Jacek Jaśkowiak, prezydent Poznania: Jedną z osób odpowiedzialnych za tę tragedię jest Jacek Kurski [rozmowa]

Agnieszka Kamińska
Jacek Jaśkowiak, prezydent Poznania: Teraz, po tej tragedii, mam w sobie wielkie poczucie obowiązku wobec rodziny Pawła. Jego żona Magda może zawsze na mnie liczyć. Ich dzieci również.
Jacek Jaśkowiak, prezydent Poznania: Teraz, po tej tragedii, mam w sobie wielkie poczucie obowiązku wobec rodziny Pawła. Jego żona Magda może zawsze na mnie liczyć. Ich dzieci również. Łukasz Gdak
- Za śmierć prezydenta Gdańska większą odpowiedzialnością obarczam Jacka Kurskiego niż samego mordercę - mówi Jacek Jaśkowiak, prezydent Poznania.

Niektórzy gdańszczanie mówią, że po zabójstwie Pawła Adamowicza to już jest inny Gdańsk. Mieszkańcy przeżyli zbiorową traumę, wielu z nich nosi w sobie ranę. Czy można powiedzieć szerzej, że to jest też inna Polska?
Tak, to jest uprawniony pogląd. Zabójstwo mojego kolegi, Pawła Adamowicza, było kolejnym przekroczeniem granicy. Stało się tak jak mówił Marek Edelman, że najpierw są nienawistne słowa, za którymi podążają czyny - pobicia i w końcu zabójstwa. Ja również dostaję listy od wielokrotnych zabójców z zakładów karnych. Grożą mi, że będę następny po Adamowiczu, że ze mną zrobią to samo.

Żyje pan w ciągłym strachu?
Nie. Dostałem zalecenia od policji w zakresie wprowadzenia pewnych rozwiązań zmniejszających ryzyko ataku i jednocześnie zwiększających szanse przeżycia, gdyby do niego doszło. Miałem też sugestie, by zacząć korzystać z ochrony, ale się na to nie zdecydowałem. Uważam, że mojej pracy nie da się wykonywać, chodząc cały czas z obstawą. Zgodziłem się jednak na drobne zmiany. Zrezygnowałem z dojazdów do pracy rowerem, więc jestem wożony samochodem. Kierowcy mają specjalne apteczki, są przeszkoleni i wiedzą, co robić, gdybym został zaatakowany. Korzystam z urządzenia, które w sytuacji zagrożenia informuje o tym stosowne służby. Nie żyję więc w strachu, ale zdaję sobie sprawę, że negatywne emocje wykreowane głównie przez media publiczne, nagonka na Pawła Adamowicza, przyczyniły się do jego zabójstwa. I że to się może powtórzyć.

Gdy pan przemawia albo jest na jakimś spotkaniu czy imprezie, gdzie jest dużo ludzi, to czy włącza się panu takie myślenie, że gdzieś w tłumie może być potencjalny zabójca? Czy rozgląda się pan po ludziach? Czy potrafi pan nie myśleć o zagrożeniu?
Potrafię to odłożyć na bok i nie myśleć o tym. Ale są sytuacje, gdy jestem zobligowany do założenia kamizelki kulo- i nożoodpornej. Uznałem, że jeżeli policjanci i eksperci od terroryzmu jednoznacznie wskazali na konieczność podjęcia takich działań i zmianę nawyków, to muszę się podporządkować.

Zabójca, karmiony propagandą TVP, w której trwała regularna nagonka na Pawła, stał się ostatnim ogniwem spirali nienawiści

Ktoś inny na pana miejscu mógłby pomyśleć: „Po co mi to wszystko, Pawła Adamowicza zabili, mi też grożą, po co siedzieć w polityce, szkoda życia”. Pan wziął udział w prawyborach PO, był pan zainteresowany startem w wyborach na prezydenta RP. Gdyby wystartował pan w kampanii, to teoretycznie zagrożenie by się jeszcze zwiększyło.
Ja spłacam w ten sposób dług wobec Pawła Adamowicza. On zginął za wolną Polskę, za demokrację, za zmiany, które miały miejsce przez ostatnie 30 lat. Chodzi nie tylko o mój start w prawyborach PO, ale też o codzienną pracę dla miasta i mieszkańców, którą wykonuję z pełnym zaangażowaniem. Jestem to też winny moim przodkom. Mój dziadek był uczestnikiem powstania wielkopolskiego. Brat mojej babci, mając 17 lat, został skazany i osadzony w zakładzie karnym przez komunistów za działalność niepodległościową. Nie angażowałem się w politykę w latach 80. Ale robię to teraz, niezależnie od ceny, jaką płacę za to ja, ale również moi bliscy. Bliscy Pawła też płacili wysoką cenę. Stres, który przeżywały jego córki i rodzice, był dla niego ogromnym problemem. My sami, będąc w politycznym ringu w obecnej sytuacji, zdawaliśmy sobie sprawę, że jesteśmy narażeni na ciosy. Cierpienie moich bliskich jest dla mnie największym dramatem. Paweł odczuwał to tak samo.

Jak Adamowicz znosił te ciosy?
Wielokrotnie o tym rozmawialiśmy, także przed podjęciem decyzji o kandydowaniu po raz kolejny na prezydenta Gdańska. Paweł rozważał nawet rezygnację ze startu. Mówił, że może przyszedł już czas, by zająć się spokojniejszą działalnością. Miał na względzie dobro dzieci i rodziców. Ja jestem w trochę lepszej sytuacji, bo dzieci mam starsze niż on. Paweł szukał sposobów na odizolowanie bliskich od hejtu, który na niego spadał. Jedna z jego córek uczyła się za granicą. Dla niego trudne do zniesienia były też ataki duchownych i reakcje części parafian. Ja do kościoła chodzę sporadycznie, uczestniczę np. w mszach za wykluczonych. Natomiast Paweł był głęboko wierzący i praktykujący. Bardzo go bolały negatywne opinie pod jego adresem ze strony środowiska kościelnego.

Paweł Adamowicz przekazał swoim urzędnikom dyspozycje, co mają zrobić, gdy go aresztują. Pan też to zrobił?
Tak. Zostały wydane jasne wytyczne odnośnie tego, co zrobić, gdy np. wyprowadzą w mnie w kajdankach, przy kamerach, i jak się zachować podczas kontroli upolitycznionych służb. W gronie samorządowców rozmawialiśmy, by w takiej sytuacji zapewnić wsparcie nie tylko sobie nawzajem, ale też naszym rodzinom. Teraz, po tej tragedii, mam w sobie wielkie poczucie obowiązku wobec rodziny Pawła. Jego żona Magda, którą namawiałem do startu w euro-wyborach, zawsze może na mnie liczyć. Ich dzieci również. Gdyby była jakakolwiek potrzeba wsparcia, również materialnego, to jestem do dyspozycji. Paweł był człowiekiem solidarności, a ja prawdziwą solidarność tak właśnie rozumiem: jako troskę o innych, o przyjaciół, o ich rodziny.

Tuż po tragedii politycy niemal w co drugim zdaniu mówili, że trzeba skończyć z agresją w przestrzeni publicznej. Czy ten hejt zelżał?
Z mojej perspektywy zelżał, choć manipulacja przekazem w mediach publicznych trwa nadal. Skala jest mniejsza niż kiedyś. Wcześniej byłem przedstawiany m.in. w telewizji publicznej jako malwersant, zdrajca ojczyzny, antypatriota. Opinie i komentarze były dużo ostrzejsze niż dziś. Zmieniło się też podejście organów ścigania: reagują na wszelkie groźby formułowane w stosunku do mnie. Wcześniej postępowania w takich sprawach były umarzane.

Młodzież Wszechpolska wystawiła Adamowiczowi, ale i panu akt politycznego zgonu. Co się dzieje z tą sprawą?

Ona się toczy w Gdańsku, a Magdę Adamowicz i mnie reprezentuje moja siostra - adwokat. Trudno na ten moment przewidzieć, jaki będzie finał tej sprawy. Niemniej, widzę pewną zmianę. Być może śmierć Adamowicza wstrząsnęła obozem władzy. Może zrozumieli, do czego doprowadzili. Choć wobec niektórych osób ten hejt nadal jest stosowany.

Niektórzy twierdzą, i to mówi wielu gdańszczan, że łatwiej będzie wybaczyć zabójcy prezydenta niż obozowi władzy, który - ich zdaniem - przyczynił się do śmierci prezydenta. Czy pan też ma takie odczucia?
Tak.

Czy za zabójstwo Adamowicza powinien odpowiedzieć ktoś jeszcze inny niż tylko zabójca?
Tak, uważam, że jedną z osób odpowiedzialnych za tę tragedię jest Jacek Kurski. Zabójca, karmiony propagandą i negatywnym przekazem TVP, w której trwała regularna nagonka na Pawła, stał się tylko ostatnim ogniwem tej spirali nienawiści. Za śmierć prezydenta Gdańska większą odpowiedzialnością obarczam Jacka Kurskiego niż samego mordercę. Teraz na celowniku propagandystów TVP i mediów rządowych znalazł się marszałek Senatu Tomasz Grodzki.

Z jednej strony hejt nieco zelżał, ale z drugiej strony wiele osób, również pan, widzi negatywne działania wobec marszałka Senatu. Jest też bardzo wiele osób, które podkreślają, że nie znają prawdy dotyczącej śmierci Adamowicza, np. ciągle nie wiemy, czy sprawca był poczytalny. Czy nie jest tak, że w ludziach drzemią teraz bardzo złe emocje, które mogą się uzewnętrznić z wielką siłą?
Zdaniem ekspertów śmierć Adamowicza nie była ostatnią. Uważają, że znajdą się naśladowcy. Podgrzewane nastroje społeczne i negatywne emocje będą skutkowały kolejnymi aktami przemocy. Ta spirala się nakręca. Śmierć Pawła wstrząsnęła społeczeństwem, ale jeszcze nie na tyle, żeby zmienić obóz rządzący. Pokazały to ostatnie wybory. Wielu ta tragedia jednak skłoniła do głębokiej refleksji. Mnie np. zmotywowała do działania. Czuję, że to, co on zaczął, trzeba kontynuować. Staram się to robić. Jestem to Pawłowi winny.

Zdaniem ekspertów śmierć Adamowicza nie była ostatnią. Podgrzewane nastroje będą skutkowały kolejnymi aktami przemocy

Adamowicz z jednej strony był konserwatystą, ale też zwolennikiem przyjmowania imigrantów, szedł w marszu równości. Niektórzy zarzucali mu koniunkturalizm polityczny. To, że idzie tam, gdzie będą polityczne korzyści. To otwarcie mu zaszkodziło?
Po ataku na niego miałem wręcz wyrzuty sumienia, że go do pewnych rzeczy przekonywałem. Namawiałem go np. do udziału w marszu równości, do przeciwstawienia się nagonce na uchodźców. Ja jestem za tolerancją, akceptacją, różnorodnością. Paweł był konserwatystą, ale otwartym na zmiany. To cecha ludzi inteligentnych, mądrych. Sam też się zmieniał. Fascynacja Piłsudskim, ale też wiara, wpływ nowego papieża Franciszka, jego przekaz - to wszystko wpłynęło na ten proces. Ta zmiana nie była podyktowana koniunkturalizmem, ale pokorą i głęboką wiarą, którą Paweł w sobie miał.

Jakim był samorządowcem?
Współpracowaliśmy, wymienialiśmy się wiedzą i doświadczeniami. Inspirowałem się rozwiązaniami gdańskimi w zakresie wprowadzania strefy tempo 30. On z kolei korzystał z naszych doświadczeń w obszarze mieszkalnictwa i zarządzania zasobem komunalnym. Wiedzieliśmy, że możemy na siebie liczyć. Jeśli organizował ważną debatę, to dzwonił do mnie i mówił: „Jacek, przyjedź, wzmocnisz tę dyskusję”. Ja zapraszałem Pawła na podobne wydarzenia do Poznania. Ale nie szczędziliśmy sobie też konstruktywnej kry-tyki. Gdy uważaliśmy, że coś należało zrobić inaczej, to potrafiliśmy to sobie powiedzieć. Dzięki temu mogliśmy lepiej i efektywniej zarządzać naszymi miastami.

Razem działaliście w Unii Metropolitalnej. Adamowicz był zwolennikiem metropolii. Pan też jest.
Paweł uważał, że tworzenie silnych związków metropolitalnych to właściwy kierunek. Takie jest również moje zdanie, bo daje nam narzędzia do poprawy komfortu życia mieszkańców. Metropolia oferuje ludziom więcej niż władza centralna. Partia rządząca, forsująca wizję państwa scentralizowanego, ma oczywiście całkowicie odmienny pogląd na ten temat. Ja uważam, że samorząd to wielkie osiągnięcie demokracji i trzeba go wzmacniać.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Jacek Jaśkowiak, prezydent Poznania: Jedną z osób odpowiedzialnych za tę tragedię jest Jacek Kurski [rozmowa] - Plus Dziennik Bałtycki

Wróć na i.pl Portal i.pl