Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jacek Jaśkowiak: Język PiS-u, to język Cyrankiewicza

Karolina Koziolek
Jacek Jaśkowiak przemawia na placu Mickiewicza na obchodach 60. rocznicy Czerwca ’56
Jacek Jaśkowiak przemawia na placu Mickiewicza na obchodach 60. rocznicy Czerwca ’56 Łukasz Gdak
Język PiS-u, to język Cyrankiewicza - komentuje narrację partii rządzącej o obchodach Czerwca ’56 Jacek Jaśkowiak, prezydent Poznania. - Kancelaria prezydenta Dudy ma bałagan, wojewoda jest nieprofesjonalny.

Czy Jacek Jaśkowiak jest antypolski?
Jestem bardzo „polski”. Interes kraju był i jest dla mnie bardzo ważny.

Pytam, bo ostatnio TVP podało, że zablokował Pan odegranie hymnu podczas obchodów Czerwca ‘56, a Krzysztof Wyszkowski nazwał to antypolskim gestem.
TVP podało nieprawdę. Hymn został odegrany przez Orkiestrę Miasta Poznania przy MPK. Stało się tak, choć prosiłem kilka miesięcy wcześniej o to samo orkiestrę wojskową. Nie doszło do tego, gdyż warunkiem obecności wojskowych, stawianym przez MON, było odczytanie na placu Mickiewicza tzw. „apelu smoleńskiego”.

Dlaczego Pan się na ten apel nie zgodził? W jednej z wypowiedzi dla mediów mówił Pan, że mogłoby dojść do „bójek i przelewu krwi”. Aż tak katastroficzna wizja?
To nie była moja decyzja. To była decyzja setek poznaniaków, a ja ją jedynie zakomunikowałem. Dostałem mnóstwo listów, maili i innych sygnałów od mieszkańców, że nie życzą sobie apelu. Obserwowałem sytuację na Facebooku. Mieszkańcy byli oburzeni podejściem ministra obrony narodowej, który postawił taki warunek. Zaprotestowały również dwie z trzech organizacji kombatanckich Czerwca ’56, czyli członkowie komitetu organizacyjnego obchodów. Bliscy ofiar oraz osoby, które były wówczas sądzone, powiedziały mi wyraźnie, że nie życzą sobie łączenia katastrofy lotniczej z tą uroczystością. Napisałem do Antoniego Macierewicza, szefa MON, z wnioskiem o odstąpienie od odczytania apelu. Nie dostałem żadnej odpowiedzi. Podobnie od dowódcy Garnizonu Poznań, do którego również napisałem. Do szefa MON w tej sprawie wystosowałem kolejne pismo, znów bez odpowiedzi. Oficjalną korespondencję, jak będą wyglądały obchody, otrzymała też kancelaria prezydenta.

Co działo się za kulisami?
Minister obrony narodowej zreflektował się dopiero na dzień przed uroczystościami, kiedy zastępca dyrektora mojego gabinetu poinformował dowódcę garnizonu, że wojsko na uroczystości nie zostanie wpuszczone. Tak postanowiliśmy wobec braku odpowiedzi z drugiej strony. O odegranie hymnu została poproszona orkiestra MPK, a o asystę zwróciliśmy się do harcerzy. Poświęcili swój czas na próby, przygotowanie, nie mogliśmy w ostatniej chwili ich odwoływać.

Jeśli figura Chrystusa na Jeżycach się przewróci i kogoś przygniecie, też będziemy mówili, że ci ludzie polegli?

Emocje rosły z dnia na dzień, a kulminację osiągnęły 28 czerwca. Co Pan pomyślał, kiedy odczytano apel smoleński podczas uroczystości przy ulicy Kochanowskiego?
Nie zrobiło to na mnie wrażenia. Nie traktuję tego w kategoriach sporu, by udowodnić, kto postawi na swoim. To, że apel został odczytany na uroczystościach towarzyszących, potraktowałem jako wyraz lekceważenia czy wręcz pogardy ministra w stosunku do kombatantów Czerwca ’56 i poznaniaków. Tam byliśmy gośćmi, nie gospodarzami. Zdziwiło mnie natomiast, że w tej sytuacji wojewoda Zbigniew Hoffmann z PiS intensywnie zabiegał o spotkanie ze mną.

Doszło do tego spotkania?
Miałem wiele spotkań, a zależało mi, żeby w domu przebrać się przed głównymi uroczystościami. Wiedziałem, że wojewoda wita w tym czasie prezydenta Dudę na lotnisku. Mieszkam niedaleko, więc zaproponowałem mu, żeby w drodze przyjechał do mnie do domu. Przyjechał w towarzystwie Witolda Czarneckiego i z kartką, na której miał spisane trzy postulaty.

Jakie?
Po pierwsze, była to prośba o odegranie podczas uroczystości hymnu węgierskiego z uwagi na obecność prezydenta Jánosa Ádera. Wojewoda chciał, by hymny Polski i Węgier odegrała orkiestra wojskowa. Druga prośba dotyczyła ustawienia czwartego masztu na placu Mickiewicza dla węgierskiej flagi. Trzecia odnosiła się do wpuszczenia dziesięciu żołnierzy do asysty przy składaniu wieńców pod pomnikiem. Wcześniej jednak kancelaria prezydenta wnioskowała już o dwóch żołnierzy kompanii reprezentacyjnej Marynarki Wojennej, na co wyraziliśmy zgodę. Trzeba było to wyjaśnić. Wojewoda dzwonił przy mnie do ministra Adama Kwiatkowskiego z kancelarii prezydenta. Ten nic o tym nie wiedział. Zrobiło się zamieszanie. W tych okolicznościach poprosiłem o pisemny wniosek podpisany przynajmniej przez jednego z ministrów kancelarii prezydenta.

Dlaczego prośba wojewody to było za mało?
Wojewoda przyjechał do mnie do domu z kartką z notesu, z której odczytał odręczne notatki. W ten sposób nie załatwia się takich spraw! Program uroczystości od dawna był ustalony co do minuty. Poza tym chciałem mieć jasną deklarację na piśmie, że nie zostanie podjęta próba odczytania „apelu smoleńskiego”.

Co było dalej?
Zadzwoniłem do mojego gabinetu, żeby zapytać, jakie są techniczne możliwości, żeby ustawić czwarty maszt dla węgierskiej flagi. Przecież to nie chorągiewka. Maszt trzeba wmurować. Okazało się to niemożliwe, trzeba byłoby zdjąć flagę Solidarności. Przecież nie zgłasza się takich wniosków na sześć godzin przed uroczystością. Ambasador Węgier nie postulował wcześniej ani o flagę, ani o hymn. Pracownicy kancelarii prezydenta podczas spotkań roboczych mówili wręcz, że nie jest to wizyta o charakterze państwowym, więc nie ma potrzeby odegrania hymnu czy umieszczania flagi.

Jak Pan odebrał prośby wojewody?
Jako zupełny brak profesjonalizmu. Nie zastanawiałem się, czy był to pretekst, żeby wojsko weszło na plac, by Macierewicz mógł postawić na swoim. Chciałem pomóc. W tym czasie sprawdzałem techniczne możliwości. To, co udało nam się załatwić, to możliwość odegrania hymnu z głośników. Podobnie było zresztą podczas wizyty Władimira Putina w Poznaniu. A flaga Węgier miała się pojawić na telebimach. I tak było.

Mail z kancelarii prezydenta nadszedł?
Musiałem się o niego upominać. Mogę pokazać SMS-y. Proszę, o godzinie 13.17 wysłałem wojewodzie swój adres mailowy. O godzinie 14.18 piszę, że maila wciąż nie otrzymałem, a uroczystości główne zaczynają się za sześć godzin. W odpowiedzi zadzwonił do mnie dwukrotnie, ale nie mogłem odebrać. O godz. 16. napisałem „Zbyszku, nadal nie mam maila”. Wciąż nie było wiadomo, czy przy wieńcach będą asystować marynarze, czy dziesięciu żołnierzy, o których wnioskował wojewoda. Tu mój kolejny SMS: „Za 15 min zaczynam udział w obchodach i nie wydam już dyspozycji. Będziemy się trzymać naszego planu bez zmian” - napisałem. Maila z kancelarii otrzymaliśmy w końcu po godzinie 16. Proszę zobaczyć, jak jest lakoniczny - dwa zdania o tym, że kancelaria informuje o udziale wojska w celu odegrania hymnu. Zero zapewnień dotyczących „apelu smoleń-skiego”, żadnych informacji kto w końcu będzie asystował przy składaniu wieńców. Pomyślałem, że ktoś sobie ze mnie żartuje.

Kiedy nastąpiła rozmowa szefa Pana Gabinetu Andrzeja Białasa z wojewodą Hoffmanem. Ta, która została uwieczniona na filmie ujawnionym w internecie?
To był moment, kiedy już uczestniczyłem w spotkaniu z Lechem Wałęsą i potem brałem udział w mszy. Sprawę hymnu i flagi przejął szef mojego gabinetu. Po mszy, kiedy czekaliśmy na przejście na plac Mickiewicza zobaczyłem, że dzwoni do mnie dyrektor Białas. Powiedział, że są problemy. Odpowiedziałem, że nie mogę się teraz tym zająć i ma podejmować właściwe decyzje. Pełniłem tego dnia funkcje reprezentacyjne i nie mogłem zajmować się ustawieniem flagi na placu tylko dlatego, że w kancelarii prezydenta Dudy panuje totalny chaos.

Andrzej Białas podjął tę właściwą decyzję?
Zachował się tak, jak należało. Nie wpuścił wojska. Dostał potem zresztą za to kwiaty od mieszkańców. Byłem zbulwersowany przedstawieniem tej sytuacji przez TVP. Powtórzę jeszcze raz: nikt nie zablokował odegrania polskiego hymnu. Został odegrany godnie przez miejską orkiestrę. A upór ministra Macierewicza doprowadził do eskalacji emocji.

Pan też był uparty.
To nie był upór.

A co?
Konsekwencja i przestrzeganie prawa. Elementarny szacunek dla kombatantów Czerwca ’56.

Co Pan sądzi o wypowiedzi Andrzeja Białasa, który porównał wojsko z ‘56 r. do obecnych żołnierzy?
To była niefortunna wypowiedź. Proszę jednak wziąć pod uwagę emocje, dyrektorowi gabinetu grożono. Wojewoda straszył go, że za dwa lata nie będzie miał pracy. Proszę na tym filmie zwrócić uwagę na spokój dyrektora Białasa i emocjonalną postawę ministra Szczerskiego i wojewody Hoffman-na. Dyrektor Białas zachował spokój, okazał klasę i kulturę.

Emocje były podgrzewane już od kilku tygodni. Pan nie ma sobie nic do zarzucenia?
Nie. Ja formułowałem jedynie grzeczne wnioski w formie pisemnej.

Na placu Mickiewicza, podczas swojego przemówienia, powiedział Pan: „Niech tragiczny czas Poznańskiego Czerwca uczy nas, że każde nadużycie władzy zwiastuje początek jej końca”. Co Pan miał na myśli?
To była bardzo subtelna krytyka obecnych władz. Kieruję moje przemówienia do osób myślących.

Jak patrzę na to, jak o święcie opowiada TVP, chociażby jak relacjonowała poznańskie uroczystości, to przypominają mi się czasy PRL-u. Gdy przygotowywałem swoje przemówienie, sięgnąłem do archiwalnych wydań gazet. Władza ludowa przedstawiała wówczas Bohaterów Czerwca jako rebeliantów, agentów imperializmu amerykańskiego. Proszę zobaczyć, jak teraz politycy PiS-u przedstawiają uczestników pokojowych demonstracji KOD-u. Tak samo - jako rebeliantów, bandytów politycznych. To dosłowny język komunistycznej propagandy.

Krytykował Pan zwolenników PiS-u za to, że nie przyszli uczcić Bohaterów Czerwca, ale „pogwizdać, jak na meczu”. Zwolennicy KOD-u robili to samo, ich też Pan skrytykuje?
Nie popieram ich zachowania, ale akcja wywołuje reakcję. Zaczęli członkowie ONR-u, którzy już po drodze z kościoła wykrzykiwali obraźliwe hasła pod adresem prezydenta Lecha Wałęsy.

Zwracam uwagę, że na placu obecni byli nie tylko zwolennicy KOD-u, prawicowy ruch „Wierni Polsce” czy ONR. Dostałem maila od pewnego księdza, który napisał, że bił brawo wszystkim po równo. Szarpano go i ubliżano mu, gdy bił brawo mnie i Wałęsie, choć był w sutannie. Dopisał też, że jest dumny, że mieszka w Poznaniu, gdzie jestem prezydentem.

Idąc na scenę, byłem zdenerwowany zakłócaniem uroczystości, okrzykami i gwizdami. Widziałem transparenty i było dla mnie jasne, że ci, którzy je trzymają, nie przyszli na plac, by uczcić Bohaterów. Przede mną wystąpili już prezydent Duda i wicepremier Piotr Gliński. Gwizdów w czasie mojego przemówienia nie traktuję personalnie. Gwizdała tylko ekstrema.

Poseł Jacek Sasin mówił, że to tajemnica poliszynela, że to Pan zorganizował akcję KOD-u podczas uroczystości. Mieli zagłuszać wystąpienia polityków PiS-u wuwuzelami.
Nie bardzo sobie wyobrażam, jak miałbym wydawać takie dyspozycje. KOD to nie armia, której można przekazywać rozkazy. Ja nie zarzucam Sasinowi czy innym politykom PiS-u, że to oni zorganizowali akcję „Wiernych Polsce”. A faktycznie PiS zachęcał przez lata, żeby wykrzykiwać przy różnych okazjach „Komoruski”. Oni wykreowali modę na tego typu ekscesy.

Po obchodach Zbigniew Hoffman obwiniał Pana za przebieg uroczystości. Powiedział, że doszło do profanacji święta, upokorzenia Bohaterów Czerwca i ich rodzin. Ryszard Czarnecki, europoseł PiS powiedział o Pana działaniach, że „to chamstwo”. Krzysztof Wysz-kowski, sympatyk PiS, uznał Pana zachowanie za „dziki wyskok dziwnego człowieka”. Michał Karnowski stwierdził, że „Jacek Jaś-kowiak podąża drogą Palikota”. Dokąd Pan podąża?
Ich język to język Cyrankiewicza, ta sama mentalność. Tymczasem prawda się obroni. Ja wykazałem maksimum staranności, by obchody odbyły się w sposób godny. Nie trzeba wielkiego intelektu, żeby - śledząc ciąg wydarzeń - stwierdzić, kto był nastawiony ugodowo, a kto konfrontacyjnie.

Czy rozmawiał Pan tego dnia z Andrzejem Dudą?
Przywitałem się z prezydentem Dudą, z prezydentem Węgier, a rozmawiałem z prezydentem Lechem Wałęsą. Kilka zdań wymieniłem też z wicepremierem Glińskim. Protokół dyplomatyczny jasno definiuje zachowanie w takich sytuacjach. Jako prezydent miasta nie mogłem podejść pierwszy do prezydenta RP. Wykazałem należny szacunek prezydentowi, informując kancelarię o mojej gotowości powitania go na lotnisku. Otrzymaliśmy odpowiedź, że nie przewiduje się takiego powitania.

Czy tego dnia PiS rozmawiało z PO? Patrząc na zdjęcia z mszy u dominikanów, widać po jednej stronie kościoła Pana z Lechem Wałęsą, dalsze rzędy zajęli politycy PO. Po drugiej stronie Andrzej Duda z prezydentem Węgier i politycy PiS. Podobnie na samym placu. Dwa obozy, między Wami przepaść.
Powiem tak - kwestia grzeczności, nawet w kościele, wymaga, by to prezydent państwa podszedł i przekazał znak pokoju. Gdybym ja podszedł, byłoby to źle odebrane. Taki jest protokół. Prezydent Andrzej Duda jednak nie podszedł ani do Lecha Wałęsy, ani do mnie.

Dlaczego zaprosił Pan Lecha Wałęsę?
Brał udział w odsłonięciu Poznańskich Krzyży, a daty 1980 i 1981 są bezpośrednio z nim związane. Jest także honorowym obywatelem miasta Poznania. Poza tym symbolem Solidarności, więc uznałem, że zaproszenie to wyraz szacunku. Widziałem atencję, z jaką prezydent Węgier witał się z Wałęsą. Sądzę, że czułby się zaszczycony, gdyby po jednej z jego stron podczas uroczystości siedział były prezydent. Rozumiem go, bo sam, gdybym miał wybierać miejsce koło np. Margaret Thatcher czy jakiegoś jej następcy, wybrałbym ją.

Obie strony sceny politycznej są zgodne co do jednego, na placu doszło do wydarzeń, do których nie powinno było dojść. Pan jest zadowolony z przekazu, jaki poszedł z Poznania w Polskę? Nie żałuje Pan, że temat apelu smoleńskiego i sporu między samorządem a rządem przykrył same obchody?
Wypełniłem wolę poznaniaków. Czerwiec ’56 jest dla mnie okazją do przyjęcia określonej postawy, okazją, by bronić pewnych wartości. Mogłem pozwolić na ten apel. Jaka byłaby wówczas atmosfera? Ludzie by wychodzili, gwizdali, buczeli. Widziałem, że w tak podgrzanej atmosferze mogłoby się wiele wydarzyć. Nie mogłem wykluczyć także i tego, że wojsko będzie próbowało wejść siłą.

Podgrzał atmosferę już kilka tygodni wcześniej sprzeciw urzędu wobec ustawienia figury Chrystusa na Jeżycach.
Nie sprzeciw, ale egzekwowanie prawa. Komitet Odbudowy Pomnika Wdzięczności lekceważy prawo. Figurę ustawiono mimo wszystko, w asyście wojska, bez zabezpieczeń. Zastanawiam się, czy jeśli się przewróci i kogoś przygniecie, też będziemy mówili, że te osoby poległy?

Lokalne poznańskie sprawy częściej niż za czasów Pana poprzednika ocierają się o Warszawę. Ma Pan ambicje polityczne związane ze stolicą?
Nie. Chciałabym mieć możliwość realizowania zadań, których się podjąłem, jeszcze przez drugą kadencję. Potem zamierzam wycofać się z polityki i wrócić do tego, co robiłem wcześniej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski