Górnik Zabrze ewenementem nie tylko na skalę Ekstraklasy. Takiej sytuacji jeszcze nie było...

Rafał Musioł
Rafał Musioł
Trener Górnika Zabrze, Jan Urban, nie może narzekać na brak problemów na starcie sezonu.
Trener Górnika Zabrze, Jan Urban, nie może narzekać na brak problemów na starcie sezonu. Lucyna Nenow / Polska Press
- Gdybym miał ocenić nasze transfery to nie wiedziałbym co powiedzieć. Przecież ci zawodnicy w ogóle nie grają - przyznaje trener Górnika Zabrze Jan Urban.

W letnim okienku transferowym Górnik Zabrze był wyjątkowo aktywny. Zdecydowana większość piłkarzy, którzy dołączyli do zespołu Jana Urbana, pierwsze dwa mecze ogladało jednak spoza murawy. Powodem są kontuzje i nieprzygotowanie do gry.

- Nawet nie potrafiłbym odpowiedzieć czy nasze transfery były trafione czy nie, bo z nowych gra właściwie tylko młodzieżowiec Kamil Lukoszek.. Chyba nie spotkałem się jeszcze z taką sytuacją. Na pewno jest ona wyjątkowo dziwna. Jak mam ocenić te nabytki, skoro większość z nich nawet z nami nie trenuje - przyznał trener Jan Urban. - Michal Siplak powinien być już w rytmie meczowym, ale doznał kontuzji, mięśniowej, drobnej, jednak wykluczającej na około miesiąc. Podobna sytuacja jest z Kostasem Triantafyllopoulosem, który też byłby do grania, ale musi się leczyć. Filipe Nascimento i Sebastian Musiolik odbudowują formę. Ten drugi powinien wkrótce zacząć grać, ale reszta... Na razie tego nie widzę. Generalnie ktoś by powiedział, gdzie są transfery, a one przecież na papierze są. Ale tylko na nim i nie możemy z nich skorzystać.

Listę problemów uzupełnia brak Erika Janży i Daniego Pacheco.

- Erik przeszedł zabieg, to nie będzie długa przerwa, ale miesiąc będziemy musieli poczekać. Pachevo złamał palec i dopiero zaczyna biegać, tu też oceniam przerwę na miesiąc - stwierdził szkoleniowiec Górnika.

W sobotę o 17.30 Górnik, który przegrał dwa pierwsze mecze sezonu, zmierzy się u siebie z Piastem Gliwice.

Nie przeocz

Musisz to wiedzieć

Bądź na bieżąco i obserwuj

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

MECZ Z PERSPEKTYWY PSA. Wizyta psów z Fundacji Labrador

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Górnik Zabrze ewenementem nie tylko na skalę Ekstraklasy. Takiej sytuacji jeszcze nie było... - Dziennik Zachodni

Komentarze 3

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

l
l.i
Gdy pamiętać, że za fuzją 4 liczących się klubów, które w końcu 1948 dały

początek Górnikowi, stały niemałe środki finansowe i sprzyjające propagandowym

celom partyjne decyzje polityczne, rozwój zabrzańskiego klubu nie może dziwić”.

Nie dziwicie się, że pomysłodawcą przeszczepienia tych wzorów do Zabrza był

pół-Rosjanin i komunista – Gajdzicki. Później był za to znienawidzony i musiał

ukrywać się przed kibicami klubów, które zniszczył. Z tego propagandowego

kombinatu uciekali piłkarze wcielonych do niego klubów. Zjawisko było o tyle

dotkliwe, że kluby te prezentowały przed wcieleniem ich do Zjednoczenia znacznie

wyższy poziom sportowy. Początki klubu nikną więc w oparach absurdu: piłkarze

nie chcieli grać w Górniku a kibice nienawidzili twórcę tego tworu. Takie są

jego groteskowe początki: kombinat państwowy, nie dość, że bez kibiców to

jeszcze traktowany wrogo przez mieszkańców miasta w którym powstał.

Wrogość wobec pomysłodawcy, nieukrywana awersja piłkarzy i kibiców do nowego

tworu jest faktem historycznym. Nie dziwcie się, że w Zabrzu nie wiedzą gdzie i

z kim Górnik rozegrał swój pierwszy mecz – to nie było ważne, nikt tego nie

notował, nikogo to nie obchodziło. Liczyło się ile Górnik wyrobił % sportowej

normy i czy piłkarze pilnie uczestniczyli w wykładach z marskizmu i leninizmu.

Wiemy natomiast, że pierwszy mecz międzynarodowy drużyna Górnika rozegrała z

Armią Czerwoną, ale domyślaliście się chyba? Zaraz po powstaniu Górnik otrzymał

od władz prezent – wybudowany jeszcze przez nazistów stadion na 12000 miejsc.

Zaplecze zostało ufundowane, trzeba było zacząć werbować ludzi (normalny klub

powstaje w odwrotny sposób: najpierw zdobywa popularność i miłość kibiców a

dopiero ewentualnie potem wsparcie władz).

Nie pytajcie się też skąd wzięły się egzotyczne w polskiej przedwojennej piłce

nazwy typu: Górnik, Stal, Gwardia, Kolejarz, CWKS (W ZSRR: Szachtior, Metalurg,

Dynamo, Lokomotiw, CSKA) itd. To tylko zwykłe kopie „doskonałych” rozwiązań

radzieckich. Trudno doszukiwac się w Polsce klubów o równie jednoznacznym

powiązaniu ich narodzin ze stalinowską zagładą przedwojennych struktur

piłkarskich. W marcu zapowiedziano na grudzień 1948 roku utworzenie jednej

jedynie słusznej partii (PZPR), we wrześniu usunięto od władzy Gomułkę za

odchylenie prawicowo-nacjonalistyczne a w październiku 1948 roku rozpoczęto

aresztowania przedwojennych działaczy piłkarskich którzy nie wstąpili do PPR,

lub krytykowali komunistyczne porządki. W grudniu 1948 istniało już 60 nowych

państwowych kombinatów sportowo-zakładowych.
l
l.i
Okoliczności transferów niektórych piłkarzy do Górnika mają iście mafijną genezę

i zamieszani w nie byli najważniejsi decydenci PRL-u. Rzadko kto dziś pamięta,

że Górnik nigdy nie stracił piłkarza na rzecz CWKS-u Legii. Wręcz potrafił

wyciągnąć z Legii takich asów jak Kowala czy Pohla, wykradzionych wczesniej

przez wojskowych z małych śląskich klubów. To jedyny taki przypadek w PRL-u:

całkowita odporność na zabiegi potężnych ponoć wojskowych patronów Legii.

Do historii komunistycznej propagandy przeszły prasowe relacje z kompromitacji

Górnika w Londynie, kiedy został ośmieszony przez Tottenham wynikiem 8:1. Prasa

lamentowała nad okrucieństwem barbarzyńskich Anglików. Nie można było pisać o

kompromitacji wizytówki górnictwa – nie wypadało. W rzeczywistości piłkarze

Tottenhamu, który nigdy nie zawojował Pucharu Mistrzów grali po prostu swoje –

angielską piłkę. Gwiazdorzy z Górnika nie podołali presji i byli po prostu

znacznie słabsi piłkarsko, przyzwyczajeni do tego, że nikt w kraju nie był w

stanie stawić im oporu. Wzorowi socjalistyczni górnicy zostali po prostu

stratowani na Ścieżce Białego Jelenia (White Hart Line). Czytając jednak relacje

o tym meczu w komunistycznej prasie można było pomyśleć, że Górnik powinien

awansować dalej, jedynie kapitalistyczny spisek powstrzymał jego marsz ku

zwycięstwu… Jan Kowalski, jeden z gwiazdorów tamtej drużyny, ogłoszony przez

komunistyczną prasę ofiarą Anglików analizował sytuacje po upadku komuny:

„Owszem odniosłem kontuzję, ale nie było to wynikiem jakiejś szczególnie

brutalnej gry Anglików. Mieli taki styl, grali po prostu zdecydowanie i tyle.

Oni nie byli złośliwi, nie byli chams

Zabawnym jest fakt, że przygoda Górnika z Pucharem Mistrzów zaczynała się jednak

pod hasłem zatarcia „niechlubnych wyników poprzedników”. Wydawane w olbrzymich

nakładach ulotki propagandowe (w formie książeczek) zawierały informacje, że

wielki Górnik idzie na podbój Europy. Po klęsce w Londynie i kilku dalszych

niepowodzeniach wizytówki górnictwa, jedna z kolejnych „ulotek” wydana we

wrześniu 1964 nie zaczynała się już od buńczucznych zapowiedzi tylko od

usprawiedliwień: „wyniki górników byłyby lepsze gdyby sprzyjało im szczęście w

losowaniu”.
l
l.i
Do potęg które złośliwy los postawił na drodze „wiecznego pechowca”

– Górnika, zaliczone zostają: Tottenham (europejski średniak), Austria Wiedeń

(mniej niż średniak) i Dukla Praga. Za komentarz do największej klęski polskiej

drużyny w dziejach Pucharu Mistrzów/Ligi Mistrzów poza pokaźnym zestawem

usprawiedliwień służy krzepiące stwierdzenie, że „nie był to mecz do jednej

bramki”. Cieżkie zmagania Górnika z Austrią (1963) kwitowane są słowami, iż

zabrakło „łutu szczęścia” (na temat 1:0 na Stadionie Śląskim). Arcydziełem

kłamstwa jest zaś relacja o autentycznie szczęśliwym awansie po dodatkowym meczu

z Austrią. Po zdobyciu w I połowie dwóch bramek, w II połowie tego meczu trwał

nieustanny szturm bramki Górnika, a Górnik całą druga połowę się bronił, stracił

jednak tylko jedną bramkę i wygrał ostatecznie awans 2:1. Fatalna postawa

zespołu przedstawiona została jednak jako efekt „niefortunnej taktyki”. Wysoka

porażka Górnika w następnej rundzie, na wyjeździe w Pradze (Dukla-Górnik 4:1)

określona jest po raz kolejny jako „ogromne szczęście” Dukli. Dotkliwa porażka

dokładnie w takim samym wymiarze (znów lanie 4:1!) rok później określona jest

jako „jeszcze bardziej pechowa”. Nad losem Górnika mścił się zapewne jakiś

demon-reakcjonista, bo cóż innego mogło spowodować taką niekończąca się serię

potwornego pecha? W 1967 roku Górnik dał kolejny popis ulegając w II rundzie

Pucharu Mistrzów CSKA Sofia 0:4.

W 1968 w kolejnej broszurce czytamy zaklęcie by górnicy zagrali tak wspaniale

jak gdy „przed laty rzucili na kolana Tottenham”. W tymże 1968 roku, w pierwszym

meczu Górnik przegrał w Manchesterze tylko 2:0 jednak komunistyczna prasa znowuż

rozpatrywała niezwykły pech czempiona…. W tym samym czasie brytyjski Times

wytypował 6 rozpaczliwych obron Huberta Kostki do tytułu „nie z tego świata” i

zastanawiał się nad tym jakim cudem Manchester United nie strzelił Górnikowi

więcej bramek…

Najlepszym przykładem propagandy systemu była zbiorowa histeria po dotarciu

wizytówki socjalistycznego górnictwa do finału najsłabszego z pucharów

europejskich – Puchary Zdobywców Pucharów (nie bez powodu został zlikwidowany 10

lat temu!). W finale Górnik przegrał z przeciętnym Manchesterem City, który

nigdy później nie sięgnął już po europejskie trofeum. Do finału dostał się

dzięki… szczęśliwemu losowaniu. „Pokonanym” rywalem w losowaniu była słabiutka

Roma, przedstawiana w komunistycznej prasie jako potentant europejskiej piłki!
Wróć na i.pl Portal i.pl