Hartman: Nie trzeba być wierzącym, by odczuć magię świąt. Ateiści korzystają z treści obrzędowej

Adrianna Calińska
Tomek Koryszko/ Polskapresse
Życzymy sobie: "Wesołych świąt", mimo że to są święta pokoju, a nie radości - mówi polityk w rozmowie z Adrianną Calińską

Jak celebruje Pan święta Bożego Narodzenia? Czy w przypadku zdeklarowanego ateisty możemy w ogóle mówić o świętowaniu?

Oczywiście, że tak. Większość Polaków deklaruje wiarę w istnienie wielkiego ducha, który stworzył siebie i cały świat, lecz to nie oznacza, że pradawne święto zimowe należy do nich. Nadchodzące święta nie są teistyczne, lecz wiążą się z "cudem" przesilenia zimowego. Więź z dawnymi plemionami i ich magią jest dla mnie ważna i do świętowania nie jest mi potrzebny Bóg. Nie uznaję jedynego wielkiego Boga, który nad wszystkim panuje. Żadnego superojca i superkróla, który ciągle mnie kontroluje i nie mogę od niego i jego miłości uciec.

Te motywy są pochodną doświadczenia tyranicznej władzy, która dotknęła takie czy inne plemiona na Wschodzie. Wolę demokrację. Zbliżające się święta to okres niezwykły, wyjęty z codzienności i uświęcony przez nadzwyczajne wydarzenie. Dla każdego ludu osiadłego, czekającego na wiosnę i plony, takim wydarzeniem jest między innymi zwycięstwo dnia nad nocą. Boże Narodzenie to tylko jedna z wielu wersji obchodów odwiecznego, bardzo uniwersalnego świętego czasu przesilenia zimowego. Nie trzeba wyznawać takich czy innych legend, żeby odczuwać wyjątkowość czasu świąt.

Dla przeciętnego Polaka jednak Boże Narodzenie to jedno z najważniejszych świąt chrześcijańskich w roku. Celebruje się przecież narodziny Jezusa Chrystusa, który zbawił świat. Trudno od tego uciec.

W porze Bożego Narodzenia świętowały już najdawniejsze ludy. Nie ma żadnego znaczenia, czy wyznajemy Saturna, czy opowiadamy sobie legendy o jakimś bóstwie, które co roku umiera i odradza się na nowo. Należy zdać sobie sprawę, że narracyjna otoczka jest czymś drugorzędnym. Ludzie opowiadają sobie różne historie, aby dostarczać treści i interpretacji obrzędom, w których uczestniczą. Istotne jest jednak to, co nie nieświadome, samo przeżycie świętości. Nie ma ono żadnego szczególnego związku z monoteizmem. A tym bardziej z wiarą w legendę o małym Jezusku.

Skąd to przekonanie?

Ludzie deklarujący wiarę w Boga w przygniatającej większości nie wierzą przecież na serio w mit o nastoletniej żydowskiej dziewicy, która urodziła dziecko, które było Bogiem i zbawiło świat. Nawet nie stawiają sobie pytania, czy to w ogóle prawda. Współczesna świadomość z góry wyklucza takie dosłowne traktowanie religijnych opowieści.

Ludzie wierzący akurat w ten "mit" o niepokalanym poczęciu wierzą. Naprawdę Pana zdaniem zdeklarowany katolik, celebrując święta Bożego Narodzenia, nie wsłuchuje się w słowa Ewangelii i nie przeżywa ich w sposób duchowy?

Każdy człowiek słucha historii, które w jego wspólnocie są oferowane. Modli się do różnorakich bóstw w taki sposób, w jaki go nauczono, chodzi do tych świątyń, które znajdują się w jego otoczeniu i do których uczęszczają jego bliscy oraz sąsiedzi. Powtarzam, to opakowanie narracyjne w postaci mitów i towarzyszących im konkretnych obrzędów jest zupełnie drugorzędne. Świętość nadchodzącego czasu jest o wiele bardziej uniwersalna. To solidny fundament, a fabuła mitu to tylko powierzchnia. Legendy i doktryny religijne powstają i giną. Trwalszy jest budulec mitycznych archetypów i symboli, a najtrwalszy jest święty czas. Świętość czasu zwycięstwa dnia nad nocą jest duchową formacją o nieporównywalnie większej trwałości niż konkretne religie.

Boże Narodzenie to tylko narracja nałożona na pogańskie święto? Jest Pan o tym przekonany?

Oczywiście. Wydłużenie dnia świętujemy od neolitu, w więzi ze swoimi przodkami. Raz tak, raz inaczej. To się zmienia. Generalnie, wyznając konkretną religię, tańczymy, jak nam grają. Przecież nie będę sam wymyślać sobie obrzędów. Oczywiście mogę - ale wówczas będę wariatem i znajdę się na marginesie wspólnoty, w której żyję. Tak czy inaczej zatem musimy odnosić się do czegoś, co jest uświęcone swoją trwałością i pradawnością. Na przykład legendy żydowskie, zwłaszcza te, które interesują chrześcijan, a więc te o Jezusie, mają około dwóch tysięcy lat - są zatem na tyle stare, że wrażenie ich "odwieczności" udaje nam się jakoś połowicznie wykreować.

Rozumiem, że nie zastępuje Pan świątecznych praktyk ich substytutami? Ozdabia Pan choinkę, zabija karpia, uczestniczy w przygotowywaniu kolacji wigilijnej?

Tak. W młodości zdecydowanie bardziej czynnie uczestniczyłem w przedświątecznych przygotowaniach. Teraz angażuję się w nie mniej, powiedzmy - poniżej przeciętnej. W zasadzie trudno mi powiedzieć jednoznacznie dlaczego. Jest wiele powodów, nie ma to jednak żadnego związku z moim ateizmem. Lubię choinkę, lubię karpia, nie mam także nic przeciwko kolędowaniu. Kolędy są piękne.
Jak będą wyglądały Pana tegoroczne święta?

Przyznam szczerze, że jeszcze do końca nie jestem pewien. Zawsze bywam rozdarty pomiędzy moją matką a teściową. Zresztą wielu Polaków boryka się z trudnością tej decyzji. Na pewno mogę powiedzieć, że spędzę święta w gronie najbliższych. Ale wie pani, tutaj uwidacznia się taka ciemna strona świętowania.

Na czym ona polega?

Święta wymagają dokonywania rozmaitych wyborów, wydatków, przygotowań i trudów, a to najbardziej sprzyja konfliktom. Chcemy odnaleźć w świętach pokój. Pokój uświęcony, pokój z ludźmi i duchami, takie święte pojednanie, które czyni przemoc i konflikt czymś absolutnie nieobecnym, wręcz tematem tabu. Ale tak naprawdę, mając mnóstwo powodów do sporów, zdenerwowania, irytacji, kłótni, kiepsko nam to wychodzi. To jest taki paradoks świąt. Zbyt dużo się od nas wymaga, za bardzo skupiamy się na robieniu dobrej miny do złej gry. Nie jesteśmy w stanie podołać presji, kiedy wszyscy życzą nam radości. Trochę nam się te święta wykoślawiły. Istotą Święta Światła w naszym klimacie była wiara, że z pomocą słońca nadejdzie wiosna, że przetrwamy zimę, że wzejdzie plon. Pokój, siła, przetrwanie zimy - to był ich główny przekaz. Niestety, jak są święta, to ludzie chcą też zabawy. W tym zaś wypadku to się słabo klei. Życzymy sobie: "Wesołych świąt", podczas, gdy te święta nie są świętami radości, lecz pokoju. Mamy być łagodni, mili, wzruszeni, życzliwi, a nie weseli.

Jak Pana zdaniem komercjalizacja świąt wpływa na ich przeżywanie? Kto bywa bardziej "odporny" - ateista czy katolik?

Każdy czas szczególny, wyjęty z codzienności, czas zatrzymany i transcendentny, jest jednocześnie czasem wolnym. A w związku z tym jest również okazją, by zjawił się konkurent świętości, którym jest wyzwalająca zabawa. Zabawa kontestuje wszystko. Jest niejako transgresją w stronę przeciwną, do zwykłego porządku życia plemienia. Zabawa jest w konflikcie ze zrytualizowanym światem znajdującym się pod pieczą kapłanów. A ludzie wolą się dłużej bawić, a krócej świętować. Tak naprawdę rytualna część Bożego Narodzenia zamknięta jest w godzinach, a poza tym cały okres przedświąteczny i świąteczny jest czasem na wpół świeckim, ludycznym.

To ze sobą nierozłączne jak dzień i noc.

Tyle że handel, to wszystko, co święta otacza, przynależy do porządku niejako zdesakralizowanego, profanicznego, do karnawału. Kościół katolicki i inne religijne instytucje są bardzo zazdrosne o wszystkie takie niekontrolowane obszary świętowania. Chcą odzyskiwać i zawłaszczyć tyle, ile się da, ale coraz gorzej im to wychodzi. Chcą ujarzmić wszystkie archaiczne, ludyczne żywioły, toczą wojnę nie tylko z archaicznością ("pogaństwem"), którą jednocześnie się żywią, lecz również z karnawałem. Generalnie przegrywają w tej wojnie. Ludzie chcą być sobą. Instytucje religijne, promujące nowe mity, choćby legendy o nowym proroku, nie są w stanie przykryć ani przejąć pradawnego sensu świąt. Lud chce po swojemu, a kapłani chcą mieć go pod kontrolą. Lud zrobi jednak tak, jak zechce.

Czy Pana zdaniem ateista ma prawo uczestniczyć w pasterce? Pytam, gdyż spory procent niewierzących deklaruje, że z uwagi na tradycję nie tylko wiesza bombki, ale także uczestniczy w typowo religijnych praktykach.

Nie ma tu żadnego powiązania. Każdy może przeżywać święta na swój sposób. Niewierzący korzysta po prostu z pewnej treści obrzędowej. No bo co ma niby innego zrobić? Wrócę do tego, co mówiłem przed chwilą. Nasi wierzący wierzą głównie w Boga, ale bynajmniej nie traktują poważnie tych ewangelijnych opowieści. Jeśli zaś ktoś prawdziwie i dosłownie wierzy, momentalnie to widać. Zupełnie inaczej wówczas żyje - w wyodrębnionej wspólnocie, rytualnie, wszystko podporządkowując wierze. Takich ludzi praktycznie już nie ma. Niech się nie zgrywają i nie ośmieszają ci, którzy żyją całkiem świecko, a kreują się na nie wiadomo jakich pobożnych. Wierzyć to znaczy być pewnym, że tak właśnie się działo - fizycznie, realnie. Jezus chodził po wodzie i basta. Żadnych tam "znaczeń symbolicznych". Ale w tych świętach nie chodzi o wiarę - w Boga, w Jezusa ani cokolwiek innego. Nie trzeba wierzyć, żeby odczuwać czas święty, emocje, nastroje, żeby przyjmować metafizyczną postawę. Odczepcie się od ateistów!

Czy w Pana domu rodzinnym świętowało się tradycyjnie, po polsku? Z opłatkiem, siankiem pod obrusem?

Nie mam jakichś szczególnych wspomnień z tego rodzinnego świętowania. Na pewno odbywało się ono bez modlitwy. Było samo jedzenie i choinka.

A obecnie? Czy w trakcie kolacji wigilijnej, którą spędzi Pan z najbliższymi, będzie można dostrzec jakąś symbolikę religijną?

Nie. Nie wierzę w te historie o narodzinach Zbawiciela, zatem byłoby dziwne, gdybym czytał książkę, która o nich opowiada. Czymś zupełnie innym natomiast jest element estetyczny. Te wszystkie smaczne potrawy, przepiękne kolędy. Osobiście nie mam żadnych oporów, żeby kolędować, a raczej próbować to robić, bo śpiewać nie potrafię. Podsumowując, drzewko, karpik, kolędy - tak, ale typowo rytualne zachowania - zdecydowanie nie. Nie jestem chrześcijaninem.

Nie potępia Pan jednak ludzi niewierzących, którzy w praktykach religijnych uczestniczą. Twierdzi Pan, że na pasterkę ma prawo przyjść każdy.

Obecność na pasterce to uczestnictwo we wspólnocie. Zresztą sam kilka razy na niej byłem. Czym innym jest jednak odtwarzanie religijnych praktyk w przestrzeni prywatnej. To byłaby już profanacja. Modlenie się dla zachowania jakiejś tradycji - istny cyrk. Gdybym wykonywał gesty, w które nie wierzę, byłoby to dziwaczne i niesmaczne. We wszystkim należy zachować umiar.

prof. Jan Hartman, filozof, publicysta, polityk, przewodniczący krajowej rady politycznej Twojego Ruchu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Komentarze 3

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

R
Roman Dąbkowski
Jak to możliwe, że ktoś ukończył Katolicki Uniwersytet Lubelski, a takie bzdety opowiada. Jakiś chyba na końcu egzamin zdawał?
A
Administrator
To jest wątek dotyczący artykułu Hartman: Nie trzeba być wierzącym, by odczuć magię świąt. Ateiści korzystają z treści obrzędowej
G
Gość
Cyt;
"W okresie Świąt Bożego Narodzenia na antenie Polskiego Radia "Radio Dla Ciebie" (RDC) nie usłyszymy ani jednej kolędy. Zamiast tego na playliście pojawią się "międzynarodowe klimaty muzyczne"
Dyrektor programową Polskiego Radia RDC jest od maja tego roku Ewa Wanat, która w czerwcu br. jechała po pijanemu na rowerze i została zatrzymana przez policję.
Dziennikarka miała we krwi 1,1 promila alkoholu, a ponadto według funkcjonariuszy "utrudniała sporządzenie stosownej dokumentacji" i "powoływała się na szereg znajomości, które dla policjantów będą oznaczać zwolnienie z pracy". Warszawska prokuratura ustaliła jednak, że „społeczna szkodliwość czynu nie jest znaczna” i sprawę warunkowo umorzyła. W 2013 r. Bronisław Komorowski odznaczył Wanat Złotym Krzyżem Zasługi. [...] (niezależna.pl)

Jakie jeszcze "świąteczne niespodzianki" przygotowali właściciele reżimowych przekaziorów
odznaczeni przez Bula Komoruskiego?
G
Gość
czym są Święta Bożego Narodzenia.
Jaka gazetka, tacy i czytelnicy.
Wróć na i.pl Portal i.pl