Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdańsk: Urzędnicy każą się wynieść 83-letniej kobiecie

Ewelina Oleksy
Urszuli Taladze urzędnicy wmawiają, że nie mieszka w swoim mieszkaniu od 20 lat
Urszuli Taladze urzędnicy wmawiają, że nie mieszka w swoim mieszkaniu od 20 lat Grzegorz Mehring
Wypowiedzenie umowy najmu z powodu niezamieszkiwania w lokalu komunalnym przez okres dłuższy niż 12 miesięcy - pismo takiej treści nieomal nie przyprawiło o zawał 83-letniej schorowanej Urszuli Talagi. Kobieta w lokalu cały czas mieszka, choć często jej nie ma, bo przebywa w szpitalu. - Nie trwało to jednak nigdy aż cały rok - zarzeka się.

83-letnia Urszula Talaga dostała wypowiedzenie umowy najmu lokalu komunalnego, w którym żyje od 1953 roku. Powód? Niezamieszkiwanie w lokalu przez okres dłuższy niż 12 miesięcy - tak decyzję na piśmie uzasadnia Gdański Zarząd Nieruchomości Komunalnych.

- To absurd i nieprawda! Mama cały czas tu mieszka, ale nie wychodzi z domu, a ze względu na zły stan zdrowia często przebywa w szpitalu - tłumaczy Ewa Kolasa, córka kobiety.

Pani Urszula to inwalidka, chora na Alzheimera. Niedosłyszy, z trudem się porusza i wymaga
całodobowej opieki bliskich, bo nie stać jej na utrzymanie pielęgniarek. Z niewielkiej renty kupuje leki i opłaca czynsz, z opłatami nigdy nie zalegała. W mieszkanie komunalne zainwestowała. Za 18 tys. zł pozbyła się grzyba ze ścian, wymieniła okna i pomalowała ściany.

- Jestem przywiązana do tego miejsca. Spędziłam w nim całe życie, wychowałam sześcioro dzieci. Kłopoty, które teraz mam, niszczą mi ostatnią odsłonę życia. To niehumanitarne - ubolewa Urszula Talaga. Gdy dostała pismo z decyzją o wypowiedzeniu umowy, nieomal nie dostała zawału.
- Starych drzew się nie przesadza, szczególnie że nie ma ku temu żadnych powodów - wskazuje jej córka.

Urzędnicy powody jednak mają - upierają się przy tym, że pani Urszula w lokalu nie mieszka.
- Przeprowadzony wśród sąsiadów wywiad potwierdził, że nie zamieszkuje tam od 20 lat, że bywa tam tylko czasem jej córka. A skoro tak, to znaczy, że mieszkania komunalnego pani Urszula nie potrzebuje - mówi Maciej Lisicki, wiceprezydent Gdańska.

Słysząc to, córka staruszki nie kryje zdziwienia.
- A gdzie niby mama miała być przez te 20 lat jak nie w domu? Pod mostem?! Chorowała, była w szpitalu, ale to trwało tygodnie, a nie lata!- denerwuje się pani Ewa. - Owszem, bywam często w tym mieszkaniu, bo się mamą opiekuję i przynoszę jej jedzenie - wyjaśnia.

Ani wiceprezydent, ani żaden z jego pracowników przed podjęciem kontrowersyjnej decyzji nie pofatygował się jednak, żeby sprawdzić, czy mieszkanie rzeczywiście latami stoi puste. Jak potwierdza Lisicki, by do lokatora poszło wypowiedzenie umowy najmu, wystarczy donos sąsiada, który stwierdzi, że kogoś długo w mieszkaniu nie ma. Później urzędnicy przeprowadzają tylko wywiad wśród lokatorów budynku.

- Mamy bardzo dużo takich przypadków. W skali roku kilkadziesiąt - wskazuje Lisicki i dodaje, że nie oznacza to jednak wcale, że w lokalu komunalnym trzeba siedzieć 24 godziny na dobę, by przed eksmisją się uchronić. - Trzeba w nim po prostu mieszkać. Albo do nas zgłosić, że się je opuszcza na jakiś czas i wtedy nie ma problemu- tłumaczy Lisicki.

W środę, podczas osobistego spotkania z panią Urszulą wiceprezydent zadeklarował, że jej sprawie się przyjrzy.
- Nie mamy potwierdzenia, że pani tam mieszka, ale to sprawdzimy - zapewnił.
W ciągu najbliższych kilku miesięcy urzędnicy i policjanci przeprowadzą więc niezapowiedziane kontrole mieszkania.

- Zweryfikujemy, czy sąsiedzi mówili prawdę. Jeżeli zastaniemy lokatorkę i potwierdzą się jej zapewnienia, to cofniemy wypowiedzenie - zapowiada Lisicki.
Kobieta będzie też musiała przedstawić dowody na to, że w lokalu mieszkała. Mają być nimi m.in. rozliczenia za wodę i prąd, oświadczenia osób, które ją odwiedzały, wypisy ze szpitala oraz... potwierdzenie od księdza, którego przyjmowała na wizycie duszpasterskiej.
Podobna sytuacja była w Darłowie. Tam sądowa batalia między Haliną Kamińską a Miejskim Zarządem Budynków Komunalnych w Darłowie o komunalne mieszkanie została przerwana śmiercią ojca pani Kamińskiej. Sporne mieszkanie wróciło do miasta.

Halina Kamińska z Darłowa walczyła w sądzie z MZBK. Poszło o wypowiedzenie najmu mieszkania jej 80-letniemu ojcu. Sąd Rejonowy w Koszalinie uznał, że urzędnicy formalnie nie złamali prawa, a tym samym wypowiedzenie było z nim zgodne. Punktem zapalnym było mieszkanie znajdujące się w budynku przy ulicy Marii Curie-Skłodowskiej, w którym zameldowany był ojciec pani Haliny.

MZBK w Darłowie, wymawiając najem mieszkania, powołał się na to, że lokator nie przebywał pod adresem zameldowania przez dłuższy czas. Aby to umotywować prawnie, skorzystał z ustawy o najmie lokali i kodeksu cywilnego.

Kamińska tłumaczyła, że zabrała ojca po śmierci mamy, bo mieszkał z jej bratem, który miał kłopoty z prawem. Z kolei, gdy zmarł jej brat, chciała wykupić mieszkanie, ale nie mogła tego uczynić z powodu wymówienia najmu. MZBK nie ma sobie nic do zarzucenia, bo uważa, że dał wystarczający czasu (ponad pół roku) na uregulowanie sprawy. Według Arkadiusza Michalaka, szefa MZBK, skoro mieszkanka udała się do sądu, to tam MZBK przedstawił swoje racje i je uznano.

- Chciałam się odwołać od sądowego orzeczenia, ale życie dopisało inny scenariusz w tej sprawie - mówi Kamińska. - Tata był schorowany i niedawno zmarł. Dlatego mieszkanie wróciło do zasobów miejskich.

Mieszkanka Darłowa nie chce komentować postawy urzędników. Mówi, że każdy może ją ocenić sam. Z kolei Arkadiusz Michalak stwierdza, że MZBK, ze swojej strony, poczynił wszelkie kroki, aby sprawa została załatwiona polubownie.
(SYK)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki