Zawodnicy Śląska Wrocław w dość ponurych nastrojach wracali w niedzielę do Wrocławia. Przegrali w Płocku z tamtejszą Wisłą 0:1, nie pozostawiając po sobie najlepszego wrażenia. „Nafciarze” także nie zagrali nic specjalnego, zwyczajnie był to bardzo słaby mecz, stojący na niskim poziomie pod względem piłkarskim.
Nie jest to sytuacja, do której Śląsk pod wodzą trenera Vítězslava Lavički przyzwyczaił swoich kibiców w ostatnich tygodniach, a nawet miesiącach. Przed przerwą na reprezentacje - nie licząc porażki z ŁKS-em w I rundzie Fortuna Pucharu Polski - wrocławianie imponowali formą i punktowali aż miło. Przytrafiła im się co prawda porażka z Pogonią w Szczecinie 0:1, ale tam WKS może mówić o sporym pechu, bo „Portowcy” wcale nie byli od nich lepsi i gdyby celowniki gości ze stolicy Dolnego Śląska były lepiej nastawione, to wynik ten mógłby być zgoła odmienny.
W Płocku nie funkcjonowało jednak niemalże nic, o czym na pomeczowej konferencji wspomniał sam Lavička.
- Chcieliśmy grać tak, jak robiliśmy to z Cracovią. Była przerwa reprezentacyjna, ale zawodnicy wyglądali w jej trakcie bardzo dobrze. Zadecydowało to, że Wisła bardziej chciała w drugiej połowie. W końcówce graliśmy zbyt pasywnie. Przeciwnik czekał na swoje szanse i jedną z nich wykorzystał. Straciliśmy bramkę chwilę po tym, jak sami byliśmy bliscy objęcia prowadzenia po strzale Roberta Picha. Dla nas jest to rozczarowanie - nie krył czeski szkoleniowiec.
Czasu na pozbieranie się nie ma zbyt wiele, bo już jutro jego podopieczni zmierzą się z Legią w Warszawie, w zaległym meczu 5. kolejki PKO Ekstraklasy. Mecz ten nie odbył się w pierwotnym terminie, ponieważ Legia wnioskowała o przełożenie go ze względu na awans do IV rundy eliminacji Ligi Europy.
Ekstraklasa S.A. przychyliła się zarówno do wniosku aktualnych mistrzów Polski, jak i wniosku Lecha Poznań (z tego samego powodu poznaniacy poprosili o przełożenie spotkania z Pogonią Szczecin), bo nasza liga potrzebuje klubów grających w fazie grupowej europejskich pucharów, by przestać pikować w ligowym rankingu UEFA i zrobić w końcu krok do przodu.
Legii to nie pomogło (przegrała z azerskim Karabachem Agdam 0:3), ale czasu cofnąć się nie da, a zaległe spotkanie nadrobić trzeba. Lech awansował do fazy grupowej Ligi Europy, więc zaległe starcie z Pogonią rozegra dopiero w połowie grudnia.
Śląsk na Łazienkowską pojedzie już jutro, by powalczyć o pierwsze od dziewięciu lat ligowe zwycięstwo z Legią na jej stadionie. Ostatni raz ta sztuka udała się WKS-owi w sezonie mistrzowskim, a dokładnie w sierpniu 2011 roku. Śląsk wygrał wówczas 2:1, po bramkach Johana Voskampa i Łukasza Madeja. Honorowego gola dla Legii strzelił Daniel Ljuboja.
Łączy bilans meczów Śląska Wrocław z Legią Warszawa to tylko 17 zwycięstw wrocławian, 22 remisy i aż 43 porażki. Historia Trójkolorowym nie sprzyja, ale jutro nie będzie miała żadnego znaczenia. Śląsk jedzie do Warszawy w najmocniejszym składzie, bo nie ma nowych zakażeń ani kontuzji. Czy to wystarczy? Czas pokaże.
Wybory samorządowe 2024 - II tura
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?