Fizyk z klasą - mistrz mistrzów

Błażej Przygodzki
Jest wzorem nauczyciela. Nie skarży się, że mało zarabia. Marek Golka z VI LO w Radomiu od 35 lat kształci olimpijczyków. I robi to perfekcyjnie.

Jeździ na motocyklu. Zbudował obserwatorium na szkolnym boisku. Zdarzyło mu się zalać klasę wodą. Są i inne powody, dla których czasem podpada dyrektorowi. Otwarcie przyznaje, że zbliża się do dziennika tylko wtedy, kiedy już absolutnie musi. Gdy zrobi klasówkę, o sprawdzenie jej prosi klasowych asystentów. Uczniowie są jego przyjaciółmi i finalistami 260 olimpiad przedmiotowych.

Mówimy do niego sorze

Profesora Marka Golkę zastaję w klasie, gdy prowadzi pozalekcyjne kółko fizyczne. Rozglądam się dookoła i jestem zaskoczony. Młodzi geniusze nie przypominają kujonów, a on nie przypomina klasycznego nauczyciela. Typowy jest tylko wygląd sali. Pobazgrane stare ławki, lamperie i pomoce naukowe, które najlepsze czasy mają już za sobą. Młodzi są źli. Przerwałem zajęcia i tasiemcowy wzór na tablicy nie został do końca wyprowadzony.

To tak, jakby oglądać film kryminalny i wyłączyć przed finałem, nie wiedząc, kto zabił. Gdy jednak pytam o pana profesora, szybko się rozpogadzają. - Mówimy na niego sorze. Krótko i na temat - śmieje się Piotr Godlewski, który ostatnio zdobył srebrny medal na Międzynarodowej Olimpiadzie Astronomicznej w Indonezji. - Na zajęciach z sorem nie można się nudzić. Zrobi doświadczenie za pomocą wszystkiego, co ma pod ręką. Kiedyś uznał, że aby coś zademonstrować, trzeba zalać klasę wodą. Zrobił to bez wahania - podkreśla Tomasz Pielas, laureat olimpiady wiedzy technicznej.

Spoglądam na Marka Golkę, który bez fałszywej skromności słucha komplementów na swój temat. Dobrze ubrany, pewny siebie, przyjeżdża do szkoły na motocyklu. Wygląda bardziej na aktora niż belfra. Zaczynam rozumieć, co mają na myśli uczniowie, gdy opowiadają, że lekcje z nim to prawdziwy teatr. - Kiedyś chciał zademonstrować różnicę między spadkiem swobodnym a rzutem. Uznał, że najlepsza do tego będzie kreda.

Żeby nadać eksperymentowi wyższą rangę, wyrzucił ją przez okno. Pech chciał, że spadła na samochód dyrektora - opowiada najmłodsza w tym towarzystwie olimpijka Ola Kukla. - Była z tego mała afera - ucina sor. - Dyrektor od tego czasu wie, że pod pracownią fizyczną, gdzie wykonuje się doświadczenia, nie powinien stawiać samochodu. Młodzież mogłaby godzinami opowiadać o swoim mistrzu. Pan Marek ma dla nich jednak inne zadania. Ucina publiczną dyskusję i zaprasza mnie na miniaturowe zaplecze, które zaadaptował na swój gabinet. Przed rozmową profesor proponuje kawę, którą przez roztargnienie zalewa zimną wodą. Uśmiecham się mimo woli. Widzę, że choć jest poukładanym perfekcjonistą, jest też człowiekiem z krwi i kości.

Pasja jest najważniejsza

W założeniach dydaktycznych fizyki doświadczalnej powinno się uczyć w... teorii. Nie ma pieniędzy na aparaturę ani czasu na doświadczenia. W grę wchodzi więc realizacja programu z książki. Uczniowie mają wkuć na pamięć abstrakcyjne regułki. W takim systemie zniechęci się do nauki przeciętne dzieci i na pewno nie wykształci geniuszy.

- Żeby przedmiot spopularyzować, musi on być lubiany - podkreśla pan Marek. - Dlatego zamiast narzekać na realia, trzeba próbować się w nich odnaleźć. Młodzi ludzie potrzebują autorytetów i jeśli zauważą, że nauczyciel prowadzi przedmiot z pasją, dochodzą do wniosku, że może to być faktycznie fajne. Kiedy już złapią przynętę, łatwo będzie zachęcić ich do twórczej pracy. Oprócz prowadzenia lekcji i kółek zainteresowań profesor Golka organizuje także wycieczki i obozy naukowe. W tym roku był ze swoimi uczniami w Szwajcarii, w instytucie Europejskiej Rady Badań Jądrowych (CERN), i Muzeum Techniki w Monachium.

Najczęściej pieniądze na te wyprawy organizują sami. Szukają sponsorów. Na ostatni wyjazd do Genewy zebrali od różnych firm w sumie 25 tysięcy złotych. - Pojechało aż 100 osób - cieszy się pan Marek. W ostatnim momencie okazało się, że w autobusie brakuje miejsc dla czterech uczniów. Zabrali się prywatnym samochodem profesora.

Kosmiczny sukces

Czasami, żeby osiągnąć cel, wystarczy dobry pomysł, zmysł organizacyjny i odrobina samozaparcia. Pięć lat temu miało być spektakularne zaćmienie Słońca. Pan Marek uznał, że jest to doskonała chwila, aby założyć kółko astronomiczne. Pojechał na targ i za własne pieniądze kupił używaną rosyjską lunetę. Potem przekonał dyrektora, żeby ze starych kartonów na boisku piłkarskim zbudować obserwatorium.

Cała szkoła przyszła popatrzeć na zaćmienie i eksperyment udał się znakomicie. Zachwycony dyrektor zgodził się, by jedną z toalet przerobić na pracownię dla młodych astronomów. Rok później VI Liceum mogło się już pochwalić pierwszym finalistą ogólnopolskiej olimpiady astronomicznej. Były też sukcesy na olimpiadach międzynarodowych. Jednego z nich o mały włos Marek Golka nie przypłacił aresztem.

Żeby się zakwalifikować, należało wykonać samodzielne prace badawcze. Wraz z uczniami postanowił, że będzie to dokumentacja obserwacji zaćmienia Księżyca. Spotkali się u profesora w ogrodzie i czekali na dogodny moment. Pech chciał, że zaczął padać deszcz. Załamani zaczęli sprawdzać, jaka jest pogoda w innych rejonach Polski - najlepsza była w Leżajsku.

Pan Marek wyprowadził więc auto z garażu i ze swoimi naukowcami pojechał do miejscowości oddalonej o blisko 200 kilometrów. Gdy wracali, zatrzymała ich policja. Na pytanie, skąd wracają, funkcjonariusze usłyszeli odpowiedź: "Z poszukiwania Księżyca".

Policjanci przeszukali samochód i w bagażniku znaleźli lunety. Wtedy zrobiło się naprawdę nerwowo, bo dowódca patrolu uznał, że są to części karabinów. Długo trzeba było tłumaczyć, że się mylą.

Niepokorny umysł

Niektórym nauczycielom do pełnej satysfakcji wystarczy, gdy uczniowie wkują regułki, odrobią prace domowe i nie zadają głupich pytań. Zdaniem Marka Golki takie podejście to duży błąd. Młody człowiek nie ma prawa się nauczyć, jeśli nie zrozumie. Robiąc coś bezmyślnie, traci tylko czas. Dzieci nieprzeciętnie uzdolnione bywają niepokorne i mało komunikatywne, ale za to dociekliwe. Ich zachowania często nie mieszczą się w nauczycielskich normach. Od dobrego pedagoga zależy, czy będzie potrafił nawiązać z nimi właściwy kontakt. Podczas jednej z pierwszych swoich lekcji w liceum Marek Golka poprosił uczniów o pokazanie zeszytów z zadaniem domowym.

Chodził po klasie, starając się zachować surową minę. W ostatniej ławce z założonymi rękami siedział chłopak. Bez cienia emocji powiedział, że nie ma zeszytu. Pan Marek wspomina, że krew się w nim gotowała, ale starał się być opanowany. Najłagodniej, jak potrafił, spytał, dlaczego chłopak nie odrobił lekcji. Ten odpowiedział: "Wie pan, ja nie rozwiązuję zadań, bo to mi szkodzi. Jak zaprzątam sobie głowę prostymi problemami, wpadam w rutynę.

Przez to trudniej jest mi sobie radzić z prawdziwymi wyzwaniami. Nie mam zamiaru zawracać sobie głowy głupstwami. Wolę mieć czysty umysł". - Zamurowało mnie, ale bardziej ze zdziwienia niż ze złości - mówi profesor. - Pomyślałem wtedy, że to musi być albo zwykły leń i kombinator, albo geniusz. Zaryzykowałem i pozwoliłem mu nie odrabiać prac domowych, ale zacząłem go bacznie obserwować. Minęły dwa lata i chłopak został laureatem olimpiady fizycznej.

Udowodnił, że nie myliłem się, dając mu wolną rękę. Ja mu zaufałem, a on się w ten sposób odwdzięczył. Gdybym go wtedy obrzucił dwójami, nigdy by nie drgnął w naukowym rozwoju. Teraz Jacek Jasiak jest moim kolegą i pracuje na Wydziale Fizyki Uniwersytetu Warszawskiego.

Wiem, że nic nie wiem

Pana Marka nigdy nie przerażało, że uczniowie radzą sobie z jakimiś problemami lepiej niż on. Obserwując, jak oni to robią, może się od nich wiele nauczyć. - Najbardziej mi imponuje w młodych ludziach, że mają zapał i umysły wolne od stereotypów. Dokonują rzeczy niemożliwych, bo nawet nie wiedzą, że tego nie da się zrobić.

Kiedy po ukończonej lekcji uczeń mówi, że nic nie zrozumiał, nauczycielowi mogą opaść ręce. Może uznać, że młody człowiek kiepsko przyswaja wiedzę i nie nadaje się do szkoły średniej. Profesor Golka podchodzi do sprawy inaczej. Zapala mu się w głowie czerwona lampka. - Skoro się do tego otwarcie przyznaje, to oznacza, że chce coś zmienić. A jeśli tak, to mam do czynienia z umysłem dociekliwym. Mogą to być pierwsze symptomy wysokiej inteligencji. Tak właśnie było w przypadku Tomka Smoleńskiego, który został finalistą 12 ogólnopolskich olimpiad i jest najbardziej utytułowanym absolwentem radomskiej szkoły. Po jednej z lekcji fizyki Tomek Smoleński został w klasie na przerwie.

Pan Marek, czując, że uczeń chce z nim porozmawiać, podszedł do ławki i zapytał, dlaczego ma taką smutną minę. Wtedy chłopak krzyknął zrozpaczony, że został przez wszystkich oszukany. Rodzice ciągle powtarzali mu, że jest mądry, nauczyciele stawiali dobre oceny. Wszyscy go chwalili. A teraz siedzi w klasie i nic nie rozumie. - Zdumiałem się tymi słowami - wspomina profesor. - Nie wiedząc, jak mam zareagować, zacząłem go przepraszać. Obiecałem, że na następnych zajęciach poradzimy sobie z tym problemem. Tak też się stało. Pan Marek uczynił Tomka swoim asystentem.

Nie po to, żeby go dowartościować, ale zmotywować do pracy. Uczeń stał się barometrem - mierzył zrozumienie lekcji przez klasę. Jeśli profesor mówił za szybko albo zbyt zawile, Tomek dawał mu znak. Trwało to jakiś czas i system przyniósł zdumiewające efekty, z których wszyscy byli zadowoleni. Klasa pokochała fizykę, Tomek Smoleński zdobył złoty medal na ogólnoświatowej olimpiadzie, a Marek Golka nauczył się, jak zrozumiałym językiem tłumaczyć zawiłości tej fascynującej dziedziny wiedzy.

Chwile zwątpienia

Mimo sukcesów wiele razy chciał odejść z pracy. Trudno sobie wyobrazić, żeby w zawodzie nauczycielskim realizować wszystkie swoje marzenia i plany. Dużo podróżować, mieć superdom albo supersamochód. Marek Golka na pewien czas uległ magii pieniędzy. W 1990 roku oprócz pracy w szkole zajął się... handlem dywanami. Pracował na dwa etaty - ucząc, jeżdżąc po kraju w interesach i śpiąc po 3 godziny na dobę. Trwało to 10 lat.

Po tym szalonym czasie zdecydował się jednak poświęcić tylko szkole. - Pieniądze miałem, ale po nocach mi się śniło, że zaniedbuję swoich uczniów. Teraz wiem, że dobrze wybrałem, i jestem szczęśliwy. Niskie zarobki to za słaby argument, żeby odejść ze szkoły. Nie myślę o tym, że jakiś majątek przeszedł mi koło nosa.

Partnerstwo

Marek Golka cieszy się, że nigdy nie musiał zmagać się z agresją uczniów. Potrafi zachować autorytet, mimo że na wiele im pozwala. Nie sprawdza obecności, nigdy nikogo nie zostawił w klasie na drugi rok. Uważa, że pokazywane w telewizji filmiki z przemocą uczniów wobec nauczyciela to efekt procesu, który musiał trwać od wielu miesięcy, albo nawet lat. Kiedy się potrafi z uczniami rozmawiać i obserwować ich zachowanie, niepokojące symptomy można stłumić w zarodku. Marek Golka lekcje wychowawcze zamienił na fizykę.

Nikt nie miał z tego powodu pretensji. Omawiał po prostu z uczniami ważne sprawy w kontekście zagadnień z tego przedmiotu. - Jestem w komfortowej sytuacji, bo pracuję w szkole z dobrymi tradycjami - podkreśla. - Nie wiem, czy ten system sprawdziłby się w każdych warunkach. Tutaj pozwalam na to, aby moi uczniowie mówili, co myślą i co czują. Nazywam to partnerstwem. Mam zaszczyt pracować z najlepszą młodzieżą. To zasługa nauczycieli i dyrektorów. Przez długie lata walczyliśmy, aby nasza szkoła cieszyła się taką renomą.

To moje życie

Dla swoich uczniów znajdzie czas zawsze. Mogą go obudzić w nocy, a on wsiądzie w golkobus (tak nazywają jego samochód) i pojedzie pomóc. Nie uważa, żeby się dla kogoś poświęcał. Problemy uczniów są jego problemami, a sukcesy - jego radością. Nie chce rozmawiać o niskich pensjach nauczycieli, braku pomocy ze strony Ministerstwa Edukacji i kiepsko wyposażonych salach. Marek Golka po prostu robi swoje - i wychodzi mu to perfekcyjnie.

MAREK GOLKA - pedagog, nauczyciel fizyki, techniki i astronomii. Od 35 lat pracuje w VI Liceum Ogólnokształcącym im. Jana Kochanowskiego w Radomiu. Jego uczniowie byli finalistami ponad 260 olimpiad. Jest członkiem elitarnego Stowarzyszenia Nauczycieli Olimpijskich. 14 października 2008 roku otrzymał tytuł profesora oświaty

Błażej Przygodzki - [email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na i.pl Portal i.pl