Granice (nie)kompetencji. Zachowania agresywne i nielogiczne zdarzają się chorym i zdrowym

Liliana Sonik
Podobno starzejący się Tomasz z Akwinu modlił się, by nie ulegać „zgubnemu nawykowi mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji”. No właśnie.

Staram się o tym pamiętać, ale czasem trudno zdzierżyć. Widziałam w telewizji Ryszarda Petru, który wzywał do dymisji szefów policji i służby więziennej, ponieważ nie powstrzymali Stefana W. przed zabójstwem.

To jednak wymaga komentarza. Czy są jakieś granice niekompetencji? Bo takową wykazuje się zbyt ambitny polityk, który chyba nie ma pojęcia, że żaden policjant, ani żaden funkcjonariusz penitencjarny nie może wydłużyć nikomu kary. Nie mogą też arbitralnie decydować, że kogoś będzie się śledzić albo go wsadzać do psychiatryka. I tej zasady lepiej nie podważać, bo obudzimy się w systemie totalitarnym.

Jest jednak faktem, że obecnie nie istnieją żadne prawne rozwiązania, które chroniłyby społeczeństwo w sytuacji, gdy istnieje przypuszczenie, że człowiek opuszczający więzienie może kogoś zabić. Że luka ta nie jest dobra, dotkliwie się przekonaliśmy. Potrzebne jest rozwiązanie, które umożliwi jakąś kontrolę, nie wpadając w pułapkę systemu prowokującego do nadużyć władzy.

Ministerstwo Zdrowia proponuje, aby osoby ewidentnie nie radzące sobie z agresją po wyjściu z więzienia stawały przed sądem, który - na podstawie opinii biegłych psychiatrów - mógłby nakazać leczenie psychiatryczne w zamkniętym oddziale lub leczenie ambulatoryjne, poza szpitalem. To nie jest zły sposób, pod warunkiem, że byłby używany powściągliwie.

Jednak psychiatrzy nie przyjęli dobrze tej propozycji. Zwracają uwagę, że na naszych oczach rodzi się nonsensowne przekonanie, że chorzy psychicznie są potencjalnymi mordercami. Tymczasem jest odwrotnie: u 93 proc. morderców nie znaleziono śladów choroby psychicznej. Oczywiście zabójstwo jest zawsze dramatem osobistym i społecznym. Warto jednak pamiętać, że Polska jest krajem dość bezpiecznym. Statystycznie bezpieczniejszym od Finlandii czy Szwecji, znacznie bezpieczniejszym od Litwy czy Stanów Zjednoczonych i ponad dziesięciokrotnie bezpieczniejszym od Rosji.

Choć psychiatria jest nauką i częścią medycyny, to nie jest nauką ścisłą. Żaden test nie odpowie na pytanie, co człowiek zrobi za kilka dni lub tygodni. Dotyczy to i chorych, i zdrowych. Przerzucanie na psychiatrów odpowiedzialności za zapobieganie (lub niezapobiegnięcie) zbrodni jest zabiegiem tyleż nieskutecznym, co pozornym. Ma nas uspokoić. Ma uspokoić społeczeństwo, które żąda pełnego bezpieczeństwa.

Tymczasem zachowania agresywne i nielogiczne zdarzają się chorym i zdrowym. I ani miliony kamer, ani elektroniczne bransoletki, ani czipy w głowach, nie dają gwarancji beztroski. Chyba że elektroniczne szpiegowanie założy się absolutnie wszystkim, również Panu i Pani, i mnie również. Tylko kto będzie nas kontrolował? A kto będzie kontrolował tych, co będą kontrolować nas? Kłania się orwellowska antyutopia. A tego chyba nie chcemy.

POLECAMY - KONIECZNIE SPRAWDŹ:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Granice (nie)kompetencji. Zachowania agresywne i nielogiczne zdarzają się chorym i zdrowym - Dziennik Polski

Wróć na i.pl Portal i.pl