I przysięgam, że Cię nie opuszczę aż do rozwodu kościelnego

Kazimierz Turkiewicz
Konrad Kozlowski/Polskapress
Tylko dwóm na dziesięć spraw o unieważnienie małżeństwa nadaje się bieg. Jeśli już trafią na wokandę, szansa na rozwód jest duża. Kościelny ślub Jacka Kurskiego i Joanny Klimek zelektryzował pół Polski. „Tak” powiedzieli sobie w sanktuarium w Łagiewnikach. Tyle że ani dla prezesa TVP, ani dla jego wybranki, to nie było pierwsze „tak” wypowiadane w podobnych okolicznościach. Nasz Kościół, przynajmniej w teorii, nie uznaje powtórnych małżeństw u rozwodników (czy ściślej: nie uznaje rozwodów). Chyba że człowiek weźmie rozwód kościelny. Szczególnie że teraz procedury są ułatwione...

FLESZ - Polacy za biedni by jeść eko

Zainteresowanie kościelnymi rozwodami jest spore. Trudno powiedzieć, na ile to kwestia mody, przykładu idącego od polityków i celebrytów, a na ile - zmiany przepisów.

Przed sądem kościelnym

Oficjał Sądu Metropolitalnego w Krakowie, ks. dr Zbigniew Rapacz: Po rozmowach wstępnych tylko dwie na dziesięć spraw kwalifikują się do nadania im dalszego biegu.

Jeśli sprawa już trafi na wokandę, szanse jej „pozytywnego rozstrzygnięcia” wynoszą koło 70 proc. W przygniatającej większości tych orzeczeń jako podstawę przywołuje się kanon 1095 Kodeksu Prawa Kanonicznego, a dokładniej - „psychiczną niezdolność do podjęcia istotnych obowiązków małżeńskich”.

Osoby zwracające się do sądów kościelnych - najczęściej już po wcześniejszym rozwodzie cywilnym - mało interesują się ewentualnym orzeczeniem kanonicznej kościelnej separacji. Pożądają niemal wyłącznie orzeczenia nieważności, bo tylko ono daje szansę na zawarcie następnego ślubu przed ołtarzem. Czasem o rozwód kościelny zabiegają i osiemdziesięciolatkowie.

- Prawo zmierza do ułatwienia orzekania nieważności małżeństwa. Nie jest to jednak liberalizacja kościelnej dyscypliny, ale uproszczenie strony formalnej procesu kanonicznego dotyczącego orzekania nieważności małżeństwa - mówi ks. prof. Piotr Majer, kanonista z Uniwersytetu Papieskiego w Krakowie.

Procedury uprościł papież Franciszek. Najistotniejsze zmiany to jednoinstancyjność orzekania oraz tzw. procesy skrócone.

- Dla stwierdzenia nieważności nie wymaga się już zgodnego orzeczenia sądów kościelnych dwóch instancji. Jeśli żadna ze stron w terminie 15 dni nie odwoła się od wyroku, stanie się prawomocny. Oczywiście obrońca węzła małżeńskiego i małżonek, który czuje się pokrzywdzony wyrokiem pierwszej instancji, mogą wnieść apelację. Wtedy sprawa będzie rozpatrywana także wdrugiej instancji - mówi ks. prof. Majer.

Tryb: ekspres

By został wszczęty proces skrócony (taki może zakończyć się wyrokiem już po dwóch miesiącach), skarga o nieważność musi być wniesiona przez oboje małżonków - albo przez jednego, ale za zgodą drugiego. Warunkiem drugim jest istnienie tak oczywistych okoliczności, że nieważność małżeństwa jawi się jako ewidentna, a przeprowadzenie drobiazgowego postępowania dowodowego nie wydaje się konieczne.

Jak wyjaśnia ks. prof. Majer, w procesach skróconych formalności ograniczają się do minimum, a dowody - jeśli to możliwe - są zbierane w ramach jednego posiedzenia. Oczywiście nie zajmuje się tym osobiście biskup. W jego imieniu czyni to tzw. instruktor sprawy.

- Po zebraniu dowodów i wypowiedzeniu się obrońcy węzła małżeńskiego, biskup zapoznaje się z aktami sprawy. Jeśli zyska moralną pewność co do nieważności małżeństwa - po zasięgnięciu opinii instruktora oraz doradcy zwanego asesorem - może wydać wyrok stwierdzający nieważność - konkluduje kanonista.

Skrócone procesy są „dostępne” już od czterech lat. Rzecz w tym że - jak do tej pory - są rzadkością. Na przykład w diecezji krakowskiej miały one miejsce trzy razy. W niektórych nie wydano w tym trybie jeszcze ani jednego wyroku.

Prawosławie

W Kościele prawosławnym, podobnie jak w katolickim, małżeństwo zawarte przed Bogiem jest nierozerwalne. Ba, nie zaleca się na przykład (choć też i nie zabrania) zawierania powtórnych małżeństw przez wdowy czy wdowców.

Gdy jednak w małżeństwie wszystko się wali, nie ma szans uratowania związku, istnieje w prawosławiu inne rozwiązanie - biskup diecezjalny wydaje decyzję o tzw. zdjęciu błogosławieństwa. Zostaje ona podjęta na podstawie skrupulatnej analizy przedłożonej dokumentacji (m.in. zawiera ona opinie duchownego błogosławiącego kiedyś związek, jak również duchownego obecnie sprawującego opiekę duszpasterską nad rozlatującym się małżeństwem) oraz zeznań świadków rozpadu małżeństwa. Zeznający pod przysięgą świadkowie nie mogą przy tym należeć do kręgu osób spokrewnionych z takim małżeństwem. Biskupie „zdjęcie błogosławieństwa” jest podstawą do zawarcia po raz kolejny związku małżeńskiego.

Swoją drogą nie można wykluczyć, że przeprowadzając reformę, papież Franciszek mógł inspirować się (zwłaszcza w odniesieniu do procesów skróconych) rozwiązaniami w Kościele wschodnim.

Kolejnemu ślubowi w prawosławiu nie towarzyszą już tak radosne ceremonie, jak za pierwszym razem. - Kapłan nie powinien na przykład błogosławić stołu weselnego - wskazuje ks. Jarosław Antosiuk, proboszcz Prawosławnej Parafii p.w. Zaśnięcia NMP w Krakowie.

Kościół prawosławny dopuszcza trzykrotne zawieranie małżeństwa. Ale zdaniem ks. Antosiuka to bardziej historyczna zaszłość niż rzeczywistość. „Trzecie podejścia” zdarzają się obecnie bardzo rzadko.

Zresztą jako proboszcz nie miał on dotąd okazji przygotowywać dokumentacji w ramach procedury „zdejmowania łaski”.

Protestantyzm

W protestantyzmie nie ma odpowiednika katolickiego „stwierdzenia nieważności” czy prawosławnego „zdjęcia błogosławieństwa”. W Kościele ewangelicko-augsburskim (luterańskim) przyjmuje się do wiadomości prawomocny wyrok sądów świeckich. Co nie zmienia faktu, że kościoły protestanckie stoją na stanowisku nierozłączności małżeństwa, a rozwody traktują jako tolerowaną konieczność wynikającą z grzesznej natury człowieka.

- Małżeństwo należy do społecznych kompetencji chrześcijanina, co przekłada się także na uznanie przez duchownego małżeństwa zawartego w urzędzie stanu cywilnego. Ślub kościelny jest przede wszystkim aktem woli ludzi, którzy chcą złożyć przyrzeczenie w kościele przed Bogiem, ale nie jest obligatoryjny. W każdej ewangelickiej parafii są małżeństwa mające tylko kontrakt cywilny- zauważa ks. dr Roman Pracki, proboszcz Parafii Ewangelicko-Augsburskiej św. Marcina w Krakowie.

- Niestosowne jest nagabywanie do zawarcia ślubu kościelnego. Niedopuszczalna - dyskryminacja w dostępie do sakramentów, np. odmowa ochrzczenia dzieci rodziców nie posiadających kościelnego błogosławieństwa związku- podkreśla.

Nierzadko proboszcz Pracki udziela ślubów w rycie mieszanym, kiedy jedno z narzeczonych jest innego wyznania lub jest ateistą. Nie nalega na przyjęcie ewangelickiego wyznania. W ogóle jest sceptyczny wobec konwersji, której powodem jest chęć wyjścia naprzeciw oczekiwaniom protestanckiej części rodziny, teściów zwłaszcza ...

W okresie międzywojennym (a i wcześniej też) zdarzały się w Polsce dość często przypadki konwersji z katolicyzmu na protestantyzm, których przyczyną była możliwość zawarcia ważnego prawnie małżeństwa. Przykład? Pierwszy ożenek Józefa Piłsudskiego.

Czyli, że czasy się zmieniają, ludzie nie...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: I przysięgam, że Cię nie opuszczę aż do rozwodu kościelnego - Gazeta Krakowska

Wróć na i.pl Portal i.pl