Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdańsk: Lokatorzy boją się, że Kościół wyrzuci ich z domów

Redakcja
- Trudno nas uznać za obiekty religijnego kultu - mówią mieszkańcy kamienicy
- Trudno nas uznać za obiekty religijnego kultu - mówią mieszkańcy kamienicy Karolina Misztal
"Bóg jeden wie, co z nami będzie" - mówią mieszkańcy kamienicy na rogu ul. Igielnickiej i Katarzynki w Gdańsku. Ich budynek, niegdyś komunalny, wraz z lokatorami, którzy mieszkań od miasta wykupić nie zdążyli, został przekazany właścicielowi - Kościołowi Ewangelicko-Metodystycznemu. Od tamtej pory czynsz w lokalach wzrósł dwukrotnie, a mieszkańcy żyją w strachu, że duchowni mogą nakazać im opuszczenie mieszkań.

W orzeczeniu Międzykościelnej Komisji Regulacyjnej z 2007 r. o nieodpłatnym przekazaniu nieruchomości Kościołowi widnieje bowiem zapis, że docelowo kamienica jest przeznaczona na "sprawowanie w niej kultu religijnego, działalności oświatowo-wychowawczej, charytatywno-opiekuńczej lub opiekuńczo-wychowawczej".

- Trudno nas, lokatorów, uznać za obiekty religijnego kultu - wskazuje pani Małgorzata, jedna z mieszkanek kamienicy. - W naszej ocenie zostało złamane prawo. Decydując o przekazaniu naszych lokali, Międzykościelna Komisja Regulacyjna kierowała się tylko interesem Kościoła, nie badając istotnych okoliczności, np. tego, że budynek tylko częściowo jest zbudowany na działce, która była kiedyś własnością Kościoła. Po wojnie zmieniły się granice - dodaje.

Urząd Miejski w Gdańsku przekazał budynek Kościołowi w 2008 r. W sumie 9 mieszkań, w których żyje ok. 20 osób oraz bibliotekę znajdującą się na parterze. Mieszkańcy wielokrotnie zwracali się o pomoc w tej sprawie do prezydenta miasta, bo mają do niego żal - przed przekazaniem budynku nikt nie informował ich o tym, że gdy znajdzie się właściciel, zostaną na lodzie.

- Decyzja o przekazaniu budynku przyszła pocztą. Nikt z nami nie rozmawiał. Prosiliśmy prezydenta o spotkanie i wysłuchanie nas, ale do takiego spotkania nigdy nie doszło - ubolewa inna z lokatorek, pani Sylwia.- Chcielibyśmy zmobilizować prezydenta do zainteresowania naszym losem, jak dotąd bezskutecznie.

Sama do kamienicy trafiła właśnie dzięki decyzji miejskich urzędników. W 2006 r. zgłosiła się do Biura Zamiany Mieszkań z prośbą o wymianę swojego dotychczasowego lokalu na mniejszy. Dostała kawalerkę przy ul. Katarzynki. - Urzędnicy decyzję podpisali, ale nikt nawet nie wspomniał, że wchodzę na minę - żali się pani Sylwia. - Zanim budynek został oddany Kościołowi, miasto poinformowało tylko, że wstrzymuje wykup lokali, bo odnalazł się właściciel - podkreśla.

Od tamtej pory mieszkańcy czynsz płacą Kościołowi. Na pierwszym spotkaniu z jego przedstawicielami poinformowano, że mieszkania mogą odkupić. - Nikt się na to nie zdecydował, bo to były spore sumy. Wyższe od cen rynkowych - mówią mieszkańcy.

Czytaj także:
We Wrzeszczu burzą ostatnie kamienice
Wywłaszczeni właściciele działek żądają odsetek
Miejscy urzędnicy tłumaczą, że do tej sytuacji nie doszło z ich winy.
- Władze Gdańska nie miały żadnego wpływu na treść rozstrzygnięcia Międzykościelnej Komisji Regulacyjnej. Miasto podejmowało próby ugodowego załatwienia sprawy, w drodze przekazania Kościołowi nieruchomości zamiennej, ale żadna propozycja gminy nie uzyskała akceptacji strony kościelnej - tłumaczy Emilia Salach-Pezowicz z gdańskiego magistratu.

Podkreśla też, że miasto od początku kwestionowało zasadność zgłaszanych roszczeń i tym samym było przeciwne oddaniu Kościołowi budynku na rogu ul. Igielnickiej i Katarzynki. - To stanowisko było konsekwentnie prezentowane przez przedstawicieli prezydenta w postępowaniu toczącym się przed MKR - mówi Salach-Pezowicz.

Urzędnicy zapewniają, że jeszcze raz przyjrzą się sprawie, ale nie ukrywają też, że niewiele są w stanie zmienić.
- Daliśmy Kościołowi kilka propozycji zamiany, nie zostały przyjęte. Wszystkie możliwości z naszej strony zostały wyczerpane - twierdzi Antoni Pawlak, rzecznik prezydenta Pawła Adamowicza i dodaje, że w związku z tym prezydent nie przewiduje podejmowania działań w tej sprawie.

- Propozycje miasta w żaden sposób nie przystawały do naszych oczekiwań. To były miejsca, w których w żaden sposób nie dałoby się urządzić np. kaplicy i prezydent był informowany o tym, że warunki, jakie nam proponuje, są wręcz kuriozalne i nie do przyjęcia - odpowiada ks. bp Zbigniew Kamiński, zwierzchnik Kościoła Ewangelicko-Metodystycznego.

Jednocześnie zapewnia, że mieszkańcy mogą spać spokojnie. - Tak jak we wszystkich lokalach prywatnych, tak i tu lokatorzy muszą mieć świadomość, że to właściciel nimi dysponuje. Czynsze musiały być urealnione i być może w tym przedmiocie jakieś ruchy jeszcze będą, ale nikt nikogo nie szykanuje ani nie wyrzuca na bruk - podkreśla biskup.

Według ks. biskupa Kamińskiego, Kościół jest zawsze otwarty na propozycje miasta, ale muszą być one - jak podkreśla - godziwe i rzeczowe.

Ewelina Oleksy

Czytaj także:
Jest zgoda na wypłatę odszkodowań za wywłaszczenia działek pod budowę Nowej Łódzkiej
Wywłaszczeni właściciele działek pod Nową Łódzką walczą o wypłatę odszkodowań

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki