Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jacek Rutkowski: Lech Poznań funkcjonuje jak firma

LEM
Z Semirem Stiliciem Lech Poznań żegna się bez żalu.
Z Semirem Stiliciem Lech Poznań żegna się bez żalu.
Właściciel Lecha Poznań Jacek Rutkowski tym razem nie podsumował sezonu, jak to zwykle robił w klubowej telewizji lub na naszych łamach. Zgodził się jednak na rozmowę z "Gazetą Szamotulską" , a tematem przewodnim była sytuacja finansowa i perspektywy fabryki Amiki we Wronkach. Kiedy padły deklaracje, że nie ma mowy o sprzedaży zakładu, a Jacek Rutkowski zakomunikował, iż zwiększy się produkcja oraz zyski firmy, rozmowa zeszła na tory piłkarskie.

- Kibice i dziennikarze nie mogą przyzwyczaić się do tego, że Lech funkcjonuje na zasadzie normalnej firmy. Lech ma takie wydatki, jakie ma przychody - wyznał na łamach gazety Szamotulskiej Jacek Rutkowski. - Przychodami ekstra, które mieliśmy ze sprzedaży Lewandowskiego i Ligi Europy, częściowo pokryliśmy poprzednie długi, przeznaczyliśmy na transfery i na przedłużenie kontraktu z Arboledą - co dzisiaj wydaje się posunięciem niekoniecznie szczęśliwym. Ten sezon nie jest moim największym rozczarowaniem, lecz sezon poprzedni. Te ogromne środki, jakie zainwestowaliśmy, nie dały nic - dodał właściciel Lecha.

O polityce finansowej i transferowej poznańskiego klubu powiedział: - W tym roku kierujemy się zasadą równoważenia przychodów z wydatkami. W poprzednim sezonie mieliśmy ogromne wydatki. Na początku nie graliśmy w Poznaniu i spowodowało to ogromną dziurę. Daliśmy sobie jakoś z tym radę. Także, straty piłkarzy mają być zrekompensowane.

- Nie żałujemy odejścia Stilicia i Wojtkowiaka. Żałujemy Rudniewa, ale nie dało się go zatrzymać w Lechu - wyznał Jacek Rutkowski i dodał, że w nowym sezonie drużyna będzie grała inaczej. - Chcemy się wzmocnić. Wiem, że są prowadzone rozmowy z trzema, czterema piłkarzami. Czekamy teraz na komitet transferowy. Dwa tygodnie temu zaakceptowaliśmy propozycje trenera. My z prezesem zastanawiamy się, czy jesteśmy w stanie to sfinansować. Jeśli doszłoby do transferów - o których myślimy - byłyby to ciekawe transfery - zapowiedział właściciel Kolejorza.

W tej chwili numerem 1 na liście życzeń znów jest Saidi Ntibazonkiza. Lech wrócił do rozmów z jego klubem Cracovią, ale na razie krakowski klub odrzuca propozycje z Bułgarskiej. Lech chciałby wypożyczyć Burundyjczyka, Cracovia chce go sprzedać za minimum 500 tysięcy euro, chce odzyskać bowiem część wydanych dwa lata temu pieniędzy.

Lech obserwował też Węgra Lovrencsicsa, ale jak udało nam się dowiedzieć, spadł on na dalsze miejsce w rankingu transferowych życzeń i jest mało prawdopodobne, by trafił do Poznania. Dużo bardziej pożądanym zawodnikiem jest utalentowany obrońca Górnika Paweł Olkowski, ale trzeba za niego zapłacić około 350 tysięcy euro.

Na razie transferowa karuzela kręci się w wolnym tempie. Powrót Arkadiusza Głowackiego do Wisły to obok przejścia do Lecha Łukasza Trałki największe hity maja. Jak przyznał prezes Jagiellonii, nie ma konkretnych ofert nawet na tak perspektywicznych graczy jak Kupisz czy Makuszewski, którymi też interesuje się Lech. Rynek jest mocno rozregulowany. Największe kluby oszczędzają, biedniejsi za swoje gwiazdy żądają fortun. - W tej chwili trwa sondowanie, nikt nie chce przepłacać, wszyscy czekają na lepsze oferty - powiedział nam jeden z czołowych polskich menedżerów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski