Gór dla ludzi nie zabraknie, czyli jaka jest przyszłość przed światowym himalaizmem

Dorota Kowalska
Dorota Kowalska
Gór dla ludzi nie zabraknie, czyli jaka jest przyszłość przed światowym himalaizmem
Gór dla ludzi nie zabraknie, czyli jaka jest przyszłość przed światowym himalaizmem fot. Pixabay
„Czasami, żeby nauczyć się siebie, musisz być daleko od miejsca, w którym czujesz się bezpieczny. Przebywanie w takim miejscu daje ci możliwość zrozumienia tego, czego się boisz, z czego jesteś dumny i świadomość tego, co możesz zrobić, a czego nie” – powiedział kiedyś Simone Moro, włoski wspinacz, alpinista, himalaista. Może dlatego, mimo że wszystkie ośmiotysięczniki zostały już zimną zdobyte, himalaiści znajdą kolejne wyzwania

To był jeden z najważniejszych dni dla światowego himalaizmu. 16 stycznia tego roku na K2, ostatni ośmiotysięcznik niezdobyty zimą, weszli Szerpowie.

Nirmal Purja, jeden z członków wyprawy, himalaista, który zasłynął zdobyciem wszystkich czternastu ośmiotysięczników w zaledwie 189 dni, nie krył radości.

„Niemożliwe stało się możliwym! K2 zimą - historia stworzona dla ludzkości, historia stworzona dla Nepalu!” - napisał Purja na Twitterze. – „To był bardzo wyjątkowy moment. Cały zespół czekał 10 metrów pod szczytem, by uformować grupę. Następnie wszedł na szczyt razem, śpiewając hymn narodowy Nepalu. Jesteśmy dumni, że zostaliśmy częścią historii dla ludzkości.

Pokazaliśmy, że współpraca, praca zespołowa i pozytywne nastawienie mentalne mogą przesuwać granice tego, co uważamy za możliwe” - dodał.

Tym samym wszystkie ośmiotysięczniki zostały zdobyte już nie tylko latem, ale i zimą. Co teraz? Jakie nowe wyzwania przed wspinaczami?

- Myślę, że himalaizm znalazł się w tym samym miejscu, w którym już wiele lat temu znalazł się alpinizm, kiedy wszystkie szczyty w Alpach zostały zdobyte. Kolejny etap, to wchodzenie na te same szczyty nowymi, trudniejszymi drogami, atakowanie poszczególnych ścian. Wejścia ścianowe przebiegają inaczej, nie zakłada się baz, wspina się w mniejszych zespołach – mówi Janusz Onyszkiewicz, alpinista, himalaista i speleolog. I opowiada, że takie wyprawy, konkretnymi ścianami już się obywały, choćby na Annapurne.

Annapurna, to pierwszy ośmiotysięcznik zdobyty przez człowieka. Jego zdobywcy: Maurice Herzog, francuski alpinista i himalaista, kierownik wyprawy i Louis Lachenal w czasie ataku szczytowego 3 czerwca 1950 wspomagali się amfetaminą. To nie było łatwe wejście, obaj wspinacze doznali ślepoty śnieżnej oraz poważnych odmrożeń. Lachenalowi amputowano palce stóp, Herzogowi palce dłoni. Himalaiści życie zawdzięczają pomocy, jakiej udzielili im pozostali członkowi wyprawy. Maurice Herzog, późniejszy minister sportu Francji, w swojej książce „Annapurna – pierwszy ośmiotysięcznik” napisał, że „są inne Annapurny w życiu człowieka”.

Zdobycie Annapurny nie zniechęciło innych, nie skreśliło tego szczytu z listy tych, na które warto wchodzić. Kolejnego wejścia dokonała dopiero w roku 1970, a więc po 20 latach, brytyjska wyprawa pod kierownictwem Chrisa Boningtona. Tyle tylko, że Dougal Haston i Don Whillans weszli na szczyt południową ścianą Annapurny. Ian Clough zginął, zasypany przez seraki. Była to pierwsza wyprawa na Annapurnę, która nie korzystała ze wspomagania tlenem z butli.

- Gór dla ludzi nie zabraknie – uśmiecha się Piotr Pustelnik, alpinista i himalaista, zdobywca Korony Himalajów i Karakorum. Jego zdaniem będzie tak, jak mówi Janusz Onyszkiewicz, himalaiści będą szukać nowych dróg, trudnych ścian.

- Rozwinie się też eksploracja, poszukiwanie nowych gór. Gór niezdobytych jest jeszcze ponad setka, wystarczy dla kilku pokoleń – zauważa Piotr Pustelnik.

Prawda jest taka, że jeśli ktoś chce chodzić po górach zawsze znajdzie dla siebie kolejne wyzwania. Tak było z polskim himalaizmem zimowym. Pierwsza wyprawa Polaków w Himalaje, to rok 1939, nasi himalaiści zdobyli wówczas dziewiczy wschodni wierzchołek Nanda Devi. Potem jednak Polacy długo nie ruszali w wysokie góry, były sporadyczne wypady w Alpach i na nich się kończyło. Trwał komunizm, ciężkie, siermiężne czasy, Polacy wrócili w Himalaje dopiero w 1956 roku. Tyle że w latach 1950-1960 trzynaście z czternastu ośmiotysięczników było już zdobytych.

- To, że Andrzej Zawada wpadł na pomysł, aby rozpocząć wspinaczkę w górach wysokich zimą, to był wynik tego, że zaczęły się pomału wyczerpywać możliwości dokonywania pierwszych przejść, ściany też zaczęły być po kolei pokonywane. Można zrobić drugą drogę na tej samej ścianie, natomiast to już nie jest to samo. I myśmy poszli trochę takim tropem, jakim polski alpinizm poszedł już przed wojną. W Tatrach też wszystko zostało, że tak powiem, zrobione latem. Tatry nie są górami lodowcowymi, są na to zbyt niskie. (…) Natomiast żeby naprawdę przygotowywać się na przykład do wspinaczki w Alpach, trzeba było się zacząć wspinać zimą w Tatrach. Zaczęły się wspinaczki zimowe w Tatrach, a później to samo zostało przeniesione w Alpy. Wobec tego wspinaczki zimowe, tyle tylko, że nie w najwyższych górach, były już dobrze zakorzenione w alpinizmie. Nie chcę powiedzieć, że zimowe wpinanie się w Alpach było naszym dziełem, ale być może jakaś tam inspiracja naszym zimowym wspinaniem się w Tatrach była. Zawada przeniósł to wszystko o klasę wyżej, bo przeniósł w Himalaje, w góry wysokie, siedmiotysięczniki i ośmiotysięczniki – tłumaczył mi swego czasu Janusz Onyszkiewicz, polityk, himalaista, alpinista.

To właśnie Polacy rzucili wyzwanie wspinaczom całego świata w konkurowaniu w ekstremalnej wspinaczce, jaką jest zdobywanie gór wysokich w najmniej przychylnych warunkach. Tę przygodę rozpoczął wspomniany już Andrzej Zawada, który 13 lutego 1973 wraz z Tadeuszem Piotrowskim zdobył Noszak, to był pierwszy siedmiotysięcznik zdobyty zimą przez człowieka. 25 grudnia 1974 roku Zawada i Andrzej Heinrich stanęli na wysokość 8250 metrów, to z kolei pierwsze w historii przekroczenie wysokości 8000 metrów zimą.

Potem przyszedł czas na ośmiotysięczniki: w lutym 1980 roku Krzysztof Wielicki i Leszek Cichy po raz pierwszy weszli na Mount Everest, dalej - Manaslu, Dhaulagiri i Czo Oju, Kanczendzonga, Annapurna, Lhotse. Polscy himalaiści zostali przez zagranicznych wspinaczy ochrzczeni mianem „Lodowych Wojowników”. Co pchało wszystkich tych ludzi w góry?

- Żeby być dobrym człowiekiem i wspinaczem, trzeba zrozumieć siebie i pozwolić na odczuwanie różnych stanów. Ale jak możesz zrozumieć siebie, żyjąc w świecie, w którym wszystko jest zorganizowane i który we wszystkim cię wyręcza? Jeśli jest ci zimno, włączasz ogrzewania. Jeśli jest ci smutno, włączasz telewizor i oglądasz zabawny program. Czasami, żeby nauczyć się siebie, musisz być daleko od miejsca, w którym czujesz się bezpieczny. Przebywanie w takim miejscu daje ci możliwość zrozumienia tego, czego się boisz, z czego jesteś dumny i świadomość tego, co możesz zrobić, a czego nie – powiedział kiedyś Simone Moro, włoski wspinacz, alpinista, himalaista, to on, drugi po Jerzym Kukuczce zdobył zimą cztery ośmiotysięczniki: Sziszapangmę, Makalu, Gaszerbrum II oraz Nanga Parbat.

Lata 80., 90. to wielkie nazwiska polskiego himalaizmu: Wojtek Kurtyka, legenda, najbardziej znany na zachodzie polski himalaista. Kurtyka zainicjował przejście trzynastu trudnych ścian, w tym sześciu na ośmiotysięcznikach. W 2002 roku amerykański magazyn „Cilmbing” uznał zdobycie przez Kurtykę i Roberta Schauera zachodniej ściany Gasherbruma IV za największe osiągniecie w światowym himalaizmie w XX wieku. Dalej: Jerzy Kukuczka - drugi człowiek w historii, który zdobył 14 ośmiotysięczników, czyli Koronę Himalajów i Karakorum. Na jedenaście wszedł nowymi drogami, siedem zdobył w stylu alpejskim, trzy po raz pierwszy zimą, jeden szczyt samotnie. Zajęło mu to 7 lat, 11 miesięcy i 14 dni. Za swoje osiągnięcia otrzymał srebrny order olimpijski. „Od śmierci w dolinach zachowaj nas, Panie” – zwykł się modlić. Wanda Rutkiewicz, pierwsza Europejka, która stanęła na Mount Evereście. Długo by wymieniać: Jan Cichy, Krzysztof Wielicki, Artur Hajzer, Piotr Pustelnik.

Te wszystkie nazwiska, to kolejne zdobywane zimą ośmiotysięczniki, ale w górach często za sukces trzeba zapłacić ogromną, największą cenę. Do największej tragedii doszło 5 marca 2013 roku na Broad Peak. Zimowy atak Polaków na ten szczyt to była wielka wyprawa, dobrze przygotowana. Kierował nią Krzysztof Wielicki, jak już wiemy, legenda światowego himalaizmu. Polska ekipa zdecydowała się na atak szczytowy 5 marca 2013 roku. Na szczycie dwunastej góry świata stanęli około godz. 17. 30 Maciej Berbeka, Adam Bielecki, Tomasz Kowalski i Artur Małek. Podczas zejścia zespół się jednak rozdzielił. 58-letni Maciej Berbeka i 27-letni Tomasz Kowalski nie dotarli do czwartego obozu i zostali początkowo uznani za zaginionych. Czas mijał, a oni nie wracali ze szczytu. Dwa dni później Krzysztof Wielicki poinformował, że „nie ma żadnych szans” na odnalezienie ich żywych.

– Dopiero w trakcie schodzenia, na podstawie rozmów prowadzonych z Tomkiem, zorientowałem się, że coś jest nie tak – mówił później Wielicki. – Kiedy pytałem, gdzie jest Maciek, odpowiadał mi – idzie przede mną. W następnej łączności mówił, że Maćka nie widzi. Potem przekazał wiadomość w liczbie mnogiej – siedzimy na kamieniu. To ja na to – daj mi do słuchawki Maćka. A Tomek na to – Maciek nie chce gadać. Kompletnie niezrozumiałe było dla mnie, co się tam z nimi działo. Wywnioskowałem, że Tomek miał problemy z oddechem, co by świadczyło o obrzęku płuc. Miał przy sobie lekarstwa, ale nie wiem, dlaczego nie sięgnął po nie...

8 marca obaj wspinacze zostali uznani za zmarłych, a wyprawa w masywie Karakorum się zakończyła. W lipcu tego samego roku wyprawie poszukiwawczej udało się zlokalizować ciało Tomasza Kowalskiego. Śladów Macieja Berbeki nie odnaleziono do dziś.

W kraju rozpętała się burza i szukanie winnych. Najwięcej zarzutów padło pod adresem Bieleckiego. Wszedł pierwszy na szczyt, ale nie poczekał na resztę kolegów i zszedł do namiotu położonego w obozie na niższej wysokości. Zdaniem niektórych, powinien namawiać resztę do zawrócenia przed szczytem, skoro ten został już zdobyty, a zbliżała się noc, wraz z nią trudności w orientacji oraz niższa temperatura.

Bielecki próbował bronić się. Tłumaczył, że nie czekał na kolegów, bo sam walczył o zdrowie i życie, a najbardziej doświadczony w tym czwórkowym zespole był Maciej Berbeka i to on, zdaniem Bieleckiego, powinien podjąć decyzję o ewentualnym powrocie. W raporcie komisji ds. tragedii na Broad Peak podkreślono, że Bielecki wspólnie z Małkiem „złamali zasady etyki i praktyki alpinistycznej”. Publikacji raportu nie doczekał za to Artur Hajzer, pomysłodawca Polskiego Himalaizmu Zimowego i w ogóle powrotu Polaków w wysokie góry. On też musiał po tej tragedii walczyć z zarzutami ze strony środowiska alpinistycznego w Polsce. Zginął w lipcu 2013 roku na zboczu Gaszerbrum I.

Tragedia na Broad Peak nie powstrzymała kolejnych ataków na niezdobyte jeszcze zimą ośmiotysięczniki - K2 i Nanga Parbat. W lutym 2016 roku międzynarodowy zespół wszedł na ten drugi szczyt. Alex Txikon, Ali Sadpara, Simone Moro i Tamara Lunger rozpoczęli swój pierwszy atak szczytowy na Nanga Parbat 22 lutego. Tego samego dnia zespół dotarł do obozu drugiego znajdującego się na wysokości 6100 m. Silny wiatr wymusił na himalaistach wstrzymanie wspinaczki i przeczekanie jednego dnia w obozie drugim. 24 lutego zespół wznowił atak i po pięciu godzinach podejścia dotarł do obozu trzeciego na wysokości ok. 6700 m. Następnego dnia weszli na wysokość ok. 7200 m i założyli obóz czwarty. Atak szczytowy rozpoczął się 26 lutego przed godz. 6.00 rano czasu pakistańskiego. Wspinacze po około dziesięciu godzinach wspinaczki i pokonaniu prawie kilometra w pionie stanęli na wierzchołku tego ośmiotysięcznika. Na szczyt dotarli Alex Txikon, Ali Sadpara, Simone Moro. Jedyna kobieta w zespole, Tamar Lunger, miała przerwać próbę niżej.

Ale Polacy nie poddawali się, został jeszcze K2, było o co walczyć.

Tyle tylko, że 16 stycznia tego roku „padł” ostatni ośmiotysięcznik niezdobyty zimą. Kierownik wyprawy Seven Summit Treks wrzucił zdjęcie jednego z himalaistów, Sony Sherpy, na Facebooka, Twittera oraz Instagrama.

„Cześć wszystkim ze szczytu K2, po raz pierwszy zimą! To pierwsze zdjęcie z zimowego wejścia na K2. Wspinacz Sona Sherpa trzyma baner Seven Summit Treks na szczycie K2 16 stycznia 2021 roku o godzinie 16:58 czasu lokalnego” – napisał.

Świat śledził ich wyprawę z zapartym tchem. Na niezdobyty K2 ruszyli bowiem Nepalczycy, Szerpowie, anonimowi uczestnicy wszystkich wypraw, bo to oni rozbijają himalaistom obozowiska, pomagają wynosić na górę sprzęt. W styczniu tego roku pokazali światu, że są świetnymi wspinaczami.

Do tej pory K2 było atakowane zimą tylko czterokrotnie. Na przełomie 1987 i 1988 roku próbę wejścia na szczyt podjęła międzynarodowa grupa pod kierunkiem Andrzeja Zawady, w 2003 roku ekipą dowodził Krzysztof Wielicki, w 2012 roku wspinali się Rosjanie. W 2018 roku Polacy też K2 nie zdobyli, ale podczas wyprawy doszło do jednej z najbardziej spektakularnych akcji ratunkowych w historii światowego himalaizmu.

W nocy 25 stycznia do bazy Polaków pod K2 dotarła informacja, że dwójka himalaistów: Francuzka Elisabeth Rewol i Polak Tomasz Mackiewicz utknęli na wysokości ok. 7400 m pod kopułą szczytową Nanga Parbat. Wszyscy polscy himalaiści obecni pod K2 wyrazili gotowość ratowania Mackiewicza i Revol.

27 stycznia Adam Bielecki, Denis Urubko, Piotr Tomala i Jarosław Botor wyruszyła dwoma śmigłowcami z bazy pod K2 do bazy pod Nanga Parbat.

Po około czterech godzinach wspinacze zostali wysadzeni na wysokości około 4800 metrów. Jarosław Botor oraz Piotrek Tomala zostali w niższych partiach, by założyć obóz pierwszy. Denis Urubko i Adam Bielecki wyruszyli w stronę Elisabeth Revol.

Francuzka wycofywała się Drogą Kinshofera, miała za sobą noc spędzoną wysoko w ścianie, kolejną pod gołym niebem. Schodziła w dół. Zdołała, mimo wyczerpania i odmrożeń, zachować koncentrację, by pokonać nieznane sobie, skomplikowane fragmenty drogi, której nie znała (z Tomkiem Mackiewiczem wspinali się na szczyt inną trasą). Bielecki i Urubko dokonali rzeczy wyjątkowej. W zaledwie osiem godzin pokonali nocą ponad 1000 metrów przewyższenia, łącznie z najtrudniejszym fragmentem tej drogi, czyli Ścianą Kinshofera. Około godz. 2.00 w nocy dotarli do odmrożonej Elisabeth Revol, znajdującej się wtedy na wysokości ponad 6 tys. metrów.

Po kilkugodzinnym odpoczynku ruszyli w dół do obozu I, z którego na pomoc wyruszyli także Tomala i Bator. Elisabeth udało się uratować, niestety pod szczytem został Tomasz Mackiewicz. Polskim himalaistom bił brawo cały świat.

Na początku tego roku wszyscy jednak mówili o Szerpach. W ataku na drugi szczyt świata brało udział dziesięciu wspinaczy: Nirmal Purja, Gelje Sherpa, Mingma David Sherpa, Mingma G, Sona Sherpa, Mingma Tenzi Sherpa, Pem Chhiri Sherpa, Dawa Temba Sherpa, Kili Pemba Sherpa oraz Dawa Tenjing Sherpa.

Mingma Gaylje (znany jako Mingma G) był w sumie 21 razy na trzynastu ośmiotysięcznikach, Nirmal Purja zasłynął zdobyciem wszystkich czternastu ośmiotysięczników w zaledwie 189 dni. Nirmal Purja, to w ogóle postać niesłychanie barwna. Ten były komandos urodził się w masywie Dhaulagiri, w wieku 18 lat Nirmal wyjechał do odległej Wielkiej Brytanii i wstąpił do Gurkha. Gurkha to pochodzący z Nepalu wojownicy, jedni z najlepszych żołnierzy świata, którzy mają swoje jednostki także w armii brytyjskiej. Po Gurkha, przyszedł czas na Special Boat Service – morską jednostkę specjalną. Nirmal Purja selekcję do niej skończył z jednym z lepszych wyników. Brał udział w wielu misjach wojskowych, odszedł z wojska w 2019 roku w stopniu Lance Corporala. Ruszył w Himalaje.

Szerpom gratulował cały świat. Polski Himalaizm Zimowy 2016-2020 im. Arutra Hajzera napisał na Facebooku:
„Najserdeczniejsze gratulacje dla nepalskich wspinaczy za pierwsze i historyczne wejście na K2 w zimę. Nikt nie zasługiwał na to tak, jak oni”.

Szerpowie idąc na K2 mieli z sobą butle z tlenem, co zauważył polski himalaista Adam Bielecki, himalaista młodego pokolenia, pierwszy zimowy zdobywca ośmiotysięczników Gaszerbrum I i Broad Peak.

„Gratulacje dla całej ekipy Nepalczyków na K2. Oby teraz bezpiecznie do bazy. Uprzedzając wszystkie pytania. Gra trwa nadal. Wiadomo było, że na K2 zimą da się wejść z tlenem. Dla mnie prawdziwe pytanie brzmi: Czy? Kiedy i komu uda się wejść na ten szczyt bez dopingu?”- napisał na Twitterze.

Jego wypowiedź spotkała się z licznymi komentarzami.

– Ja nie zamierzam deprecjonować osiągnięcia Nepalczyków. Być może tlen im pomógł, ale weszli. Zamiast ich krytykować, niech inni himalaiści powiedzą: „OK, my spróbujemy zrobić to w lepszym stylu”. Toczą się jakieś niepotrzebne dyskusje – skomentował w rozmowie z Onetem Krzysztof Wielicki, polski himalaista. - Głosy o dopingu są przesadzone, to słowo kojarzy się z „chemią” i jakimiś niedozwolonymi środkami aplikowanymi do organizmu. A tutaj używa się tlenu, bo jest rozrzedzone powietrze. Tlen to nie doping, tylko pewne ułatwienie – dodał Wielicki.

Cóż, co by nie mówić i nie pisać – Szerpowie jako pierwsi weszli zimą na K2. Nikt im tego nie zabierze, ale być może teraz ktoś pójdzie tam bez tlenu.

Być może Polacy – Lodowi Wojownicy. Jeśli nie – poszukają nowych wyzwań, bo jak słusznie zauważył Piotr Pustelnik, gór dla ludzi nie zabraknie.

od 7 lat
Wideo

Krzysztof Bosak i Anna Bryłka przyjechali do Leszna

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl