We wspólnym oświadczeniu "wolnych mediów" czytamy m.in.: "Jako redaktorki i redaktorzy naczelni największych polskich mediów stajemy w obronie ich niezależności i deklarujemy nasze niepodważalne przywiązanie dla wartości dziennikarskich, takich jak obiektywizm, rzetelność i uczciwość dziennikarska”. Wśród podpisanych pod apelem znaleźli się redaktorzy Gazety Wyborczej, OKO Press, Tok FM, Newsweeka czy Polityki, na których "rzetelność i uczciwość" poprzednie władze i dzisiejsza opozycja zawsze mogły liczyć.
A jak z tą uczciwością było za wcześniejszych rządów?
Czystki były przeprowadzane w „białych rękawiczkach”: wykorzystywano różne sztuczki prawne, by pozbyć się niewygodnych dziennikarzy. Ci, którzy byli zwolennikami Platformy Obywatelskiej, nie mieli się czego obawiać, a teraz podpisują się pod karykaturalnym apelem w obronie wolności słowa. Warto zatem odświeżyć pamięć zagrożonych (nie wiadomo do końca czym) redaktorom, którzy zapomnieli albo nie chcą pamiętać, jak było w czasach wspaniałych dla nich rządów Platformy Obywatelskiej kierowanej przez Donalda Tuska.
Zamiast dziennikarzy bronili b. funcjonariusza SB
Od 2007 roku rozpoczęły się postępowania w sądach, które w większości sprzyjały ówczesnej władzy i które wydawały wyroki skazujące tych dziennikarzy, którzy „ośmielili” krytykować ówczesną władzę lub ludzi z nią powiązanych. Przykład: skazanie mnie i Jerzego Jachowicza - w osobnych sprawach - w procesie karnym za zniesławienie funkcjonariusza Służby Bezpieczeństwa (a później funkcjonariusza służb III RP) Ryszarda Bieszyńskiego. W 2012 roku Departament Stanu USA w swoim raporcie o przestrzeganiu i łamaniu praw człowieka na świecie wymienił nas jako przykład ograniczenia wolności prasy i słowa w Polsce. Nie broniły nas unijne instytucje ani wiodące, zaprzyjaźnione z PO polskie media - wręcz przeciwnie, w obronę został wzięty Ryszard Bieszyński.
Zwolnienia przy śmietniku
Po tragicznej śmierci prezydenta RP prof. Lecha Kaczyńskiego w katastrofie smoleńskiej jego następcą został kandydat Platformy Bronisław Komorowski. Nie przyjął on corocznego raportu Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, w której zasiadali ludzie wybrani w czasie pierwszego rządu PiS-u oraz prezydenta prof. Lecha Kaczyńskiego. Szybka zmiana składu KRRiT umożliwiła w ekspresowym trybie wybór nowej Rady, do której weszli ludzie wybrani głosami PO-PSL. W jej kompetencjach był wówczas wybór władz mediów publicznych; w bardzo krótkim czasie wymieniono prezesa TVP, Polskiego Radia, władze terenowych oddziałów tych mediów. A później, niczym kostki domina posypały się zwolnienia: w publicznych mediach „wyczyszczono” niemal wszystkich, którzy ośmielili się krytykować ówczesną władzę czy - nie daj Boże - Donalda Tuska. Gdy Cezary Gmyz opisał sprawę trotylu na wraku rządowego tupolewa, który rozbił się w Smoleńsku i w którym zginęli najważniejsi przedstawiciele polskiej elity, z „Rzeczpospolitej” zostali usunięci „szkodnicy”. Czyli ci dziennikarze, którzy nie podobali się Platformie, ponieważ pisali o niej krytyczne teksty. Warto przypomnieć, że zwolnienia poprzedziło spotkanie w nocy przy śmietniku Grzegorza Hajdarowicza, właściciela „Rzeczpospolitej” z Pawłem Grasiem - ówczesnym rzecznikiem prasowym rządu, totumfackim Donalda Tuska.
Za rządów PO-PSL z dziennika „Fakt” został zwolniony redaktor naczelny Grzegorz Jankowski, którego politycy PO uważali za „PiS-iora”. Także i w tym przypadku pojawia się nazwisko Pawła Grasia - kilka tygodni przed odwołaniem Grzegorza Jankowskiego Jan Kulczyk podczas rozmowy z Grasiem obiecał interwencję u niemieckich właścicieli w sprawie zwolnienia redaktora Jankowskiego. Biznesmen i polityk rozmawiali także o tym, Graś i Kulczyk, jak ograniczyć w „Fakcie” krytykę rządu.
Nie ma listów z tamtych czasów
Akcja marginalizowania niewygodnych mediów była przeprowadzana kompleksowo od zwolnień poprzez całkowite marginalizowanie: na konferencjach prasowych premiera Donalda Tuska dziennikarze krytyczni wobec rządu najczęściej nie byli dopuszczani do głosu, a jeżeli udało się zadać jakieś pytanie, to nie było na nie odpowiedzi. Przykładów na łamanie wolności słowa i „duszenia” mediów za czasów rządów PO-PSL jest znacznie więcej; nikt też nie znajdzie listów z tamtego czasu w obronie zwalnianych dziennikarzy, znajdą się natomiast teksty pełne hejtu, pomówień i nienawiści. Dlatego warto co jakiś czas odświeżać pamięć, która bywa ulotna. Zwłaszcza tych, którzy wtedy milczeli.
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?