Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Historia jednego górnika: Cztery kopalnie Jerzego Holewy [REPORTAŻ]

Aldona Minorczyk-Cichy
Koniunktura na węgiel nie będzie trwała wiecznie
Koniunktura na węgiel nie będzie trwała wiecznie Arkadiusz Gola
Jerzy Holewa od miesiąca jest na emeryturze. Spacery z psem, dokarmianie słoniną sikorek w ogródku - tak mu płynie czas. A w ostatni weekend było spotkanie z kolegami z okazji Barbórki. Niby fajnie, ale czegoś brakuje. Bo jak ktoś przepracował pod ziemią 27 lat, to nie jest mu łatwo tak nagle, po prostu, nic nie robić.

Cztery kopalnie

Holewa przeszedł w życiu zawodowym przez cztery kopalnie. Historię górnictwa po 1980 roku ma wypisaną w świadectwach pracy. Zakłady, w których pracował kolejno likwidowano. Padały ofiarą zmian, restrukturyzacji branży. Jego przenoszono w inne miejsce. Zmieniały się warunki pracy, maszyny. Wchodziły nowe technologie. Zwiększały się wymagania. I tylko ludzie pod ziemią byli niezmiennie życzliwi, przyjaźni i pomocni.

- Skoro nie mam szczęścia do kopalń, to może mam je do współpracowników? Zresztą tak samo jak do wypadków. Bywały niebezpieczne sytuacje, ale udawało mi się z nich wyjść co najwyżej z paroma zadrapaniami - wspomina Holewa.

Zastrzega, że nie narzeka, choć bywało ciężko: - To w końcu był mój wybór. Nikt mnie nie zmuszał do pracy w kopalni.
Pierwszy raz zjechał na dół w wieku 17 lat, jako uczeń górniczej szkoły.

Drewniana kopalnia

To był 1985 rok, kopalnia Siemianowice. Nazywano ją drewnianą kopalnią. To był niemal 150-letni zakład. Stary, technicznie zaniedbany. Lata świetności dawno miał za sobą. Przepracowałem tam 8 lat. Mój szyb likwidowano. Przeniosłem się na Rozalię w Piekarach Śląskich, którą najpierw przekształcono w zakład górniczy, a potem zlikwidowano. Pensje zamroził nam Balcerowicz. Inwestycji nie było, bo się nie opłacało. Trwaliśmy w takim zastoju przez lata - wspomina Jerzy Holewa.
Kolejne miejsce, do którego trafił pan Jerzy, to Polska-Wirek. Przepracował tam 13 lat.

Łzy na proteście

Tam bywało tak gorąco, że lica parzyły i trzeba było pracować w krótkich galotach. Głupi nie jestem, więc uczyłem się. Technologie tak szybko szły do przodu, że nie miałem wyjścia. Wcześniej skończyłem zaocznie technikum elektroniczne - opowiada Holewa.
Kiedy rząd zasadził się na górnicze emerytury, pojechał protestować do Warszawy. Popłakał się, bo zanim doszli pod kancelarię premiera, policja puściła gaz łzawiący. Potem manifestował z kolegami także przed siedzibą Kompanii Węglowej w Katowicach.

- Po Wirku zacząłem pracę w Halembie. Ledwie tam przyszedłem, rozeszły się pogłoski o likwidacji zakładu. Miałem już trochę dość. Takie ciągłe zmiany to naprawdę duży stres. Niewiadomo, na kogo się trafi, jakie będą nowe warunki pracy - wspomina Jerzy Holewa.

Tylko pracy brak

Na szczęście spółka wycofała się z planów zamykania Halemby. - Przepracowałem tam trzy lata. Miesiąc temu po raz ostatni byłem na szychcie - mówi Holewa.

Przez te wszystkie lata pracował jako elektryk, przy wydobyciu. Jak trzeba było, to łapał za łopatę i pomagał kolegom. Potem oni się odwdzięczali. Teraz mu tego trochę brakuje.

- Ale coś wymyślę - podkreśla spacerując z kundelkiem Czarusiem i dokarmiając ptaki w ogród-ku działkowym. Na wiosnę będzie w nim spędzał więcej czasu, bo dbanie o rośliny i "grzebanie" w ziemi, to zajęcia, które lubi.

Jesteś górnikiem na emeryturze? Jak spędzasz teraz wolny czas? Napisz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!