Handlarze dzieł sztuki mają raj. Obrazy to najlepsza lokata kapitału

Iain Dey
"Święty Jan Ewangelista" Domenichina
"Święty Jan Ewangelista" Domenichina
Marszandzi i domy aukcyjne zacierają ręce, bo takiego zainteresowania obrazami dawno na świecie nie było. Dla ludzi z wypchanymi portfelami to najlepsza w tej chwili lokata kapitału - pisze Iain Dey.

Thomas Gibson opowiada, jak przekonał pewnego arystokratę do sprzedania obrazu Williama Tunera Paulowi Mellonowi, amerykańskiemu miliarderowi . - Pojechałem do zamku Hever - wyjaśnia mający biuro w londyńskiej dzielnicy Mayfair marszand - i wprost przedstawiłem sobie obu panów: "Lord Astor, pan Mellon". I tyle.

Gibson sprzedał więcej obrazów Pabla Picassa i Henriego Matisse'a niż ktokolwiek inny. Wie, kto i gdzie chomikuje dzieła sztuki XIX i XX w. To nie wszystko. Zna także cenę, za jaką właściciele skłonni będą sprzedać dzieło jego klienteli - superbogatym kolekcjonerom.

Rynki finansowe są w chaosie. Londyński marszand jednak ma małą grupkę klientów, którzy czynnie poszukują wielkich dzieł sztuki.

- Jeden z moich klientów żąda tego, co najlepsze. I działa dynamicznie. Zwłaszcza że osoba ta uważa, iż pod koniec roku rozszaleje się inflacja, a wielkie dzieła sztuki stanowią rodzaj zabezpieczenia - mówi 68-letni Gibson.

CZYTAJ TEŻ: Sztuka niebanalnej inwestycji

Sztuka dla wielu inwestorów stała się nowym złotym kruszcem. W targanych klęskami i kryzysami globie dzieła takie stanowią jedną z ostatnich ostoi wartości. Na tym świecie żył tylko jeden Claude Monet - już nie namaluje lilii wodnych i topoli. Jednak coraz większa liczba ludzi staje się tak bajecznie bogata, że bez trudu mogą zakupić jego dzieła.

Niedawno w londyńskim Regent's Park otwarto coroczne targi sztuki współczesnej Frieze. Dla jej miłośników to gratka. Jednocześnie wielkie aukcje zapowiedziały słynne domy Christie's i Sotheby's. Ocenia się, że tylko pierwszy z nich sprzeda dzieła za 50 mln funtów.

Dziś dzieła sztuki kupują głównie ci, którym inne formy inwestycji wydają się niepewne. Dla koneserów może wkrótce zabraknąć towaru

Thomas Gibson sądzi jednak, że rzecz może się skończyć smutno. Uważa, iż wielka sztuka zachowa swoją wartość - a wraz z czasem będzie tylko drożeć. - Nie jest ona jednak tym samym, co złoto. Ludzie kupują dzieła sztuki z trzech powodów. Pierwszy - społeczny. Drugi - bo stanowi ono inwestycję. I trzeci - bo są prawdziwymi miłośnikami sztuki. Najbardziej liczą się dwie pierwsze przyczyny zakupu. Trzecia - miłość do dzieła - stanowi obecnie tylko bardzo mały procent ogólnej motywacji kupna.

- Widzisz pewne rzeczy i zaczynasz się zastanawiać, czy rynki nie są poddawane manipulacji. Świat sztuki to Dziki Zachód - dodaje Gibson.
Stosunek między marszandami a domami aukcyjnymi przypomina miłość połączoną z nienawiścią - dodatkowo przesiąknięte podejrzliwością. Pierwsi uważają, że szacunkowe wartości dokonywane przez domy przed sprzedażą są celowo utrzymywane na niskim poziomie, aby wytworzyć wrażenie, że ceny szybują. Nabywcy narzekają jednak, że niektórzy marszandzi i doradcy niemiłosiernie pompują ceny dzieł pewnych artystów poprzez zachęcanie nowobogackich szefów funduszów hedgingowych czy rosyjskich lub azjatyckich klientów do masowego udziału w rynku.

- Mamy do czynienia z mnóstwem tzw. doradców czy konsultantów, którym płaci się za stanie w kolejce - mówi jeden z nabywców dzieł sztuki. - Mają kontakty z marszandami mającymi dostęp do nowych prac najbardziej znanych artystów. Każdy klient chciałby na wydanym przez siebie ekskluzywnym przyjęciu pochwalić, że właśnie nabył nowe dzieło brytyjskich artystów Damiena Hirsta czy Traceya Emina. To typowo nowojorska mentalność.

CZYTAJ TEŻ: Sztuka niebanalnej inwestycji

Rynek bije rekordy. Dla Christie's 2010 był rekordowy. A wszystko wskazuje, że w tym roku będzie jeszcze lepiej. W pierwszym półroczu sprzedaż sięgnęła 2 mld funtów! To o 15 proc. więcej niż w tym samym czasie roku ubiegłego.

W ciągu kilku dni aż 60 tys. osób zapłaciło po 27 funtów każda, aby tylko mieć sposobność odwiedzenia targów Frieze. Swoje prace wystawiają tu 173 galerie z całego świata. - Jesteśmy świadkami supercyklu zwiększania się zainteresowania sztuką współczesną, który rozpoczął się cztery dekady temu - mówi jeden z pomysłodawców targów Matthew Slotover.

Jednym z największych nabywców na targach Frieze jest Alistair Hicks, współkurator kolekcji Deutsche Bank. To jedne z najbogatszych prywatnych zbiorów.

- Nabywamy tylko prace żyjących artystów. Kupujemy dzieła sztuki, bo ona sama odgrywa główną rolę, gdy chodzi o nasze działania związane ze społecznie odpowiedzialną i obywatelską postawą banku. Akceptujemy, że wiele z tych prac przy ewentualnej odsprzedaży nie osiągnie jakiejś wyjątkowej wartości. Właśnie z powodu takiego podejścia idzie nam nieźle. Są ludzie, którzy kupują sztukę, nie zważając na klimat gospodarczy. Nie sądzę, by istniało zbyt wiele osób nabywających dzieła jako zimną, wyrachowaną inwestycję - mówi Hicks.

Iain Dey

Więcej przeczytasz w weekendowym wydaniu dziennika "Polska" lub w serwisie prasa24.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na i.pl Portal i.pl