna jest prostota - mówi Jacek Santorski, profesor honorowy Szkoły Biznesu Politechniki Warszawskiej, twórca Akademii Psychologii Przywództwa.

Strasznie dużo obiecujemy sobie wraz z nadejściem Nowego Roku: składamy sobie najróżniejsze przyrzeczenia, obiecujemy, że rozpoczniemy dietę, zaczniemy biegać, uczyć się chińskiego. To dobry moment na takie zobowiązania?
Można oczywiście powiedzieć, że to jest sztuczne, że jeśli ktoś chce coś zacząć robić, może rozpocząć od dzisiaj, od 20 sierpnia, a nie jak wszyscy od 1 stycznia. Z drugiej strony element wspólnoty, wzajemnego wspierania się, mobilizowania spowodowanego takim społecznym rytuałem, umownością, że zaczyna się coś nowego może być sprzyjający. Więc nie byłbym zwolnieniem takiej wolności, stwierdzenia, że ja sam będą sobie wyznaczał terminy, kiedy coś zmienię, nie będę robił czegoś wtedy, kiedy robią to wszyscy, tylko skorzystałbym z tego „owczego pędu”, tego społecznego czynnika wsparcia, inspiracji. Na zasadzie: wszyscy czynią noworoczne postanowienie, więc czemu ja też nie mam ich robić? Cała sztuka polega potem na tym, żeby te zobowiązania, postanowienia podjąć umiejętnie.

No właśnie, bo z tych noworocznych postanowień najczęściej niewiele zostaje.
Najczęściej niewiele zostaje, to prawda. Ja pół żartem mówię, że w czasach, kiedy pracowałem w radzie ekonomicznej premiera Tuska nie bez powodu wprowadzono święto Trzech Króli, bo to cezura dla naszych postanowień noworocznych. Zwykle tyle trwa nasz zapał.

Tydzień?
Tak, mniej więcej tydzień. Ale w momencie, kiedy sobie postanawiamy, że schudniemy, że będziemy lepszą żoną, tatą, że pierwszy raz weźmiemy urlop, że będziemy podróżować, biegać, że nauczymy się czegoś, że oduczymy się czegoś, więc w momencie, kiedy tak sobie fantazjujemy, kiedy coś sobie wyobrażamy czujemy się trochę lepiej, prawda? Mózg w sensie biochemiczno-neurologicznym jest trochę głupi, nie wie, czy już jestem szczuplejszy o 15 kg, czy sobie tylko wyobrażam, że taki będę, wiec mózg wytwarza hormony szczęścia, niezależnie od tego, czy spełniliśmy już nasze postanowienia, czy tylko o nich myślimy. To działa krótko, w biznesie mówimy, że wizja bez implementacji to halucynacja, ale dlaczego sobie na takie halucynacje nie pozwalać? Natomiast jeśli tworzymy taką halucynację i zaczynamy sobie, ale i komuś pewne rzeczy obiecywać, to to zaczarowanie skądinąd miłe może potem przekształcić się w rozczarowanie. A im większe zaczarowanie tym większe rozczarowanie. Więc może rzeczywiście warto wiedzieć trochę o technologii podejmowania noworocznych, czy jakichkolwiek postanowień. Jest taka dziedzina, my ją studiujemy w Akademii Psychologii Przywództwa - liderzy uczą się i odkrywają, że aby być autorytetem dla innych, trzeba najpierw „być kimś”. A stajemy się kimś, jeśli zarządzamy sobą, jeśli jesteśmy, spójni w intencjach, w tym, co planujemy, zamierzamy, zapowiadamy i potem robimy. Jest kilka wskazówek, którymi mogę się z czytelnikami pani gazety podzielić.

Wszystkie wskazówki są mile widziane, tak przez mnie, jak przez czytelników, bo każdy z nas wie, jak trudno dotrzymać noworocznych, i nie tylko, zobowiązań składanych samym sobie.
Mówi się, że niezbędna jest motywacja, że trzeba czegoś bardzo chcieć. Oczywiście ta motywacja jest bardzo ważna. Jeżeli ktoś siedem razy rzuca palenie bez skutku, to znaczy, że ten ktoś ma motywacje do tego, aby o sobie opowiadać, a nie do tego, żeby rzucić palenie. A serio, nie znalazł jeszcze przełożenia, aby zamienić motywację w determinację. Natomiast generalnie, abstrahując od tej oczywistości, bo musimy mieć motywacje, wewnętrzną albo choćby zewnętrzną, potrzebna jest prostota. To słowo w sztuce zarządzania odmieniane jest przez wszystkie przypadki. Chodzi o to, żeby postanowienie, które sobie stawiamy było bardzo konkretne, żeby znaleźć jakąś mikro korektę w swoim postępowaniu, która może przynieść makro efekty. Niech to będzie mikro zmiana, jedna prosta zasada, ale trzymajmy się jej.

Proszę bardzo. Jeden z mega prezesów, uczestników naszej Akademii przyzwyczaił się do nie najlepszych relacji w swojej firmie, a postanowił je zmienić, bo dziś trzeba konkurować relacjami międzyludzkimi, jakością, nie tylko ceną. Ów człowiek zorientował się, że przerywa każdemu, gdy tylko ten ktoś zaczyna mówić. To oczywiście jest wyrazem despotyzmu w rozmowie, on to traktował, jako ekonomiczną oszczędność czasu. Uważał, że wie, co ludzie mają mu do powiedzenia i zazwyczaj trafnie to przewidywał, ale żeby partner czy współpracownik był zaangażowany potrzebuje być wysłuchanym. Już nie mówiąc o tym, że czasem nie przerywając można się czegoś dowiedzieć. Więc ów prezes postanowił stosować parafrazę, przytakiwać, poświęcać trochę więcej czasu na rozmowę, przygotowywać pod nią grunt, przeczytał nawet książkę na temat komunikacji. Niestety bez rezultatu. Wreszcie dowiedział się, że trzeba znaleźć mikro korektę - jedną czynność, która ma szansę zostać wprowadzona dzięki swojej prostocie. Tyle tylko, że wprowadzona może pociągnąć za sobą zmiany. Podczas naszego seminarium są grupy treningowe, które myślą nad takimi korektami. On postanowił, że zanim komuś przerwie zrobi głęboki oddech. Napisał sobie „zanim przerwę zrobię oddech” u siebie w komputerze, na czarnej ścianie w swoim gabinecie, bo taką miał. Przy okazji dowiedział się, że najlepszy, chroniący przed stresem jest oddech przeponowy.

Chcesz rzucić palenie? Zacznij sport, zacznij miłość, i wejdź z nimi w to miejsce, w którym występował rytuał palenia

Jakieś przykłady?
I zdarzył się cud?
Zdarzył się cud. Zmieniły się przebiegi spotkań i zebrań. W naszej Akademii wykłady mamy w niedziele, a ponieważ nie chcemy by przez to cierpiały stosunki rodzinne, wciągamy w zajęcia dzieci czy współmałżonków naszych kursantów. Na jeden z niedzielnych wykładów, już po jakimś czasie, przyszła małżonka owego prezesa. „Proszę państwa, co wyście zrobili z moim mężem? On teraz rano bez telefonu komórkowego przychodzi na śniadanie, ostatnio wysłuchał córki, gdy mówiła, że ma dylemat” - mówi do nas. W prezesie zaszły tak daleko idące zmiany tylko dlatego, że wprowadził jedną bardz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Jacek Santorski: Aby być autorytetem dla innych, trzeba najpierw „być kimś” [WYWIAD] - Plus Polska Times

Wróć na i.pl Portal i.pl