Grzegorz Główny kolejnym pokerowym milionerem. Polak wygrał prestiżowy turniej EPT Praga

European Poker Tour. to najbardziej prestiżowy festiwal pokerowy na Starym Kontynencie. Po przerwie spowodowanej pandemią koronawirusa cykl powrócił do Pragi. Po raz kolejny polscy pokerzyści potwierdzili, że choć w kraju nie mogą grać legalnie, należą do światowej czołówki.

Turniej główny EPT Praga (z wpisowym 5300 euro) wygrał bowiem Grzegorz Główny. Po siedmiu dniach zmagań Polak okazał się najlepszym z 1190 pokerzystów, którzy zasiedli do stołów w King's Casino. Gdy w grze pozostało czterech graczy, zdecydowali się na tzw. deal, czyli podział puli nagród zmniejszający różnice pomiędzy wygranymi. Dlatego też zamiast ponad miliona euro Główny zgarnął "tylko" 692 252 euro, czyli ponad 3,2 mln złotych.

- Nie wiem, co powiedzieć. To niesamowite. Jestem zbyt zmęczony, żeby wyrazić radość słowami. Presja była ogromna, ale udało mi się skupić na grze - cieszył się przed kamerami Poker News Polak, dla którego był to debiut w turnieju głównym EPT. Wejściówkę wygrał w tzw. satelicie, czyli internetowych kwalifikacjach za 530 euro.

Główny to piąty polski zwycięzca main eventu EPT, czyli pokerowego odpowiednika turnieju wielkoszlemowego. Przed nim dokonali tego Dominik Pańka w 2014 r. (wygrana ponad 1,4 mln dol.), dwa lata później Dzmitry Urbanowicz (prawie 562 tys. euro) i Sebastian Malec (ponad 1,1 mln euro), a w 2018 Piotr Nurzyński (ponad 1 mln euro). Do triumfatorów zaliczany jest też Jakub Grzegorzek, który w 2019 r. wygrał w Madrycie turniej główny EPT Open (z niższym wpisowym 1100 euro). Więcej wygranych od Polaków ma tylko sześć nacji: Rosja (7), Francja (10), Szwecja (12), Niemcy (16), Wielka Brytania (17) i USA (18).

Mimo regularnych sukcesów naszych graczy, poker w Polsce od lat jest zepchnięty na margines. Po wprowadzeniu ustawy hazardowej z 2010 r. gra przez internet na pieniądze jest nielegalna. Wygrane w turniejach na żywo są z kolei objęte wysokim podatkiem (25 proc.), który skutecznie odstrasza potencjalnych graczy i organizatorów.
Tomasz Dębek
Obserwuj autora artykułu na Twitterze