18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Hazard - podatek od złudzeń

Redakcja
Marcin Charczyński pracuje w Wojewódzkim Ośrodku Terapii Uzależnienia od Alkoholu i Współuzależnienia w Gdańsku. Ośrodek mieści się przy ul. Zakopiańskiej 37 (wejście od ul. Kartuskiej 57), tel. 058 301 51 32.
Marcin Charczyński pracuje w Wojewódzkim Ośrodku Terapii Uzależnienia od Alkoholu i Współuzależnienia w Gdańsku. Ośrodek mieści się przy ul. Zakopiańskiej 37 (wejście od ul. Kartuskiej 57), tel. 058 301 51 32.
Z Marcinem Charczyńskim, psychologiem i psychoterapeutą, o hazardzie, deficycie społecznym i chrupkach z papierkami rozmawia Irena Łaszyn

Czy każdy z nas może zostać hazardzistą?
To tak, jakby pytać, czy każdy z nas może zostać alkoholikiem albo zastanawiać się, czy spadnie nam meteoryt na głowę. Pewnie, jakieś prawdopodobieństwo istnieje, ale raczej iluzoryczne. To wynika z tego, że wciąż nie znamy powodu, dla którego ludzie się uzależniają. Możemy przypuszczać, że wpływają na to np. obciążenia genetyczne, sytuacja rodzinna, środowisko. Ale tak naprawdę nie potrafimy odpowiedzieć na pytanie: Dlaczego?

Ludzie zadają sobie jednak takie pytanie.

I będą je sobie zadawać. My, psychoterapeuci uzależnień, nie szukamy powodów, my staramy się pomóc. Zresztą, szukanie powodów to tak naprawdę obwinianie kogoś. To dobry pomysł na obwinianie rodziców, systemu, w którym się żyło, niedobrej dzielnicy. Czy to coś daje? Nic. Poza wskazaniem - to on jest winny.

Pytam o to iluzoryczne - jak Pan to nazywa - prawdopodobieństwo, bo na każdym kroku czyha na nas mnóstwo pokus. Ładna pani z billboardu każe zagrać w najnowszej loterii. Punkt Lotto przypomina o kumulacji. Operator komórkowy zapewnia, że za 5 złotych staniemy się właścicielami drogiego samochodu. Przecież hazard to nie tylko ruletka i jednoręki bandyta...

W życiu są różne przyjemności. Spacer, sport lub inne. A możemy też zagrać w jakimś konkursie albo stracić trochę pieniędzy w inny sposób, płacąc podatek od złudzeń. Wielu z nas marzy o wygranej i odmianie losu, jak w amerykańskim filmie. Jest w nas potrzeba robienia rzeczy, które mogą nam dostarczyć trochę irracjonalności w tym racjonalnym świecie. To nie jest ani chore, ani naganne. Żeby proces uznać za chorobowy, musi zajść dużo, dużo więcej.

Ale są osoby, które grają w tych konkursach i loteriach codziennie. Albo potrafią ze służbowej komórki, jak ten kierowca MZK ze Słupska, wysłać SMS-y szczęścia za kilkadziesiąt tysięcy złotych. On będzie spłacał ten dług jeszcze przez kilka lat...
To osoby, które mają np. deficyt umiejętności społecznych, niezbędnych w dzisiejszych czasach, gdy trzeba radzić sobie z natłokiem różnych informacji, rozróżnianiem prawdy od fałszywki. To właśnie te osoby wpadają w pętlę kredytową, ulegają presji miłych pań z reklamy i kupują rzeczy zbędne, mają kłopoty finansowe. Młodsi może bardziej rozumieją, na czym polegają te gry, starsi nie zawsze. To psychologia kontra psychologia. My psychoterapią leczymy, ale są też ludzie, często psycholodzy i socjolodzy, którzy zajmują się tym, by skłonić do określonego zachowania. Wystarczy, że ktoś nieopatrznie podał swój adres mailowy w jakimś sklepie i potem ten adres jest używany przez różne firmy. A one kuszą: Kup to, kup tamto. To może być przyczyną kłopotów finansowych, ale jeszcze nie oznacza, że mamy do czynienia z hazardzistą. To jest oczywiście jeden z powodów takich zachowań. Może być ich znacznie więcej. Jest tak zawsze, gdy mamy do czynienia z ludzką psychiką.

Spotkałam osobę, która całą piwnicę miała wypełnioną chrupkami kukurydzianymi, bo w paczkach były papierki ze szczęśliwymi losami. Wystarczyło na tę odpowiednią trafić...

Umówmy się: Piwnica zapełniona chrupkami to nie jest coś, co zdarza się statystycznie często. Zachowania patologiczne rozpoznajemy np. w sytuacji, gdy wyraźnie odstają od przyjętych norm. Można powiedzieć: dziwactwo, ale psycholog patrzy pod kątem procesu chorobowego. Można doszukiwać się przejawów różnych, często poważnych chorób psychicznych. Gdy je wykluczymy, możemy się zastanawiać, czy to nie hazard. Ale to dywagowanie, jak w przypadku: Czy ktoś, kto pije dwa piwa codziennie, jest alkoholikiem? Trzeba widzieć kontekst, po jednym fakcie nie można wyciągać jednoznacznych wniosków. Podobnie jak w przypadku tego kierowcy.

A gdy ktoś nie pracuje trzeci rok z rzędu, bo liczy, że totolotek albo automat do grania rozwiąże jego problemy?

Gdy ktoś wycofuje się z życia, poświęca się graniu, zaniedbując ważne aktywności życiowe, to pojawia się sygnał, że granie jest co najmniej szkodliwe. Ale dopóki człowiek kontroluje sytuację, panuje nad ilością i częstotliwością grania, nie można mówić o uzależnieniu. Nie każdy, kto wysyła totka i przeznacza na to sporo pieniędzy, jest hazardzistą. Jest nim, gdy robi to w sposób, który zaburza funkcjonowanie jego i rodziny, zaciąga kredyty, nie jest w stanie policzyć, ile dziennie traci, nie myśli o konsekwencjach i broni chorej wizji rzeczywistości przed realnością. My to nazywamy mechanizmem iluzji. Z perspektywy zdrowego człowieka są to zachowania kompletnie nieracjonalne, ale u tego człowieka rządzi pewna nałogowa logika, pewien system przekonań chorobowych, jemu wydaje się więc to całkiem racjonalne i do wytłumaczenia.

Niektórzy niszczą życie swoje i swoich bliskich. Ale idą w zaparte. Mówią: Ja w każdej chwili mogę przestać grać. Czy można mu jakoś pomóc? Co musi się stać, żeby taki człowiek chciał się leczyć?

Choroba, którą jest uzależnienie od hazardu, to duża siła. Czasami sposób, w jaki dana osoba przedstawia swoje trudności, mówi - ja sobie sam, sama poradzę, jest bardzo wikłający. Trzeba więc konsekwencji. Pomagać, ale do jakiegoś momentu. Nie próbować za hazardzistę po raz trzeci spłacać długów. Nie podtrzymywać choroby. Żona (mąż) musi zbilansować: Czy życie z tą osobą, niepodejmowanie żadnych kroków, np. związanych z rozdzielnością majątkową, nie zagrozi innym członkom rodziny. Poza tym, gdy osoba uzależniona widzi, że ta druga osoba jest do tego stopnia zdeterminowana, że idzie do notariusza, sądu albo zastanawia się nad rozwodem, może zrozumieć, że doszła do ściany. Należy pamiętać jeszcze o jednej rzeczy. Gdy dzieje się to w związku, z jednej strony mamy do czynienia z rozwijającą się chorobą i narastającą destrukcją, a z drugiej z uczuciem, jakie wiąże dwoje ludzi. Bardzo trudno jest wtedy podejmować zdecydowane działania. Dlatego jedną z form pomocy osobom uzależnionym jest kontaktowanie się bliskich z poradnią uzależnień. Tak, by mogli się dowiedzieć, jakie działania podejmować, żeby motywować osobę uzależnioną do zgłoszenia się po pomoc oraz ochronić siebie i resztę rodziny.

Podobno trzeba sięgnąć dna, by trafić na terapię.

To dosyć niefortunne określenie. Raczej chodzi o konsekwencje. Gdy konsekwencje uzależnienia są tak duże, że nie można przed samym sobą, rodziną, otoczeniem ukrywać faktu, że - w tym przypadku granie - wykracza poza normy, jest chorobą. Hazardziści trafiają na terapię wtedy, gdy już nie potrafią sobie w żaden inny sposób, racjonalny albo i nieracjonalny, wytłumaczyć, że grają za dużo. Że granie wymknęło się spod kontroli.

Choć zaczęło się niewinnie...

Nic nie dzieje się z dnia na dzień. To nie tak, że człowiek budzi się któregoś dnia i - trach! - zostaje hazardzistą. To powolny proces zaczynający się od totolotka albo od automatów gdzieś na stacjach benzynowych, potem są wejścia do kasyna, choć niekoniecznie, i z czasem - choroba rozwija się. Aż przychodzi taki moment, że nabiera takiego tempa i intensywności, że życie tej osoby zaczyna popadać w ruinę. Kiedy nie jest pewna, że wrzuci 20 złotych do maszyny i na tym zakończy. To różni osobę zdrową od chorej. Osoba zdrowa idzie do kasyna, kupuje żetony za 20 złotych i wie, że gdy to przegra, to wyjdzie. Osoba chora nie może mieć tej pewności.

Z hazardu można się wyleczyć?

Zależy od modelu, jaki się przyjmuje. My zakładamy model nastawiony na całkowitą abstynencję. Uważamy, że jeśli ktoś raz utracił nad sobą kontrolę, to nie ma możliwości jej odzyskania.

Istnieje hazard kontrolowany?

Istnieje. Niektórzy grają do końca życia i gdy nie tracą nad tym kontroli, to wtedy jest to hazard kontrolowany. W kasynach grają nie tylko hazardziści. Wysyłanie kuponów totolotka, audiotele, loterie, to są gry w jakiejś mierze hazardowe. I do momentu, gdy jest to zabawą, formą podatku od złudzeń, sprawdzeniem swojego "szczęścia początkującego" jak pisał Coelho, jest to coś, co można nazwać hazardem kontrolowanym.
Wasze metody terapii wydają się drakońskie. Leczenie, wspólne dla hazardzistów i alkoholików, na oddziale dziennym trwa osiem tygodni, trzeba być od rana do godziny szesnastej. A co z pracą, zarabianiem pieniędzy na życie?
Nie wydaje mi się, żeby były drakońskie. Czasami niezbędna jest taka forma terapii, by umożliwić pacjentowi choć czasowe odizolowanie się, by skutecznie zatrzymać rozwój choroby. Kiedy pacjent trafia np. na oddział szpitalny, ważne jest ratowanie życia, na bok schodzą kwestie związane z zarabianiem pieniędzy. Psychoterapia jest w pewnej perspektywie ratowaniem życia. To jest w tym momencie priorytetem. Zresztą rodziny, gdy widzą, że hazardzista podejmuje terapię, mobilizują się do takiej organizacji, by ten trudniejszy czas przetrwać. Jeżeli chodzi o formalności, to pacjent otrzymuje zwolnienie lekarskie. A metody są skuteczne, skoro na dziesięciu uzależnionych, siedem-osiem osób przestaje grać. Warto podkreślić, że najlepsze efekty daje połączenie terapii z mityngami grup samopomocowych. Anonimowi Hazardziści spotykają się u nas raz w tygodniu.

Czytaj także &quot

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki