Górnicy z kopalni Makoszowy protestują i palą opony. W Krupińskim masówki

Palone opony i huk petard. Tak wczoraj pod siedzibą Spółki Restrukturyzacji Kopalń w Bytomiu protestowali górnicy z zabrzańskiej kopalni Makoszowy. W ten sposób wyrazili swój sprzeciw wobec planów likwidacji tego zakładu wydobywczego.

AKTUALIZACJA
GÓRNICY WYCHODZĄ NA ULICE. BĘDĄ BLOKOWAĆ PRZEJAZD

Widmo likwidacji Makoszów staje się coraz bardziej realne. Z końcem tego roku zabrzański zakład przestanie otrzymywać dopłaty do strat produkcyjnych. A to właśnie dzięki nim funkcjonował od maja 2015 roku, kiedy do SRK trafił. Miał tam oczekiwać na przejęcie przez inwestora. Ten jednak - mimo m.in. listu intencyjnego podpisanego z PGE czy ogłoszonego przetargu (negocjacje przerwane po pierwszej turze) - do tej pory się nie znalazł. Wstrzymanie dopłat jest przesądzone, bo to jeden z punktów akceptacji przez Komisję Europejską polskiego programu dla górnictwa.

CZYTAJ KONIECZNIE:
GÓRNICY WALCZĄ O UTRZYMANIE MIEJSC PRACY

- Sytuacja w kopalni jest bardzo napięta. Ludzie są nerwowi i mają już dość mydlenia oczu. Zresztą to trwa zbyt długo, a obietnice nie są dotrzymane - mówi Jakub Barut, górnik z Makoszów. - Czy uda się nam coś zmienić? To będzie zależeć od tego, jakie działania podejmą związkowcy. My im pomożemy i na pewno nie oddamy kopalni walkowerem - dodaje.

Napiętej sytuacji w śląskich kopalniach towarzyszyła poniedziałkowa deklaracja Ministerstwa Energii: „KHW i PGG powinny zostać połączone”. Jest ona związana z programem naprawczym dla KHW, będącego w fatalnej sytuacji finansowej.

- Szukaliśmy wariantu, który byłby najlepszy zarówno z punktu społecznego, jak i ekonomicznego. Takie połączenie zapewni kopalniom KHW dalsze funkcjonowanie, a górnikom stabilne zatrudnienie - mówił Krzysztof Tchórzewski, minister energii.

Włączenie holdingu do PGG to opcja, ku której skłaniają się instytucje finansowe, wierzyciele KHW. Szczegóły połączenia mają być znane do końca stycznia 2017 roku.

W przeprowadzonym w piątek referendum w kopalni Makoszowy zdecydowana większość załogi opowiedziała się za obroną kopalni.
W poniedziałek wyniki zostały przedstawione na posiedzeniu górniczej sekcji Solidarności. Wtedy też miały zapaść decyzje odnośnie formy protestów prowadzonych w obronie zagrożonych likwidacją śląskich kopalń. Tak jednak się nie stało. Ustalono natomiast, że związek zwróci się do rządu o upublicznienie decyzji KE. - Oficjalnie nikt z nas jeszcze nie poznał tego dokumentu, a chcielibyśmy się do niego odnieść. Ten dokument w żaden sposób nie został ani skonsultowany, ani uzgodniony ze stroną społeczną - mówił Jarosław Grzesik, szef górniczej „S”.

O dalszych działaniach mają teraz zadecydować załogi kopalń. Chodzi jak na razie przede wszystkim o wspomniane Makoszowy, ale także o kopalnię Krupiński z Suszca (należy jeszcze do JSW, ale ma zostać przekazana do SRK).

Wczoraj związkowcy z Makoszów podjęli decyzję o organizacji przemarszu w najbliższy piątek ulicami Zabrza. - Dalsze działania nastąpią spontanicznie. Załoga także podejmuje samoczynnie działania, które są trudne do przewidzenia - mówi jeden ze związkowców. Natomiast w Suszcu dzisiaj mają odbyć się masówki. Akcja protestacyjna rozpocznie się najprawdopodobniej w czwartek. Jej szczegóły poznamy dzisiaj.

Punkt konsultacyjny, który w budynku dyrekcji Makoszów został uruchomiony w poniedziałek, nie działał zbyt długo. Przedstawiciele Polskiej Grupy Górniczej, Jastrzębskiej Spółki Węglowej i SRK mieli tam informować pracowników o możliwości przeniesienia na inne kopalnie. Gwarancja zatrudnienia dla wszystkich pracowników Makoszów została zapisana w porozumieniu z 2015 roku. Po kilkunastu minutach pracy punktu weszła tam grupa związkowców i pracowników.

- Zerwali szyldy informacyjne, zagrozili użyciem siły, zagrozili też, że deskami zabiją drzwi wejściowe. W tej sytuacji, dbając o bezpieczeństwo pracowników naszych i spółek węglowych, podjąłem decyzję o wstrzymaniu akcji konsultacyjnej - mówił Marek Tokarz, prezes Spółki Restrukturyzacji Kopalń.
- Tłumaczyliśmy organizatorom punktu, że biura pośrednictwa pracy są w miastach. Jeśli potrzebują pracowników, to powinni ich tam szukać, a nie podbierać nam załogę. Nasza załoga określiła w referendum, czego oczekuje - komentował z kolei Jerzy Hubka, wiceprzewodniczący Związku Zawodowego Górników w kop. Makoszowy.

Mimo że praca punktu została zablokowana, to już ok. 100 górników (z ponad tysiąca trzystu zatrudnionych) na własną rękę kontaktowało się z PGG (63 osoby) i JSW (32). W kopalniach spółek uruchomione zostały specjalne punkty. Zlokalizowane są w kopalni Bielszowice oraz Knurów - Szczygłowice. Ponadto każdy z pracowników ma otrzymać imienny list z SRK. Znajdzie tam m.in. formularz deklaracji ws. skorzystania z opcji alokacji.

W nowym miejscu pracy górnicy mają otrzymać umowy na czas nieokreślony, a warunki płacowe mają być takie same jak obowiązujące w danej kopalni. Oferta spółek ważna jest do końca tego roku. Te osoby, które nie zdecydują się na przeniesienie, pozostaną w SRK.

Jednak niektórzy górnicy podchodzą do alokacji sceptycznie. Po pierwsze obawiają się, czy wszyscy znajdą zatrudnienie na podobnych stanowiskach (sumarycznie potencjalnych ofert jest więcej niż pracowników Makoszów), a po drugie - niektóre kopalnie oddalone są od Zabrza nawet o ponad 40 km.