Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Górnicy nigdy nie wybaczą Jaruzelskiemu. Syn Gierka też nie

Teresa Semik
arc
Kilka dni po śmierci Edwarda Gierka w 2001 roku jego syn, profesor Adam Gierek, otrzymał list od generała Wojciecha Jaruzelskiego. Do dziś tego listu nie otworzył

Na Śląsku i w Zagłębiu Dąbrowskim Wojciech Jaruzelski miał bodaj najwięcej przeciwników. To tutaj stan wojenny, który wprowadził w 1981 roku, był najtragiczniejszy w skutkach. Podczas pacyfikacji kopalni Wujek strzelano do górników z broni palnej, dziewięciu zginęło. Wielu nie wybaczyło generałowi także tego, jak potraktował Edwarda Gierka, internując go z wszystkimi szykanami, a potem eliminował z życia publicznego.

Ta niechęć do Jaruzelskiego była przez niego odwzajemniana. Rzadko tu przyjeżdżał. Owszem, jako przywódca partii i narodu w latach 80. pojawiał się wśród górniczych pióropuszy, tradycyjnie na Barbórkę, ale atmosfera tych spotkań była oschła.
- Rozporządzeniem Rady Ministrów z grudnia 1981 roku Wojciech Jaruzelski przymusił górników do pracy siedem dni w tygodniu - przypomina dr hab. Marian Mitręga, profesor Uniwersytetu Śląskiego. - Wprawdzie otrzymali rekompensatę w postaci specjalnych sklepów górniczych, tzw. gieweksów, w których mogli się zaopatrywać za zarobione pieniądze w soboty i niedziele, ale te sklepy do dziś Śląskowi wypomina reszta Polski.

Pierwsze dni stanu wojennego dlatego były tak dramatyczne w naszym regionie, bo kraj potrzebował węgla, a kopalnie strajkowały. Zima 1981 roku była wyjątkowo ostra, a w elektrowniach zapasy surowca wystarczały najwyżej na dwa, trzy dni. Cały ten misternie przygotowany stan wojenny mógł się rozpaść z powodu zimna. Odblokowania protestujących kopalń domagała się Wojskowa Rada Ocalenia Narodowego, na której czele stał generał Jaruzelski.

Nie chcą honorów dla generała

Stanisław Płatek był wtedy wśród strajkujących górników Wujka w Katowicach. Został postrzelony w ramię przez szturmujący kopalnię oddział milicji, a potem jeszcze skazany na więzienie za zorganizowanie tego protestu. Nie znajduje żadnego usprawiedliwienia dla Jaruzelskiego za śmierć kolegów, rany innych. - Dziś milczę - mówi Płatek. - O zmarłych nie mówi się źle, a nie mam dobrego słowa dla generała.

Eugeniusz Karasiński, przewodniczący Stowarzyszenia Represjonowanych w Stanie Wojennym Regionu Śląsko-Dąbrowskiego milczeć jednak nie chce. Już następnego dnia po śmierci generała napisał list do prezydenta RP, że miejsce Wojciecha Jaruzelskiego jest w panteonie nieosądzonych zdrajców Polski. Represjonowani sprzeciwiają się honorowaniu zmarłego jak męża stanu. - W naszej opinii to zbrodniarz komunistyczny odpowiedzialny za zbrodnie: grudnia 1970 na Wybrzeżu, czerwca 1976 w Radomiu i Ursusie oraz okresu stanu wojennego 1981 roku - wylicza Karasiński. - Przypomnieć należy jego niechlubną rolę w czyszczeniu szeregów z elementu syjonistycznego LWP po wydarzeniach marca 1968 roku. Do tego agent Moskwy, TW "Wolski", zdrajca i renegat.

Ambitny karierowicz

Żal do generała ma do dziś prof. Adam Gierek, szczególnie za to, jak potraktował jego ojca w stanie wojennym.
- Żal to najłagodniejsze słowo, jakie mi przychodzi na myśl w tych dniach żałoby - wyjaśnia. - Mój ojciec zaufał Jaruzelskiemu, bo z natury był ufny, a on okazał się człowiekiem wielkiej nielojalności, delikatnie mówiąc. Starał się ojca upokorzyć za wszelką cenę, najpierw warunkami internowania, potem nękał go procesami. Do końca życia ojciec liczył, że otrzyma jakieś słowa wyjaśnienia. Pytał, czy są dla niego informacje, listy z Warszawy, z których mógłby coś wyczytać, ale nic nie przyszło.
Dopiero kilka dni po śmierci Edwarda Gierka w 2001 roku przyszedł list od Jaruzelskiego, ale Adam Gierek nie otworzył go do dziś. - To był smutny czas dla mnie, a nie spodziewałem się, że list zawiera jakieś ważne treści, że coś nam wyjaśni. Jaruzelski nie był człowiekiem, który łatwo zmienia zdanie - mówi prof. Gierek. - Dlatego odłożyłem go gdzieś nieotwarty i nawet nie pamiętam, gdzie. Nie zamierzam go szukać teraz, ale może za jakiś czas, jak zacznę porządkować dokumenty, zajrzę do niego.

Konflikt Jaruzelskiego z Edwardem Gierkiem miał podłoże ambicjonalne. Władysław Gomułka mianował Jaruzelskiego na ministra obrony, ale trzymał go z boku. Gdy Edward Gierek zastąpił Gomułkę na stanowisku pierwszego sekretarza KC PZPR, awansował Jaruzelskiego na członka Biura Politycznego i przekazał mu całość spraw wojskowych. Biografowie Gierka uważają, że to był błąd, bo Jaruzelski nie zamierzał być lojalny. Kiedy jednak Gierek otrzymał z Moskwy sygnał, że dobrze by było dać Jaruzelskiemu szlify marszałkowskie, zaparł się i nie dał. Jak potem tłumaczył, "z powodu nachalności Kremla". Nie wziął jednak pod uwagę ambicji generała, który mu tego nigdy nie wybaczył. Gierek zbyt późno się zorientował, że Jaruzelski stał się jego rywalem w partii. Generał Witalij Pawłow, rezydent KGB w Polsce, jak pisze Janusz Rolicki w książce "Gierek", nawiązał z Jaruzelskim ścisłe kontakty.

W stanie wojennym, na polecenie Jaruzelskiego Gierek został internowany w Głębokiem koło Koszalina. - Odwiedziłem ojca w tym miejscu. Było jak jakieś straszne przytulisko. Jedna z przetrzymywanych tam osób zmarła - przypomina Adam Gierek. - Wtedy zmienił się mój stosunek do Jaruzelskiego, którego zresztą znałem osobiście. Prośby o podjęcie jakiegoś dialogu pozostawały wówczas bez odpowiedzi. Ojciec wrócił z odosobnienia dopiero po roku.

Pokłady osobistej niechęci Jaruzelskiego do Gierka były ciągle niewyczerpane. Gdy nie miał czego mu odebrać, to nie dawał mu paszportu. Gierkowi, odsuniętemu od władzy i wykluczonemu z partii, złożył w Katowicach prywatną wizytę kanclerz Niemiec Helmut Schmidt. Zaproponował udział w ekskluzywnym klubie polityków sygnatariuszy Konferencji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie w Helsinkach. Nic nadzwyczajnego, bo politycy mieli się spotykać w różnych częściach świata i debatować o sytuacji międzynarodowej. Pierwsze spotkanie planowano w Nowym Jorku. Jak twierdzi Rolicki, Schmidt zostawił Gierkowi promesę biletu lotniczego w obie strony i adres opłaconego z góry hotelu, ale Gierek nie dostał paszportu i nie pojechał.

Ze stanowiska pierwszego sekretarza KC PZPR generał Jaruzelski odszedł z honorami, dzięki opozycji antykomunistycznej. Został prezydentem (1989-1990) demokratycznej już prawie Polski. Historia wysłała go jednak do kąta i w nim pozostał. Nawet wymiar sprawiedliwości go stamtąd nie wyciągnął. Ale starości pogodnej nie miał, ciągany wciąż po sądach, choć kary też nie doczekał żadnej. Był oskarżony w procesie o sprawstwo kierownicze zastrzelenia robotników Wybrzeża w grudniu 1970. Prokuratorzy pionu śledczego katowickiego IPN oskarżyli go również za stan wojenny.

Żałował, ale zrobiłby to samo

Jedyną uciążliwością było to, że od czasu do czasu musiał się fatygować do sądu, także do Katowic, gdzie jednak występował w charakterze świadka w procesie plutonu specjalnego milicji strzelającego do górników kopalni Wujek. Aktywiści Konfederacji Polski Niepodległej witali go okrzykami: Jaruzel, morderca!

- Wyrażam głęboki żal z powodu tragedii w kopalni Wujek. To był cios w prawa stanu wojennego, którego istotą było chronienie społeczeństwa przed wielką tragedią, a w szczególności przed rozlewem krwi - mówił. - Górnicy zginęli na skutek splotu tragicznych nieszczęść, a nie działań podjętych z premedytacją. Gdyby 19 funkcjonariuszy plutonu specjalnego z taką intencją oddało strzały z broni maszynowej do tłumu, zginęłoby nie 9, a 90, 190, a może nawet 290 górników. Wiem, co oznacza siła ognia 19 pistoletów maszynowych.

- Nie chodziło o ratowanie kraju przed czymś gorszym. Kierowała generałem chęć utrzymania władzy, za każdą cenę - ripostował górnik Stanisław Płatek.

Choć Jaruzelski przepraszał za stan wojenny, ubolewał nad internowaniem działaczy "Solidarności", bo swoich partyjnych kolegów żałował już mniej, z tą samą konsekwencją powtarzał, że gdyby raz jeszcze musiał wyprowadzić uzbrojone wojsko i milicję na ulicę, uczyniłby to bez wahania. Trzeba mieć wyjątkowy dar ufności, by wierzyć, że w 1989 roku oddał władzę wyłącznie z własnej i nieprzymuszonej woli. Gdyby nie pieriestrojka w Moskwie, nadal próbowałby trzymać Polaków na krótkiej smyczy. Inaczej nie potrafił.

Historia najnowsza

Prezydent Wojciech Jaruzelski przyjechał pod krzyż zastrzelonych górników kopalni Wujek 2 grudnia 1989 r., przy okazji Barbórki. W Księdze pamiątkowej kopalni napisał: "Płynęły przez polską ziemię potoki polskiej krwi. Tej, która tu została razem przelana, mogliśmy uniknąć. Niech pamięć o Niej będzie przestrogą dla Żywych i hołdem dla Ofiar".

Świadek Wojciech Jaruzelski zeznawał przed katowickim sądem w procesie kopalni Wujek: - Dzień 13 grudnia 1981 roku był też okaleczeniem narodu, wprawdzie mniejszym złem, ale to zło pozostaje. Jest nim także śmierć górników. Ta śmierć jest dla mnie jak cierń.

Jaruzelski twierdził również, że Czesław Kiszczak, szef MSW, nie wyraził zgody na użycie broni
w czasie tłumienia strajku w kopalni. Rozkazał przerwać akcję, wycofać się z kopalni i czekać na dalsze rozkazy.


*Matura 2014 ARKUSZE + KLUCZ ODPOWIEDZI + PRZECIEKI
*Elementarz: Bezpłatny podręcznik POBIERZ KSIĄŻKĘ
*Weź udział w quizach Dziennika Zachodniego. SPRAWDŹ SWOJĄ WIEDZĘ
*Prawo jazdy kat. A. Egzamin na motocykl [PORADNIK WIDEO, ZDJĘCIA PLACU]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!