Frankowiczu, pilnuj kalendarza. Twoje roszczenia wobec banku mogą się przedawnić

NTO
Fot. Archiwum Prywatne
Rozmowa z Jarosławem Chmielewskim, byłym senatorem, radcą prawnym.

Prawnicy alarmują w sieci: roszczenia frankowiczów, którzy podpisali umowy z bankami przedawniają się po dziesięciu latach. Jeśli ktoś przespał ten termin, nic już nie da się zrobić?
To jest od strony prawnej trudna sprawa. Z jednej strony - kredyt cały czas istnieje i umowa trwa, bo żadna ze stron nie zakończyła zobowiązania. W dodatku banki były zobowiązane wycofać tzw. klauzule abuzywne, czyli niedozwolone, niezgodne z prawem, a na ogół tego nie zrobiły. Jednakże z ostrożności doradzałbym frankowiczom, by reagowali jak najszybciej, najlepiej jednak przed upływem 10 lat i bieg przedawnienia przerwali. Każdy bank bowiem – i to jest praktycznie pewne – jeśli pozew wpłynie po terminie, podniesie zarzut przedawnienia. Nawet jeśli ono jest – jak powiedziałem – na początku - dyskusyjne. Przepisy nigdy nie są u nas jednoznaczne ani precyzyjne, więc w tej samej sprawie przedawnienia mogą być różne orzeczenia sądowe. Ale lepiej terminu nie przespać.

Co mogą zrobić w praktyce ci frankowicze, których roszczenia się nie przedawniły?
Powinni albo wystąpić przed sądem o zawarcie ugody z bankiem, albo złożyć przeciw niemu pozew. Można też przed organem, jakim jest Inspektor Nadzoru Finansowego, złożyć skargę.

Jeśli frankowicz żąda unieważnienia umowy z bankiem, to termin 10-letni biegnie od daty jej podpisania?
Tak. Podobnie dzieje się wówczas, gdy posiadacz kredytu chce go przewalutować. Tu także 10 lat od podpisania umowy jest barierą. W pozwie można też wnieść o zwrot nadpłaty. Ale to jest bardzo trudne do wyliczenia, a od pierwszej raty również nie powinno upłynąć więcej niż dekada.

Korzystniej się dołączyć do dużej grupy frankowiczów, która walczy z bankiem o swoje? A może pozew czy skargę składać samemu?
Są trzy możliwości. Pierwszą jest pozew zbiorowy. Ale jego specyfika polega na tym, że nawet jeśli frankowicze wygrają, skończy się on orzeczeniem tylko co do zasady. Bank może się zatem uprzeć i powiedzieć: Proszę nas teraz pozwać indywidualnie. Bo w interesie banku jest, aby kredyt frankowy trwał jak najdłużej, bo to jest żyła złota. Nawet jeśli proces potrwa jeszcze półtora roku, to frankowicz w tym czasie – jak powiedział pewien senator – jest strzyżony.

A pozostałe możliwości?
Można złożyć pozew grupowy, jeśli dotyczy bardzo podobnych umów i roszczeń wobec tego samego banku. I grupa kredytobiorców ten bank pozywa. Trzecią ścieżką jest pozew indywidualny. Skuteczny, jeśli mamy dobrego prawnika znającego się na sprawie. Polecałbym go tym bardziej, że opłata za jego wniesienie nie jest już procentowa, ale stała i wynosi tysiąc złotych. Frankowicz jest wprawdzie osamotniony, ale jeśli wygra, to jego sprawa zostaje załatwiona w całości i raz na zawsze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska