Grybów. Zabójca matki z wyszedł na wolność. W wannie do dziś są ślady krwi

Redakcja
Adam S. ze szczegółami opisał, jak ćwiartował i gotował ciało matki. Od początku utrzymywał, że nie chciał zrobić jej krzywdy
Adam S. ze szczegółami opisał, jak ćwiartował i gotował ciało matki. Od początku utrzymywał, że nie chciał zrobić jej krzywdy Artur Drożdżak
Adam S., który zamordował matkę, a następnie poćwiartował i ugotował jej ciało, jest na wolności. Widziano go w Grybowie, skąd szybko wyjechał. Do domu nie może wrócić, choć wciąż stoi pusty.

Betonowa ścieżka prowadząca do domu rodziny S. zarosła trawą i mchem. Uchyloną bramę zasłaniają gałęzie. Wystarczy się do nich zbliżyć, żeby psy z sąsiedztwa zaczęły przeraźliwie ujadać. Gdy we wrześniu 2003 r. rozegrał się dramat, który trudno objąć rozumem, w Grybowie było cicho i spokojnie.

Na podwórku opuszczonego domu lekko wieje wiatr. Porusza długimi ramionami winobluszczu, który obrósł sznury na pranie i z każdym kolejnym rokiem zbliża się do ścian domu. - Tam za ścianą jest łazienka, w której ćwiartował ciało - pani Ewa (nazwisko do wiadomości redakcji), najbliższa sąsiadka zamordowanej 63-letniej Alicji S. wskazuje na duże okno przy drzwiach. - W wannie była mała szczelina, do której wpłynęła krew. Wciąż tam jest, bo plamy niczym nie dało się usunąć.

Adaś spod klosza
Alicja S. adoptowała Adama, gdy miał dwa miesiące. Sąsiedzi pamiętają uśmiechniętego malca w śmiesznej czapeczce w kształcie rożka siedzącego w wózeczku, w którym woziła go na spacer. Matka dbała o niego, była wręcz nadopiekuńcza. Buntował się, gdy zabraniała mu się spotykać z rówieśnikami. Gotowała mięsne galaretki, żeby zdrowo rósł i miał mocne kości, karmiła cielęcinką. Chciała dla niego dobrze, a on coraz bardziej się od niej oddalał.

Kryzys nastąpił, gdy zakochał się w prostej dziewczynie, która uczyła się na fryzjerkę. Chciał się z nią związać, na co matka stanowczo się nie godziła. I doszło do tragedii. W słoneczny wrześniowy ranek Adam S. wyszedł z domu. "Co u pani słychać, pani Ewo?" zapytał z grzeczności. Miała remont w domu, murarz stawiał jej komin, było trochę zamieszania.

Po chwili wyszła Alicja S. Oceniła stan prac i rzuciła przez ramię: "Ja też mam dzisiaj robotę, będę z Adamem układać deski na strychu".- Po południu zauważyłam, że w oknach sąsiadki są spuszczone żaluzje - opowiada sąsiadka Ewa. - Zdziwiłam się, bo nigdy wcześniej ich nie zasłaniała. Ale przecież to za mało, żeby od razu podejrzewać zbrodnię.

Sąsiadka nie wiedziała, że schodząc ze strychu Alicja S. potknęła się na schodach i stoczyła się z nich do kuchni. Była przekonana, że to syn ją pchnął, więc w złości zamachnęła się na niego nożem. Jak zeznał później Adam S. uderzył ją pięścią w twarz tak mocno, że uderzyła głową w ścianę.

Nie wezwał pogotowia, gdy leżała na podłodze. Kiedy uznał, że zmarła, wziął siekierę i ostre noże. Popijając wódkę przeniósł ciało do wanny, gdzie przez kilka godzin je ćwiartował. Ciął na kilkucentymetrowe fragmenty, które później gotował w proszku do prania, by uniemożliwić identyfikację kodu DNA. Tłumaczył, że robił to, bo bał się, że zostanie oskarżony o morderstwo.

Makabra pod schodami
Cioteczny brat Alicji S. Ryszard Poręba uważa, że Adam S. zamierzał wywieźć ciało nad Klimkówkę, by je utopić. Nie mógł jednak uruchomić toyoty matki, która miała dodatkowy, prywatny kod. Dlatego poćwiartował ciało. - Najbliższa przyjaciółka Alicji Halina od razu zaniepokoiła się widokiem auta stojącego przed domem - mówi Ryszard Poręba. - Zwykle było w garażu. Zaczęła podejrzewać, że stało się coś złego.

Razem z sąsiadką Ewą Halina zapukała do drzwi, ale Adam S. ich nie wpuścił. Wróciły więc w towarzystwie policjantów, którym 19-letni wówczas mężczyzna otworzył drzwi. Gdy przeszukiwano dom siedział na krześle i palił papierosa. Na jego twarzy nie było żadnych emocji. W domu panował idealny porządek.

- Gdy policjanci zabierali się do wyjścia przypomniałam sobie, że dzień wcześniej widziałam Adama, który wypakowywał z taksówki worek kleju Atlas - wspomina pani Ewa. - Okazało się, że w piwnicy pod schodami jest mur. Zawołałam murarza, który stawiał mi komin. Rzucił okiem na ściankę i stwierdził: "fuga jest wczorajsza". Lekko pchnął mur, cegły się posypały i odsłoniły garnki, w których były szczątki Alicji.

Zbrodnia wstrząsnęła całą Polską. Kolejne procesy, zmiany zarzutów i obniżanie kary wzbudzały panikę w Grybowie. Ludzie bali się, że Adam S. wróci i weźmie krwawy odwet na tych, którzy zeznawali na jego procesie. I faktycznie wrócił po odsiedzeniu 10 lat w więzieniu. - Widziałam go jak szedł przez Rynek - mówi pani Ewa. - Wyglądał jak dawniej. Miał młodą twarz i te same czarne jak węgiel oczy.

Dom rodziny S. stoi pusty, choć od lat jest wystawiony na sprzedaż. Adam nie może tam zamieszkać, bo jako zabójca matki automatycznie stracił prawo do spadku po niej. - Podobno wyjechał za granicę - mówi Ryszard Poręba. - A o dom nikt nie pyta. Zbyt wielką i straszną kryje tajemnicę, by w nim mieszkać.

***

Procesy Adama S.
Sądy miały poważny problem z osądzeniem Adama S. Badając 770 fragmentów ciała jego matki nie sposób było jednoznacznie określić czy została celowo zamordowana, czy też doszło do nieszczęśliwego wypadku.

W lutym 2005 r. Sąd Okręgowy w Nowym Sączu skazał Adama S. na 15 lat więzienia za zabójstwo. Wskutek apelacji Sąd Najwyższy uznał jednak, że sprawa wymaga ponownego rozpatrzenia. Zwłaszcza że biegli nie wykluczyli, że cios wymierzony przez silnego 19-latka mógł spowodować natychmiastową śmierć Alicji S. Odsiedział kilkanaście miesięcy kary za zbezczeszczenie zwłok i doczekał za kratkami kolejnego procesu.

Tym razem usłyszał wyrok siedmiu lat więzienia. Nie za zabójstwo, lecz spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, skutkującego śmiercią. W 2009 roku Sąd Apelacyjny w Krakowie podwyższył tę karę do 10 lat. Sędzia Andrzej Ryński zauważył, że Adam S. jest zdemoralizowany i zasługuje na bardziej surową karę. Sędzia zwrócił uwagę, że wielu szczegółów sprawy nie udało się ustalić, dlatego wątpliwości należało rozstrzygnąć na korzyść oskarżonego.

Sędzia przyznał, że Adam S. działał w obronie koniecznej, ale przekroczył jej granice, gdyż nic mu nie groziło ze strony słabej 63-letniej kobiety. Adam S. odbył karę i wyszedł na wolność. Z naszych nieoficjalnych informacji wynika, że osiadł w Holandii. Jego była dziewczyna wyjechała do Włoch, gdzie ułożyła sobie życie. (szel)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Grybów. Zabójca matki z wyszedł na wolność. W wannie do dziś są ślady krwi - Gazeta Krakowska

Wróć na i.pl Portal i.pl