Grégory Leroy: Francja nie promowała swojej kultury i tradycji wśród imigrantów. Dostała to, na co zasłużyła

Dominik Owczarek
Jabbacake / CC0 Creative Commons
„Wystarczy wybrać się na przedmieścia Paryża, by zobaczyć zupełnie inny świat od tego zgromadzonego przy Polach Elizejskich” - przekonuje Gregory Leroy, założyciel „Hussard”, oferującego szkolenia obronne. Działalność spotyka się z dwojakim odbiorem, nie tylko ze względu na kontrowersyjne dla Francuzów poglądy założyciela.

Czy jest Pan rasistą?
Wręcz przeciwnie. Myślę, że jestem takiego określenia przeciwieństwem.

Widzę zdziwienie na twarzy, choć mediom zdarzało się już Pana tak nazywać.
Może mówili tak ci, którzy rzucają tego typu oskarżeniami na prawo i lewo, a sami mają znajomych głównie o takim samym kolorze skóry.

Prowadzi Pan pod Warszawą ćwiczenia antyterrorystyczne dla zwykłych cywili.
Prowadzone kursy noszą taką nazwę głównie symbolicznie - by zwrócić uwagę na to, że eskalacja przemocy gwałtownie wzrosła po ataku na redakcję Charlie Hebdo. Najważniejsze jest to, by dostrzec codzienne zagrożenie - szczególnie widoczne na francuskich przedmieściach bądź miejscach oddalonych od centralnych punktów większych miast.

Czy zagrożenie terroryzmem w Europie jest aż tak ogromne, żeby nazywać osoby o arabskim pochodzeniu „La racaille” (hołota)?
Gdy z ich strony dochodzi do masowych kradzieży, pobić oraz innych aktów przemocy, wtedy trudno nie powstrzymać się od dosadnych słów.

Jak można ocenić poziom asymilacji Francuzów, których rodzice przyjechali do Francji za chlebem?
Bardzo trudno wrzucić wszystkich do jednego worka. Niejedni zasymilowali się poprawnie, a ich dzieci nie zeszły na złą drogę. To nadal jest jednak mniejszość. O ile dziadkowie i rodzice zwykle czują się Francuzami, to ich potomkowie już niekoniecznie, dodatkowo cechuje ich ogromna arogancja. Francja ma to, na co zasłużyła - nie promowała swojej kultury i tradycji wśród nich, wmawiała im, że powinni być inni niż rodowici obywatele.

Czy można dostrzec zagrożenie terrorystyczne w Polsce?
Absolutnie żadnego. Składa się na to głównie brak niekontrolowanej imigracji. Na ogół chodząc po polskich ulicach, można czuć się bardzo bezpiecznie.

Dlaczego nie założył Pan przedsięwzięcia w swoim kraju tylko akurat w Polsce?
Mieszkałem w Polsce jeszcze zanim wpadłem na pomysł założenia Hussard. Wszystko dobrze się złożyło. We Francji założenie takiej działalności mnóstwo kosztuje, do tego dochodzą przeróżne podatki. Nieczęsto spotyka się tam też cywila, który chciałby coś takiego prowadzić. Nie mówiąc o tym, że tego typu kursy z użyciem broni są po prostu zabronione. Samo prawo dotyczące jej posiadania we Francji jest bardzo restrykcyjne.

Zanim Hussard wystartowało mieszkał Pan już w Polsce. Dlaczego zamieszkał Pan w naszym kraju?
Wybrałem Polskę dość przypadkowo. Jadąc na Ukrainę, wstąpiłem do Krakowa, który bardzo mnie urzekł. Mieszkając jeszcze we Francji, miałem do czynienia z Polakami, miałem nawet polską dziewczynę. Podejmując decyzję o przeprowadzce, kierowałem się na pewno wartościami - jesteście krajem nastawionym na katolicyzm, tradycję. Z każdym rokiem coraz bardziej podobają mi się ludzie - bardzo cenię w was szczerość i brak arogancji.

Jak dalece zmieniło się pańskie podejście wobec Polski po przeprowadzce? Stereotypy na temat Polski we Francji nie należą do najprzyjemniejszych.
Moim pierwszym stereotypem, który zresztą okazał się prawdziwy, było to, że w Polsce są piękne kobiety. Nie tylko to sprawia, że Polska jest najlepszym krajem do życia. Francuzi oczywiście nadal postrzegają Polaków jako alkoholików…

Przecież rocznie pijecie więcej od nas!
Owszem. Nie należy zapominać oczywiście o polskich hydraulikach i innych pracownikach fizycznych.
Jak podejście do kwestii bezpieczeństwa w Polsce różni się od tego we Francji?
A jak mógłby Pan to wytłumaczyć na przykładzie Polski?

Jeśli chodzi o zagrożenie terrorystyczne, nie brakuje plakatów informacyjnych o tym, jak należy się zachować, żeby nie zgrywać bohatera, nie prowokować terrorystów do kolejnych pochopnych działań.
Na naszych kursach uczymy raczej, jak zabijać terrorystów w razie zagrożenia własnego życia.

Jakie ma to przełożenie na zwykłych Francuzów? Wspomniał Pan o restrykcyjnym prawie dotyczącym posiadania broni.
Teoretycznie tak. Z drugiej strony, gdy w takiej sytuacji całe życie przelatuje ci przed oczami, obowiązujące prawo powinno stanowić kwestię drugorzędną.

Czy Paryż naprawdę przypomina miejsce przesiąknięte konfliktem?
Ostatni raz byłem tam trzy lata temu, ale zbyt wiele raczej się nie zmieniło. Centrum miasta nie odzwierciedla realnej sytuacji we Francji. Wystarczy wybrać się do dzielnic, gdzie Paryż się kończy, nie mówiąc o samych przedmieściach, by zobaczyć zupełnie inny świat od tego zgromadzonego przy Polach Elizejskich. Codziennie ze strony potomków imigrantów, w zdecydowanej większości, dochodzi do rabunków, słychać krzyk ludzi padających ofiarą przemocy. Wandalizm pokrywający tamtejsze mury wydaje się łagodnym wyrokiem.

Czy uczestnicy kursów to głównie Pana rodacy?
Głównie tak, choć nie brakuje też Belgów i Szwajcarów.

A Polacy?
Było ich do tej pory dwóch. Okazało się, że byli to partnerzy w interesach francuskich przedsiębiorców, którzy odbywali już wcześniej szkolenia w Hussard.

Jeden z chętnych na oferowany przez Pana kurs myślał, że w cenie niespełna 400 euro zawarte są koszty przelotu i zakwaterowania. Czy często spotyka się Pan z dość niespodziewanymi oczekiwaniami jak te?
Nie wiem, jak sytuacja wygląda wśród Polaków, ale zauważyłem, że wielu Francuzów chce coś zyskać jak najmniejszym kosztem.

W Polsce również takich ludzi nie brakuje. Skąpstwo raczej nie ma narodowej przynależności.
Chodzi mi również o chorobę konsumpcjonizmu. Ludzie chcą mieć wszystko, zapominając, że chęć posiadania bądź poszerzania swojej wiedzy i umiejętności wiąże się z kosztami.

Przekrój kursantów jest szeroki - od właściciela siłowni i jego dziewczyny, po niepozornego podparyskiego księgowego. Czy każdy spełnia wymogi uczestnictwa?
Oczywiście - każdą osobę sprawdzamy pod kątem tożsamości oraz pozwolenia na broń. Gdy ktoś budzi nasze podejrzenia, prowadzimy głęboki research na temat danej osoby. Czasem korzystamy z usług agencji detektywistycznej w celu rozwiania jakichkolwiek wątpliwości.

A testy psychologiczne?
Zrezygnowaliśmy z tego - uważam, że powyższe wymogi są wystarczające. Takie testy są nieopłacalne - pochłaniają zbyt dużo czasu i pieniędzy.
Brzmi to nieodpowiedzialnie. Nie obawia się Pan konsekwencji?
Nietrudno dostrzec potencjalnego mordercę - ten typ osoby łatwo dostrzec na pierwszy rzut oka. Brzmi to może ryzykownie, ale nawet w trakcie rozmowy telefonicznej można dojść do takich wniosków.

Czy dla większości z kursantów jest to pierwszy kontakt z bronią?
Przed rozpoczęciem szkoleń około trzech czwartych miało już z nią do czynienia. Zwykle są to zwyczajni cywile uczęszczający na strzelnice, ale trafiają się równieżbardziej doświadczeni uczestnicy - mowa na przykład o byłych żołnierzach.

Jakie umiejętności cywile mogą nabyć podczas kursów, by móc je zastosować w życiu codziennym?
Najbardziej przydatne jest z pewnością szkolenie medyczne i umiejętność ewakuacji nie tylko siebie, ale i rannych.

Jak wygląda przeciętny dzień kursu? Czy można nazwać go delikatną odmianą wojska?
Z początku firmowałem Hussard jako trening militarny. Po pewnym czasie wraz ze współpracownikami doszliśmy jednak do wniosku, że bardziej poprawnym politycznie określeniem będzie „obóz antyterrorystyczny”. Zawsze zaczyna się od odrobiny teorii, później przechodzi się do treningu strzeleckiego, ale bez amunicji. Po zapoznaniu kursantów z kolejnymi zasadami wręczamy naładowaną broń. Cały poranek schodzi na strzelanie z pistoletów półautomatycznych (Glock) i maszynowych (AK-47). Pokazujemy też, jak należy się poruszać z bronią. Do wszystkiego dochodzą jeszcze wskazówki dotyczące opatrywania ze strony medyka służącego w brytyjskiej armii.

Czy możemy dostrzec obecnie apogeum terroryzmu w Europie?
W samej Francji przemoc bezustannie czai się na ulicach - im dalej od centrum dużego miasta. Chciałbym od razu jednak nadmienić, że samo zagrożenie terrorystyczne nie sprawia, że nie powinniśmy wychodzić na ulice. Statystycznie mamy większe szanse na to, by zginąć z rąk młodych chuliganów na przedmieściach Paryża, niż poprzez zamach w zatłoczonym centrum.

Czy możliwe jest to, by pesymistyczna wizja Michaela Houellebecqua z „Uległości” się sprawdziła?
Jestem optymistycznie nastawiony wobec przyszłości Francji. Bardzo cenię sobie twórczość Houellebecqua, ale należy pamiętać o tym, że to cały czas fikcja. Współczesne czasy stoją pod znakiem nauki o przesadnej tolerancji i zbytniej wrażliwości, przez co zabrakło miejsca na podejmowanie trudnych, ale rozsądnych decyzji. Następnych dziesięć, dwadzieścia lat będzie decydujące w kontekście przyszłości Francji. Państwo powinno prowadzić twardszą politykę. Nie może być tak, że policjant dwa razy zastanawia się, czy sięgnąć po broń, gdy jest atakowany z zamiarem pozbawienia go życia. Tak samo sytuacja przejawia się w wypadku agresywnych manifestacji - służby boją się nieraz zareagować, mimo że powinny działać restry-kcyjnie. Media podchodzą niezwykle delikatnie do aktów przemocy ze strony imigrantów. Zmierzyć się z tymi wszy-stkimi problemami będzie tru-dno, ale jesteśmy do tego zobowiązani w celu ochrony naszej tożsamości. Pamiętajmy oczywiście o tym, że byłoby głupotą być przeciwko jakimkolwiek imigrantom. Nie brakuje wśród nich pokojowo nastawionych obywateli, którzy wnoszą wartość dodaną dla Francji.

Czy wśród Pana kursantów można dostrzec muzułmanów?
Był do tej pory jeden. Bardzo mądry facet.

Jak podchodził do pańskich negatywnych przekonań wobec multikulti?
On sam jest dość krytycznie nastawiony do tego, co się obecnie dzieje.

Patrząc na aktywność Hussard w social mediach, widać, że jesteście nakierowani prawicowo. Nie obawia się Pan, że ideologizacja pańskiej działalności ogranicza zakres odbiorców, a co za tym idzie, przyszłych kursantów?
W pracy staram się chować swoje poglądy do kieszeni - to szkolenia, nie indoktrynacja. Kiedy uczysz kogoś strzelać, trudno zauważyć tutaj znamiona poglądów lewicowych bądź prawicowych. Oczywiście w rozmowach na tematy poza szkoleniem jestem w stanie dostrzec, że około 80% kursantów ma poglądy konserwatywne.

Czy przedmieścia Paryża naprawdę są aż tak niebezpieczne, jak przedstawiane są w mediach? Pochodzi Pan z Courbevoie. Co mógł-by Pan przekazać turyście, któremu znudziło się zwiedzanie Pół Elizejskich oraz Wieży Eiffla i chciałby wybrać się na przykład do Saint-Denis?
Zależy od osoby. Jeśli z samej aparycji wygląda się jak potencjalna ofiara - lepiej się tam nie zapuszczać. Dla mnie wybranie się w jedne z paryskich przedmieść było ciekawą przygodą - byłem jedynym białym. Mógłbym jednak szczerze polecić taką formę wycieczki odważniejszym turystom, żeby mogli się przekonać, jak wygląda Francja od prawdziwej strony - innej niż ta, przedstawiana w wyidealizowanych reklamach.

POLECAMY:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na i.pl Portal i.pl