Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Instynkt przetrwania

Urszula Wolak
Urszula Wolak
Joel Edgerton jako Paul
Joel Edgerton jako Paul fot. archiwum
Nad światem unosi się widmo zagłady. Tajemniczy wirus opanowuje ludzkie ciała, a człowiek człowiekowi staje się wilkiem. Brakuje wody. Kończą się zapasy żywności. Nie ma prądu. Nie działają telefony, internet. Brakuje dostępu do jakichkolwiek informacji.

W tych apokaliptycznych okolicznościach poznajemy Paula (Joel Edgerton - wystąpił w filmach „Loving” i „Dar”) i jego rodzinę, która chatę w leśnej głuszy zamieniła w twierdzę i za wszelką cenę broni do niej dostępu przed nienazwanym złem. Tak rozpoczyna się „To przychodzi po zmroku” Treya Edwarda Shultsa - film uzbrojony przez reżysera we wszystkie elementy typowe dla „wakacyjnego” horroru. Przede wszystkim będziemy się więc bać i - być może - skupieni na przeżywaniu w sali kinowej strachu nie zwrócimy uwagi na liczne defekty opowiadanej w dziele historii.

Życie Paula i jego rodziny zostaje wytrącone z codziennej rutyny, gdy do ich domu wkracza intruz. Po brutalnym przesłuchaniu go okazuje się, że mężczyzna wraz ze swoimi najbliższymi potrzebuje pomocy i prosi o schronienie. Paul postanawia przyjąć przybyszów pod swój dach. Początkowo ich koegzystencja układa się bez zarzutów. Do czasu, gdy wirus nie zaatakuje członka jednej z rodzin. W świecie przedstawionym w filmie jedyną - wypracowaną przez bohaterów - formą radzenia sobie z zakaźną chorobą jest zabójstwo zainfekowanej osoby. Nie ma tu miejsca na żadne moralne i etyczne dylematy. Do głosu dochodzi bowiem instynkt przetrwania, który sprawia, że człowiek zaczyna działać w sposób mechaniczny i bez mrugnięcia okiem pociąga za spust strzelby wpisując zabójstwo w rytuał codzienności. Niewiele pozostaje miejsca na naprawdę ludzkie odruchy: okazanie zrozumienia, współczucia, wyzbycia się podejrzliwości.

„To przychodzi po zmroku” przywodzi na myśl jeden z najwybitniejszych horrorów ostatnich lat, czyli „Coś za mną chodzi” Davida Roberta Mitchella, w którym geneza pojawienia się śmiertelnego wirusa na świecie (tu przenoszona drogą płciową) nigdy nie została odkryta, a determinacja bohaterów, by się przed nim uchronić przekraczała wszelkie moralne normy. Shultsowi, korzystającemu z podobnej koncepcji wyjściowej, nie udało się jednak zbudować koherentnej i wciągającej opowieści. Jego bohaterowie, choć ich motywacje są wiarygodne, a widzowie przejmują się ich losem, zostają bowiem wciągnięci w oczywiste tryby działania w ekstremalnych sytuacjach. By przetrwać, trzeba zabić - wychodzi z założenia reżyser. Ale po co i dlaczego? Na to pytanie nie znajdziemy odpowiedzi w filmie.
„To przychodzi po zmroku”

reż.: Trey Edward Shults
produkcja: USA, 2016

WIDEO: Mówimy po krakosku - odcinek 12. Zróbże, idźże, weźże

Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski