Jacek Jaśkowiak politykę traktuje jak pojedynek bokserski. Porażka w prawyborach może być wstępem do kariery na szczeblu centralnym

Agaton Koziński
Jacek Jaśkowiak trochę przypadkiem znalazł się w dużej polityce w 2014 r. Z każdym kolejnym rokiem czuje się w niej coraz pewniej
Jacek Jaśkowiak trochę przypadkiem znalazł się w dużej polityce w 2014 r. Z każdym kolejnym rokiem czuje się w niej coraz pewniej fot. Lukasz Gdak
Jacek Jaśkowiak jako swoje drugie imię powinien wpisywać Skuteczność. Odkąd pojawił się w dużej polityce, w 100 procentach wykorzystuje każdą, najmniejszą nawet szansę, która się przed nim otworzy. Dlatego należy się spodziewać, że tyle samo wyciśnie z udziału w prawyborach. Jeśli nie teraz, to już wkrótce.

Tuż przed debatą praprezydencką między Małgorzatą Kidawą-Błońską i Jackiem Jaśkowiakiem garść rewelacji o prezydencie Poznania wygłosiła Magdalena Środa. Znana etyczka zaczęła w mediach opowiadać o jego licznych romansach, a także o nieślubnym dziecku. Wydawało się, że w ten sposób zadaje mu cios, po którym on się nie podniesie, że osłabiony nim Jaśkowiak w czasie debaty będzie się chwiać na nogach.

Nic takiego nie miało miejsca. Owszem, debata była nudna i przewidywalna, ale sam Jaśkowiak nie wyglądał na zgaszonego, nie czuł się przegrany już na jej wstępie. Pewnie ostatecznie w prawyborach prezydenckich w Platformie ulegnie, ale wcale nie można wykluczyć, że ta porażka okaże się dla niego wstępem do całkiem efektownej kariery na szczeblu centralnym.

Bo widać, że Jaśkowiak nabiera coraz więcej wprawy w grze politycznej na najwyższym szczeblu. Potwierdza to choćby sytuacja z rewelacjami wygłoszonymi przez Środę. Ona, mówiąc o jego dziecku, wcale nie zdradzała żadnych wielkich tajemnic. Etyczka znała te szczegóły z książki „Dżej, dżej”, wywiadu rzeki z Jaśkowiakiem opublikowanego dwa lata temu. Prezydent Poznania uznał, że lepiej bomby na swój temat zdementować samodzielnie niż pozwalać im żyć własnym życiem - i widać tego efekt, bo informacja o mało moralnym (z perspektywy nauczania Kościoła) sposobie prowadzenia się politycznie mu nie zaszkodziła.

Można więc zakładać, że nie zaszkodzi także w przyszłości - gdziekolwiek Jaśkowiak zdecyduje się w tej przyszłości wyruszyć.

Wykształceni, z wielkich ośrodków

Gdy liberalna część polskiej sceny politycznej rozpoczyna dyskusję o tym, kto mógłby w naszym kraju powtórzyć sukces Zuzany Čaputovej, która została prezydent Słowacji, wśród potencjalnych kandydatów wymienia się głównie prezydentów wielkich miast. Na tej liście jest oczywiście Rafał Trzaskowski, ale zwykle obok niego pojawiają się nazwiska Hanny Zdanowskiej (prezydent Łodzi), Aleksandry Dulkiewicz (prezydent Gdańska) i właśnie Jaśkowiaka. Obok nich pojawiają się jeszcze nazwiska Jacka Sutryka (prezydent Wrocławia) i Jacka Karnowskiego (prezydent Sopotu) - choć obaj wydają się być jeszcze mniej zainteresowani wejściem na poważnie do krajowej polityki niż wcześniej wymienieni włodarze miast.

Jaśkowiak, gdy zobaczy choć trochę uchylone drzwi, natychmiast w nie wchodzi - i nie zwraca uwagi na to, co się dzieje z futryną

O co chodzi z tym porównaniem z Čaputovą? Mało znana wcześniej działaczka na rzecz praw człowieka nieoczekiwanie wygrała wybory prezydenckie na Słowacji. Wygrała, mimo że otwarcie głosiła mocno liberalne postulaty światopoglądowe. W sytuacji, gdy w Polsce i na Węgrzech wybory w cuglach wygrywają partie mocno konserwatywne, a w Czechach rządzi porównywany do Donalda Trumpa Andrej Babiš, jej zwycięstwo wyborcze uznano za paradoks - a liberałowie w Polsce widzą w niej swą nadzieję, sygnał zmiany trendu w Europie Środkowej, tego, że liberalni wyborcy mieszkający w największych miastach znów odzyskują inicjatywę polityczną, którą utracili w tej dekadzie.

Ten mechanizm precyzyjnie opisał Bartłomiej Sienkiewicz w niedawnym wywiadzie dla „Polska Times”: „Mieszkańcy miast nie kupują recepty na dotychczasowe zniechęcenie do elit w postaci cofnięcia się do zaściankowego państwa narodowego o silnie populistyczno-prawicowym charakterze. Ten bunt miast widać i na Słowacji, i w Turcji, i w Polsce przy wyborach samorządowych. Ludzie wyraźnie mówią: to nie jest nasz świat. Dotyczy ona stylu życia, wartości, innego rodzaju polityki. To nowość, a tradycyjne partie nie mają na nią odpowiedzi. To nie przypadek, że w tym nowym podziale tak sprawnie odnalazła się Čaputova - bo ona pochodziła spoza kręgu klasycznie zdefiniowanej polityki” - mówił minister spraw wewnętrznych w rządach PO-PSL.

Co ciekawe, seria ostatnich wyborów w Polsce potwierdziła tezę Sienkiewicza. Wśród najlepiej wykształconych wyborców, a także wśród mieszkańców największych miast rząd dusz cały czas zachowuje liberalna strona polskiej polityki. Tylko co z tego, skoro ich głosy nie są w stanie ograniczyć supremacji PiS, który w ostatnich wyborach parlamentarnych zdobył imponujące 8,1 mln głosów.
Mimo to nieformalny casting na polską wersję Čaputovej trwa. I kto wie, że właśnie decyzją o starciu w prawyborach palmy pierwszeństwa w tej konkurencji nie przejmuje Jaśkowiak.

Oczywiście, bardzo daleko mu do tego, żeby wygrać jakiekolwiek wybory. Pewnie nawet w ramach prawyborów prezydenckich będzie musiał uznać wyższość Kidawy-Błońskiej. Ale też wyraźnie widać, że Jaśkowiak umie myśleć kilka ruchów do przodu, planować swoją karierę w kategoriach długiego marszu. I wcale nie jest wykluczone, że szczyt swojej politycznej formy buduje na wybory prezydenckie w 2025 r. Lub nawet w 2030 r. Będzie mieć wtedy 66 lat. Wiek jakby stworzony pod prezydenturę.

Jak twierdzą osoby przyglądające się z bliska karierze politycznej Jaśkowiaka, on sam już od kilku lat otwarcie (choć w prywatnych rozmowach) mówi, że widzi siebie w roli prezydenta kraju. Ale żeby mieć wtedy realną szansę na wygraną, musi spełnić cztery warunki.

Po pierwsze, musi dojść do zmiany nastawienia Polaków jako społeczeństwa. Dziś kandydat o tak liberalnym profilu jak Jaśkowiak zwyczajnie nie ma szans zdobyć 9 mln głosów (co najmniej tyle potrzeba, by wygrać wybory prezydenckie) - dlatego w ciągu najbliższych pięciu lat proces laicyzacji musiałby wyraźnie przyspieszyć. Po drugie, w ramach dzisiejszej Platformy Obywatelskiej nie może być poważniejszych kandydatów. Po trzecie, musi poprawić swoją rozpoznawalność w skali całej Polski, bo dziś poza mieszkańcami Poznania mało kto go kojarzy. Po czwarte wreszcie, musi uniknąć poważnych wpadek w zarządzaniu samym Poznaniem.

Tęczowy Jacek

Na razie żaden z tych czterech warunków nie został przez niego spełniony. W Poznaniu większych wtop nie zaliczył - ale rozliczenie przyjdzie dopiero wtedy, gdy będzie wyprowadzał z ratusza ozdobionego poznańskimi koziołkami, na razie na to za wcześnie. Oddzielna sprawa, że brakuje mu też jako prezydentowi konkretów. Poznaniacy w kolejnych rozmowach zwracają uwagę na kwestię choćby tramwaju łączącego centrum z dzielnicami sypialnianymi. Jaśkowiak obiecał jego budowę w 2014 r. Przez pięć nie zrobił tej sprawie dokładnie nic - i dokładnie to samo obiecał w kampanii rok temu. Tyle że znowu się nic nie dzieje w tej kwestii.

Na pewno polityk ciągle pracuje nad rozpoznawalnością. Wydał książkę, wystartował w prawyborach - ale cały czas nie jest to poziom prezydencki.

Nie ma też żadnej pewności, czy Platforma uzna, że właśnie na niego chce postawić. Nie wiadomo, co z Kidawą-Błońską (nawet jeśli przegra teraz, może próbować za pięć lat), nie wiadomo, co z Donaldem Tuskiem. Nie wiadomo wreszcie, jak długo Platformą będzie kierował Grzegorz Schetyna - bo jakby jego zabrakło na czele partii, to jego następca może chcieć stawiać na całkowicie inne osoby.

I ostatni warunek: zmiany w świadomości Polaków. W przyszłym roku wiadomo, że wygra wybory kandydat o poglądach prawicowych lub centroprawicowych. Jak będzie za pięć lat? Wszystko zależy od tego, jak szybko będzie się rozwijał trend laicyzacji w Polsce. Póki co przebiega stosunkowo wolno, ale niewykluczone, że dostanie nagle turbodoładowania.

Na to przynajmniej liczy Jaśkowiak - i robi wszystko, co w jego mocy, żeby tak się stało.

Od 2014 r., od chwili, gdy został on prezydentem Poznania, wyraźnie próbuje budować swoją pozycję polityczną na konfrontacji z Kościołem i systemem wartości, którego on broni. Przykładów na to aż nadto. Jedną z pierwszych jego decyzji jako prezydenta miasta po wyborze w 2014 r. było wysłanie metropolicie poznańskiemu raport o relacjach finansowych miasta z Kościołem. Opisał w nim m.in. spór o działki kościelne i wysokość opłat za nie.

Jego raport komentowano jako chęć uruchomienia napięcia w relacjach z Kościołem, choć on sam mówił tylko o konieczności zachowania zasad przejrzystości w miejskich finansach. Później jednak wielokrotnie dowodził, że wspieranie inicjatyw dalekich od nauczania Kościoła jest dla niego bardzo ważne, m.in. obejmował patronatem imprezy środowisk LGBT, wspierał Marsz Równości w Poznaniu. W czasie tych imprez na pojazdach komunikacji miejskiej pojawiały się tęczowe flagi. Jego przeciwnicy regularnie nazywają go „tęczowym Jackiem” - a on zdaje się być bardzo zadowolony z tego określenia. Sam przedstawia się jako ateista, tę informację można znaleźć właściwie w każdym jego biogramie.
Biorący co roku udział w Marszu Równości Jaśkowiak zaszedł na tej drodze zbyt daleko, by się cofnąć. Wprawdzie w czasie debaty praprezydenckiej z Kidawą-Błońską unikał jednoznacznych deklaracji światopoglądowych, ale wcześniejszymi działaniami jednoznacznie zapisał się do obozu postępowego. Tym bardziej, że sam otwarcie przyznaje, że jego życie osobiste w żaden sposób nie przypomina klasycznego schematu rodziny. Dlatego jeśli rzeczywiście liczy na to, że zostanie prezydentem Polski, musi liczyć na to, że wcześniej Polacy jako masa staną się mniej konserwatywni w swoim poglądach niż teraz. To jego jedyna droga, tylko w takim scenariuszu będzie miał szansę walczyć o najważniejsze stanowisko w kraju.

Czas ojcobójstwa

Na razie Jaśkowiak sięga po cele, które są w jego zasięgu. Jak choćby funkcja przewodniczącego wielkopolskiej Platformy. Jak napisał Michał Wróblewski w Wirtualnej Polsce właśnie obietnicą objęcia tego stanowiska Grzegorz Schetyna przekonał go do tego, żeby wystartował w prawyborach przeciwko Kidawie-Błońskiej i w ten sposób uratował samą ideę prawyborów w PO.

Teraz strukturami partii w Wielkopolsce kieruje Rafał Grupiński. Jego zwykło uważać się za bliskiego współpracownika Schetyny (choć plotka głosi, że ich drogi ostatnio się rozeszły). Grupiński jest jednak nie tylko blisko szefa Platformy, ale także Jaśkowiaka.

Obecny prezydent Poznania pierwszy raz o ten urząd walczył w 2010 r. Startował wtedy jako kandydat niezależny, związany z organizacjami pozarządowymi. Wynik miał niezły jak na politycznego singla - ale 7 proc. zdobytych głosów w żaden sposób nie pozwalało mu myśleć o sobie jako o zawodniku wagi ciężkiej nawet w światku poznańskiej polityki.

Sytuacja zmieniła się w 2014 r. Nadchodziły kolejne wybory samorządowe - ale w poznańskiej Platformie trudno było znaleźć chętnego, który kandydował przeciwko ówczesnego włodarzowi miasta Ryszardowi Grobelnemu. Uchodził on wtedy za żelaznego faworyta, nikomu nie uśmiechało się dostać od niego wyborczy łomot (bo spodziewano się, że Grobelny bez problemu wygra, nawet w pierwszej turze).

Grupiński, nie mając dobrego kandydata, zaryzykował. Zaprosił na obiad Jaśkowiaka - i zaproponował mu start pod flagą Platformy. Ten zgodził się właściwie na tychmiast, wychodząc z założenia, że i tak nie ma nic do stracenia. Natychmiast rozpoczął kampanię, obiecując w jej trakcie właściwie wszystko, co dało się obiecać. I poznaniakom sie to spodobało. W pierwszej turze wygrał jeszcze Grobelny, ale jego przewaga wynosząca zaledwie 7 punktów procentowych nad Jaśkowiakiem sygnalizowała, że niespodzianka jest możliwa. I rzeczywiście. W drugiej turze żelazny kandydat musiał pożegnać się z funkcją, którą sprawował od 1998 r.

Większości swoich obietnic wyborczych Jaśkowiak nie spełnił. Ale mimo to kolejne wybory w mieście, w 2018 r., również wygrał - w dodatku bardzo efektownie, bo w pierwszej turze, zdobywając imponujące 59 proc. głosów.

Jak to było możliwe? Bo on umie trafiać w gust poznaniaków. Nawet niechętne mu osoby, jego przeciwnicy polityczni przyznają, że Jaśkowiak robi wrażenie odwagą i skutecznością w politycznych działaniach. Gdy inni się zastanawiają, dzielą włos na czworo, on po prostu działa, czasami na granicy bezczelności. Ale punkty polityczne mu to daje. W Poznaniu stał się bezkonkurencyjny.

Teraz przejmie kontrolę nad całą Wielkopolską, a przynajmniej nad strukturami politycznymi PO. Przy okazji dokona aktu politycznego ojcobójstwa - bo zajmie stanowisko piastowane teraz przez człowieka, który go wciągnął do dużej polityki, który jako pierwszy dał mu szansę poważnie zaistnieć.

Tę zmianę na stanowisku przewodniczącego Platformy w Wielkopolsce można czytać wręcz symbolicznie. Jak ojcobójstwo - drogę, którą pokonują bohaterowie „Edypa”, „Makbeta”, czy „Braci Karamazow”.

Ale też można ją pokazża jako przykład metody politycznej Jaśkowiaka. Od chwili, gdy wszedł on do polityki, zachowuje się tak, jakby na drugie imię miał Skuteczność. Ona jest jego priorytetem - i trzeba mu oddać, że rzeczywiście w 100 procentach wykorzystuje szanse, które się przed nim otwierają. Gdy zobaczy choć trochę uchylone drzwi, natychmiast w nie wchodzi - i nie zwraca uwagi, czy ktoś je rzeczywiście chciał otworzyć, czy też jego ruch oznacza wejście razem z framugą. Jako że nie zwykł oglądać się do tyłu, to nawet nie zauważa, jakie są koszty. Po prostu robi to, co w danym momencie uważa za słuszne.

Dlatego nawet jeśli w sobotę elektorzy w Platformie wskażą Kidawę-Błońską jako ich kandydatkę na prezydenta, nie będzie to oznaczało porażki Jaśkowiaka. Nawet jeśli poniesie on w prawyborach druzgocącą porażkę rzędu 90:10, to i tak nie zrobi na nim to wrażenie. On wie, że już tę batalię wygrał - bo pokazał się na głównej scenie politycznej Polski. A raz na nią wpuszczony, sam z niej nie zejdzie. Albo zostanie z niej zniesiony, albo sprawi, że inni z niej znikną. Bo Jaśkowiak jest bokserem. Ćwiczył tę dyscyplinę w młodości, mentalnie weszła mu w krew.

Trzeba się przyzwyczaić, że w najbliższym czasie kilka pojedynków z jego udziałem przyjdzie nam obejrzeć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na i.pl Portal i.pl