Jacek Kurski, czyli historia polityka, który łatwo nie odpuszcza

Dorota Kowalska
Dorota Kowalska
27.02.2020 warszawa ulica woronicza 42 studio tvp ramowka wiosenna telewizji polskiej telewizja polska scianka nz jacek kurskifot. szymon starnawski / polska press
27.02.2020 warszawa ulica woronicza 42 studio tvp ramowka wiosenna telewizji polskiej telewizja polska scianka nz jacek kurskifot. szymon starnawski / polska press Szymon Starnawski /Polska Press
Eksperci nie mają wątpliwości: Jacek Kurski ograł Andrzeja Dudę, a w maju po wyborach prezydenckich może spokojnie wrócić na fotel prezesa TVP. Ci, którzy znają Kurskiego, wzruszają tylko ramionami - doskonale wiedzą, że „Kura” to nie jest człowiek, który poddałby się bez walki.

Jacek Kurski triumfuje. Odwołany prezes Telewizji Polskiej zostaje w firmie jako doradca zarządu, w którym zawieszono nieprzychylną mu Marzenę Paczuską. Stanowisko p.o. prezesa TVP objął z kolei Maciej Łopiński, który jest z „Kurą” w świetnych relacjach. Eksperci nie mają wątpliwości: Kurski ograł Andrzeja Dudę, a w maju, po wyborach prezydenckich, może spokojnie wrócić na fotel prezesa telewizji publicznej.

- Poza tym, że mamy nowego, świetnego prezesa w zasadzie nic się nie stało - stwierdził na konferencji prasowej, już po swoim odwołaniu, Kurski.

- Kiedy obejmowałem funkcję prezesa TVP, deklarowałem, że to będzie czas odbudowy siły i prestiżu telewizji. Wydaje mi się, że tej obietnicy dotrzymałem - ocenił.

Według Kurskiego, TVP jest obecnie „najpotężniejszą marką na rynku medialnym, angażuje emocje Polaków, jest medium budującym narodową tożsamość i wspólnotę Polaków”.

- Jestem bardzo szczęśliwy, że prezydent podpisał ustawę gwarantującą mediom publicznym prawie 2 miliardy złotych należnej rekompensaty, że ta umowa została dotrzymana - zaznaczył.

I wychwalał nowego prezesa.

- Ale jeszcze bardziej jestem szczęśliwy z powodu osoby, która jest moim zastępcą i - jak deklaruje - kontynuatorem tej linii. Maciej Łopiński to ikona gdańskiej Solidarności, legenda podziemnego dziennikarstwa, człowiek, który dał się poznać jako autor pierwszego hitu podziemnego, „Konspiry” z roku 1984 - wyliczał Kurski. Było o tym, że Łopiński jest wybitnym politykiem, był ministrem w kancelarii prezydenta Lecha Kaczyński, a potem przewodniczącym ruchu jego imienia i jest absolutnie właściwą osobą (…) do tego, żeby być dzisiaj prezesem Telewizji Polskiej oddelegowanym przez radę nadzorczą.

- Przygotowałem wielką mowę podsumowującą moje dokonania, ale w świetle zaproszenia przez pana prezesa Łopińskiego do tego, żebym był doradcą zarządu, myślę, że nie ma potrzeby, bo po prostu zostaję z państwem na pokładzie - stwierdził Kurski. Od czasu do czasu na jego twarzy gościł szeroki uśmiech.

Nie bez powodu. Łopiński i Kurski zawsze trzymali razem, więc w TVP będzie po staremu.

Ale przypomnijmy sekwencję zdarzeń: w piątek wieczorem sytuacja dla Jacka Kurskiego wcale nie wyglądała dobrze: prezydent Andrzej Duda do ostatniej chwili czekał z decyzją w sprawie noweli ustawy o przyznaniu mediom publicznym rekompensaty abonamentowej w wysokości 1,95 mld zł. Stawiał sprawę jasno: ustawę podpisze, jeśli odejdzie Kurski - i to szybko. Prezes TVP, przynajmniej na ten moment, nie miał wyjścia i oddał się do dyspozycji prezydenta. Duda ustawę podpisał. W konferencji prasowej prezydenta i premiera wziął też udział Krzysztof Czabański, przewodniczący Rady Mediów Narodowych, który poinformował, że w mailowym głosowaniu czworo na pięcioro członków RMN zdecydowało, że Jacek Kurski zostanie odwołany. To miał być gwarant dotrzymania umowy.

O co chodzi prezydentowi Dudzie? Jak pisała „Gazeta Wyborcza”, ponoć prezydentowi nie spodobało się to, iż w „Wiadomościach” wyemitowano słowa żony Władysława Kosiniaka-Kamysza krytyczne wobec jego żony Agaty Dudy. Ale na tym nie koniec. Duda miał mieć też pretensje, że materiały z jego wizyt w ramach kampanii „to nudne relacje, nie do oglądania”. Prezydent nie zapomniał też, jaką nagonkę urządzono na niego w TVP Info, gdy w 2017 roku zdecydował się zawetować dwie ustawy sądowe. Pamiętał też, że w 2017 roku TVP najpierw wyemitowała orędzie Beaty Szydło, a dopiero potem wystąpienie Andrzeja Dudy. Oba dotyczyły reformy systemu sądownictwa.

Duda nie chciał ustąpić, żądał głowy Kurskiego i do ostatniej chwili brał pod uwagę możliwość zawetowania ustawy, która przyznawała telewizji publicznej prawie 2 miliardy złotych. Jarosław Kaczyński był ponoć wściekły. Odpuścił, ale tylko na chwilę.

Jak piszą Wirtualnemedia.pl „sobota była spokojna tylko dla przeciwników Jacka Kurskiego, ponieważ on sam i jego zwolennicy przystąpili błyskawicznie do akcji osłabiania pozycji, ich zdaniem, głównego przeciwnika, czyli Marzeny Paczuskiej. Próbowali dotrzeć do ucha prezesa PiS i do mediów ze swoją wersją wypadków: za odwołaniem Kurskiego stoi Paczuska, która nierzetelnie przekazywała informacje z TVP do Pałacu Prezydenckiego”.

Marzena Paczuska trafiła do zarządu TVP w marcu 2019 roku, po tym jak Andrzej Duda po raz pierwszy zagroził wetem ustawy, przyznającej mediom publicznym rekompensatę abonamentową (wtedy chodziło o 1,26 mld zł). Już wtedy prezydent chciał zmian we władzach TVP, ale Jarosław Kaczyński nie zgodził się na dymisję Jacka Kurskiego. Stanowisko stracił członek zarządu Maciej Stanecki, a w zamian powołano dwie osoby z prezydenckiej rekomendacji: Piotra Pałkę i Marzenę Paczuską. Już po tygodniu Pałka został zawieszony w czynnościach członka zarządu. Tydzień później zrezygnował, zastąpił go Mateusz Matyszkowicz.

Teraz, przynajmniej w mniemaniu Kurskiego, przyszedł czas na Paczuską, bo to ona była w ostatnim czasie jedną z osób, które najmocniej lobbowały w Pałacu Prezydenckim za odwołaniem Kurskiego.

We wtorek z wnioskiem o jej zawieszenie zwrócili się do Rady Nadzorczej TVP nie kto inny a Jacek Kurski oraz członek zarządu TVP Mateusz Matyszkowicz. „Pani Marzena Paczuska-Tętnik budowała swą pozycję zawodową na demonstrowaniu utrzymywania doskonałych relacji i licznych kontaktów z Kancelarią Prezydenta. W powszechnym odczuciu była przedstawicielką Głowy Państwa w kierownictwie nadawcy publicznego odpowiedzialnym za reprezentowanie jego interesów w zakresie ekspozycji i wizerunku” - można przeczytać we wniosku. I dalej: „Nie informowała jednak nigdy Zarządu Spółki o jakichkolwiek zastrzeżeniach lub oczekiwaniach Kancelarii Prezydenta wobec TVP. Natomiast w chwili kryzysu w komunikacji związanym z grożącym wetem Prezydenta do ustawy rekompensatowej nie włączyła się w jakikolwiek odczuwalny sposób do walki o interes Spółki. Zaangażowała się w intrygi i dezinformowanie Głowy Państwa oraz otoczenia Prezydenta co do sposobu przedstawiania Prezydenta na antenach TVP. Doprowadziła w ten sposób do bardzo poważnego kryzysu w otoczeniu instytucjonalnym i legislacyjnym mediów publicznych, zagrażającego utratą finansowania publicznego, tj. najbardziej żywotnych interesów Spółki” - dodają autorzy wniosku, czyli Kurski i Matyszkowicz.

Kurski oraz Matyszkowicz w swoim wniosku piszą także o „istnieniu powodów zawieszenia, które powinny być przez Radę Nadzorczą rozważone”. Ich zdaniem, to Marzena Paczuska podjęła decyzję o wstrzymaniu w 2019 roku emisji już zleconych billboardów sponsorskich do meczów reprezentacji Polski w piłce nożnej. Miało to przynieść stratę w wysokości 272 tys. zł.

Wniosek Kurskiego i Matyszkowicza - skierowany do Macieja Łopińskiego - został uwzględniony.

Cóż, Kurski górą, chciałoby się powiedzieć. Inna rzecz, że ci, którzy go znają, wiedzieli, że łatwo nie odpuści. Najinteligentniejszy i najbardziej cyniczny gracz na polskiej scenie politycznej - taki obraz Jacka Kurskiego wyłania się z opowiadań jego przyjaciół i wrogów, ale także osobistych dokonań . Jacek Kurski co rusz trafia na pierwsze strony gazet, ale też, trzeba przyznać, mocno na to pracuje, bo albo powie o Marianie Krzaklewskim, że to rozlazła baba, albo rzuci mimochodem, że Unia Wolności jest partią Żydów i masonów, Lecha Wałęsę nazwie politycznym trupem, jeśli trzeba - wyciągnie z szafy przykurzonego dziadka z Wehrmachtu.

Temu ostatniemu wyskokowi byłego prezesa TVP towarzyszy zresztą pyszna anegdota: po debacie w telewizji Polsat przed II turą wyborów Donald Tusk miał zapytać Lecha Kaczyńskiego: „Dlaczego ty trzymasz tego s...syna Kurskiego?”, na co Lech miał słusznie zauważyć: „Może i jest s...synem, ale wolę go mieć po swojej stronie”.

Bo o Kurskim politycy wypowiadają się równie chętnie, jak on o nich samych, w każdym razie strona internetowa Kurskiego z wikicytatami pęka w szwach i chyba żaden z naszych parlamentarzystów nie dorobił się takiego bogactwa powiedzonek, uszczypliwości, zgrabnych porównań i złośliwych ripost.

- Bulterier, który miał gryźć innych, ugryzł swojego pana. Moja życzliwa rada: sprawdzić, czy był szczepiony - rzucił kiedyś o Kurskim Sławomir Nowak. Ale licząc słowa i liczbę zapisanych znaków, trzeba przyznać, że cytatów z samego Kurskiego jest tu znacznie więcej.

- On szybciej mówi, niż myśli, od ogólniaka taki był, stąd czasami powie słowo za dużo i wcale nie musi to być przemyślna taktyka. Po prostu chlapnie - wrzuca jeden z polityków PiS.

Kurski dorastał w bardzo patriotycznym domu. Ojciec, Witold Kurski, był naukowcem, pracował na Politechnice Gdańskiej. Mama Anna, z domu Modzelewska, była sędzią zaangażowaną w pierwszą Solidarność, zwolnioną z pracy za działalność opozycyjną.

Chodził do III LO im. Bohaterów Westerplatte. Angażował się w działalność opozycyjną. Przebojowy i wojowniczy, brał życie pełnymi garściami.

Jego polityczne losy są burzliwe, wystarczy wspomnieć, że sześć razy zmieniał partie, a na scenie politycznej ma znacznie więcej wrogów niż przyjaciół. Zaczynał jednak jako dziennikarz. Na przełomie lat 80. i 90. publikował artykuły w prasie prawicowej, m.in. w „Tygodniku Solidarność”. Był współpracownikiem agencji DPA i gdańskim korespondentem BBC. Potem trafił do telewizji, w której współtworzył programy publicystyczne „Lewiatan”, „Sprawę dla reportera”, „Rozmowy kanciastego stołu” i „Refleks”. Z Piotrem Semką napisał książkę „Lewy czerwcowy”, zbiór wywiadów z politykami związanymi z rządem Jana Olszewskiego na temat kulisów odwołania jego gabinetu, rok później nakręcił film „Nocna zmiana” właśnie o wydarzeniach z 4 czerwca 1992 roku.

Ale jeszcze jako dziennikarz angażował się w politykę: współpracował z Porozumieniem Centrum, był w Ruchu Odbudowy Polski, ZChN, w wyborach do Sejmu w 2001 kandydował z listy Akcji Wyborczej Solidarność Prawicy w okręgu toruńskim, potem było Prawo i Sprawiedliwość, Liga Polskich Rodzin, znowu Prawo i Sprawiedliwość.

- Dynamiczny, dowcipny, nie bał się konfrontować z większością na sali - mówi nam jeden z polityków prawicy. - Potrafi dotrzymywać słowa nawet w drobnych sprawach, wydawał się być człowiekiem lojalnym - wylicza. I szybko dodaje, że mimo całej swojej prywatnej odwagi, Kurski jest także karierowiczem.

Ale też prawdziwa polityczna kariera zaczęła się dla Kurskiego właśnie w Prawie i Sprawiedliwości. To tu, obok Adama Bielana i Michała Kamińskiego, stał się jednym ze speców od mediów, złośliwi dodają - najlepszym specjalistą od czarnego PR-u.

- Uważam go za jednego z najinteligentniejszych i najbardziej cynicznych polityków w Polsce - mówił mi swego czasu Michał Kamiński. - Najlepszy w Polsce fachowiec od budowania przekazu skierowanego do skrajnego elektoratu, niestety, nie dostrzega, że dzisiaj trzeba walczyć też o elektorat centroprawicowy - dodał Kamiński, kiedyś spin doktor PiS, obecnie po drugiej stronie sceny politycznej.

Jeden z polityków, kiedyś blisko współpracujący z Kurskim, mówi nam, że mimo iż IQ Kurskiego jest bardzo wysokie, to tzw. inteligencja emocjonalna niska. - On bardzo szybko skraca dystans, za szybko. I czasami mówi w gronie wielu osób rzeczy, których nigdy powiedzieć nie powinien - opowiada nasz rozmówca. I dodaje, że choć Kurski miewał superkampanijne pomysły, to nie miał społecznego wyczucia, może dlatego, że czasami brak mu go w kontaktach z innymi. - Niezwykle sympatyczny, dowcipny. A przy tym zarozumiały i pewny siebie, ale przy całym uroku osobistym, uchodzi mu to na sucho - śmieje się jeden z polityków Prawa i Sprawiedliwości.

Ponoć jedną z największych wad Kurskiego, do której można się jednak z czasem przyzwyczaić jest fakt, że notorycznie się spóźnia: nie o minutę, czy dwie - o całe godziny. Poseł Zbigniew Girzyński opowiadał mi kiedyś, jak był w mieszkaniu Kurskiego, bo razem mieli wyjechać w jakąś podróż. Kurski oczywiście „w niedoczasie”, a na jego telefon dzwonią już ludzie, których mieli zabrać po drodze. „Spoko, jesteśmy już na wysokości Tczewa” - uspokajał Kurski, kończąc przed lustrem poranną toaletę. Poseł Girzyński wziął się więc na sposób i kiedy pewnego razu zapraszał kolegę na spotkanie w większym gronie, powiedział, że zaczynają o godz. 17.00, choć tak naprawdę zaczynali godzinę później. Kurski przyjechał o 18.15 i był bardzo zdziwiony, że pozostali przyjęli to ze stoickim spokojem. Ale dzisiaj z tym spóźnianiem nie jest już ponoć tak źle, zresztą, prezesowi TVP pewnych rzeczy po prostu nie wypada.

Drogi Girzyńskiego i Kurskiego w pewnym momencie się rozeszły, przynajmniej te polityczne. Na długo przed 2012 roku mówiło się, że w Prawie i Sprawiedliwości rośnie grupa buntowników, którzy szykują się do przejęcia władzy w PiS. Wśród nich padało nazwisko Zbigniewa Ziobry, pupila ojca Rydzyka, od lat typowanego na następcę prezesa, a także Jacka Kurskiego.

Jeden z polityków PiS tłumaczył wtedy: „Kurski stawiał na Ziobrę z jednego powodu: jest od Ziobry inteligentniejszy, błyskotliwszy, ma większe polityczne obycie i wyczucie. Więc wykombinował sobie, że nawet jeśli Ziobro zostanie prezesem, to i tak prawdziwym szefem PiS i głównym strategiem partii zostanie właśnie on”.

Wiadomo, czym się skończyło przejęcie władzy w Prawie i Sprawiedliwości - totalną klapą. Ziobro z Kurskim i jeszcze kilkoma posłami opuścili prezesa i założyli Solidarną Polskę, którą kilka lat później pochłonęło zresztą PiS.

Po drodze jednak dwóch kompanów zdążyło się mocno poróżnić. Koniec końców Ziobro wyrzucił Kurskiego z Solidarnej Polski, ale wcześniej Kurski wziął udział w konwencji organizowanej przez PiS, pewnie wiedząc już, że z Solidarną daleko nie dojedzie. Swoje wystąpienie zaczął od publicznego przywitania się z Jarosławem Kaczyńskim. Jego słowa „Dzień dobry, panie prezesie” zostały przyjęte gromkimi brawami, a dalej było jeszcze lepiej. „Stoję przed wami w postawie wyprostowanej i z pokorą. Z pokorą, z której mnie nie znacie” - żartował Kurski. Z pozoru jak nie Kurski, ale to był on - stary polityczny wyjadacz, który doskonale wiedział, kiedy wyskoczyć z tonącego okrętu.

Kiedy znalazł się poza Solidarną Polską, wcale nie tracił rezonu. W mediach opowiadał, że prawdziwym powodem wyrzucenia go z partii jest „osobista zemsta Zbigniewa Ziobry”. Stwierdził też, że Ziobro oblał test przywództwa. Mocno? Mocno.

W 2014 roku Kurski wydał jednak pamiętne oświadczenie, że bierze urlop i wycofuje się z polityki, że chce nabrać dystansu. Powód? Nie widział po stronie prawicowych ugrupowań gotowości do wyciągnięcia wniosków z kolejnych przegranych i podjęcia wyzwania wyborczej konsolidacji, która mogłaby przynieść upragnione zwycięstwo. Wtedy mówiono o nim, że poległ. On sam mówił, że do polityki wróci, kiedy tylko prawica pójdzie po rozum do głowy i zewrze szeregi. Przewidywał wtedy, że będzie to trwało rok. Ale prawica poszła po rozum do głowy już po miesiącu, więc ten warunek, od którego uzależniał swój powrót, zaistniał o wiele wcześniej. Jarosław Kaczyński dogadał się ze Zbigniewem Ziobrą i Jarosławem Gowinem, jednym blokiem ruszyli do wyborów.

Kurski nie znalazł się jednak na listach wyborczych Zjednoczonej Prawicy. To był dla niego trudny czas. Po wygranych wyborach, dostał jednak od prezesa Kaczyńskiego dużo poważniejsze zadanie - zrobić porządek w mediach publicznych. Przez cztery lata prezesury Kurski ściągnął do telewizji ogromne pieniądze, wzmocnił pion internetowy i doprowadził do wzrostu oglądalność niektórych stacji. Informacja i publicystyka jest już jednak skrajnie różnie oceniana przez ekspertów. Przeciwnicy Kurskiego mówią wprost, że stworzył machinę propagandową, w której pełno kłamstw i manipulacji.

- To nie udawało się ani mnie, ani moim poprzednikom. Sprowadził do TVP takie pieniądze, jakich naprawdę ta telewizja dawno nie widziała. To dowodzi jego sprawności, ale chyba raczej politycznej niż menedżerskiej. Inna sprawa, że nie wiadomo, na co te pieniądze były przeznaczane. Ja np. musiałem gospodarować budżetami znacznie mniejszymi, niż Kurski, a mimo wszystko parę dobrych widowisk się wówczas pojawiło na antenach. Część z nich była kontynuowana w ostatnich latach. Być może te ściągnięte pieniądze były inwestowane w sprzęt i technologie, tego - podkreślam - nie wiem. Natomiast patrząc po kontynuacjach programów, oceniając nowe programy, które pojawiały się po 2016 roku, to ja jakoś tych pieniędzy tam nie widzę - mówił Wirtualnemedia.pl Janusz Daszczyński, były prezes TVP.

I dodał, że problemem jest jednak to, w jaką stronę rozwinęły się programy informacyjne za Kurskiego. - To jest kompletna zapaść informacji i publicystyki. To jest dramat. Zestawiając to, co widzimy i słyszymy z ekranów choćby z zapisami ustawy o radiofonii i telewizji, widać, że to nie trzyma żadnych ustalonych tam standardów - uważa Daszczyński.

Jacek Kurski na takie zarzuty pewnie wzruszyłby ramionami. Spóźnialstwo czy nawet pewność siebie są małymi grzeszkami w porównaniu z grzechem cwaniactwa, który ponoć nie jest obcy posłowi Kurskiemu. - Nie wiem, na ile on to gra, na ile taki jest. Nawet jeśli kogoś nie zna, dość szybko przechodzi na tematy pieniędzy czy samochodów. Nie sądzę jednak, aby Jacek był w polityce dla pieniędzy, chociaż robi sporo, aby właśnie tak ludzie myśleli - mówił nam swego czasu jeden z polityków Prawa i Sprawiedliwości.

I na dowód tych słów odsyłał do alfabetu Marka Migalskiego drukowanego kiedyś w „Super Expressie”, w którym Migalski pisał: „Kurski Jacek - nienawidzi go 70 proc. narodu, kocha pozostałe 30 proc. Urokliwy, dowcipny, błyskotliwy i brutalny w polityce. Moja sympatia do niego bierze się z tego, że „Kura” udaje bardziej cynicznego i bezideowego, niż jest w istocie. 99 proc. ludzi robi dokładnie odwrotnie”.

Może i tak, ale politycznego sprytu nikt chyba Kurskiemu nie odmówi.

od 7 lat
Wideo

Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Jacek Kurski, czyli historia polityka, który łatwo nie odpuszcza - Plus Polska Times

Wróć na i.pl Portal i.pl