Internet zmienia nasz mózg bardziej niż myślimy. Rozmowa z prof. Magdaleną Szpunar z Uniwersytetu Jagiellońskiego

Paulina Padzik
Paulina Padzik
Co internet robi z naszym mózgiem? Okazuje się, że wcale nie jesteśmy od internetu mądrzejsi, bystrzejsi ani zdolniejsi. Przeciwnie - jesteśmy otępiali, rozkojarzenia i... tracimy zdolność myślenia. - Cyfrowa kultura poszerzyła nasz dostęp do informacji, ale w żaden sposób nie poszerzyła możliwości ich przetworzenia - mówi w rozmowie prof. Magdalena Szpunar z Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Jakie zmiany zachodzą w naszym mózgu, z związku z ciągłym „byciem online”?
Długotrwałe korzystanie z internetu wywołuje zmiany w neuronalnej budowie mózgu. Wiele badań wskazuje na to, iż kiedy jesteśmy online, mamy do czynienia z pobieżną lekturą, przeskokami myślowymi, trudnościami z koncentracją i jedynie powierzchownym przyswajaniem informacji. Cyfrowa kultura poszerzyła nasz dostęp do informacji, ale w żaden sposób nie poszerzyła możliwości ich przetworzenia.

Jakie mogą być konsekwencje tych zmian?
Obniżające się zdolności intelektualne intensywnych użytkowników internetu zostały określone mianem cyfrowej demencji. Długotrwałe korzystanie z technologii cyfrowych negatywnie wpływa na nasz umysł i cielesność. Umysł może się rozwijać prawidłowo tylko wtedy, gdy jest odpowiednio stymulowany. Nadmiar informacji i ułatwienie dostępu do niej sprawia, że umysł ulega stopniowej degradacji. Z powodu braku mobilizujących go do pracy bodźców zaczyna funkcjonować mniej sprawnie, zanikać. Przenoszenie odpowiedzialności na technologię za wyszukanie określonych treści, sprawia, że myślimy mniej chętnie i efektywnie. Cyfrowa demencja widoczna jest m.in. poprzez to, iż niechętnie wysilamy nasz umysł, by pamiętać informacje - w dowolnej chwili możemy je znaleźć online.

Umiejętność zapamiętywania zanika?
Skoro nie musimy pamiętać, nie robimy tego. Ograniczamy zatem nasze procesy pamięciowe, do kodowania gdzie daną informację można znaleźć, a nie skupiamy się na treści. Sytuacja ta, dotyczy nie tylko technologii. Nasz mózg analogicznie zapamiętuje informacje, które pochodzą od naszych znajomych, rodziny, przyjaciół i współpracowników. Presja pamiętania się obniża, gdyż jesteśmy przekonani, iż w dowolnej chwili do danej treści możemy powrócić – skierować zapytanie do wyszukiwarki, czy zadzwonić do znajomego. Internet coraz częściej przypomina znaną nam z telewizyjnych quizów konwencję „telefonu do przyjaciela”. Ta łatwość powrotu do danej informacji powoduje, że pamiętamy coraz mniej, a gdy musimy do jakieś informacji dotrzeć, instynktownie myślimy o internecie, który pozwala nam najszybciej ją uzyskać.

Internautom coraz trudniej jest "zatracić się" w książce. "Głęboka lektura" staje się już problemem. Dlaczego?
Intensywne użytkowanie internetu prowadzi do zaniku myślenia linearnego, kontemplacyjnego, pogłębionej lektury na rzecz chaosu, pobieżności, a w konsekwencji problemów z koncentracją. Już nie czytamy, a skokowo przechodzimy od jednego do drugiego linku, zapoznając się z tym, co opublikowano w leadzie. Surfowanie w Internecie jest czynnością, podczas której mózg funkcjonuje inaczej, wykluczając głęboką lekturę. Zamiast czytać jedynie skanujemy wzorkiem to, co aktualnie przyciągnęło naszą uwagę. Zdecydowanie nie ma tutaj czasu na głęboki namysł, zastanowienie, czy długotrwały i mozolny proces zdobywania wiedzy i uczenia się. Pokolenie cyfrowych tubylców rozumie coraz mniej, a wiedza którą posiadają ma charakter wyrywkowy i powierzchowny.

Nicolas Carr w książce o płytkości umysłu pisze: „sieć bardzo skupia naszą uwagę tylko po to, by ją zaraz rozproszyć” - na czym to rozpraszanie polega?
Nasz mózg cechuje się neuroplatycznością. Oznacza to, że stare, nieużywane połączenia pomiędzy neuronami po pewnym czasie zanikają, jednakże podczas uczenia się nowych czynności, pojawiają się nowe połączenia między neuronami. Neurony odpowiedzialne za koncentrację, kontemplację i pogłębioną lekturę zostają "dezaktywowane" na rzecz działania fragmentarycznego, szybkiego i chaotycznego. Ludzie stają się według Carra "chronicznie roztrzepani". Mózg zatem, zmienia się pod wpływem środowiska cyfrowego, które obfituje w płytkie i skondensowane treści. Reorganizuje swój sposób funkcjonowania, nastawiając się na konsumowanie treści właściwe dla internetu, czyli szybkiego i ciągle zmieniającego się obfitego strumienia danych. Neuroplastyczność jest kluczowym czynnikiem szybkiego przystosowywania się jednostek do nowego sposobu działania i myślenia.

Internet to różnorodność i nieograniczony dostęp do wszystkiego, o czym pomyślimy, ale równocześnie algorytmy Googla i Facebooka podsuwają nam strony, które odpowiadają naszym preferencjom. Tworzą bańkę, do której nie przedostaje się nic innego.
Funkcjonowanie w informacyjnej bańce jest komfortowe, choć w znaczącej mierze zagrażające. Tkwimy wtedy w iluzorycznym przekonaniu, że większość ludzi posiada poglądy zbieżne z jej własnymi. Świat w takiej optyce staje się bardziej jednowymiarowy, niż ma to miejsce w rzeczywistości. Funkcjonowanie w takiej przekłamanej, ale i w pewnym sensie narcystycznej rzeczywistości sprawia, że użytkownik przestaje być zainteresowany konfrontowaniem swoich własnych przekonań z innymi. Każdą formę odmienności może nie tyle odrzucać, co nie dopuszczać do świadomości. To sprawia, że nasze poglądy ulegają radykalizacji, a perspektywa innych przestaje mieć znaczenie. Sprzyjać to może narcyzmowi, ale także różnego rodzaju ekstremizmom i homogenizacji poglądów.

Media, w tym właśnie Internet, wywołują w nas tzw. syndrom złego świata. Na czym on polega?
Według badań znanych jako teoria kultywacji, postrzeganie rzeczywistości u osób intensywnie oglądających telewizję jest znacznie zniekształcone, a ich oceny są nieadekwatne do rzeczywistości. Syndrom złego świata przejawia się w przekonaniu, że świat jest znacznie bardziej wrogi i zagrażający, niż ma to miejsce naprawdę. Intensywnie oglądający telewizję są na przykład przekonani, że działania przestępcze zdarzają się wielokrotnie częściej, niż wskazują twarde dane, przeceniają również możliwość stania się obiektem przemocy. Konsekwencją takiego stanu rzeczy jest niski poziom zaufania do innych ludzi.

Media kierują się zasadą „nic tak nie przykuwa uwagi, jak strach”?
Strach stał się głównym rysem współczesnej kultury. Jego nośność nie stanowi jednak wypadkowej realnego wzrostu zagrożenia, ale poczucia jego wszechobecności. Brak oparcia w dotychczasowych strukturach społecznych, rodzinie, instytucjach religijnych, czy niepewność jutra wydają się „wymuszać” na jednostce odczuwanie lęku. Funkcjonujemy niczym w wielkiej „fabryce strachu”. Ta fabryka nakłada na nas poczucie stałego zagrożenia. W pojęciu tym również kryje się zwrócenie uwagi na to, że mamy do czynienia z całą machiną generowania w nas poczucia strachu, zagrożenia i lęku, za którą stoją wielkie koncerny medialne, nie tyle dzisiaj zabawiające, co zastraszające nas na śmierć.

Właściwie co dokładnie, mówiąc o Internecie i technologiach, wywołuje w nas ten lęk i poczucie zagrożenia?
Ludzie od początku dziejów obawiali się czegoś lub kogoś. Początkowo była to przyroda, zwierzęta, czy ogólnie ujmując to, co nieznane. Współcześnie figurę lęku wypełnia coraz częściej technologia, algorytm, czy sztuczna inteligencja. Właściwie można by rzec, że coraz częściej uprawnione jest stwierdzenie, iż boimy się wszystkich i wszystkiego – obcych, emigrantów, uchodźców, ale także jakiejś globalnej katastrofy, wirusów, zarazków, zamachów terrorystycznych, wybuchu jądrowego, czy globalnego ocieplenia.

Generalnie to, co wymyka lub może się wymykać ludzkiej kontroli, traktowane jest jako zagrażające, obce i wrogie.
Sprowadzanie jednak zachowań lękowych do rzeczywistości zewnętrznej byłoby znacznym i nieuprawnionym uproszczeniem. Wydaje się bowiem, że w równym stopniu lękamy się tego, co egzogenne jak równie często tego, co endogenne. Niejednokrotnie nasze wewnętrzne lęki, niepokoje, obawy są tymi, z którymi radzimy sobie szczególnie nieefektywnie, a czasem nie radzimy sobie w ogóle, kiedy to lęk obezwładniając i paraliżując jednostkę, uniemożliwia jej codzienną egzystencji.

Przez wieki człowiek wypracował mechanizmy radzenia sobie ze strachem generowanym przez naturę, zaś z tym, który indukowany jest przez cywilizację nie radzi sobie najlepiej. Jej paradoks zasadza się na tym, że choć z jednej strony oferuje ona dobrobyt, to łączy się z tym, co niepożądane, uboczne, nieprzewidywalne, ryzykowne i destruktywne.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Internet zmienia nasz mózg bardziej niż myślimy. Rozmowa z prof. Magdaleną Szpunar z Uniwersytetu Jagiellońskiego - Plus Gazeta Krakowska

Wróć na i.pl Portal i.pl