Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

I cały pogrzeb na nic na rogu świata i nieskończoności

Włodzimierz Jurasz Zuzanna Rabska, „Moje życie z książką. Wspomnienia”, t. 2, Wrocław 1964, s. 52-55 Kazimierz Błeszyński Tekst wg „Nowiny Literackie” 1948, nr 13/14 (28 III – 4 IV) Jerzy Jabłoński Tekst wg rękopisu autora Tekst wg Roman Rogowski, „Do widzenia, stary domu!” Warszawa 1980 Józef Wasowski Tekst wg: „Kurier Codzienny” 1946, nr 205 (6 X) Jerzy Zaruba, „Z pamiętników bywalca”, Warszawa 1958, s. 48-58. Włodzimierz Jurasz „Na rogu świata i nieskończoności. Wspomnienia o Franciszku Fiszerze”, zebrał Roman Loth, Iskry 2015
Aleksander Żyw, Franc Fiszer
Aleksander Żyw, Franc Fiszer fot. Archiwum
Franc Fiszer. Był jedną z najbarwniejszych postaci przedwojennej Polski. Jego bon moty weszły do potocznej polszczyzny. Nie splamił się żadnym pożytecznym zajęciem

Nie czytam z zasady wierszy - tłumaczył się, nakładając na talerz górę makaronu - wolę pogrążać się w lekturze Platona. Czasem jednak, gdy mi ktoś pożyczy zbiorek wierszy...
- Którego z zasady nie oddaję... - dokończył Józef Jankowski.
- A co sobie, kolego, myślicie? - zagrzmiał Fiszer groźnie - oddawać książki? A w jaki sposób powstawałyby duże biblioteki?
Zuzanna Rabska, "Moje życie z książką. Wspomnienia", t. 2, Wrocław 1964, s. 52-55

Pamiętam, szliśmy kiedyś Alejami wówczas Ujazdowskimi w nocy. A "France" był krótkowidzem i w tych dalekich czasach, gdy elektryczność jeszcze nie była tak jak dzisiaj w powszechnym użyciu, radził sobie po ciemku raz po raz zapałkami. Jeden z nas - młodziusieńki "synek" Przybyszewskiego - rzekł w ciszy wiosennego, sennego rozmarzenia:
- Ale, co za noc czarowna!... Tyle gwiazd!...
- Gwiazdy, mówisz... Gdzie?...
I Fiszer nagle zaświeca zapałkę - podnosi z nią rękę w górę - zadziera głowę...
Kazimierz Błeszyński
Tekst wg "Nowiny Literackie" 1948, nr 13/14 (28 III - 4 IV)

W 1918 roku Fiszer zbierał się do Warszawy. Mówiliśmy o cenie biletu. Na to Fiszer: "Powiem bileterowi: »Bilet? Ależ to dobre było za czasów niewoli i carskiego ucisku, ale nie teraz! Polak od Polaka nie może żądać biletu!«. Przypuszczam, że go ode mnie wymagać nie będzie".

Stałą walkę z Fiszerem toczyliśmy w sprawie spacerów. Ruch jego ograniczał się do zejścia z pierwszego piętra trzy razy na dzień na jedzenie (śniadania często nie jadał, jeśli mu go nie posłano na górę). Wreszcie któregoś dnia z tryumfem oznajmia mi, że poszedł za moją radą i był dziś na spacerze. Pytamy, dokąd chodził. "Byłem na ganku".

Kilka lat później walkę z Fiszerem o to samo toczył pan Roman Grochowski. Nie mogąc Fiszera namówić do zażywania ruchu, zastosował środki przymusowe. Na sośnie przy rozstajnych drogach, oddalonej o kilometr od domu, umieszczono skrzynkę, do której co rano gajowy z polecenia pana Grochowskiego wkładał odpowiednią ilość tytoniu do fajki albo cygara - i Fiszer musiał tam iść po swój codzienny tytoń.
Jerzy Jabłoński
Tekst wg rękopisu autora

Otóż młody uczony (zdaje się von Soldern), nieznany jeszcze studentom, wygłaszał wykłady na lipskim uniwersytecie. Sala ziała pustką. Jedynym stałym słuchaczem był Polak, Franciszek Fiszer, który od razu ocenił wielki umysł młodego docenta.
Fiszer, obawiając się, że z powodu nikłej frekwencji wykłady docenta mogą zostać zawieszone, użył dowcipnego fortelu.
Według przepisów katedra profesora mogła egzystować przy minimum składającym się z trzech słuchaczy.

Wobec tego Fiszer wynajął na mieście dwóch posłańców i razem z nimi przychodził na wykłady von Solderna. Sprawa nabrała rozgłosu na terenie uczelni. Zaczęli przychodzić studenci zaciekawieni curiosum. Siłą rzeczy przysłuchiwali się wykładom, które rzeczywiście były bardzo interesujące. Co dzień docentowi przybywało słuchaczy na sali.
Tekst wg Roman Rogowski, "Do widzenia, stary domu!" Warszawa 1980

Jakieś dwadzieścia lat temu przybył do Warszawy z głuchej prowincji pewien poczciwy aptekarz. Chciał koniecznie poznać Franciszka Fiszera. Urządziliśmy to spotkanie. Odbyło się w "Udziałowej". Aptekarz, przed przybyciem Fiszera, był wyraźnie stremowany. Kiedy przyszedł Fiszer, gość zerwał się na równe nogi i skłonił się głęboko. Fiszer huknął: - Nie ma powodu do strachu! Siadajmy. Niech pan mówi.

Rozmowa jakoś się zrazu nie kleiła. Wreszcie aptekarz poruszył sprawę "konkretną":
- Chciałem... chciałem, proszę szanownego pana, zapytać, co właściwie robią metafizycy.
Na to Fiszer:
- Jak to, co robią? Absolutnie nic nie robią!
- Nic? Ale, proszę szanownego pana, jakby to było, gdyby nikt nic nie robił?
- Ależ panie! - woła Fiszer. - Któż by od wszystkich wymagał tak trudnej rzeczy!
Kiedyś znów gorący i całogodzinny spór z Jabłczyńskim na temat jednej z powieści Wiktora Hugo zakończył Franio słowami:
- Dobrze, Feliksie, masz nade mną przewagę, tyś tę powieść czytał, a ja nie czytałem.
Józef Wasowski
Tekst wg: "Kurier Codzienny" 1946, nr 205 (6 X)

Fiszer był niezrównanym narratorem. Kiedy Mikołaj II w początkach swego panowania przyjechał do Warszawy, ugodowo nastawione ziemiaństwo opowiadało cuda o bankiecie, w którym uczestniczył na Zamku, o serdecznej atmosferze panującej podczas uczty, o polonezie prowadzonym przez cara. Fiszer, który też był na tym przyjęciu, oświetlił sprawę nieco inaczej.

Pointą jego opowieści nie były ani rozkosze gastronomiczne, ani serdeczność toastów, ani rzekome bruderszafty, ale niespodziewany finał tych uroczystości. Otóż, według jego relacji, kiedy oczarowana przyjęciem szlachta opuszczała wreszcie Zamek i z lekka zataczając się kierowała swe kroki do pobliskich hoteli, z ulicy Piwnej wyskoczyła nagle sotnia kozaków i "zaczęła okładać nas nahajami" - opowiadał.

- Jak to? Za co? - pytali zdumieni słuchacze.
- Żeby nam się w głowach nie poprzewracało - wyjaśnił znacząco Fiszer.
Zapytany przez pewną damę, co sądzi o sztuce, której premiera odbyła się właśnie w Warszawie, Fiszer powiedział:- Sztuka jest bzdurą i koszmarem, a jej autor to kretyn i grafoman... - w tym momencie rozpoznawszy w damie żonę autora sztuki, całuje ją w rękę i mówi: - Łaskawa pani, gdybyśmy teraz byli sami w lesie, udusiłbym panią i nie byłoby gafy!
Jerzy Zaruba, "Z pamiętników bywalca", Warszawa 1958, s. 48-58.

Na rogu świata i nieskończoności
I cały pogrzeb na nic! Ten bon mot wszedł już na stałe do języka potocznego, oznaczając sprawę bądź sytuację, która potoczyła się wbrew zamiarom, oczekiwaniom i intencjom. Warto może jednak przypomnieć, skąd się wziął i jak powstał. "Podczas żałobnych przemówień na pewnym pogrzebie stremowany mówca zamiast powiedzieć: Dunin-Markiewicz powiedział: Munin-Darkiewicz czy coś w tym rodzaju.

- Ale się sypnął - grzmiącym półgłosem powiedział Fiszer - no i cały pogrzeb na nic!". Tę opowieść, utrwaloną przez Jerzego Zarubę we wspomnieniach zatytułowanych "Z pamiętników bywalca", zaczerpnąłem z innej księgi, opracowanej przez Romana Lotha "Na rogu świata i nieskończoności. Wspomnienia o Franciszku Fiszerze". Kim był onże Franc Fiszer, postać dziś nieco zapomniana, acz pojawiająca się w pamiętnikach, spisywanych przed i po pierwszej wojnie światowej.

Franciszek Fiszer (1860-1937) był przede wszystkim birbantem, hulaką i utracjuszem. Bywalcem warszawskich kawiarni (z "Ziemiańską" na czele) i salonów. Autorem oraz bohaterem wielu anegdot i błyskotliwych bon motów. Przyjacielem artystów (zwłaszcza słowa): Żeromskiego, Reymonta, Tuwima, Słonimskiego (który sportretował go w jednej z postaci w komedii "Rodzina"), Lechonia, Rubinsteina. Często im dogryzał. - Zajechała pusta dorożka i wysiadł z niej Leśmian - miał kiedyś powiedzieć (wielki poeta był nader mikrej postury). A tenże zadedykował mu swój wiersz "Dwaj Macieje"…

Po Fiszerze nie pozostało właściwie nic, poza wspomnieniami. "Tak więc w roku 1860 została otwarta biografia całkiem szczególna: biografia pusta, w którą pomiędzy daty urodzenia i zgonu niewiele więcej da się wpisać, poza szyldami kawiarni, nazwiskami przyjaciół, nazwami majątków gościnnie przyjmujących wiecznego rezydenta" - pisze Loth. I w innym miejscu: "Fiszer nie pozostawił po sobie niemal żadnych dokumentów, ani urzędowych, ani prywatnych, żadnych - poza kilkoma listami - tekstów pisanych". A mimo to jego nazwisko znalazło się nawet w "Polskim słowniku biograficznym" , gdzie jego biogram sporządził sam Władysław Tatarkiewicz.

Z kolei Leszek Kołakowski opracował jego sylwetkę dla wydanego w roku 1971 tomu "Filozofia w Polsce. Słownik pisarzy". Bo był też Fiszer filozofem, to znaczy filozofem słowa, kimś w rodzaju Sokratesa (tak go wręcz niekiedy nazywano), który też pozostawił po sobie tylko ulotne słowa, spisywane przez innych. Roman Loth cytuje zapisane przez Hannę Mortkowicz-Olczakową stwierdzenie, że Fiszer "należał do tych niewielu ma świecie, którzy godni byli uczestniczyć w >Uczcie< Platona".

Fiszer stworzył własny system filozoficzny, inspirowany teoriami jego profesora na studiach w Lipsku Richarda von Schuberta-Solderna, którego "sednem była negacja bytu transcendentnego i sprowadzenie całego świata zewnętrznego do treści świadomości". Co wiodło do solipsyzmu, w myśl którego świat zewnętrzny nie istnieje, istnieje tylko poznający go podmiot, dla którego rzeczywistość jest wyłącznie zbiorem subiektywnych wrażeń.

I Fiszer zdał się żyć wedle tej zasady, nie przywiązując wagi do tzw. realiów. Roztrwonił swój majątek (folwark Ławy), nie splamił się tzw. pożytecznym zajęciem. Korzystał głównie z gościnności krewnych i znajomych - w roku 1915 zamieszkał w Pniewie, w majątku Józefa Jabłońskiego, gdzie "mógł znaleźć w bibliotece cały dział swych własnych książek, sprzedanych tu w chwili likwidacji Ław". Hulaszcze życie nie mogło nie odbić się na stanie zdrowia. W nocy z 6 na 7 kwietnia 1937 Fiszera przewieziono do szpitala. Zmarł 9 kwietnia. Żegnał go m.in. Boy tekstem zatytułowanym "Franc Fiszer jako dzieło sztuki".P ochowano go na Powązkach. Na temat tego, czy pogrzeb się udał źródła milczą.

"Na rogu świata i nieskończoności. Wspomnienia o Franciszku Fiszerze", zebrał Roman Loth, Iskry 2015

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski