W tych apokaliptycznych okolicznościach poznajemy Paula (Joel Edgerton - wystąpił w filmach „Loving” i „Dar”) i jego rodzinę, która chatę w leśnej głuszy zamieniła w twierdzę i za wszelką cenę broni do niej dostępu przed nienazwanym złem. Tak rozpoczyna się „To przychodzi po zmroku” Treya Edwarda Shultsa - film uzbrojony przez reżysera we wszystkie elementy typowe dla „wakacyjnego” horroru. Przede wszystkim będziemy się więc bać i - być może - skupieni na przeżywaniu w sali kinowej strachu nie zwrócimy uwagi na liczne defekty opowiadanej w dziele historii.
Życie Paula i jego rodziny zostaje wytrącone z codziennej rutyny, gdy do ich domu wkracza intruz. Po brutalnym przesłuchaniu go okazuje się, że mężczyzna wraz ze swoimi najbliższymi potrzebuje pomocy i prosi o schronienie. Paul postanawia przyjąć przybyszów pod swój dach. Początkowo ich koegzystencja układa się bez zarzutów. Do czasu, gdy wirus nie zaatakuje członka jednej z rodzin. W świecie przedstawionym w filmie jedyną - wypracowaną przez bohaterów - formą radzenia sobie z zakaźną chorobą jest zabójstwo zainfekowanej osoby. Nie ma tu miejsca na żadne moralne i etyczne dylematy. Do głosu dochodzi bowiem instynkt przetrwania, który sprawia, że człowiek zaczyna działać w sposób mechaniczny i bez mrugnięcia okiem pociąga za spust strzelby wpisując zabójstwo w rytuał codzienności. Niewiele pozostaje miejsca na naprawdę ludzkie odruchy: okazanie zrozumienia, współczucia, wyzbycia się podejrzliwości.
„To przychodzi po zmroku” przywodzi na myśl jeden z najwybitniejszych horrorów ostatnich lat, czyli „Coś za mną chodzi” Davida Roberta Mitchella, w którym geneza pojawienia się śmiertelnego wirusa na świecie (tu przenoszona drogą płciową) nigdy nie została odkryta, a determinacja bohaterów, by się przed nim uchronić przekraczała wszelkie moralne normy. Shultsowi, korzystającemu z podobnej koncepcji wyjściowej, nie udało się jednak zbudować koherentnej i wciągającej opowieści. Jego bohaterowie, choć ich motywacje są wiarygodne, a widzowie przejmują się ich losem, zostają bowiem wciągnięci w oczywiste tryby działania w ekstremalnych sytuacjach. By przetrwać, trzeba zabić - wychodzi z założenia reżyser. Ale po co i dlaczego? Na to pytanie nie znajdziemy odpowiedzi w filmie.
„To przychodzi po zmroku”
reż.: Trey Edward Shults
produkcja: USA, 2016
WIDEO: Mówimy po krakosku - odcinek 12. Zróbże, idźże, weźże
Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto
Follow https://twitter.com/dziennipolskiDołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?