Jacek Gmoch o Mistrzostwach Świata w Rosji 2018. Jakie są szanse polskiej reprezentacji na mundialu? Czy Lewandowski przejdzie do Realu?

Ryszarda Wojciechowska
Robert Lewandowski podczas meczu kwalifikacyjnego do Mistrzostw Świata w Rosji pomiędzy Polską a Czarnogórą.
Robert Lewandowski podczas meczu kwalifikacyjnego do Mistrzostw Świata w Rosji pomiędzy Polską a Czarnogórą. Bartek Syta
Nieskromnie mogę powiedzieć, że w tamtym czasie byliśmy prekursorami stosowania naukowych metod w piłce nożnej. Dzisiaj przy każdym bogatym klubie znajduje się grupa matematyków, która analizuje wszystko, co się da - mówi Jacek Gmoch.

Nadal jest Pan tak mocno zwariowany na punkcie piłki nożnej?

Chyba teraz jeszcze bardziej niż kiedyś. Mam dużo więcej meczów do obejrzenia i coraz więcej wiadomości do przeczytania. A jak człowiek chce być w samym środku polskiego i światowego futbolu, to wszystko ogląda i czyta namiętnie. Zajmuje to naprawdę dużo czasu. Oczywiście żona w domu protestuje. Nie chce już tej pasji dzielić ze mną. Mówi, że wystarczą jej wszystkie wcześniejsze lata, kiedy musiała z piłką konkurować o mnie.

Najpierw był Pan synem piłkarza, potem piłkarzem, trenerem selekcjonerem, działaczem i znowu trenerem, teraz komentatorem. Z piłką przez całe życie.

Mężczyzna musi mieć hobby. A piłka to hobby bezpieczne. Niedawno czytałem książkę pt. „Homo deus”. I jej autor, Izraelczyk Yuval Noah Harari, zawarł w niej przypuszczenia na temat przyszłości świata. Stwierdził m.in., że kiedy za kilkadziesiąt lat będzie dominować sztuczna inteligencja, to świat podzieli się jak w starożytności, na dwie klasy. Mówiąc umownie, na arystokrację i niewolników. Niewolnikami staną się ci, którzy nie będą nadążali za technologią, a arystokracją - zarządzający tą technologią. Ale co ciekawe, wieszczy także, że piłka nożna stanie się nową ideologią, czy może nawet religią, i zastąpi dotychczasowe ideologie i religie.

Na razie pewni jesteśmy tylko tego, że za tydzień rozpoczynają się mistrzostwa świata w piłce nożnej. A my mecz otwarcia gramy z Senegalem. Kto wygra?

Lepszy. Uważam, że ten pierwszy mecz z Senegalem jest dla nas ogromnie ważny. Powinniśmy zagrać tak jak w meczu o wszystko. Chociaż to nie będzie łatwe. Bo Senegalczycy nie są zespołem jednej gwiazdy. Kilku zawodników gra w solidnych drużynach Premier League. Są wyuczeni na francuskich akademiach i piłkę mają w jednym palcu. Ich gwiazdy posiadają naprawdę duży potencjał i na to trzeba uważać. Poza tym każdy z senegalskich zawodników ma przerost ego i będzie chciał się pokazać z jak najlepszej strony. Wyciśnie więc z siebie na boisku jak najwięcej. Dla nich ten mecz będzie grą o wszystko i dla nas też musi być.

Uważam, że ten pierwszy mecz z Senegalem jest dla nas ogromnie ważny. Powinniśmy zagrać tak jak w meczu o wszystko.

Powiedział Pan w telewizji: „To ja odkryłem Nawałkę”.

Mówiłem to w przenośni. Ale rzeczywiście, Adam Nawałka czy Zbigniew Boniek to „moi chłopcy” z reprezentacyjnej drużyny, którą jako trener prowadziłem w latach 1976-1978. Zbyszek, kiedyś świetny piłkarz, dziś fantastycznie funkcjonuje jako prezes PZPN. Adam, na tamtych mistrzostwach świata, był oceniany jako jeden z najlepszych młodych talentów i miał swoje pięć minut. A dzisiaj jest trenerem reprezentacji. Z tej mojej drużyny pochodzi też Stefan Majewski, dziś szef szkolenia. Przed laty zauważyłem go w trzecioligowej drużynie, a potem wciągnąłem do reprezentacji. To była grupa, która potrafiła wiedzę, jaką wspólnie zdobywaliśmy nie tylko na mistrzostwach świata w Argentynie, spożytkować. I ułożyć swoje kariery tak, że dziś jesteśmy z nich dumni. Bo owoc tych karier to obecna reprezentacyjna drużyna.

A wcześniejsze „Orły” Górskiego?

Tam też był wysyp nieprawdopodobnych talentów, ale żaden z nich, poza Henrykiem Kasperczakiem, nie zrobił kariery ani jako trener, ani jako działacz. Lato próbował być prezesem PZPN. Ale trudno powiedzieć, żeby mu się ta rola udała.

Adam Nawałka ujawnił już skład piłkarzy, którzy pojadą na mistrzostwa do Rosji. Pan jest może zaskoczony tym składem?

Nie. Naprawdę wybrał najlepszych i najlepiej przygotowanych.

A w czym tkwi siła naszej reprezentacji?

W tym, że jest wreszcie zespołem.

Czego można się najbardziej obawiać, jeśli chodzi o naszą drużynę?

Ja najbardziej obawiam się kontuzji w zespole. A my nie mamy długiej ławki, niestety. Za to długi jest turniej i nasza „jedenastka” musi tak sobie rozkładać siły, żeby jak najdłużej mogła grać w mistrzostwach. Chociaż, nie tylko my nie mamy tej długiej ławki. Wiele drużyn narodowych buduje swoje zespoły wokół indywidualności. Przykładem jest Portugalia z Ronaldo czy Brazylia z Neymarem. I trudno znaleźć zawodników, którzy mogliby ich zmienić, tak aby drużyna bez nich grała na tym samym poziomie.

Kontuzja Kamila Glika dla kibiców stała się dramatem narodowym. Słusznie?

Piłka jest nieprzewidywalna. I wszystko może się zdarzyć. Trzeba być na to przygotowanym. Dla reprezentacji to na pewno trudny moment. Bo będzie ciężko znaleźć jego zastępcę. Ale po to są inni zawodnicy na tej pozycji, żeby mieli szansę zagrać w tym zespole. I wypełnić lukę. Trzeba skończyć już z tym lamentem, co będzie, jak Glika nie będzie. Glika nie ma. W piłce trzeba zawsze patrzeć do przodu. I trener Nawałka wraz z zespołem musi mieć wariant B i na pewno ma. Oczywiście, nie ma pewności, że zastępca Glika będzie grał na takim samym czy zbliżonym poziomie jak on. Ale wtedy większy obowiązek spada na pozostałych zawodników, którzy powinni wyrównać poziom i załatać wspólnie tę dziurę w defensywie, tak aby inni nie mogli jej wykorzystać. Najważniejsze to pracować teraz nad psychiką zawodników, bo inaczej zespół się rozleci.

Trzeba skończyć już z tym lamentem, co będzie, jak Glika nie będzie. Glika nie ma. W piłce trzeba zawsze patrzeć do przodu.

Pan przed laty stworzył jeszcze przy Kazimierzu Górskim słynny bank informacji. W 1974 roku „Der Spiegel” pisał, że „żaden trener, żadna drużyna nie wie tyle o swoich rywalach co Polacy”.

Nieskromnie mogę powiedzieć, że w tamtym czasie byliśmy prekursorami stosowania naukowych metod w piłce nożnej. Zostaliśmy pionierami, analitykami. Wspólnie z moimi przyjaciółmi - Wojtkiem Skoczkiem, matematykiem, i Staszkiem Więckowskim, ekonomistą, stworzyliśmy taki bank. A dzisiaj przy każdym bogatym klubie znajduje się grupa matematyków, która analizuje wszystko, co się da, tak żeby drużyna mogła potem uzyskać jak najlepszy wynik. Są nawet przedsiębiorstwa, które zajmują się samą sprzedażą informacji potrzebnych do analiz.

Przy naszej kadrze też tak jest?

Wygląda na to, że tak.

Pan jest optymistą, jeśli chodzi o naszą reprezentację?

Optymistą zawsze byłem. Ale w piłce nożnej warto być też realistą. Na mistrzostwach świata w 2002 roku nasza drużyna była pod silną presją, niezwykle psychicznie obciążona. Wtedy jeszcze trening mentalny był w powijakach. A dzisiaj obok analityków, psychologowie też mają co robić przy piłkarzach.

Co to jest trening mentalny?

To klucz do psychiki. W tej chwili piłkarz największy potencjał ma... w głowie. I trzeba ten jego potencjał wydobyć. Spotkałem w Norwegii twórcę treningu mentalnego. Człowieka, który pomagał w indywidualnych sportach wszystkim Skandynawom, którzy zdobyli potem około 60 złotych medali. Ale to trener musi mieć pewną wiedzę, żeby móc sformułować problem. I dopiero ten problem rozpracowują psycholodzy. Najpierw jednak trzeba postawić diagnozę. Przykładem jest Zieliński czy Grosicki, a właściwie to, jak się rozwinęli. Jak wielki postęp zrobili dzięki takiemu treningowi mentalnemu. Wszyscy wiedzieli, że mają talent. Ale ten talent trzeba było pokazać też na boisku podczas ważnych spotkań. I udało się. Nie tylko z nimi. Dzisiaj wielu zawodników samodzielnie szuka takiego trenera mentalnego. Bo przecież piłkarze też nie są wolni od stresu, napięcia czy presji. Kamil Stoch to idealny przykład sportowca, który dzięki także mentalnemu treningowi osiągnął fantastyczne wyniki.

Dzisiaj wielu zawodników samodzielnie szuka takiego trenera mentalnego. Bo przecież piłkarze też nie są wolni od stresu, napięcia czy presji.

Kiedy Pan był trenerem, to takiego gwiazdorstwa jak dziś wśród piłkarzy nie było. Owszem, byli idolami, ale dziś są półbogami.

Wszystko się rozwija. Gwiazdorstwo też. W Polsce w czasach PRL nie było zapotrzebowania społecznego na gwiazdy. To był inny system. Drażnią mnie te zarzuty, na przykład pod adresem Roberta Lewandowskiego, że nie wychodzi z reklamy. Ale to jego pięć minut. Widziałem, jak w lidze angielskiej zawodowi piłkarze, którzy zarabiali ogromne pieniądze, po skończeniu kariery zostawali bez niczego. Stawali się życiowymi wrakami. Wraz z gwiazdami narodzili się menedżerowie, także w sporcie. David Beckham był takim pierwszym, spektakularnym przykładem. Ale też pewnie wiele zawdzięczał żonie Viktorii, jednej ze Spice Girls. Ona, będąc w show-biznesie, zaobserwowała, że aby po skończeniu kariery przetrwać, trzeba mieć menedżera, który pomoże ulokować zarobione pieniądze. I oni dzięki temu lokowaniu są bardzo bogaci. Oczywiście menedżerowie czasami okazują się łobuzami, oszustami. I podpowiadają piłkarzom na przykład sposoby na obejścia podatkowe. No i mamy Ronaldo, który ma zapłacić teraz 28 mln euro podatku. Bo jakiś cwaniaczek pokazał mu, jak to ukryć. Ronaldo kończy 33 lata, z Realem już pewnie nie podpisze aż tak lukratywnego kontraktu. I będzie musiał te miliony zapłacić. Bo inaczej pójdzie siedzieć na cztery lata, tak jak Hoeness.

Ale nadal jest idolem. I to jest naganne. Bo idol powinien być czysty.

Ale taki jest dzisiaj świat, nie tylko piłki nożnej. W show-biznesie bardzo często z kogoś robi się gwiazdę, a potem okazuje się, że ta gwiazda nie była warta nawet spojrzenia.

Czy Lewandowski jest rzeczywiście wielkim piłkarzem?

To absolutnie wielki talent piłkarski, zaliczany do czołówki światowej. Niektórzy się krzywią, słysząc o transferze w jego przypadku za 90 milionów euro. I porównują to z Neymarem, który za 220 milionów euro przeszedł z Barcelony do PSG. Ale 90 milionów euro to już najwyższy poziom. Poza tym Robert Lewandowski chce wygrać Ligę Mistrzów. A Bayern, mimo że jest bardzo bogatym klubem, takiej możliwości nie ma. Nie może konkurować z angielskimi czy francuskimi drużynami albo z Realem czy Barceloną.

Na Real Lewandowski ma szansę?

Ma Zahaviego, jednego z najlepszych menedżerów na świecie. Taki jak Zahavi jest tylko jeszcze jeden w piłkarskim świecie - Mendes. Obaj podzielili między sobą świat piłkarskich gwiazd.

Kucharskiemu nie było przykro?

Bardzo dobrze prowadził Roberta jako talent w tej początkowej fazie. Wierzył w niego, inwestował. I zarobił na nim mnóstwo pieniędzy. Ale doszedł do pewnego progu. I dalej już nie przeskoczy.

W dodatku Robert ma też żonę, która wie, jak inwestować te pieniądze.

Wie, bo ma doradców. Podobnie jak Beckhamowa. Pamiętam, że wnukom kupowałem ubranka z fabryki Viktorii Beckham. Anna Lewandowska idzie podobną drogą. I tak jest dzisiaj w piłce - zarabiasz na niej, to mądrze inwestuj. Żebyś miał na starość.

Najwięcej emocji podczas mistrzostw, jak pamiętam, kosztują kibiców zawsze rzuty karne. Wracając do historii, czy Tomaszewski w 1974 roku miał jakąś strategię w bronieniu karnego?

Pracowaliśmy nad tym. „Tomek” to było takie wielkie chłopisko. Miał 192 centymetry wzrostu. A wtedy bramkarz nie mógł się ruszać do momentu strzału. Miał stać w jednym miejscu. Potem przepis się zmienił. Ale my wymyśliliśmy z „Tomkiem”, żeby przy karnym wychylał tylko samo ciało, bez odrywania stóp w prawo, w lewo. I on rzeczywiście całym ciałem, z rękami rozłożonymi, stojąc w miejscu, bujał się na bok. I to rozpraszało strzelającego. A dzisiaj ci najlepsi piłkarze mają inny sposób, na przykład Robert Lewandowski przed rzutem karnym patrzy tylko na bramkarza. I jak bramkarz idzie w jeden róg, to on strzela w drugi. Bramkarz jest bez szans. Ale jest też inna metoda, polegająca na tym, że piłkarz wybiera sam sobie róg, żegna się i strzela. A wtedy albo się uda, albo nie. I to jest w piłce emocjonujące.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Jacek Gmoch o Mistrzostwach Świata w Rosji 2018. Jakie są szanse polskiej reprezentacji na mundialu? Czy Lewandowski przejdzie do Realu? - Plus Dziennik Bałtycki

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl