Helene Hannemann. Niemka, która poszła dobrowolnie do Auschwitz, by ratować rodzinę. Fragment książki „Kołysanka z Auschwitz”

Mario Escobar
Dzieci uwolnione z Auschwitz przez wojska sowieckie - już pod opieką Czerwonego Krzyża
Dzieci uwolnione z Auschwitz przez wojska sowieckie - już pod opieką Czerwonego Krzyża
Mężem Helene Hannemann był Johann, z pochodzenia Rom. W 1943 r. SS skierowało Johanna i piątkę ich dzieci do Auschwitz. Helene była Niemką i mogła zostać w domu. Pojechała jednak wraz z rodziną do obozu.

W Auschwitz aż się iskrzyło od plotek. Czasem coś się wyrwało samym strażniczkom albo kapo podczas wydawania rozkazów, niekiedy była to nagła zmiana w obozowych warunkach albo też informacje przemycali więźniowie pracujący dla nazistów w sekretariatach czy administracji i dzięki temu mający dostęp do wiadomości. Jakimś sposobem zawsze umieliśmy zwęszyć, co się święci w obozie.

Alianci odbili już prawie całe Włochy. Ludzie mówili, że niedługo powstanie nowy front od strony Atlantyku. Rosjanie z wolna spychali Niemców w stronę własnej granicy, wypierając ich ze Związku Radzieckiego. Alianckie bombardowania niszczyły główne niemieckie miasta, a hitlerowskie fabryki broni potrzebowały coraz więcej niewolniczej pracy. W kwietniu esesmani zabrali z obozu ponad ośmiuset mężczyzn i prawie pięćset kobiet z sekcji BIIe. Cygański obóz pomału pustoszał, jakbyśmy byli dla Birkenau składowiskiem śmieci. W miarę jak zostawały w nim już tylko osoby bezużyteczne dla nazistów, warunki życia pogarszały się jeszcze bardziej.

Jedynym, co się poprawiało w tamtych dniach, była pogoda. Nieustannie padał deszcz, ale przynajmniej nie śnieg i temperatury stały się znośniejsze. W przedszkolu wyraźnie ubyło nam pracy. W każdej z dwóch grup pozostało już tylko około dwadzieściorga dzieci, a i ta liczba malała z miesiąca na miesiąc. Nie rozmawiałam z doktorem Mengele od czasu, kiedy się z nim ścięłam na schodach sauny. Wysyłałam mu tylko pisemne raporty z naszej pracy oraz prośby o rzeczy dla dzieci, on jednak systematycznie ignorował te pisma. Moje asystentki przejawiały oznaki poważnego przemęczenia, ponadto obawiałyśmy się, że i one zostaną zabrane.

Miejsce przypominało salę tortur w lochach, świadczącą o tym, że Mengele lubuje się w cierpieniach, jakie zadaje dzieciom

W tamtych majowych dniach jedna z kapo, Wanda, przyprowadziła do nas ośmioletnią niemiecką dziewczynkę, Else Baker. Wanda nie była najgorszą z obozowych kapo, ale nie nazwałybyśmy jej też aniołem, dlatego zdziwiło nas, kiedy powiedziała, że opiekuje się tym dzieckiem od jego przyjazdu, już prawie miesiąc.

Gutenberg upowszechnił druk, Edison wymyślił żarówkę, bracia Wright zbudowali samolot, a bracia Lumiere stworzyli kinematograf. Myśląc „wynalazca”, zwykle przed oczami staje nam szalony naukowiec – koniecznie mężczyzna. Tymczasem lista wynalazków, które zmieniły świat, przepełniona jest pomysłami kobiet. To nie macho wymyślił piłę tarczową. Piwo także nie zostało wymyślone przez mężczyznę! Będziesz zdziwiony, jak wiele współczesny świat zawdzięcza wynalazczyniom.Z okazji Dnia Kobiet prezentujemy 10 kobiecych wynalazków, bez których nie wyobrażamy sobie dziś życia.

Mózg jest kobietą. Wynalazki, które zmieniły świat. Na te po...

Else Baker była prześliczną dziewczynką o delikatnych inteligentnych rysach twarzy. Wyglądała na kruchą, ale zadbaną - najwyraźniej nie zaznała jeszcze trudności, z jakimi zmagała się większość Cyganów w Birkenau. Podeszłam do niej i zapytałam z uśmiechem:

- Chciałabyś z nami zostać? Możesz być tutaj od rana do wczesnego popołudnia.

Else kiwnęła głową, a gdy Wanda odeszła, zabrałam małą do baraku starszej grupy. Wciąż należały do niej moje bliźniaki, Emily i Ernest, mimo że skończyły już siedem lat. Ostatnio przyjmowałyśmy dzieci w różnym wieku, chociaż mogłyśmy im zaoferować niewiele więcej niż kilka godzin oderwania od obozowej rzeczywistości. Projektor filmowy był zepsuty, brakowało papieru i innych przyborów szkolnych, a co najgorsze - nie mogłyśmy już liczyć na dostawy żywności.

Ledwie otworzyłam drzwi, stanęłam przed zrozpaczoną Verą Luke. Ubierała się pośpiesznie i nie zwróciła uwagi na nową dziewczynkę.

- Właśnie szłam cię szukać. Zabrali bliźniaki - powiedziała z udręką. Spojrzałam na nią z niedowierzaniem. Nie było w zwyczaju, żeby strażniczki brały dzieci z przedszkola, nie informując nas o tym, lecz w Auschwitz nic nigdy nie miało sensu. Zakłuło mnie w sercu i zgięłam się wpół. Musiałam coś zrobić. Usiłowałam zmusić się do ruchu i biec za nimi, ale sparaliżowała mnie panika.
- Trzeba iść do sekretariatu albo szukać od razu w saunie. Jeśli je wzięli poza cygański obóz, to już nie wrócą - podpowiedziała Vera.

Puściłam rękę Else i razem z Verą wybiegłam na obozową aleję. Nie było ani śladu bliźniaków. Pomyślałyśmy, że może zabrano je do sauny, gdzie Mengele czasami robił swoje eksperymenty. Popędziłyśmy w deszczu i mimo że tylko mżyło, szybko przemokłyśmy do nitki. Pod szarym niebem trawniki między barakami wyglądały na tym bardziej zielone, podobnie jak las widoczny za ogrodzeniem po drugiej stronie obozu. Dopadłyśmy do schodków za sauną i zatrzymałyśmy się przed drzwiami. - Wracaj do dzieci - przykazałam Verze. Nie chciałam jej wplątać w kłopoty. Bądź co bądź chodziło o moje bliźniaki. Zaryzykowałabym wszystko, żeby je ocalić, ale nikt oprócz mnie nie powinien ponosić konsekwencji.

Wpadłam do laboratorium bez pukania. W środku zastałam Zosię - zbierała się do wyjścia z jakimiś dokumentami. - Co ty tu robisz? - syknęła, rozglądając się dookoła. - Zabrali moje bliźniaki - odpowiedziałam ze łzami. - Dziś jest w obozie kompletne szaleństwo. Władze obozowe zażądały prawie wszystkich mężczyzn, jacy pozostali, a do tego pięćdziesięciu kobiet. Możliwe, że twoje dzieci omyłkowo znalazły się na liście. Dla esesmanów to tylko numerki - wyjaśniła.

- Ależ to niemożliwe. Nie powiadomili nikogo w przedszkolu. Jak mogliby się aż tak pomylić? - mówiłam oszołomiona. Nie wierzyłam w ani jedno jej słowo. Ta kobieta pomagała doktorowi Mengele w jego eksperymentach.

Najbardziej niesamowite kobiety świata: oto rekordzistki Gui...

- Nie mogę ci nic więcej powiedzieć - rzekła Zosia.

Wzruszyła ramionami i machnęła ręką, dając znak, że po-winnam opuścić gabinet, ale udało mi się prześliznąć obok niej i pobiegłam w stronę laboratorium. Słyszałam za sobą jej głos, gdy szarpnięciem otwarłam drzwi. Pomieszczenie zmieniło się od czasu, gdy je ostatnio widziałam. Nie wyglądało już jak miejsce badań naukowych. Bardziej przypominało salę tortur w lochach, świadczącą o tym, że Mengele lubuje się w cierpieniach, jakie zadaje niewinnym dzieciom. Na ścianach wisiały w ramkach gałki oczne o różnych kolorach oraz odrażające fotografie dokumentujące jego eksperymenty, były też pojemniki z narządami pobranymi od ludzi w różnym wieku. Kilka słoi z formaliną zawierało zdeformowane bliźniacze płody.

Doktor stał w głębi pokoju, zwrócony do mnie tyłem. Jego nieskazitelnie biały fartuch częściowo przesłaniał bose nogi dwojga siedzących na kozetce dzieci. Byłam przekonana, że to Emily i Ernest. Podbiegłam, gotowa zaatakować go, jeśli będzie trzeba, lecz on obrócił się i spojrzał na mnie surowo. - Co pani tutaj robi? - warknął.

Udało mi się go minąć i rzucić okiem na dzieci. Nie były to moje bliźniaki; patrzyły na mnie smutno, jakby niemo błagały, żebym je stąd zabrała. Mengele odciągnął mnie za rękaw do korytarza.

- Czy pani kompletnie oszalała? Już raz pani o mało nie za-biłem. Radzę więcej nie przeciągać struny.

- Gdzie są moje dzieci? - zapytałam wściekła. - Ktoś zabrał moje bliźniaki.

- Nie ma ich tutaj. To pewnie jakaś pomyłka. Codziennie podpisuję rozkazy w sprawie przyjmowania i wydawania więźniów. Fabryki potrzebują siły roboczej, dlatego wysyłamy młodych ludzi do innych obozów, ale nie dzieci.
Mówił poważnym tonem, lecz wyczuwałam, że nie przekazuje mi całej prawdy.

Nagle usłyszałam ciężarówki, więc pobiegłam do drzwi. Pojazdy zaparkowały w alei i wysypała się z nich niemal setka żołnierzy. Zaczęli zaganiać Cyganów w każdym wieku. Nie miałam pojęcia, co robić. Z jednej strony wiedziałam, że powinnam wrócić, sprawdzić, co u reszty dzieci, i chronić je przed esesmanami, jakiekolwiek mają zamiary. Z drugiej strony chciałam biec i szukać bliźniaków.

W końcu zdecydowałam się na to drugie. Miałam świadomość, że przedszkolanki w razie potrzeby oddadzą życie w obronie naszych wychowanków. Popędziłam do ciężarówek. Początkowo więźniowie nie stawiali oporu, lecz nagle jakiś starszy chłopak rzucił kamieniem w jednego z żołnierzy, trafiając go prosto w twarz. Tamtemu puściła się krew z nosa i zastrzelił chłopaka na miejscu. Wtedy obecni przy tym Cyganie podskoczyli do esesmana i zaczęli go bić. Wkrótce do walki dołączyli pozostali więźniowie. Mężczyźni i kobiety, starsi i dorastające wyrostki - wszyscy rzucali w żołnierzy czym popadnie, okładali ich kijami, pałkami, czymkolwiek, co mieli pod ręką. Padło kilka strzałów, ale sierżant nakazał się wycofać swoim podkomendnym.

Niektórzy dorośli pomogli dzieciom i nastolatkom wdrapać się na dachy, inni wzięli pochodnie i podpalili brezentowe plandeki samochodów. Kierowcy wobec tego pośpiesznie ruszyli ku bramie i zapanował chaos.

Konkursy piękności mają długą historię – dla przykładu Miss Polonia po raz pierwszy zorganizowano w 1929 roku. Przez 90 lat kanony piękna bez wątpienia uległy zmianie. Jak wyglądały przedwojenne miss piękności? Zobaczcie w naszej galerii. Czy ich uroda nadal budzi podziw?Na zdjęciu: Miss Polonia Maria Żabkiewiczówna (z lewej), Miss Danii i Miss Norwegi w Paryżu przed wyjazdem do Anglii na wybory Miss Europy, 1934

Te kobiety wygrywały konkursy piękności i miały tytuł miss. ...

Żołnierze wycofali się i zajęli pozycje między barakami szóstym a czwartym. Reakcja więźniów zupełnie ich zaskoczyła. Na ogół brutalne działania w Auschwitz nie spotykały się z żadnym oporem, ale tego dnia trafiła kosa na kamień.

Byłam dumna z Cyganów. Większość ludzi uważała ich za aspołecznych, lecz oni jako jedyni umieli bronić swych rodzin i nie zgodzić się na to, by ich poprowadzono na rzeź.

Żołnierze strzałem zabili jednego z chłopców, którzy rzucali kamieniami z pobliskiego dachu. W pobliżu zauważyłam Blaza z jego procą. Z dołu mierzył do niego esesman. Pobiegłam i potrąciłam mocno żołnierza, aż stracił równowagę i posłał kulę w niebo.

- Blaz, złaź z dachu i wracaj do naszego baraku! - zawołałam.

W tym momencie inny esesman trzasnął mnie w twarz kolbą karabinu. Blaz zeskoczył na ziemię i rzucił się żołnierzowi do gardła. Dołączyli do niego inni chłopcy i dwaj esesmani uciekli w stronę swoich kolegów. Blaz pomógł mi wstać. Złapałam go za ramiona i zapytałam:

- Widziałeś bliźniaki?

Potrząsnął głową, ale któryś z jego kolegów wskazał na jedną z ciężarówek nadal zaparkowanych przy obozowej bramie. Zdarto z niej plandekę i było widać grupę co najmniej trzydziestu osób usiłujących uciec z paki. Wśród nich byli Emily i Ernest.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl