Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Hurkacz świetnie zaczął, ale na końcu cieszył się Miedwiediew. Porażka Polaka na inaugurację ATP Finals w Turynie

Hubert Zdankiewicz
Hubert Zdankiewicz
fot. AP/Associated Press/East News
Od porażki 7;6(5), 3:6, 4:6 z Daniiłem Miedwiediewem rozpoczął w niedzielę rywalizację w ATP Finals (Masters) Hubert Hurkacz. Wrocławianin kapitalnie zaczął spotkanie, ale ostatecznie górą był wicelider światowego rankingu.

Dla Hurkacza, podobnie jak dla Igi Świątek (która po dwóch porażkach straciła już niestety szanse na awans do półfinału w Guadalajarze), to debiut w kończącej sezon imprezie, która po ponad dekadzie (2009-2020) przeniosła się z Londynu do Turynu.

- Super być tutaj, jestem bardzo podekscytowany, bo na początku roku nawet nie myślałem, że mógłbym zagrać w ATP Finals - przyznał wrocławianin, którego już na starcie czekał trudny sprawdzian. Jego rywalem był broniący tytułu wicelider światowego rankingu, Daniił Miedwiediew.

Nietrudno było wskazać faworyta w tej parze, choć nasz tenisista nie stał na straconej pozycji. Z Rosjaninem zagrał w tym roku już po raz trzeci, a dwa poprzednie pojedynki były bardzo zacięte. Pierwszy, na kortach Wimbledonu, wygrał właśnie Hurkacz. W kolejnym, w Toronto (ATP Masters 1000) górą był Miedwiediew, który jednak przyznał szczerze po ostatniej piłce, że miał mnóstwo szczęścia.

Tym razem Polak również był w stanie postawić się faworytowi. W pierwszym secie zagrał naprawdę kapitalnie. Znakomicie serwował, świetnie radził sobie przy siatce, dobrze rozgrywał wymiany z głębi kortu. A, że rywal nie pozostawał mu dłużny wszystko rozstrzygnęło się dopiero w tie-breaku. W nim Hurkacz szybko odskoczył rywalowi i wyszedł na prowadzenie 6:2, by skończyć ostatecznie czwartą piłką setową.

Podrażniony przebiegiem wydarzeń na korcie Miedwiediew nie zamierzał jednak składać broni, a prowadząc 1:0 doczekał się szansy, w postaci pierwszego (dopiero) w tym meczu break pointa. Konkretnie dwóch - pierwszego Polak obronił asem serwisowym, przy drugim niestety zagrał zbyt długi forhend. W efekcie zrobiło się 2:0 dla Rosjanina i tej straty nasz tenisista nie zdołał niestety odrobić. W końcówce obronił jeszcze dwa setbole.

Podobnie wyglądała decydująca partia. Z tą tylko różnicą, że tym razem Miedwiediew przełamał rywala już na starcie. Wygrał 6:7(5), 6:3, 6:4. Zasłużenie - dość powiedzieć, że w całym meczu popełnił tylko osiem niewymuszonych błędów. Hurkacz nie doczekał się nawet jednego break pointa.

W drugim niedzielnym spotkaniu grupy „czerwonej” zmierzą się Niemiec Alexander Zverev i Włoch Matteo Berrettin (początek o godzinie 21, transmisja Polsat Sport Extra). Hurkacza na korcie po raz kolejny zobaczymy we wtorek.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24