„Furioza”: Dobrze zrobione kino gatunkowe, czyli widły wcale nie z igły RECENZJA

Dariusz Pawłowski
Dariusz Pawłowski
„Solówka” Mateusza Damięckiego w roli „Goldena” to bezkompromisowy aktorski popis, autentyzm, istna furia grania
„Solówka” Mateusza Damięckiego w roli „Goldena” to bezkompromisowy aktorski popis, autentyzm, istna furia grania Kino Świat
Polskim twórcom coraz bardziej „leży” i dobrze wychodzi kino gatunkowe. Najnowszym przykładem jest „Furioza” Cypriana T. Olenckiego. Po prostu porządny film „chuligański”.

Tytuł produkcji zapowiada eksplozję wulkanu energii na ekranie i trzeba przyznać, iż w dużej części owe prognozy zostają spełnione. Co prawda, im dłużej trwa projekcja, tym bardziej wrażenie słabnie, scenariusz ujawnia swoje braki, a zakończenie rozczarowuje, ponieważ okazuje się zbyt łatwe i podane w banalny sposób. Lecz czasu poświęconego „Furiozie” żałować nie sposób, bo to obraz pełen pasji i z pasją zrealizowany.

W historię zostajemy wprowadzeni w tempie pędzącego pociągu podmiejskiego. Tam poznajemy bohatera, który będzie musiał roztrząsać „szekspirowskie” dylematy, a na razie bierze udział w kibolskiej nawalance. Dawid wywodzi się z blokowiska w nadmorskim mieście, gdzie rządzi stworzona przez jego brata, „Kaszuba”, chuligańska formacja Furioza. Panowie wydzierają się na meczach ukochanego klubu piłkarskiego, trenują walkę na pięści, gromadnie wyruszają za swoją drużyną na „wyjazdy”, a co jakiś czas urządzają leśną bitwę z „wrogami”.

Dawid podczas jednej z potyczek nie spisał się, jak należy, dlatego wybrał własną drogę i zamiast bojownikiem Furiozy został lekarzem. Wtedy w jego gabinecie pojawia się „Dzika” - kiedyś aktywna uczestniczka życia chłopaków z Furiozy, dziś policjantka, która pragnie zrobić porządek w mieście (a może odegrać się za przeszłość?). Dawid dawniej kochał się w „Dzikiej”, może dlatego teraz bez większych nacisków przyjmuje rolę policyjnej „wtyczki” w środowisku kolegów sprzed lat. Musi jednak najpierw odzyskać zaufanie „Kaszuba” i jego prawej ręki, nieocenionego w ulicznych bojach „Goldena”.

Tymczasem dorastający chuligani zaczynają flirtować z gangsterami handlującymi narkotykami, którym szefuje czytający Szekspira niejaki Polański, jego najbliższym zaś współpracownikiem jest „Mrówka”, przy rozwiązywaniu konfliktów sięgający po widły. Cóż, diabły już dawno wyszły z podziemi... W tych okolicznościach w zaciśniętych gołych pięściach chłopaków z blokowisk pojawia się broń. Kolejne spotkania nie będą się więc już kończyć na rozkwaszonych nosach, wybitych zębach i połamanych kościach. Śmierć przybędzie ze swoją furią. Szybko też okaże się, iż lojalność dość lekko można wymienić na paczki z euro...

Cyprian T. Olencki, którego przy pisaniu scenariusza wsparł Tomasz Klimala, nie walczy ze schematami, nie rozbija konwencji, na jaką się zdecydował, nie próbuje zaskakiwać międzygatunkowymi woltami. Pozwala widzowi na bezpieczeństwo podążania za obłaskawionym formatem, w przewidywalnym kierunku i koncentrowania się na tym, jak to, co znane, tym razem zostało zrobione.

A zrobione zostało w sposób budzący szacunek. Dostrzegalne są niebagatelne przygotowania poczynione przed wejściem na plan, precyzyjnie obmyślone postacie. Choreografia walk jest na światowym poziomie, zarazem wszystkie są świetnie sfilmowane (zdjęcia Klaudiusz Dwulit, równie dobry montaż Wojciech Włodarski i Miłosz Janiec). Całość ma pazur, trzyma tempo, wartkości narracji nie zakłócają zanadto nieco nieudolnie poprowadzone wątki romantyczne.

Wszelkie niespełnienia natomiast rekompensują wyśmienite, krwiste (także dosłownie) role większości aktorów. „Solówka” Mateusza Damięckiego jako „Goldena”, z ogoloną głową i pięścią „wytatuowaną” na klacie, to bezkompromisowy popis, autentyzm, istna furia grania, wcielenie od najdrobniejszych drgnień mięśni po szaleństwo w oczach. Oszałamiająca kreacja, najlepszy z dotychczasowych filmowy występ w dorobku tego aktora, przy tym w imponującym stylu zbudowany wbrew jego wcześniejszemu wizerunkowi.

Magnetyczne mistrzostwo prezentuje Szymon Bobrowski jako „Mrówka”, znakomity, z niebanalnym pomysłem na swą postać jest Łukasz Simlat w roli Bauera - funkcjonariusza wściekłego na impotencję policji w rozgrywce z prawem i polityką, które brudnymi dłońmi swoich skorumpowanych reprezentantów chronią bandytów. Dobrze wykonują swoją pracę Wojciech Zieliński („Kaszub”), Sebastian Stankiewicz („Buła”), Cezary Łukaszewicz („Krzywy”). Nie zwielokrotniła, moim zdaniem, swoich możliwości Weronika Książkiewicz („Dzika”), nie przekonuje Mateusz Banasiuk (Dawid), także Januszowi Chabiorowi (Polański) przydałoby się odświeżenie osobowości, w które się niepokojąco podobnie wciela.

„Furioza” to uczciwe kino dla widza. Przy takim podejściu realizatorów do zadania, można machnąć ręką na wtręty o tym, że chuligani z blokowisk „przynajmniej mają jakieś zasady”. Z tej powtarzanej w „męskich” produkcjach zasady, kino powinno już wyrosnąć.

Furioza Polska sensacyjny, reż. Cyprian T. Olencki, wyst. Mateusz Banasiuk, Mateusz Damięcki

★★★★☆☆

od 7 lat
Wideo

echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiał oryginalny: „Furioza”: Dobrze zrobione kino gatunkowe, czyli widły wcale nie z igły RECENZJA - Dziennik Łódzki

Wróć na i.pl Portal i.pl